Nasz wyjadacz wszystkich nowości, Hassan', w trakcie jednego ze swoich polowań zdobył kolejny świeży tytuł. Zombie, Polska, Techland, Sam B, siekanka – mówi wam to coś? Nie? To może dodajmy do tego wzruszający zwiastun gry, która okazała się czymś kompletnie innym. Ale tak już bywa, że trailery są zwodnicze. W każdym razie, mowa tu o Dead Island Riptide, kontynuacji hitu z 2011 roku. Miało być lepiej, więcej, fajniej, a jak jest? Na te pytanie odpowie wam Hassan' w swojej superaśnie wyglądającej recenzji!
Lubię zombie. Lubisz zombie?
Zombie to najlepszy sposób na wybrnięcie z kłopotliwych sytuacji. Szczególnie kiedy masz drużynę w sesji RPG, która zamiast zarżnąć strażnika złego czarownika, pyta się Mistrza Gry, kim jest ten strażnik i jaka jest jego historia, dlaczego trafił w takie miejsce i tak dalej. I może na początku MG sobie powie: "ojej, jaką ja mam mądrą drużynę", ale już za dziesiątym-dwudziestym razem raczej nie będzie z tego tytułu szczęśliwy.
Furtka? To proste. Powiedz graczom – strażnik jest zombie. No i proszę, po kłopocie. Zombie nie odpowiada na pytania, zombie się nie da przegadać. Jest albo bezmózgiem i ma ochotę na twój mózg, albo wykonuje mroczną wolę swojego mrocznego pana. Wystarczy dodać do tego, że taki delikwent jest nie do odczarowania i sukces murowany – drużynowy kapłan może się pomodlić za jego duszę, a drużyna, zamiast pytać, musi ciachać. Mieczem.