Kącik joha - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!

Podgląd ostatnich postów

joh,
Niebawem się spotkamy - taką myślą pożegnał Farrella...
- Nie wiesz z kim współpracujesz, ten kutas będąc moim partnerem strzelił mi w plecy i zostawił na śmierć.
- Ale to już Twój problem. Powiedz mi o co dokładnie chodzi.
- Kim jest Hanochi? Dlaczego jest taki ważny, że dajecie za niego tyle szmalcu. Co to ma wspólnego z tym rozpierdolem w budynku? Został uprowadzony?
- Przekaż mi wszystkie informację które są niezbędne, oraz zasugeruj od czego można zacząć poszukwania. - niecierpliwił się trochę...
Krix,
-Oj, nie zamierzam czekać na ciebie. Za dużo osób chce mnie uciszyć. Agrat. Zgodziłem się wszelkie info prześlij mi resztę znajdę sam. Pogadamy jak mnie znajdziesz.- Z tymi słowami jego nogi się rozpięły zaczął ślizgać się po podłodze na niewielkich odrzutach jak po lodzie i wpadł w windę, która się za nim zamknęła. Nim mogłeś za nim skoczyć, na drodze stanęła ci pani Agrat.
-Zgodziłeś się. To bardzo dobrze, że potrafisz też myśleć głową a nie tylko pałką. Powiem ci co musisz wiedzieć, odpowiem na wszelkie pytania i dopiero wyślę coś jemu. Będziesz mieć przewagę i sobie już wszystko w trakcie wyjaśnicie. Co chcesz konkretnie wiedzieć?
joh,
Opuścił broń, widział że PANI Agrat nie żartuje, swoją drogą ładnie go podpuściła..
Słuchał z niedowierzaniem słów Farrella..
- Jak śmiesz kurwa obrażać Juda, to nie on uciekł jak szczur!
Mimo wszystko jego słowa namieszały mu w głowie, czy to możliwe że przez te całe lata był w błędzie? Farrell mógł być niewinny? Dlaczego więc uciekł?
Będzie musiał z nim pogadać po swojemu i lepiej żeby jego historyjka była wiarygodna, inczej nawet oddział pancerzy wspomaganych mu nie przeszkodzi w rozdeptaniu tej brzydkiej gęby. Ale będzie na to jeszcze czas. Teraz pora na interesy, może uda się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.

Zwrócił się w stronę kobiety, zmierzył ją raz jeszcze wzrokiem od stóp do głów tak jak wcześniej po czym rzekł:
- Dobra PANIE Agrat, wchodzę w to. Opowiadaj.

Potem spojrzał na Farrella i burknął:
- Musimy pogadać na zewnątrz. Im szybciej tym lepiej.
Krix,
Jared Hanochi, cel poszukiwań korporacji, nic ci nie mówił. Farrell na wcześniejsze słowa pani Agrat opuścił swoją broń ale do połowy. Częsty symbol w kontaktach z gangami, gdzie niby nie można było z miejsca do kogoś strzelić ale szybciej by się strzeliło niż z wyciągania broni od pasa. Jego pistolet teraz zagrażał kulką jednej z płytek posadzki. Kobieta jakby mocniej zacisnęła swój uchwyt na granacie. Instynktownie czułeś iż była gotowa go rzucić o podłogę. Pierwszy odezwał się Farrell.
-Mnie chuj teraz obchodzi co ty do mnie masz. Wszystkiego nie wiesz to sobie gnij w błogiej nieświadomości. Nie ja cię wystawiłem. Ja biorę, pani robotę.
Pani Agrat rzuciła na ciebie krótkie spojrzenie po czym wróciła do naturalnej obserwacji was obu. Po chwili dopiero, zdecydowała się odezwać do ciebie.
-A ty Creed? Jeśli zaczniesz tu syfić to cię wykończę. Jak chcesz to go morduj jak stąd wyjdziecie. A tak to wyjdziesz stąd z perspektywą zdobycia ładnej fortuny i wyrównasz rachunki. Czy to teraz czy później, twoja rzecz.
-Kurwa! Przestań go namawiać do mordowania mnie! Nie ja go wystawiłem, To ten stary... Jud czy jakoś tak.
-Mówiłam nie obchodzą mnie wasze niesnaski, chce Hanochiego.
Coś ci zaświtało, podczas tej ostatniej akcji w policji, były dwa zespoły. Ty z Farrellem i trochę starszy od ciebie glina Jud ze świeżakiem. Świeżak wtedy zginął a Farrell zapadł się pod ziemię. Wszystko wskazywało na jego winę. Jud ranny zrezygnował ze służby niedługo po tobie. Teraz patrząc na Farrella widziałeś iż niema obu rąk, miał też sporo blizn na sobie. Trudno było powiedzieć czy to wszystko przydarzyło mu się na pustkowiach, czy też może był ofiarą tamtej nocy.
joh,
- Wydaje Ci się, że to jest kurwa zabawa? Wyścig z bonusem? Tak to nazwałeś? - kipiała w nim złość..
- Stąpasz po kruchym lodzie. Poza tym jeszcze nie powiedziałem, że biorę tą robotę. Szczególnie w tych okolicznościach.- rzucił w stronę Agrata nie opuszczając broni.
- Kim jest Jared Hanochi? I dlaczego sądzisz, że 300 tysięcy wystarczy do tego abym nie urządził tu za chwile krwawej jatki? Otóż cel mojego nędznego żywota jest w tym momencie na wyciągnięcie ręki...

[obserwuje zachowanie Farrella, jak reaguje na moje słowa? opuścił broń kiedy wkroczył Agrat? Nazwisko Jared Hanochi mówi mi cokolwiek?]
Krix,
-Kurwa! Nie dla takich cyrków wróciłem z pustkowi. Agrat tłumacz się do chu..
Uspokój się ! Obaj najlepiej. Testosteron w dół. Macie kogoś znaleźć, nie mówię, że macie przy tym współpracować. Obecne gówno przerasta nas wszystkich. Cel to Jared Hanochi, trzeba go sprowadzić żywego. Dlatego zadanie idzie do najlepszego śledczego i najlepszego łowcy. Uznajcie to za wyścig o 300 tysięcy z bonusem usunięcia byłego partnera. Podoba się taka zabawa? Dam wam wszelkie informacje, wszystko czego będziecie potrzebować. Ale trzeba tego człowieka znaleźć.
joh,
- Co do chuja.. - pomyślał widząc tego bydlaka, jednocześnie wyciągając spluwę i mierząc w jego łeb.
Ostatnim przebłyskiem świadomości gdy kobieta stanęła mu na linii strzału powstrzymał się od pociągnięcia za spust.
Nie tutaj.. pomyślał, aczkolwiek perspektywa wpakowania całego magazynku w jego ryj wydawała się ogromną pokusą.
- Tutaj nawet 10 milionów nie pomoże, wiecie z kim macie do czynienia?? Ten kutas sprzedałby własną matkę za parę dolców - burknął w jego stronę chcąc go sprowokować, jednocześnie cały czas mierząc w jego stronę z obydwu gnatów.
Krix,
-Też kilka lat. zwykle praca w terenie. Nowe obowiązki mnie tu ściągnęły.-Winda się zatrzymała i drzwi po charakterystycznym dźwięku otworzyły się z syknięciem. Na korytarzu tyłem do was stał jakiś mężczyzna odziany w brązowe szaty i wygolony na głowie. Odwracając się zaczął gadać.
-Agrat do cholery ile można na ciebie cze... -nie dokończył i wiedziałeś dlaczego. Wyciągnąłeś broń tak jak i on to zrobił. Przed tobą stał twój były partner. Zmienił się ale tą zakazaną mordę wszędzie poznasz. Obie ręce były protezami miał też blizny na twarzy i wygolonej czaszce, ale to był on. Byłeś już gotów strzelić bez zbędnych pytań, ale kobieta stanęła między wami z niezwykłą prędkością. Musiała mieć wszczepy refleksu. Jedyne co miała w ręku to chyba jakiś granat.
-Broń w dół! OBAJ! Jestem w kropce i potrzebuję najlepszych i was mi polecono, nie obchodzą mnie wasze małżeńskie sprzeczki, jak skończymy i wyjdziecie możecie się pozabijać! Ale nie tu zrozumiano!? Pula 300 tysięcy.
joh,
Hmm, ciekawe czy to kolejny "korporacyjny twardziel", potrafiący tylko wysługiwać się innymi i zasłaniać logiem firmy, czy faktycznie facet coś sobą reprezentuje.. - zastanawiał się w duchu czekając aż winda dotrze do celu.

- A ty piękna, długo już tutaj siedzisz? - zapytał z przekąsem kobietę która mimochodem zrobiła na nim wrażenie, lubił baby z jajami.
Krix,
[Takie czasy że wszystko jest na wierzchu... powiedzmy. Dragon's Heat jest multikorporacją siedzącą głównie w gałęziach biotechnologii, inżynierii genetycznej, protezach mechanicznych i wszczepach, klonowaniu. Poza tym; broń militarna, broń cywilna, pancerze wspomagane, broń biologiczna. Główny trzon formy pochodzi z okręgu Tokijskiego. Obecnie u władzy jest jakiś niemiec, Woland. Ciebie zatrudniali zwykle przy konfliktach z innymi korporacjami, jak dochodziło do kradzieży jakiś technologi.]

-Z tego co mówią to kawał twardziela.-Uśmiechnęła się przy tym tajemniczo. Jej twarzy nadało to uroku, szczególnie na tle panoramy miasta która pojawiła się za jej plecami. Za szybą widziałeś grudniowy dzień kalifornijskiego miasta. Nawet grama śniegu, nigdzie. Zresztą czego się spodziewać. Przez ocieplenie klimatu, można było śnieg zobaczyć tylko w Kanadzie i na Syberii. No może jeszcze na biegunach też... trochę.
-Agrat jest w firmie od lat. Od początku w ochronie. Wcześniej w armii Wielkiej Federacji Azjatyckiej potem kilka lat w oddziałach korporacyjnych. Snajper. To bardzo wojowniczy duch bym powiedziała.
joh,
Wszedl do windy za swoją przewodniczką, krzywiąc się trochę kiedy odebrała mu ten przyjemny widok..
- Nie, ze Stachovskim łączyły mnie czysto zawodowe relacje. A ten nowy facet Agrat, to jego zastępca, czy korporacja przysłała go z zewnątrz?

[co wiem o DH, czym zajmuje się ta korporacja, czy znam jej nieoficjalny profil działalności?]
Krix,
-Tyle co ochronie jest przekazane to to, że grupa terrorystów skradła coś i wyszła z budynku dość wybuchowo.- Kobieta otworzyła drzwi windy ekspresowej zaprosiła cię gestem ale jak spostrzegła twój wzrok specjalnie weszła pierwsza i jakby jeszcze bardziej zakręciła tyłkiem. Oparła się o przeszklony tył windy ze złowieszczym uśmieszkiem. -Starczy tego dobrego. Co do Harolda to był dobrym szefem ale już miał swoje lata. Nie wszystko co się działo mu pasowało, może komuś zaczął przeszkadzać. Z tego co wiem sprawy nie są połączone, ale może po prostu jeszcze o tym nie wiemy. Znałeś go jakoś lepiej?
joh,
- Najpierw strzelać, potem pytać - zdrowe podejście na miarę naszych czasów - chociaż faktycznie, ma swoje słabsze strony, z trupów dużo się nie wyciągnie..
- Zniknięcie Stachovskiego ma coś wspólnego z tym wybuchem? Co wogóle tutaj się stało? - spytał dalej zerkając na jej tyłek.. z doświadczenia wiedział,że takie "incydenty" w jednym miejscu, dzień po dniu, musiały być ze sobą powiązane.
Krix,
-Wczoraj zaginął. Była nawet o tym mała wzmianka w wiadomościach. Jeszcze nie wiemy co z nim jest.-Kobieta mówiła bardzo chłodnym zawodowym tonem. Albo nie przejmowała się zaginięciem jej szefa, albo coś wiedziała i ci nie mówiła. Korporacyjne bagno. Jakkolwiek jej tyłek ładnie był podkreślony w ciasnym kombinezonie który nosiła pod tą wojskową kurtką. Mogła być pilotem albo operatorem pancerza wspomaganego. W przerwach na oglądanie tych okrągłości przyjrzałeś się cholowi głównemu. Duże przestronne miejsce z dwiema klatkami schodowymi po bokach i recepcją na środku, dobre miejsce do obrony, wiele miejsc na strzelców.
-Oglądaj mój zadek ile chcesz to może jedyny raz kiedy go zobaczysz.- Kobieta uśmiechnęła się złośliwie patrząc przez ramię. Poprowadziła cię przez punkt recepcji, za bramkami na metal i prosto do wind. -Słyszałam o tobie, były glina tak? Śledczy umysł nam się przyda do wyjaśnienia tego syfu. Mamy praktycznie samych wojskowych a ci woleli by najpierw strzelać potem pytać.
joh,
Zbadał ją bezczelnie wzrokiem od góry do dołu zastanawiając się kiedy ostatnio miał jakąś kobietę.. nie potrafił sobie przypomnieć. Kiedyś był psem na baby.. Po każdej imprezie na mieście, przez kilka następnych dni na posterunku krążyły opowieści o jego podbojach i zdobyczach. Miał to coś, jak mawiają. Czas przeszły był tutaj jak najbardziej na miejscu.
- Nie sądziłem, że korporacje mają swoje ładniejsze oblicza, widać mam dziś szczęśliwy dzień.
- Creed, Malcolm Creed.
Udał się za kobietą, przeciskając się przez zgromadzonych ludzi podziwiając jej krągłości od tyłu. Niektórych nawyków nie dało się pozbyć..
- Co się stało ze Stachovskim? Przeważnie z nim załatwiałem formalności, stracił zapał do pracy czy obowiązki go przerosły? - zapytał ironicznie..
Krix,
Niedaleko miejsca w którym się zatrzymałeś była kobieta ubrana w bardziej wojskowe odzienie niż cokolwiek innego. Wrzeszczała na sierżanta policji, coś o kwestiach prawnych i zjechaniu jego dupy karabinem szturmowym jeśli nieprzestanie przeszkadzać. Przerwała jednak gdy się przecisnąłeś przez tłum i podeszła do ciebie po tym jak zagadałeś jednego z ochroniarzy. Kobieta wyglądała na swoją trzydziestkę ale nadal była szprychą. Trudno było powiedzieć czy to jej naturalny urok czy ulepszenia, ale pupa była jędrna, cycki spore lecz nienachalne a krótkie włosy wydawały się dodawać jej hardości. Teraz będąc już bliżej widziałeś, że ma sztuczne oczy, poza tym jej dłoń była metaliczna, więcej nie widziałeś z powodu wojskowej kurtki z naszywką korporacji.
-Ja go przejmę. Byłeś umówiony? To ruszaj słodki tyłek do środka i jedziemy na górę. Jak się w ogóle nazywasz?
joh,
No tak, kolejny dzień w raju.. Pomyślał wysiadając z auta i odpalając fajkę.. W sumie patrząc na to całe gówno cieszył się, że nie jest już gliną, tetaz przynajmniej mógł brać sprawiedliwość w swoje ręce, nie pytając nikogo o zgodę. Ten czas który spędził jako wolny strzelec ściągnął mu klapki z oczu, w tym zasranym mieście za kasę można mieć wszyskto, nawet czyste sumienie.. Cieszył się że zgłosili się po niego, raz że kasa się przyda, dwa że przebywanie samemu ze sobą w czterech ścianach napawało go obrzydzeniem..

Dogasił szluga, po czym udał się w stronę policyjnych płotków szukając kogoś kto zarządza ta całą akcja ze strony korporacji..
- Witam, szukam gościa nazwiskiem Agrat, mam umówione spotkanie.
Krix,
29 grudnia 2066
NightCity Centrum


Dzień był dość dziwny, od rana jak wstałeś i roztrzaskałeś kolejny budzik swoją protezą wydawał się nieprzyjemny, ale może tak już każdy dzień tak wygląda? Ranek był leniwy, wiadomości w telewizji, choć serwowane przez ładny biust, były standardowym bełkotem tych czasów. Potem jednak okazało się że był wybuch w budynku korporacji Dragon's Heart i sraka wleciała na wiatrak jak to mówią. Niedługo po tym fakcie był telefon od Jacoba, ktoś prosi o twój czas. Ktoś miał problem i potrzebowali właśnie ciebie. Dzięki temu będziesz miał na kolejny czynsz i może trochę na alkohol by zapomnieć. Ubrałeś się zabrałeś sprzęt i starałeś się nie patrzeć w lustra. Jeszcze kubek sztucznej kawy, bo prawdziwa kosztowała miesięczne wynagrodzenie. Wyszedłeś ze swojego mieszkania z przytłumionym światłem i bałaganem. Zostawiając to za sobą.



Jechałeś przez miasto po pięknych czystych ulicach platformy na której zbudowane było całe centrum. Minąłeś już piękny zielony park który był ostoją natury w mieście z betonu, stali i szkła. Ludzie chodzili uśmiechnięci i szczęśliwi, na każdym kroku byli korporacyjni ochroniarze gotowi walczyć o zachowanie tego spokoju. Korporacje dbały by ludziom tu żyło się dobrze. Utopia wręcz, ale tylko w centrum. Inne dzielnice nie miały tyle szczęścia. Musieli żyć w przeludnionych osiedlach z gangami na ulicach. Tam policja miała dużo do roboty, kiedyś i ty ram szerzyłeś prawo. Ale to się zmieniło już. Teraz widziałeś jak policja miała związane ręce przez korporacje i jak śledztwa z centrum grzęzły w biurokracji na usługach wszelakich firm. Na usługach których byłeś i ty. To kto płaci nie miało już znaczenia. To co się działo z ludźmi w innych częściach miasta nie miało znaczenia. Ważne było, że ty miałeś kartę mieszkańca pozwalającą ci żyć w centrum, na poziomie z dala od zgiełku i potrzeb ludzi biednych. Na co komu było pomaganie innym?

Wysiadłeś przed budynkiem DH corp. Sam budynek stał niewzruszony porannym wybuchem w nim, widziałeś na jednym z pięter wysoko w górze dym jeszcze wydzielający się z okien. W około była straż i ochrona korporacyjna. Za ustawionymi przez nich płotkami w tłumie stała policja. Od Jacoba wiesz, że miałeś się zgłosić do szefa ochrony Dragon's Heart niejakiej osoby nazwiskiem Agrat. Nie kojarzyłeś tego nazwiska, dotąd jak pracowałeś okazyjnie dla nich to szefem ochrony był Harold Stahovski, starszy jegomość o przychylnej naturze, też były glina z zasadami ale już od lat poza służbą. Nie wiedziałeś też po co cie wezwali, ale wiesz, że szły za tym duże pieniądze.
Wczytywanie...