Strach się bać - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!

Podgląd ostatnich postów

Dalejdoichgardelwyrzanacic,
Halowen to pogańskie ,,święto", zamiast na cmentarz iść zapalać znicze i/albo się modlić (nie wszyscy Wierzą), to łażą cygany i wszędzie napieruderzają dyńkami i duszkami. Wstrętne i podłe wykulturawianie.

[Dodano po 43 sekundach]

Poza tym to nie jest o tym halowen, tylko o całym roku i niezwykłych sprawach.
sumiakai,
Mnie się w halloween nic strasznego nie wydarzyło. Zazwyczaj mam miłe wspomnienia.
Dalejdoichgardelwyrzanacic,
W moim Mieście jest taki placyk (z jednej jego strony jest 50m ścieżka prowadząca do chodika i ulicy, a z innych las) co tam kiedyś była świniarnia, potem Bar i w tym barze się powieśił conajmniej 1 koleś, potem to wyburzyli i teraz są tam gruzy pare studzienek i to wszystko gęsto obrosło zielem jest też otoczone drewnianymy słupkami, które są tak zwęgloe, że aż czarne, w dwóch z tych studzienek jest woda, a w trzeciej drabinka, po której da się zejść do pomieszczenia 3x2m.
Kiedyś zdechło tam z głodu parę psów.
To zaczynam to co miałem napisać...
Pewnego razu z kumplem żeśmy tam se poszli w zimie. Idziemy i słyszymy szczekanie i stajemy, a szczekanie ucichło jak ucięte nożem. Idziemy i jak tylko ruszyliśmy nogami to znowu szczekanie, i tak ciągle, więc z tego placu zwyczajnie spier**l*li*my.
Innym razem przy głębokiej studzience z wodą z kimśtam byłem i patrzymy tam w głąb a tam czacha. Jak niedługo po tym sprawdzałem to jej już nie było.
Albo patrzymy słupki są tam, robimy coś innego w miejscu (niepamiętam co, może żeśmy jarali, może coś w tej studzience) i patrzymy, a te supki są bliżej potem coś zonwu robimy, a słupki się zbliżają.
Albo z kumpelami przy studzience se jemy pizze, zjedliśmy i leżymy, a tu nagle dźwięk połączenie jakby jakiś ogromny zwierz biegł i ktoś piszcząco łkał, spier**la** i patrzymy, a tam nic nie widać, odjeżdżamy i znowu słyszymy ten dźwięk.



Jak sobie coś jeszcze przypomne to napisze!
Matthias Circello,
Kiedyś kumpel, z którym spałem w 1 pokoju, spytał się mnie czy coś dziwnego działo się ze mną w nocy (bez skojarzeń ;p). Ja nic nie zaobserwowałem, ale on mówił, że czuł, jak coś siedziało na jego klatce i go przyciskało do łóżka i nie dawało się ruszyć (nie ja ;P).

A jak byłem szkrabem, to z "paczką z bloku" poszliśmy wywoływać duchy do piwnicy. Za ścianą, w pomieszczeniu, do którego można było się dostać tylko przechodząc "przez nas", gdzie nikogo nie było, stał sobie kosz. I w pewnym momencie usłyszeliśmy straszny huk i kosz, stojący pod jedną ścianą, znalazł się wywalony pod drugą. Jeszcze nigdy tak nie spier*** przed czymś, gorsze nawet niż pająki. ;p Pierwszy i ostatni raz wywoływałem duchy.
krzyslewy,
Ty, bo jeszcze zapytam się Ati, jakie są Twoje słabości Niemiecki? A nie sorry, już wiem - cudzysłowia!

Dramatyczna walka Hassana z niewidocznymi cudzysłowiami! Nikt ich nie widzi, oprócz niego

A na serio, to ja nie miałem żadnych paranormalnych przeżyć. Chyba, że je nie zauważyłem Słyszałem jedynie historie. Przykładowo, zanim rodzice się pobrali, to ktoś nocą ciągnął za klamkę przy drzwiach. Tata otwiera - nikogo nie ma. Zamyka, znowu ktoś ciągnie. I notorycznie "coś" łaziło po dachu. Zaczął przeklinać, zjawa odeszła. Twierdzi, że to zmarły dziadek. Według mnie możliwe.

Albo: jednemu gościowi zmarł wujek. Gdy się wchodzi na jego podwórko, czuć dziwny nastrój, chłód. A gdy ktoś okradł posiadłość, "coś", ponoć to właśnie wujek gospodarza, rozwalił krzesła. Poprzewracał je wszystkie ze złości, a były wcześniej ustawione. Usłyszałem to od sąsiada tego gospodarza, u którego rwałem wiśnie.
Hassan',
krzyslewy kontra zdania po angielsku NIE Z TEJ ZIEMI

Groza!


Withord,
To napisz o swoich paranormalnych przeżyciach, ja chętnie przeczytam.
krzyslewy,
Bo wolałem pierwotny kierunek
Withord,
Może temat nie potoczył się w wyznaczonym kierunku no ale się potoczył i jest fajnie więc czemu narzekać?
krzyslewy,
Dopiero teraz zauważyłem ten temat. Ze zgrozą stwierdzam, że zamiast dzielenia się interesującymi paranormalnymi przeżyciami, służy on opowiadaniu o bajkach stworzonych w przypływie natchnienia Nikt nic nie przeżył nienaturalnego?
Salem,
...czytanie tego było horrorem, zaiste.
Dalejdoichgardelwyrzanacic,
Teraz moja kolej
Pewnego razu dawno temu żyłem se ja i zjadłem paranormalne mydło i paraormalnie zdechłem a potem poszedłem do sklepu azeby kupić pączka z nadzieiem duszowym, bo byłem zjadaczem dusz i wtedy spotkałem mój komputer i o mi powiedział roz*e*a*em się i wtedy mnie zjadła laydy Aribeth, a potem mnie upliekli kultyści chaosu.
I tak oto tu się znalazłem.
blady2917,
Bez obaw Wiktul. W MON-owskiej krainie czarów takie rzeczy to norma : wszystkie te ducho-ludy co to wszędzie ich widziano, a nigdzie ich nie ma, tętniące życiem kancelarie zawsze zamknięte na głucho w "dzień słonia" czy inny WSGB, epidemie chorób dziwnych acz poważnych zawsze w czasie rocznych sprawdzianów kadry z WF-u ... wspułczuć trzeba porocznikowi Gruberowi, z takim mandżajsem to i do dużego czołgu nie wlezie
Wiktul,
Oby Ci potem pan Proucznik Gruber nie wytłumaczył w czym rzecz w jego Małym Czołgu
blady2917,
Paranormal by me :
Skierowali mnie na kurs podoficerów rezerwy (właściwie namówili, bo przymusu nie było). Ni cholery nie chciało mi się go kończyć, zwłaszcza po zderzeniu się z betonami w Poznaniu, ale liczyła się kasa którą tam płacili. Zastosowałem więc sprawdzoną metodę czyli przywaliłem L-4 na prawie miesiąc (ta część przygody rozegrała się już we Wrocławiu, dokąd nas przenieśli). Na egzaminie końcowym (do którego mieli mnie niedopuścić z powodu nieobecności na 3/4 zajęć) nie zaliczyłem prawie nic, tymczasem uwalili paru innych, ale nie mnie ... WTF ?

Finał : powrót do Poznania, uroczyste wręczenie aktu mianowania, defilada, wpis do książeczki i sprawa zamknięta.
Jaka siła napędza takie zjawiska ... nie dojdziesz.

(może )
Qwan,
Największy dramat? Aaaaa. To wtedy, kiedy przesuneli odcinek MLP!
Gość_Forgotten*,
Największy horror jaki przeżyłem? Hm. Wracam z pracy, jest piątkowe popołudnie. Wchodzę do domu, zrzucam glany, skórę. Odkładam zgodnie z rytuałem telefony, fajki, portfel i zapalniczkę na półkę, ściągam z niej lapka, odpalam, loguję się, odpalam firefoxa i... nic. Sieć nie działa. Loguję się zatem do routera, przechodzę do części diagnostycznej i przyglądam się statusowi linii ADSL. Widzę złowieszczy napis "brak synchronizacji".
Oh well, zdarza się. Pewnie się tepsie port na centrali zawiesił. Znowu.

Dzwonię na infolinię, dostaję informację od jednego z setek automatów że w związku z dużą ilością zgłoszeń czas oczekiwania na połączenie z konsultantem może się wydłużyć. Odczekuję dzielnie swoje znosząc muzyczkę latającą w słuchawce i oddając TPSA moje cenne pieniążki za ich nie darmową już infolinię wsparcia. Konsultant podnosi słuchawkę i się przedstawia. Nie czekając na jego pytania mówię, że synchronizacja ADSL leży i kwiczy w lokalizacji takiej i takiej numer abonencki taki i taki i proszę o restart portu.

Konsultant informuje mnie, że to nie port. Padła CAŁA SIEĆ na obszarze kilku miejscowości w moim rejonie. No dobra, myślę sobie, pewnie któryś sieciowiec potrzebował sobie zrobić kawę i wypiął jakiś switch z sieci szkieletowej. Zaraz wróci. Pytam o przewidywany czas usunięcia usterki. Dostaję informację...

"Przewidywany czas usunięcia zdarzenia planowany jest na (za 3 dni) w godzinach porannych". Mój jęk musiało w centrali telefonicznej słyszeć bodajże pół personelu. Pan Konsultant przeprosił mnie za niedogodności. Powiedziałem że cierpię, ale rozumiem, on niczemu winien nie jest. Lubię tych ludzi, są biedni. Wszyscy się na nich zawsze wyżywają. Z bólem serca podziękowałem i rozłączyłem się.

Spojrzałem na router, tak bardzo teraz bezużyteczny. Przytuliłem się do laptopa i cicho zapłakałem. "Już wiem!" - pomyślałem. "Ten cieć ma radiówkę, zapewne działa" - powiedziawszy to rzuciłem się z lapkiem pod pachą do sąsiada. Ale jego nie było. Zastałem tylko jego mamę, toteż korzystając z tego że jestem tam ogólnie mile widzianym gościem wypiłem kawę, zapaliłem, pogawędziłem z Panią Domu i sprawdziłem pobieżnie najwazniejsze rzeczy w sieci.

Ale to nie mogło trwać wiecznie. Po godzinie pożegnałem się, podziękowałem i wróciłem do siebie. Odpaliłem jakąś gierkę, zagrałem chwilę. Potem cos przeczytałem, coś pokodziłem. Ale to nie to samo. Pogrążony w szaleństwie połozyłem się spać, cicho marząc o tym by nie obudzić się aż do (za 3 dni). Gdy rano wstałem spojrzałem zaspanymi pełnymi bólu oczami na białą kostkę routera. Ku mojemu zaskoczeniu dioda ADSL świeciła jednostajnie. Sprawdziłem i... GOD BLESS YOU! INTERNET BYŁ NA SWOIM MIEJSCU!

A ja byłem uratowany....




No i to na tyle jeżeli idzie o straszne historie. Nie życzę takich nikomu.
Lionel,
Dawno go tu nie widziałem...
Qwan,
Khe, khe. Wybacz, ale muszę się z tobą nie zgodzić. Horror zaczyna się wtedy, gdy Raven przestaje spamować.
Lionel,
Horror zaczyna się wtedy, gdy Lio się nie wysypia albo choruje... normalnie drżyjcie narody!
Wczytywanie...