Sesja Ati - Odpowiedź
Podgląd ostatnich postów
- Broni? Co mnie ominęło, drogi Pryndsie? - postukała nieco nerwowo palcami w rękawiczkach o kolbę lasko-muszkietu. Rozejrzała się po lochu, chociaż nie sposób było rozczytać wyraz jej twarzy spod kaptura, Tempestados przez lata już nauczył się odczytywać jej reakcję z ruchu głowy. Może się to oczywiście wydawać absurdalne, ale niemniej Vimbe przepełniona wzgardą dla innych naukowców, co w sumie było najczęstszą jej reakcją, rozglądała się innym ruchem niż Vimbe zachwycona. W tej chwili była to raczej nietypowa mieszanka wzgardy i zachwytu.
Zgodnie z przypuszczeniem trafiłaś w środek jakiejś dłuższej rozmowy.
- Żeby coś jednak zaplanować potrzebuję precyzyjnych, wszystkich informacji. Zostawmy na razie kwestię dystrybucji i dostarczenia, a skupmy się na tym, co są panowie w stanie stworzyć tutaj. - Tempestados uśmiechnął się i wskazał dłonią na ich laboratorium. - Muszę wiedzieć gdzie muszą zatrzymać się moje gdybania, a to jest możliwe tylko w momencie gdy wiem co jest w stanie zrobić wasze laboratorium.
Terminus spojrzał na niego w przeciągłym milczeniu, by następnie wymienić przeciągłe, milczące spojrzenie ze swym kolegą alchemikiem. Tempestados dostrzegł cię, lecz stanęłaś z boku, nie chcąc przeszkadzać im w konwersacji.
Terminus najwyraźniej namilczał się odpowiednio. Wskazał Tempestadosowi głową dalszą, węższą cześć lochu przechodzącą w kolejny korytarz i ruszył tam bez słowa.
Poszłaś za nimi i Portisem. Terminus otworzył jedne zbrojone drzwi, potem następne, na koniec niemal po omacku włożył klucz w zamek jakichś kratowanych wrót. Wówczas znaleźliście się maciupeńkiej, oświetlanej światłem ledwie kilku świec, jednak aż jasnej i dusznej od niezliczonych roztworów, bulgocących, wrzących, parujących i świecących wszystkimi kolorami tęczy. Pośród nich, w kaftanie i goglach, których mógłby pozazdrościć nawet gnom Stone, krzątał się łysy krasnolud z imponująco postrzępioną brodą barwy czerni lub dymu.
- To, moi światli przyjaciele... - Terminus przedstawił cicho delikwenta, mruczącego do siebie coś z wielkim zaangażowaniem, które nie pozwoliło mu zarejestrować waszej obecności. - najczystszej krwi szaleniec i geniusz, który może odmienić losy nie tylko tej wojny, ale i wielu innych. Twórca naszej nowej broni, Izaak Atomov.
- Żeby coś jednak zaplanować potrzebuję precyzyjnych, wszystkich informacji. Zostawmy na razie kwestię dystrybucji i dostarczenia, a skupmy się na tym, co są panowie w stanie stworzyć tutaj. - Tempestados uśmiechnął się i wskazał dłonią na ich laboratorium. - Muszę wiedzieć gdzie muszą zatrzymać się moje gdybania, a to jest możliwe tylko w momencie gdy wiem co jest w stanie zrobić wasze laboratorium.
Terminus spojrzał na niego w przeciągłym milczeniu, by następnie wymienić przeciągłe, milczące spojrzenie ze swym kolegą alchemikiem. Tempestados dostrzegł cię, lecz stanęłaś z boku, nie chcąc przeszkadzać im w konwersacji.
Terminus najwyraźniej namilczał się odpowiednio. Wskazał Tempestadosowi głową dalszą, węższą cześć lochu przechodzącą w kolejny korytarz i ruszył tam bez słowa.
Poszłaś za nimi i Portisem. Terminus otworzył jedne zbrojone drzwi, potem następne, na koniec niemal po omacku włożył klucz w zamek jakichś kratowanych wrót. Wówczas znaleźliście się maciupeńkiej, oświetlanej światłem ledwie kilku świec, jednak aż jasnej i dusznej od niezliczonych roztworów, bulgocących, wrzących, parujących i świecących wszystkimi kolorami tęczy. Pośród nich, w kaftanie i goglach, których mógłby pozazdrościć nawet gnom Stone, krzątał się łysy krasnolud z imponująco postrzępioną brodą barwy czerni lub dymu.
- To, moi światli przyjaciele... - Terminus przedstawił cicho delikwenta, mruczącego do siebie coś z wielkim zaangażowaniem, które nie pozwoliło mu zarejestrować waszej obecności. - najczystszej krwi szaleniec i geniusz, który może odmienić losy nie tylko tej wojny, ale i wielu innych. Twórca naszej nowej broni, Izaak Atomov.
Podeszła na tyle blisko, aby swoją osobą nie przerwać im dyskusji, a jednocześnie móc się jej przysłuchać.
Możliwie najszybciej odnalazłaś drogę powrotną do lochów i ponownie zagłębiłaś się w ich półmroczną, zawilgotniałą atmosferę. Na miejscu zastałaś Tempestadosa w towarzystwie gnoma i dwóch królewskich magów, toczących jakąś ożywioną dyskusję pośród stołów zastawionych widzianą już wcześniej aparaturą oraz nowymi, dziwnymi sprzętami nieznanego ci przeznaczenia.
Tupnęła obcasem w posadzkę i stuknęła lekko trzonkiem muszkietu w zbroję. Po wszystkim swoim normalnym, żwawym i pewnym siebie krokiem ruszyła z powrotem do loszku. Spod kaptura dotarło tylko ciche, zirytowane sapnięcie, bo było nie było, ten niespodziewany epizod nieco wybił ją z równowagi.
[Kurwa, GE po raz kolejny odwala numer pt. - ja piszę odpowiedź, widzę, że się dodaje, po czym 2 dni później jej nie ma]
Bardzo
powoli
krok
po
kroku
zeszłaś po schodach na dół, lecz nie czekał tam na ciebie żaden zamachowiec. Wypatrywałaś sobie oczy, by dostrzec choćby najmniejsze poruszenie powietrza w miejscu, w którym mógł skrywać się ktoś okryty płaszczem niewidzialności, lecz również bez skutku. Jedynie pusta zbroja, wspierająca się na mieczu na wprost schodów, patrzyła na ciebie z milczącą obojętnością.
Bardzo
powoli
krok
po
kroku
zeszłaś po schodach na dół, lecz nie czekał tam na ciebie żaden zamachowiec. Wypatrywałaś sobie oczy, by dostrzec choćby najmniejsze poruszenie powietrza w miejscu, w którym mógł skrywać się ktoś okryty płaszczem niewidzialności, lecz również bez skutku. Jedynie pusta zbroja, wspierająca się na mieczu na wprost schodów, patrzyła na ciebie z milczącą obojętnością.
Zirytowana tylko zatrzasnęła klapkę, wyłączając tym samym kulę. Schowała ją i powoli zeszła z wieży. Uniosła też muszkiet do pozycji gotowości, jakby nie wiadomo co miało zaraz wyskoczyć zza węgła. W końcu cholera wie, co poczyniło ten zamach na jej swobodę.
Tempestados, zajęty najwyraźniej bogowie wiedzą czym, nie odpowiedział. Rzuciłaś najszybsze, najprostsze zaklęcie jakie przyszło ci do głowy i odniosłaś natychmiastowy sukces. Zamknięta od spodu zasuwa odskoczyła z metalicznym brzękiem, a sama klapa otwarła się z rozmachem, jakby wypluta przez gardziel spiralnych schodów. Pod spodem nie widziałaś jednak nikogo, podobnie jak nie słyszałaś, gdyż wyjący wokół wiatr wciąż zmieniał wszystkie dźwięki w jeden piskliwy, wszechobecny szum. Jednocześnie z twojego urządzenia rozległ się radosny głos Tempestadosa.
- Ahooooj!
- Ahooooj!
Oczywiście w pierwszej chwili oczywiście rzuciła się do klapy i szarpnęła za nią, kto wie, może to nie zasuwa od niej?
- Cholerne efemeryczne kształty - mruknęła, po czym przeglądając w pamięci zaklęcia, jakimi dysponowała tego dnia wybrała za pomocą korbki numer kuli Tempestadosa.
- Cholerne efemeryczne kształty - mruknęła, po czym przeglądając w pamięci zaklęcia, jakimi dysponowała tego dnia wybrała za pomocą korbki numer kuli Tempestadosa.
Horyzont mienił się odcieniami szarości i morskiego błękitu, które powoli mieszały się z krwistą czerwienią tonącego za nim słońca. Wiatr wciąż zawodził, pchając spienione fale pod stojące na kotwicy okręty oraz na ostre skały sterczące wokół zatoki. Przez dryfujące po nieboskłonie ciężkie, burzowe chmury wystrzelił ostry, szkarłatny promień nadchodzącego zmierzchu, który poraził cię niespodziewanie i zmusił do odwrócenia wzroku. Spojrzałaś w stronę klapy i zejścia na dół, gdy coś przykuło twoją uwagę. Słoneczne promienie załamywały się lekko i drgały, zupełnie jak w rozgrzanym powietrzu, falującym nad horyzontem pod wpływem gorąca.
Z tą różnicą, że tu na górze było zimno jak na Szczycie Świata i nie mogło być mowy o żadnym drgającym powietrzu.
Efemeryczny kształt zorientował się, ze wpatrujesz się w niego niepokojąco długo i jednym susem zeskoczył zza klapy na prowadzące w dół schody, a zaraz potem klapa wejściowa zamknęła się "sama", prowadzona niewidzialną ręką, zgrzytając od dołu żelazną zasuwą.
Z tą różnicą, że tu na górze było zimno jak na Szczycie Świata i nie mogło być mowy o żadnym drgającym powietrzu.
Efemeryczny kształt zorientował się, ze wpatrujesz się w niego niepokojąco długo i jednym susem zeskoczył zza klapy na prowadzące w dół schody, a zaraz potem klapa wejściowa zamknęła się "sama", prowadzona niewidzialną ręką, zgrzytając od dołu żelazną zasuwą.
- Dobrze, w tej chwili to wszystko, dopiero badamy sytuację. Jeżeli dowiemy się czegoś więcej odezwiemy się na pewno. Miłego dnia Zvoissie. - wymieniła się jeszcze zwyczajowymi pozdrowieniami z gnomem i rozłączyła, przez chwilę jeszcze z niepokojem rozglądając po horyzoncie, jakby miała wypatrzyć na nim odpowiedzi na wcześniejsze pytanie Chimayo. Tylko ta wysokość trochę ją niepokoiła.
- Hohoho, w co wyście się wplątali...? - zapytała kulka głosem Zovissa, pobrzmiewając umiarkowaną ciekawością znacznie bardziej niż troską. - Mam nadzieję, że jest w tym sporo złota... Natychmiast zaczniemy szukać tych informacji. Spodziewajcie się ich w ciągu najbliższych godzin. Coś jeszcze? - zaświszczał głosem zlewającym się z zawodzeniem wiatru. Matko, jak wysoko, kawał drogi stąd do tych skał na dole...
Pospiesznie zaciągnęła kaptur z powrotem na głowę, rozglądając się, czy aby nikt nie widział tego co się przed chwilą stało. W pamięci odnotowała jeszcze, żeby wzmocnić zaklęcie ochronne przed takimi wypadkami. Ostrożnie podeszła do blanek, spoglądając w dół, po czym odsunęła się na bezpieczniejszą odległość.
- Drogi Zvoissie, Prynds prosił żebyś zagonił terminujących u nas nierobów do małego wywiadu. Niech sprawdzą kto ostatnio proponował swoje usługi królowi Haedrakowi. Sprawdźcie szczególnie najróżniejszych magów, samozwańczych wynalazców, demonologów i innych takich. To pierwsza sprawa, druga to przebadanie niejakiego Greystöra, z dwiema kropeczkami nad "o". Jaką ma armie, jakie technologie, fundusze na armie, fundusze na modernizację wojsk i takie tam. Jeżeli będziesz miał coś, daj znać, nastawię SPKD* na odbiór z centrali. My teraz mamy przejrzeć tutejsze uzbrojenie, więc spodziewaj się wkrótce notatek od nas.
* Sprytne Pióro Kopiujące Dalekosiężnie
- Drogi Zvoissie, Prynds prosił żebyś zagonił terminujących u nas nierobów do małego wywiadu. Niech sprawdzą kto ostatnio proponował swoje usługi królowi Haedrakowi. Sprawdźcie szczególnie najróżniejszych magów, samozwańczych wynalazców, demonologów i innych takich. To pierwsza sprawa, druga to przebadanie niejakiego Greystöra, z dwiema kropeczkami nad "o". Jaką ma armie, jakie technologie, fundusze na armie, fundusze na modernizację wojsk i takie tam. Jeżeli będziesz miał coś, daj znać, nastawię SPKD* na odbiór z centrali. My teraz mamy przejrzeć tutejsze uzbrojenie, więc spodziewaj się wkrótce notatek od nas.
* Sprytne Pióro Kopiujące Dalekosiężnie
Opuściłaś wilgotny loch i przeszłaś przez wilgotne piwnice, by wreszcie, pokonawszy kolejne serpentyny kamiennych, zdradliwie śliskich schodów, znaleźć się na drugim piętrze twierdzy. Przypuszczalnie z tego miejsca można już było skorzystać z twej kuli, jednak sporadycznie mijani żołnierze i strażnicy irytowali cię, burząc elementarne poczucie dyskrecji i poufność potencjalnej rozmowy. Z tego powodu postanowiłaś wejść jeszcze wyżej i udać się w kierunku zachodniego skrzydła twierdzy, gdzie znalazłaś jeszcze jedne, węższe, ledwie jednoosobowe schody prowadzące stromo do niewielkiej baszty. Weszłaś po nich, otworzyłaś klapę i wyszłaś na świeże, przeraźliwie ostre i słone powietrze, które gwiżdżąc ci w uszach i rozbijając fale o znajdujące się daleko pod tobą skały zerwało ci z głowy kaptur.
Najważniejsze jednak, że urządzenie złapało zasięg i już po chwili usłyszałaś znajomy głos.
- Zoviss Chimayo. Słucham.
Najważniejsze jednak, że urządzenie złapało zasięg i już po chwili usłyszałaś znajomy głos.
- Zoviss Chimayo. Słucham.