Pytanie: Te „wory mięsa” starają się wykorzystać moją charyzmę jako desperacką próbę odbicia się od dna. Czy mogę ich zastrzelić, mistrzu?
No, nie wiem… Bo czy można ich winić, drogi HK-47? Tak jak przewidywali analitycy i gracze, którzy zjedli zęby na rynku MMORPG, „Star Wars: The Old Republic” po wyśmienitym starcie zaczął powoli pikować w dół, a jego gwiazda z dnia na dzień blednie coraz bardziej. Twórcy nie potrafią wynaleźć dobrego lekarstwa dla znudzonych i zmanierowanych subskrybentów, z kolei majaczący gdzieś na horyzoncie „Guild Wars 2” dodaje do tej nieciekawej sytuacji szczyptę nerwowości zmieszanej z ryzykanctwem. Zanim jednak BioWare Austin postanowi uczynić krok w kierunku modelu „free-to-play”, zamierza chwycić się ostatniej deski ratunku. Uderzyć w sentymentalne nuty i wykorzystać ciepłe wspomnienia płynące z klimatycznej rozgrywki w „Knights of the Old Republic”.
Tak jest, morderczy i cyniczny droid powraca na dobre. Ta zimna, nieobliczalna i diabelsko skuteczna maszyna już niedługo na stałe zagości w naszej zgranej ekipie, niezależnie od tego, za jaką stroną konfliktu się opowiedzieliśmy.
HK-51 (czyli ulepszona wersja naszego starego druha) jako nowy członek naszej załogi, wedle zapowiedzi twórców, ma się pojawić już wkrótce (co może oznaczać zarówno tydzień, jak i kwartał). Na osłodę, świeżutki zwiastun CGI.
Pod mroźną skorupą niegościnnej planety Belsavis, spoczywa armia śmiertelnych, najbardziej przerażających maszyn w galaktyce. Krążyły plotki, że zostały one bezpowrotnie utracone po katastrofie imperialnego frachtowca, lecz dzięki determinacji grupki jednego z renegatów Sith, okazały się one wyssane z palca. Teraz, zarówno Imperium Sithów i Republika Galaktyczna, zamierzają położyć na tym cennym ładunku swoje chciwe łapska. Tylko wystarczająco odważni lub głupi, będą w stanie wkroczyć do wraku frachtowca i wrócić stamtąd żywi, z nowym towarzyszem u boku.