Bądź co bądź, szykuje się nam dodatek, który nie będzie budzić negatywnych emocji, jak w przypadku DAII, czy Arcanii.
Bądź co bądź, szykuje się nam dodatek, który nie będzie budzić negatywnych emocji, jak w przypadku DAII, czy Arcanii.
Wieści ze świata Tamriel ostatnio zdominowały nasz newsroom, ale nie może to dziwić, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że Todd Howard i spółka nie chwaliła się swoimi dokonaniami przez dłuższy czas, a jedynie w zaciszu swojej przytulnej siedziby dłubała nad nową zawartością. Okres ciszy musiał się kiedyś skończyć – teraz przyszedł czas na stopniowe spijanie śmietanki i powolne raczenie się owocami kilkumiesięcznej pracy. Tym razem bierzemy jednak na tapetę tytuł, który w przeciwieństwie do „The Elder Scrolls Online”, wzbudza wśród społeczności graczy sporo pozytywnych emocji i zapowiada się naprawdę intrygująco.
Przynajmniej takie odnoszę wrażenie po materiałach związanych z „Dawnguard”, a także króciutkiej prezentacji, która mimo to daje wgląd na najważniejsze nowości, jakie wnosi pierwszy oficjalny dodatek do „Skyrim”. Dodajmy do tego, że doprowadzenie wątku fabularnego do szczęśliwego końca ma zająć nam 10-20 godzin zabawy (co jest całkiem porządnym wynikiem, jak na współczesne standardy), a w naszych umysłach powstanie obraz, obok którego żaden fan przygód w ojczyźnie Nordów nie może przejść obojętnie.
Plik wideo nie jest już dostępny.
Ponownie – zapowiada się interesująco, a większość zmian z pewnością wniesie trochę dodatkowej pikanterii do rozgrywki. Obawiam się tylko o koncept z władcą wampirów. Już na prezentacji widać, że ten talent jest stanowczo za mocny, a jeżeli dodamy do tego, że „Skyrim” nigdy nie stawiał przed graczem jakichś wielkich wyzwań, to Bethesda zamiast naprawić problem, tylko go pogłębi. Chyba, że wraz z rozszerzeniem poziom trudności znacząco podskoczy do góry, to wtedy cofam moje ostatnie słowa. Niestety, na taki prezent nawet bym nie liczył.