Podgląd ostatnich postów
-
Fensen, bądź dla Pani miły. Większość swojego życia spędziła odizolowana w zakonie. Ton gubi się najprędzej po dwóch latach z dala od innych Jedi.- Nautolianin odchrząknął lekko. -
Pytali o kapitana bo mają rejestr statku. Królowa została zapamiętana po ostatniej naszej wizycie. Ciekawe czemu zaczęli kontrolować statki przylatujące. A, i kapitanie, co do propozycji skoku muszę odmówić. Nie chciałem wyjść sam, chciałem zabrać na chwilę Makankosa na...- Jedi obrócił się w stronę Trandoshanina, uśmiechnął się. -
Na rozmowę.
Zdziwiona waszą wymianą zdań Kaileen uniosła wysoko brew.
-
W porządku, postępujcie dalej, jak gdyby nigdy nic. Poczekamy na rozwój wypadków.
Tymczasem Makankos, z natury nie posiadający brwi, wkleił w ciebie swe gadzie, milczące spojrzenie.
-
Rozmowę...? Dobrze wiesz w jakich wymianach zdań czuję się najlepiej. Ale niech będzie, Nautolaninie, tylko streszczaj się. - syknął i wyszedł z kabiny.
-
No więc, kapitanie? Jak może być z tym międzylądowaniem? -Niklo popatrzył na ciebie po tym jak jaszczur wyszedł z pomieszczenia. -
To nie powinno zająć więcej niż półgodziny. Poza tym możliwe, że Hutt nie będzie nam przychylny. Dobrze byłoby kogoś wysłać w tym czasie na mały zwiad. Któregoś z pozostałych Jedi. Mamy jeszcze tamten spider? Nie zdążyłeś go sprzedać, prawda?
-
Po co wam międzylądowanie? - zdziwiła się Kaileen. -
Statku Sithów i tak nie unikniemy. Może i Huttowie mają władzę na planecie, ale kiedyś trzeba będzie z niej odlecieć.
[Sorry mate, NPC mode
]
-
Genialne spostrzeżenie. - rzuciłeś jej cierpką odpowiedź, a następnie skierowałeś wzrok na swego ulubionego Nautolanina. -
Pytasz o ten złom, który zwinąłeś Jawom na pustyni? Chyba tylko oni byliby takimi idiotami, żeby to ode mnie kupić, powinien zalegać gdzieś w ładowni, o ile HK nie przerobił go na nowy podzespół do robienia gofrów. A co do twoich pomysłów na krajoznawcze postoje po środku niczego...
-
Dość mam już waszego pieprzenia! - warknęła Iziz zza sterów. -
Chce leźć na pustynię? Niech lezie, ile można o tym truć? Pierwszy raz widzę Nautolanina lubiącego skwar i piach. - burknęła jeszcze, obniżając lot. Zrobiłeś minę jakbyś chciał coś powiedzieć, ale machnąłeś tylko ręką.
-
Dobra, lądujcie sobie. Nie wiem której części tego wszystkiego zaczynam żałować najbardziej.
Wyszedłeś z kabiny nerwowym krokiem, postanawiając poznęcać się nad automatem do kawy. W głównej sali spostrzegłeś też drugiego, najmłodszego z trójki Jedi, który z irytująco pogodną miną uśmiechał się do idącej za tobą Kaileen. Najwyraźniej na pokładzie twego statku zapanowała epidemia bezmózgowia.
-
Możesz mi teraz powiedzieć, o co chodzi? - zapytała Twi'lekanka, nie kryjąc zniecierpliwienia -
Czego on tutaj szuka? I przestań wyżywać się na automacie do kawy.
-
To mój, jebany automat do kawy na moim, jebanym statku, więc będę się nad nim znęcał, tak samo jak na każdym innym elemencie wyposażenia, jeśli najdzie mnie na to ochota. No, może za wyjątkiem HK... Pytasz czego szuka tu Nautolanin? Jeśli wy tego nie wiecie, to ja tym bardziej. Po ostatnich radosnych wojażach mam serdecznie dość tej dupy wszechświata, ale on najwyraźniej nie. Skoro się z nim zabraliście, to pewnie dżedajowym zwyczajem szukacie oświecenia lub innego wpierdolu. - wzruszyłeś ramionami i upiłeś trochę kawy z plastikowego kubka. -
Sama słyszałaś, że truł coś o Makankosie, może jego zapytaj. - uśmiechnąłeś się kwaśno. -
Cholera wie co tym wszystkim mackowatym i łuskowatym chodzi po łbach - gejowskie randki po środku pustyni, czy co...
[Dodano po miesiącu]
[eimyrze...? ]
- Możemy cię wyrzucić po drodze. Dżedajskie sztuczki pewnie pozwalają ci na skok bez faktycznego lądowania, co? Piętnaście metrów to nie jest tak wysoko. Poćwiczysz sobie skakanie po dachach. - mrugnąłem do Iziz przekazując jej krzywy, przedłużony wykres trajektorii podejścia. Wzorowałem się rysując go na jej własnych krągłościach. Nawet objazd dla Niklo znalazłby swój mały, grudkowaty odpowiednik, hehe. So awesome.
Twi'lekance odpowiedziałem dopiero gdy wywołałem tę namiastkę kontroli ruchu, którą Tatooine utrzymywało chuj wie po co i ustaliłem, że owszem, jak najbardziej, lecieć będziemy według obrysu niebieskiego cyca. Następnym razem kupuję te znaczniki dymne i narysuję Huttom na niebie chuja. Ciekawe czy się skapną co to jest.
- Odpowiedziałem, że tak. - wzruszyłem ramionami. Naprawdę, póki nas puszczają to miałem to głęboko w dupie - Może się któremuś spodobał mój tyłek. Albo chcą nas przeszukać pod kątem obecności dżedajskiego ścierwa. Mnie nie powiedzieli.
- W wypadku Tatooine to jedno i to samo. - mruknęła pod nosem Iziz, wprowadzając koordynaty podejścia.
- Moim zdaniem to nadal był dobry pomysł. - skomentował nie wiadomo co Niklo, lecz zaraz sprostował. - Cieszę się z wysadzenia imperialnego statku. Dziwię się trochę iż nie chciał wiedzieć po co wracamy. No dobra ostatecznie to chyba Anchorhead choć może po drodze zahaczymy o przestrzeń gdzie był Defiler, może uda się coś tam znaleźć wśród wraku.
- Po raz ostatni tamten statek był w jednym miejscu i w jednym kawałku, nim rozwaliliśmy go w drzazgi. - rozległ się za wami nieprzyjemny, chrapliwy syk. Makankos trzymał prawą dłoń pod lewą piersią, w swojej własnej formie zakładania rąk jedna na drugą. - Teraz jest już w wielu miejscach i wielu kawałkach. Chcesz, żebyśmy biegali po pustyni szukając złomu? To dobre dla Jawów.
- Przyznam, że nie wiem czego chcę. Może moje dżedajskie sztuczki mi podpowiedzą.- Nautolianin zawiesił na chwilę głos i spojrzał w przestrzeń. - Możemy wylądować najpierw jeszcze na jakimś płaskowyżu? Chciałem coś zrobić nim wkroczymy między ludzi i ich gwar. Jaki by nie był na tej planecie.
Do radosnego tłoku, jaki zapanował w kabinie pilotów, dołączyła druga z Twi'lekanek, Jedi nazwiskiem Kaileen Sa'as, nie licząc urody zupełnie niepodobna do zadziornej, temperamentnej Iziz.
- Co odpowiedzieliście? Kapitanie Fensen, jaki mają cel w pytaniu o pana?
- A jak sobie życzą nasze dżedajskie pany? Zresztą, bez znaczenia. Anchorhead brzmi najlepiej. Gdy mam ochotę na krew i piach idę do baru, a nie na pustynię.
- Jak zwykle proceduralna. - odparł Sith z charakterystycznym przekąsem, który przywiódł ci na myśl wasze pierwsze spotkanie w parszywej kantynie. - Od paru dni, dokładniej od tego, co stało się z "Defilerem", żaden statek nie może lądować na planecie bez stosownej przepustki Imperium. Ale myślę, że dla was możemy zrobić wyjątek. Jeśli jest tam z wami jeszcze pewien upierdliwy Nautolanin poproś go, żeby tym razem postarał się niczego nie wysadzać w powietrze... - zakończył z nutą ironii i rozłączył się. Iziz westchnęła i przewróciła oczami.
- Taaak... To który kurort wybieramy? Ponownie Anchorhead, czy szukać czego wśród Ludzi Piasku?
- Bez różnicy. Jak zaczną strzelać to nasz kadlub nie bedzie się pytał o ich przynależność.
- Tu kapitan Fensen. Jaka jest przyczyna wywołania?
Nautolanin sprawiał wrażenie, że nad czymś usilnie rozmyśla.
- Postaraj się ich jeszcze trochę spowolnić. Porozmawiam z innymi o opcjach. Na razie widzę trzy. Mamy cokolwiek co może ujść za ładunek? - zapytał jak zwykle tajemniczo, lecz nim ty lub Iziz zdążyliście mu odpowiedzieć, imperialni wywołali was ponownie, tym razem głosem innego rozmówcy.
- Jednostka patrolowa Imperium do "Heavy Metal Queen", odbiór. Mówi kapitan Huminro, czy mam na waszym pokładzie znajduje się niejaki kapitan Fensen?
- Z trzech opcji zaraz sama wytypuje się jedna. Może nie będzie do nas strzelał... od razu. - Jedi podrapał się w miejscu gdzie kończy się jego blizna na twarzy. - Powiedz mu co by chciał wiedzieć może uda nawiązać się jakieś porozumienie jak chciałem od początku i w razie czego przygotujmy się do ucieczki. To nadal imperium.
- Królowa Heavy MEtalu do okrętu zwiadowczego. Bardzo słabo was słyszymy. Powtórzcie poprzednią wiadomość. - odpowiedziałem , szeleszcząc kawałkiem kartki do mikrofonu, który trzymałem dość daleko od twarzy.
- NEgocjacje pewnie będą krótkie. Na kanonadę się nie piszę, jak chcą nas poznać to niech dokują,
- Kłopoty. - odpowiedziała krótko Iziz, utrzymując "Królową" na dotychczasowym kursie i wskazując ci sporych rozmiarów bojową jednostkę o trójkątnym kształcie, zbliżającą się do was po orbicie czerwieniącej się przed wami planety. - Jednostka patrolowa, żaden gwiezdny niszczyciel, ale dla nas to bez różnicy. Jak dotąd Sithowie nie posyłali okrętów bojowych w te okolice, bo i po cholerę? Cały piach Tatooine nie jest wart ceny paliwa, jakie muszą wpompować w te kobyły. Nigdy dotąd nie sprawdzali jednostek cywilnych poza kontrolą w samych portach, więc jeśli teraz zaczęli...
Dołączył do was Ourulos.
- Kapitanie zbliżają się do nas Sithci. Możliwe, że już o tym wiesz. - Nautolianin przesunął głowę tak iż strzyknęło w kościach. - Do broni, czy do stołu pertraktować?
"Okręt zwiadowczy Imperium do jednostki cywilnej. Odbiór." - rozległ się charakterystyczny dźwięk komunikatora. - "Podajcie swój status, numer autoryzacji i cel podróży."
Iziz spojrzała na ciebie krzywiąc swoją śliczną buźkę. "Numer czego?!"
Przewróciłem oczami, patrząc z żalem na dowód mojego nałogu. Nie dość, że już zasmrodziłem salonik to jeszcze teraz muszę odłożyć końcówkę. Pierdolone imperium.
Wchodzę na mostek i usadzam dupę na stanowisku nawigatora. Ogarniam wzrokiem panele i przy okazji strząsam z nich okruszki poprzedniej przekąski.
- Co mamy?
[A potem cokolwiek zechcesz, choć zapewne jebaje będą chcieli przewózkę nazad na Tythona
A przy okazji...]
W głośnikach pokładowych rozległa się nadane przez intercom wiadomość wypowiedziana żeńskim głosem nie należącym do Iziz:
-
Statek patrolowy Imperium. - Druga z Twi'lekanek i jedna z trójki Jedi na pokładzie podała przybliżone współrzędne i określiła, że w bezpośredni kontakt będzie mógł wejść za około 15 minut. Nie miałeś pojęcia skąd przyszło jej to do głowy. -
Przygotujcie się.
[a potem?]
[ Czyli Tatooine
]
[Dodano po 16 godzinach]
[ CZYLI TATOOINE
]
Spojrzałem na to, co zostało z mojego cygara. Jeszcze piętnaście minut rozkoszy. Nigdzie nie idę.
- Trzech upierdliwych ludzi. A ja robię za szofera, taka to dyplomacja. I nie ucz mnie szermierki, o pchnięciach wiem więcej niż ty i nie kończę pojedynków po pierwszej krwi. T też musisz spróbować. - zaciągnąłem się jeszcze raz. Obojętne co mówił zieleniak, postarałem sobie podliczyć bilans strat i zysków. Statek dyplomatyczny ma immunitet. A to oznacza, że mogę wpakować sporo cennych rzeczy legalnie do statku i żaden celnik się nei przypieprzy. Tylko co na takiej dziurze można dostać czego brakuje mieszkańcom planety będącej naszym następnym przystankiem, czyli...
- Czyż sekta religijna do której powróciłem nie płaci sowicie za transport raptem trzech ludzi? - Nautolianin zaczął powoli iść w stronę wyjścia z pomieszczenia. Robił to jednak ociężale, jakby trochę nie chciał. - Pomyśl, jesteś kapitanem statku dyplomatycznego. Jak ładnie to brzmi przy okazji podrywu w kantynie? Możesz się nawet spytać osobnika żeńskiego czy chce zobaczyć twój długi miecz i nim się pobawić. Czasem to działa.
- Tak, tak, z pewnością. Galaktyczna jedność i pokój na świecie. Ja pytam jak ma to przynieść pieniądze mnie? Teraz? Moc, sroc, nie jestem dżedajem tylko biznesmenem. Mam zarabiać pieniądze a nie budować reputację sektom religijnym. A przede wszystkim, chcę te pieniądze zanim umrę! Na cholerę mi tysiącletnie imperium, jak przeżyję jeszcze może z pięćdziesiąt? - zaciągnąłem się jeszcze raz. No, może jeszcze raz - Jak go zniszczysz to sam płacisz za naprawę. - uchhh... jeszcze raz... - Ciebie to też dotyczy, mackowaty.
- W samym ratowaniu pewnie nigdzie. Ba trzeba pewnie jeszcze dopłacić.- Niklo z uśmiechem położył karę +4 by przy 19 się zatrzymać. - Takie działania mają jednak swoje dalekie konsekwencje. Mogą być ekonomiczne. Inne światy zobaczą iż Jedi ratują i będą chcieli być pod ich opieką. Mogą się znaleźć złoża i takie tam. Prawdziwy cel jest jednak jeszcze inny i bardziej oddalony. Moc ma swoją ścieżkę i być może ten świat ma odegrać ważną rolę. Może tu właśnie narodzi się kiedyś wybraniec mocy, albo zostanie odnaleziony. Może, zdarzy się coś jeszcze innego. Ale by była ta szansa najpierw Tatooine musi zostać ocalone.
HK dociągnął kartę. Za pierwszym razem było to +10, co dało w efekcie 16 na stole. Przez chwilę droid obliczał coś zawzięcie, by ostatecznie dociągnąć ponownie i otrzymać... drugie +10. Z jego głośników, które nagle przestały emitować barową listę przebojów, rozległ się smutny bulgot zawiedzionego tostera.
Smutne wyznanie: Na podstawie własnych obliczeń oraz znanych teorii prawdopodobieństwa stwierdzam, że niniejszy wynik kwalifikuje się kategorii "niesprawiedliwość". Co więcej, posiadane skrypty gier losowych i dostępne materiały na temat istot działających w oparciu o właściwość "Moc" pozwalają wysnuć wniosek, że z 87,5% pewnością wykorzystałeś tę właściwość, by nieuczciwie zmienić wynik... >Głębokie westchnięcie< ... Nie pozostaje mi chyba nic innego, jak tylko cię zabić.
- W dupie to mam. Co ja jestem, straż planetarna? Lepiej mi wytłumacz jeszcze raz gdzie w ratowaniu grup etnicznych siedzą pieniądze, bo historia mówi, że to ich eksterminacja jest bardziej opłacalna. - zaciągnąłem się cygarem. Jedyna dobra rzecz tego wieczoru. I jedyna dobra rzecz, jaka czekała na mnie poza Królową. Gdyby nie cygara nie opuszczałbym swojego statku ani na metr.
[
Ilustracja ]
Siedziałeś przy okrągłym stole w głównej sali "Królowej", wpatrując się rozłożone na blacie karty. Ourulos wraz z HK zabrali się do partyjki pazaaka, a ty, z braku lepszych rozrywek, czy też ze znudzenia niańczeniem dwójki dodatkowych Jedi na pokładzie, przyglądałeś się im rozwalony na krześle i z cygarem w ręku.
-
Ja piedolę, blaszaku, zlituj się... - zajęczałeś, gdy droid morderca, włączając program gier hazardowych, odpalił zestaw barowych przebojów, które właśnie rozbrzmiewały po całym pokładzie, doprowadzając cię do pasji.
Stwierdzenie: Ta jednostka, pomimo swej wspaniałości i konstrukcyjnemu geniuszowi, nie posiada w bazie danych desygnatu pojęcia "litość" ani algorytmu określającego postępowanie według dyrektywy określonej tym mianem. - odparł droid, nie przerywając odtwarzania muzyki i dociągając kolejną kartę.
Wzdychając boleśnie i przewracając oczami zwróciłeś się do Nautolanina.
-
Ourulos, możesz mnie jeszcze raz przekonać albo użyć jakiejś waszej sztuczki, że naprawdę jest jakiś większy sens w kolejnej wycieczce na Tatooine i znoszeniu TAKICH katuszy?
-
Pieniądze. - Nautolianin uśmiechnął się. -
Sztuczki by nie podziałały, nie masz prostego umysłu kapitanie, a poza tym cię lubię. - Były, czy może już znowu obecny, Jedi zastanawiał się nad ruchem w kartach, ostatecznie uznał iż poczeka na jeszcze jedną. -
Jeśli chcesz mieć motyw to tak trzeba. Pamiętasz co się stało na widmostatku shitów? Chcesz by tak wyglądała planeta? Nawet tak mało zaludniona jak ta piaskownica? Trzeba to dokończyć.