Najwidoczniej chłopcy z Piranha Bytes pozazdrościli, że ich koledzy z Kanady trzepią ogromną kasę na wiernych fanach i słusznie zauważyli, iż traktowanie społeczności jak nietypowe świnki skarbonki nie wzbudza większego sprzeciwu. Trochę popsioczą, pogrożą piąstką i poruszą kwestię cnotliwości naszych matek, ale i tak nabędą wszystko, co im wciśniemy. W końcu ciemny fan wszystko kupi z uśmiechem na ustach i okrągłe sumki na koncie bankowym są najważniejsze, nieprawdaż?
Wirus pazerności i totalnego zlekceważenia klienta najwyraźniej opanował organizmy ekipy Pankratza, jakby jeszcze tego było mało w jakieś egzotycznej, zmutowanej odmianie. Otóż podobnie jak w przypadku „Mass Effect 3”, gra „Risen 2: Mroczne Wody” doczeka się fabularnego DLC w dniu premiery. Rozszerzenie „Wyspa Skarbów” będzie dorzucane za darmo, jeżeli zdecydujemy się złożyć zamówienie przedpremierowe w jednym z wybranych sklepów.
W sumie wszystko byłoby w porządku, koniec końców to normalna praktyka we współczesnej branży elektronicznej rozrywki i trzeba rzucić jakąś przynętę, aby gracze zdecydowali się otworzyć swój portfel przed 27 kwietnia. Ba, dorzucenie kilku nieistotnych gratów, typu miniaturowy kapelusik i opaska dla naszej papugi czy drewniana noga dla Bezimiennego, byłaby rzeczą oczywistą oraz powszechnie akceptowalną. Wydaje mi się też, że część pasjonatów przełknęłaby jakoś fakt ekskluzywnego sklepu, w którym, dajmy na to, jakiś stary pierdziel za ławą kusiłby gracza ekscentrycznymi laleczkami Voodoo lub błyszczącymi muszkietami. Niestety, wspomniane rozszerzenie oferuje znacznie więcej...
„Wyspa Skarbów” to tak naprawdę dodatkowy kawałek lądu na tropikalnym archipelagu, dzięki któremu będziemy mogli przeżyć zupełnie nową przygodę, wypełnioną świeżymi misjami i łamigłówkami. Na dodatek całość ma zgrabnie podsumować wątki i udzielić odpowiedzi na kilka pytań, jakie pozostawiła po sobie pierwsza część sagi, między innymi sprawę legendarnego skarbu Kapitana Stalowobrodego. Wisienka na tym torcie zachłanności? Doprowadzenie historii do szczęśliwego końca zajmie nam co najmniej... pięć godzin. Tak jest, wycięli aż tyle i przykleili temu plakietkę „DLC”.
Jak wspominałem, DLC otrzymają za darmo wszyscy konsumenci, którzy skuszą się na zamówienie przedpremierowe tytułu. W innym wypadku? No cóż... goń się! Płać dodatkowe 10 € (około 42 zł!) albo możesz zapomnieć o tym wyciętym kawałku świata, który ewidentnie powinien znaleźć się w pełnej wersji gry. Paranoja. Jak jeszcze zaczną się tłumaczyć, że tak przypadkiem stworzyli ten dodatek po zakończeniu prac nad „Risen 2”, to chyba przejadę się do tych Niemiec i zaśmieję im się prosto w twarz. Niedługo będziemy musieli płacić za ujrzenie zakończenia przygody czy zwiększenie limitu poziomu doświadczenia protagonisty powyżej piątego.
Ach... byłbym zapomniał. Nie zabrakło też miejsca dla ekskluzywnego szmelcu, który zwiększa nasze początkowe statystki i czyni tytuł znacznie łatwiejszym. Bossssssssko.
Wizualizacja dodatkowych gratów. Kolejno kapelusz, kubrak, pierścień, pistolet, buty. Zamów już dziś, wazelinę dostaniesz gratis.
Widząc tego typu zagrywki mam ochotę skreślić ze swojej listy zakupowej „Risen 2: Mroczne Wody” i przeznaczyć te fundusze na inne grzeszne przyjemności. Człowiek ma w głębi serca jakiś elementarny szacunek do swoich oszczędności (każda złotówka to ileś minut ciężkiej pracy) i honor. „Wyspa Skarbów” jest swoistym testem, który ma pokazać Piranha Bytes, na ile może sobie pozwolić. Jeżeli kasa będzie płynąć szerokim strumieniem, to w przypadku następnych produkcji możemy oczekiwać kolejnych śmiałych konceptów w tym stylu (tyle, że zwyczajnie wytną więcej). Od graczy zależy, czy to przejdzie i dalej będą akceptowali traktowanie ich niczym ślepców, którzy z dziką rozkoszą wyrzucają w błoto coraz to większe kwoty lub z uśmiechem na ustach kupują kota w worku. Jak teraz wzorem polskiej szlachty nie wykrzyczymy „liberum veto”, to potem będziemy cierpieć jeszcze przez wiele długich lat.