Niektórzy mogą nam zarzucić, że powoli stajemy się monotematyczni, bo w ostatnim czasie skupiamy się głównie na poziomie dziarskości boskiego komandora Sheparda i drobiazgowo analizujemy muskulaturę hardego Jamesa Vegi, ale niestety nic na to nie poradzimy. Choć nie jesteśmy tak pokręceni, aby skrupulatnie badać smak potu Quarian, to nie da się ukryć, że w najbliższych tygodniach temat „Mass Effect 3” powinien zdominować ten serwis i stać się głównym tematem dysput społeczności skupionej wokół komputerowych gier fabularnych. Jeżeli więc z nonszalancją godną Pawła Grasia reagujecie na finał kosmicznej trylogii BioWare, to możecie niedługo przeżywać ciężkie dni.
Szczęśliwie, spora część czytelników z większym lub mniejszym zainteresowaniem wypatruje przygód Sheparda, więc tym razem liczba pogróżek nawołująca do zaprzestania nudzenia powinna być minimalna. Dlatego też, mogę ze spokojnym sumieniem napisać, że z niemieckiego frontu wojny ze Żniwiarzami przybył kurier, który wręczył nam kilka ciekawych informacji o projekcie „Mass Effect 3”. Choć zapowiedź zamieszczona na łamach czasopisma „GameStar” wiele nowego nie naświetla, to nigdy nie zaszkodzi rzucić okiem na kilka smaczków, nieprawdaż?
Lojalnie ostrzegam – w rozszerzeniu mogą pojawić się pewne spoilery. Nieduże, ale zawsze.
Tak więc w telegraficznym skrócie...
- Na Marsie komandor Shepard będzie szukał enigmatycznej broni Protean, która może być użyteczna w walce ze Żniwiarzami. Casey Hudson zaznaczył również, że nie jest to typowy MacGuffin, który w założeniach ma pozwolić nam wygrać wojnę, lecz to cała intryga skupia się raczej na „eksploracji galaktyki w poszukiwaniu skrawków użytecznej wiedzy lub wojennych aktywów”.
- Na samym początku gry obywatele Cytadeli będą zdania, że wojna nie jest ich problemem i generalnie nie obchodzi ich coś, co dzieje się po drugiej stronie galaktyki. Pisząc wprost – mają gdzieś inwazję, dopóki ich stacja jest bezpieczna. Taka butna postawa ma drastyczny wpływ na przebieg całej historii.
- Jeżeli wkroczymy na obszar galaktyki opanowany przez Żniwiarzy, to nasi przeciwnicy zazwyczaj nie będą bezczynnie patrzyli, jak panoszymy się po ich terytorium. Zamiast tego rozpoczną otwarte polowanie na naszą załogę, a my zostaniemy zmuszeni do unikania otwartej wymiany ognia i cichego przekradnięcia się do miejsca przeznaczenia, co oczywiście prowadzi do nowych mini-gier, przed jakimi zostaniemy postawieni.
- Obszar kontrolowany przez Żniwiarzy będzie zmieniał się dynamicznie wraz z postępami względem głównego wątku i zależnie od tego, jakie podjęliśmy decyzje. Na rozwiązanie zadań pobocznych otrzymamy tyle czasu, ile potrzebujemy – cokolwiek to oznacza.
- Niektóre misje wzajemnie się wykluczają. Pomoc jednym, automatycznie przekreśli nasze szanse u innych. Każda z tych decyzji wpłynie na przyszłość danej cywilizacji i lojalność towarzyszy niedoli komandora Sheparda.
- Niektóre misje poboczne staną się niedostępne, jeżeli nie wykonamy ich przed pewnymi kluczowymi wydarzeniami. Oczywiście, niewykonanie tych zadań może również wpłynąć na całą intrygę. Wniosek jest prosty i znanym każdemu miłośnikowi komputerowych gier fabularnych – najpierw bierz się za questy dodatkowe, a dopiero później mierz się z głównym wątkiem.
- Wszystkie misje mogą wpłynąć na relacje z naszymi towarzyszami. Każdemu nie dogodzisz – jedni będą pod wrażeniem naszej bohaterskiej postawy, a inni otwarcie wyrażą swoje zniesmaczenie, że tym razem nie wybraliśmy drogi renegata. Powód jest oczywisty – wiele dylematów, przed którymi zostanie postawiony Shepard, stawia na szali przyszłość danej rasy, a że załoga „Normandii” to istny tygiel kulturowy...
- Co w przypadku, gdy niektórzy przyjaciele Sheparda kopnęli w kalendarz w poprzednich częściach gry? Cóż, BioWare nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Pewne wątki zostaną bezpowrotnie zagubione, w przypadku innych znajdzie się zastępca na rolę naszego „zimnego kolegi”, a kiedy indziej przygoda będzie miała zupełnie inny przebieg.
- Twórcy nie przewidzieli scenariusza pełnego zwycięstwa Żniwiarzy. Kanadyjczycy argumentowali tę decyzję tym, że takie zakończenie dla 99% graczy byłoby niesatysfakcjonujące i kończyłoby się wczytaniem wcześniejszego stanu gry. Oczywiście, finał może nie skończyć się pełnym „happy endem” – pewne wybory Sheparda doprowadzą do eksterminacji całych ras. Ba, nawet ludzie nie są bezpieczni. Jeżeli zadecydujemy źle, to piękna Ziemia zostanie kompletnie zniszczona.
- Decyzja odnośnie bazy Zbieraczy podejmowana pod koniec „Mass Effect 2”, w pewnym sensie będzie ważna dla intrygi wieńczącej trylogię, jednakowoż nie niesie ona za sobą żadnych negatywnych konsekwencji. Dziwne.
- W zależności od tego, jak przebiega konflikt, tak samo będzie zmieniać się nasza „Normandia”. Szczegóły? Nieznane.
- Zwiedzimy większy niż kiedykolwiek wcześniej skrawek Cytadeli i spotkamy tam na swojej drodze kilku starych znajomych z poprzednich części gry. Zostaną również odkryte wszystkie karty i zagadki, m.in. o rasie Opiekunów.
- Shepard nie jest admirałem, więc nie będzie decydował o ruchach wojsk i nie ma możliwości wydawania rozkazów flotom. Pogódźcie się z tym.
- Na deser, dobra rada od Caseya Hudsona – „Trzymajcie się swoich zasad”.