„Mass Effect 3” – Kinect, demo i wymagania sprzętowe - Odpowiedź
Podgląd ostatnich postów
A poza tym marudzisz;p
Żniwiarz, który zniszczył Cytadelę przez długi czas (kilkanaście lat) był uważany za krążownik. Saren latał nim sobie jak chciał i specjalnie się z tym nie krył. Żniwiarz, którego zbudowały Gethy? Nie istnieje. Chyba, że chodzi ci o Zbieraczy wtedy owszem, został zniszczony przez widmo, które ma powiązania z Cerberusem i jest uważane za zmarłe (a skoro nie zmarło to czemu ukrywało się dwa lata?), a wielka baza Zbieraczy z wszelkimi śladami na tworzenie Żniwiarza jest albo wysadzona w kawałki albo przekazana Cerberusowi.
Myślę, że to przekonywanie to będzie raczej przekonywanie do walki wspólnie ze wszystkimi zamiast organizowania lokalnej obrony.
Cytat
Podsumujmy więc fakty, rasa zaawansowanych maszyn ma zamiar zniszczyć cały znany wszechświat, zabić każda żywą istotę a naszym zadaniem ma być przekonanie kogoś że walka że żniwiarzami jest słuszna? Przecież to idiotyzm! Żniwiarze rozpieprzają galaktykę, a my mamy jeszcze kogoś przekonywać, że nie mają oni pokojowych zamiarów?! Absurd, w dodatku powtarzany po raz kolejny - żniwiarz niemal co zniszczył cytadele (społeczność galaktyczna uważa że nie ma na to dowodów) Gethci niemal zbudowali żniwiarza (znowu to samo, nie ma na to dowodów), Żniwiarze latają sobie po kosmosie i niszczą planety, a my mamy jeszcze kogoś przekonywać?! ... WTF! To się staje frustrujące.
Ale demka podobnie jak krzyslewy nie zainstaluje.
Zapewne na samą grę się skuszę jak wyjdzie jakaś łatka/crack na tego orgina.
Skanowanie plików dla mojego bezpieczeństwa... dobre sobie kur...a
Chyba że BioWare nauczyło się nareszcie używać silnika UT3 w sposób zadowalający, i nawet na starszym sprzęcie zobaczymy widoczną poprawę.
Jeśli tak, to czas był najwyższy skoro ów silnik odchodzi powoli do lamusa, ustępując pola następcy, który ponoć już mógłby się pojawić, ale jego twórcy muszą z tym czekać aż do pojawienia się konsol kolejnej generacji.
Błagam tylko nie Zygmunt Hajzer.Nie chcę aby to on reklamował ME3 na Kinecta.Nie mogli zatrudnić Małgorzaty Kożuchowskiej alias Hanka Mostowiak?
Taki joke
Czas na trochę lepsze wieści z branżowego frontu Electronic Arts. O ile poranna informacja mogła skutecznie podnieść ciśnienie i zepsuć smak najlepszej kawy, to fakty powiązane z drugim hitem tego kwartału są słodkie niczym markowy miód. Choć nie da się ukryć, że pełna zasługa leży po stronie BioWare, a sam wydawca miał tutaj niewiele do gadania, ale nie uprzedzajmy faktów.
Do rzeczy, bo szkoda czasu na owijanie w bawełnę. Długo wyczekiwana wersja demonstracyjna „Mass Effect 3” trafi do czeluści sieciowych już 14 lutego, równocześnie na wszystkich platformach – Origin, Xbox Live oraz PlayStation Network. Jak widać, trochę nazbyt optymistycznie podszedłem do tej kwestii, wieszcząc, że próbka pojawi się jeszcze przed huczną premierą „Kingdoms of Amalur: Reckoning”. Jednak generalnie nie ma powodów do kręcenia nosem, gdyż czasu na rzetelne przetestowanie tytułu i podjęcie sprawiedliwej decyzji o zakupie pełnej wersji jest całkiem sporo – prawie miesiąc to w końcu nie w kij dmuchał. Co lepsze, zgodnie z wcześniejszą obietnicą, obok doświadczenia ułamka kampanii dla jednego gracza, będziemy mogli sprawdzić, jak prezentuje się szumny tryb kooperacji.
Soliści dostaną w swoje niecierpliwe ręce dwa fragmenty przygody, których przejście zabierze im z życia około dwóch godzin. Pierwszy z nich przeniesie ich na futurystyczną Ziemię, gdzie na własnej skórze poczują bezpardonowy atak zdradzieckich Żniwiarzy i razem z kapitanem Andersonem, będą musieli przedrzeć się przez hordy krwiożerczych przeciwników, aby dostać się na bezpieczny pokład „Normandii”. Z kolei kolejny urywek przeniesie zadeklarowanych singli na pewną enigmatyczną planetę, gdzie dziarski komandor zostanie postawiony przed zadaniem przekonania jednej z ras do walki po jego stronie podczas międzygalaktycznej wojny.
Natomiast gracze, którzy niechętnie patrzą na koncept wcielenia się w rolę zadeklarowanego samotnika, będą mogli spróbować swoich sił razem z przyjaciółmi. To w ich dłoniach leży los planety Slum oraz Noveria, gdzie obok obrony przed niezliczoną grupą przeciwników szturmujących ich pozycje obronne, zostaną postawieni przed kilkoma zadaniami, wymagającymi od nich odpowiedniej koordynacji i współpracy. Należy jednak zaznaczyć, że 14 lutego do tego trybu będą mieli jedynie dostęp posiadacze specjalnego klucza, który można było znaleźć w pudełkach z grą „Battlefield 3”. Pozostali fani galaktycznej sagi BioWare zostaną zmuszeni do uzbrojenia się w cierpliwość i poczekania do 17 lutego, kiedy to również dla nich otworzy się dostęp do kanadyjskich serwerów. Multiplayer będzie można testować jedynie do 5 marca, po upłynięciu tego terminu ta opcja w wersji demonstracyjnej zostanie definitywnie zamknięta.
Wisienka na torcie? Żenująco niskie wymagania sprzętowe gry – przez chwilę myślałem, że BioWare znów się z nami droczy lub jakiś cwany pasjonat chce zrobić psikusa społeczności.
Minimalne wymagania sprzętowe:
- System operacyjny: Windows XP (Service Pack 3), Windows Vista (Service Pack 2) lub Windows 7 (Service Pack 1).
- Procesor: Intel Core 2 Duo 1.8 GHz lub odpowiednik AMD.
- Pamięć: 1 GB (2 GB dla Windows Vista i Windows 7).
- Karta graficzna: z 256 MB i wspierająca Pixel Shader 3.0 (obsługiwane układy graficzne: NVIDIA 7900 lub lepszy; ATI X1800 lub lepszy. Układy nie spełniające wymagań gry: NVIDIA GeForce 9300, 8500, 8400 oraz 8300 – ATI Radeon HD 3200, HD 3300 i HD 4350).
- Dysk twardy: 15 GB.
- Gra wymaga połączenia z Internetem w celu aktywacji / rejestracji produkcji (Origin).
Zalecane wymagania sprzętowe:
- Procesor: Intel Core 2 Duo 2.4 GHz lub odpowiednik AMD.
- Pamięć: 2 GB (4 GB dla Windows Vista i Windows 7).
- Karta graficzna: NVidia GeForce 9800 GT 512 MB lub lepsza / ATI Radeon HD 4850 512 MB lub lepsza.
Ach... no i jest jeszcze reklama „Mass Effect 3”, która próbuje nam wcisnąć, że grając bez Kinecta wiele tracimy. Wiecie, typowy bełkot marketingowy, który uświadczmy przy spotach z Hajzerem, zachwalającego proszek do prania i pompującego piłki – ekscentryczna mieszanina fałszu, nieszczerych uśmiechów i usilnej próby stworzenia wizji produktu przełomowego, który musisz koniecznie mieć... bla, bla, bla... Szkoda tylko, że zapomnieli wspomnieć, iż nie ma tutaj niczego wyjątkowego i z tą opcją spokojnie poradziłby sobie zwykły zestaw słuchawek z mikrofonem za kilkadziesiąt złotych, a nie sprzęt za pół tysiąca zielonych. No, ale kto by tam chciał wchodzić w szczegóły?
Swoją drogą, przy obecnej tendencji wciskania gwiazdeczek telewizji, gdzie tylko można, wcale bym się nie zdziwił, gdyby sympatyczny pan Zygmunt przerzucił się z proszków do prania na Kinecta i w białych skarpetach krzyczałby do telewizora „James, kryj mnie!”. Szczerze pisząc, bardziej przekonałoby mnie to do inwestycji niż powyższy materiał.