Sesja kami - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!

Podgląd ostatnich postów

kami,
Oczywiście, z widzenia. Pewnie wiwatują z radości na myśl o misji z wariatką. Prycham w ciszy własnej głowy. Będzie ciekawie. Wbijam spojrzenie w majora kij-od-szczotki. I słucham... Po chwili włącza się rzutnik i wyrzuca na ścianę kilka obrazków.
Teren jest wymagający jak każdy inny. Łatwa misja to też pewnie nie będzie, sądząc po informacjach podanych wcześniej. Mam wrażenie, że wciąż czegoś nam nie mówią. Zerkam na kapitan Glossow. Mm nadzieję, że z tą grupą nie zaliczę "wpadki" jaka miała miejsce z Missy. Dochodzenie w sprwie romansu ciągnące się miesiącami, zawieszenie na czas wyjaśnienia sprawy, przesłuchania...
Przerzucam spojrzenie z powrotem na majora. Mów dalej.
Ven'Diego,
W sali było około dwudziestu ludzi, kilkoro znałaś z widzenia.
Pod ścianą, przy tablicy stał major Mckenzie i kapitan Glossow. Rozmawiali jeszcze przez chwile po tym jak weszłaś.
Po chwili odezwał się major.
- Widzę że jesteśmy już wszyscy - ogarnął sale wzrokiem po czym kontynuował - Jak pewnie się domyślacie wybraliśmy ludzi do zbadania, zabezpieczenia znalezionych niedawno ruin. Każdy z was, jak tu stoicie, poleci w składzie tego odziału. Akcją kierować będzie pani kapitan Glossow.
Przejdźmy do konkretów.
Major włączył projektor po czym twoim oczom ukazały się zdjęcia. Na Każdym z nich zauważyłaś maszyny górnicze oraz jakby bardzo stare, murowane ściany.
- Jak widać teren do najłatwiejszych nie należy. - dodał major
kami,
Kapral. A ile czego ja mam na pagonach? Sama już nie pamiętam, albo nie zwracam uwagi.
- Czyli zgodnie z przewidywaniami. - Odwzajemniłam niezwykle ciepły ton. A potem staram się nie zwracać uwagi na eskortę. I na resztę załogi też nie. Rzucam tylko okiem czy znam kogoś z widzenia i siadam na krześle, żeby widzieć wszystkich bez konieczności obracania głową.
Ven'Diego,
Wychodząc usłyszałaś serdeczne "trzymaj się", po czym dostrzegłaś mężczyznę który cię wołał. Trzy złote 'belki' lśniły na jego ramieniu oznajmująca że masz do czynienia z kapralem.
- Dowództwo postanowiło zebrać ludzi szybciej niż na początku zakładano. Zostaliście wybrani do tej misji. Resztę członków jak i pozostałe detale dowiecie się w środku. - Jego głos przypominał ci odgłos piłowanego metalu, czy coś w tym stylu. Nie ciekawa barwa.
Udaliście się do wyznaczonego miejsca. Z daleka widziałaś że w środku jest już kilka osób.
kami,
Cudownie.
Ramiona mi opadły. Zamknęłam oczy i przekręciłam głowę w lewo.
- Szlag. - Wyrwało mi się dyskretnie. - Widać powinnam była iść. - Powiedziałam do Joego i uśmiechnęłam się wymuszenie.
Wstałam z fotela i jeśli mężczyzna wciąż tam był i był wyższy stopniem, zasalutowałam. Jeśli go nie było lub nie był poszłam w stronę wyjścia ze statku.
- Dzięki Joe. - Rzuciłam wychodząc z centrum dowodzenia. Żadnego "do zobaczenia" ani nic, wiadomo, czasem się nie wraca.
Pięć minut. Chyba nie ma sensu iść do siebie. Zatem do sali narad, za tamtym gościem, jeśli nie uciekł. Zamierzam być na miejscu w około 4 minuty.
Ven'Diego,
Mechanik już zabierał się do podawania, wyciągając jakieś kartki z kieszeni, gdy usłyszeliście męski głos który dobiegał z tylnej części dropa.
-Angela. Zebranie odziału za 5 minut w sali narad. - Szorstki niski głos.
kami,
I ja się uśmiecham. Nie tak wariacko, ale jednak.
- To ja... może.. - Macham nieskładnie ręką w generalnym kierunku fotela drugiego pilota, z którego niedawno wstałam.
Pierwszy krok jest najtrudniejszy, ale udaje mi się go wykonać. Potem drugi i trzeci, a reszta idzie z górki. Po chwili znów siedzę na wygniecionej niezliczonymi pośladkami gąbce w wyblakłym obiciu z orzełkami. Nie wyłączona deska rozdzielcza mruga do mnie pomarańczowymi światełkami stand-by.
Komputer musi wykonać szereg obliczeń, które razem z ich wynikami obydwoje znamy na pamięć.
- Podawaj dane. - Mówię przyjaźniej niż wcześniej. Zerkam na niego ukradkiem.
Ven'Diego,
Na twarzy mechanika pojawił się nikły uśmiech i jakby ulga.
- Trzeba sprawdzić centralny komputer, puścić silniki na sucho - Na twarzy faceta na dobre zagościł banan.
kami,
Zatrzymuję się, ale nie odwracam. Opuszczania głowę. Nie musisz tego robić. Odwracam lekko głowę. Nie lituj się. Brew nad jedyny okiem podnosi się, wygląda jakby sama. Przecież sam zrobisz to szybciej. Brwi zsuwają się na czole. Nie, dzięki. Poradzę sobie. Poza tym muszę się przygotować, każdy może lecieć.
- To... gdzie zaczynamy?
Odwracam się w końcu.
Ven'Diego,
- Hej, hej poczekaj. - Powiedział za tobą widząc twoją reakcję - Sorry, nie chciałem tego tak powiedzieć. Po prostu myślałem że już nie chcesz pomagać. Jak chcesz to możemy zrobić resztę.
kami,
- No to w porządku.
Właśnie wyciągałam wtyczkę słuchawek z gniazdka.
- Aha, spoko.
Dodałam, gdy już mnie odprawił, a przynajmniej tak się poczułam. Wytarłam dłonie w spodnie na udach i powoli przekręciłam fotel, by z niego wyjść, a potem iść skąd przyszłam.
- W takim razie... - wstałam z fotela - trzymaj się, Joe.
Nie brzmiałam na zadowoloną. W moim głosie pobrzmiewał zawód. Na sobie, wolę nie myśleć z jakiego powodu. Uśmiecham się smutno i odchodzę w kierunku gangplanku.
Ven'Diego,
Mechanik, lekkim uśmiechem na ustach wszedł do środka. Wycierał ręce ubrudzone smarem w jakąś szmatkę.
- Wszystko jest ok. Wyjebało kondensatory. Dałem zamienne, tak więc powinno śmigać jak ta lala. - Joe zadowolony z pracy uśmiechał się głupkowato - W sumie, to wszystko, z resztą spokojnie sam sobie dam radę.
kami,
- To tyle? Pewny jesteś, że wszystkie systemy działają, nic się nie uszkodziło podczas poprzedniej misji? Nie wolałbyś sprawdzić? - Z głośników płyną moje pytania. - Właź, kiepsko cię słychać.
Ven'Diego,
- Ok, ok jest gitara. Możesz wyjść - Krzyknął Joe w akompaniując uderzeniami metalu. - Poszło łatwiej niż myślałem. Dobra z nas ekipa heheh
kami,
Poprawiam zatem mikrofon, oddalam go trochę. Głośniki mogą nieco trzeszczeć, ale to od ciągłego manipulowania mikrofonem w te i nazad. Nie moja wina.
- Ok, czekam.
W tym momencie wrzucam w napęd inny nośnik z muzyką. Kabinę wypełnia muzyka U2, z charczeniami sugerującymi zużycie.
- Trzeba zmajstrować back up muzyki. - Mówię w mikrofon, nieco ciszej. - Nośniki ledwie zipią.
W czasie kiedy on pracuje ja bawię się autopilotem, wprowadzam i usuwam dane. Pipczenie guzików uspakaja...
- Gotowe? Bosko. Zabieraj łapy.
Tym razem popycham drążek na maxa w przód, w pozycję "up" i czekam aż czerwona kontrolka zgaśnie i zapali się zielona. JEśli tak właśnie się stanie po chwili przesuwam drążek w swoją stronę, do pozycji "down". I znów czekam na zielone światło.
Ven'Diego,
Twój głos rozbrzmiał niczym piorun w burzowy dzień. W dodatku nieprzygotowany na tą sytuację mechanik zawył, kalecząc się najwyraźniej.
- Aaaaaa cholera! Mój palec. Słychać cię słychać. Aż nadto. Dobra, chyba wiem co jest nie tak - Odpowiedział, po czym znowu usłyszałaś dźwięki uderzania metalu o metal.
Po jakiś 5 minutach donośnego pracowania, Joe oznajmił
- Teraz powinno chodzić jak ta lala. Spróbuj otworzyć i zamknąć.
kami,
- W ogóle nie chcemy. Szkoda by było, prawda bebé? - Rzuciłam do cichych kontrolek, jakby drop mnie słyszał i miał odpowiedzieć. Pogłaskałam przy okazji panel.
Rozejrzałam się, czy na pewno nikt nie widział.
- Dobra! - Odwrzasnęłam odwracając głowę lekko w tył.
Złapałam drążek podnoszenie i zamykania klapy i pchnęłam lekko w górę. Powinno się podnieść.
Mam lepszy pomysł.
Wygrzebałam słuchawki z kieszeni fotela i wsunęłam odpowiednie jacki w odpowiadające im sloty. Słuchawki na głowę, mikrofon przed usta.
- Słyszysz mnie?
Mój głos powinien popłynąć z głośników umieszczonych na brzuchu dropa. Zewnętrzny system nagłośnienia przydawał się jak diabli, kiedy trzeba było szybko ewakuować ludzi. Na szczęście nie musiałam go jeszcze używać...
Ven'Diego,
Usłyszałaś jakieś trzaski, łomoty a nawet przekleństwa. Po chwili Joe krzyknął na całe gardło.
- No dobra, ciśniemy do góry, powolutku! Nie chcemy przecież żeby to się spaliło w pizdu.
kami,
[napisałam po angielsku, bo you nie jest nacechowane płciowo, a po polsku nie mogłabym tego uniknąć. wiesz jak musiałam kombinować na początku, by nie zdradzić, czy Ange była z facetem czy z babką? xD]

- Spoko. - Odpowiedziałam i zrobiłam minę w konwencji "whatever". - Daj znać kiedy znów otworzyć. Przypierdol w poszycie, albo coś.
Podbiegłam do włazu i szybkim krokiem wbiegłam po pochyłej płycie metalu. Połapać się było prosto, większość dropów skonstruowana była podobnie, więc nie musiałam kluczyć w korytarzach. Teraz czułam się bezpiecznie, jak u siebie. To otoczenie znałam najlepiej, ufałam mu. Zasiadłam za kontrolkami i włączyłam drugi obwód. Na pierwszym działały tylko podstawy, minimalna dostawa prądu nie pozwalająca operować całym dropem. Na dwójce dało się kozaczyć, ale nie odlecieć. Operacje w stylu "zamknij" i "otwórz" można było wykonać z tego poziomu zasilania.
Podekscytowana czekałam na komendę.
Ven'Diego,
- Dobra dobra,bierzemy się do roboty - powiedział mechanik z wielkim entuzjazmem - Ja zajmę się tym przeklętym włazem, a ty idź do kabiny pilota i jak ci powiem spróbujesz zamknąć to ustrojstwo ok?
Nie czekając na odpowiedź, mężczyzna podszedł do panelu odpowiedzialnego za sterowanie włazem, jebnął dwa razy kluczem.
- Bez brutalności się nie obędzie, jak w dobrym związku heheh - Kolej żart wysokich lotów.
Wczytywanie...