Pochwaliłbym fabułę, ale po Prologu wiele się nie dowiedziałem. Czekam na pierwsze rozdziały. Wtedy ocenie.
Prolog - Odpowiedź
Podgląd ostatnich postów
Mi właśnie była potrzebna krytyka. Póki co nikt mi nie wytykał większych błędów. Wszyscy za to chwalili fabułę. Nawet ci, którzy nie lubią czytać książek.
Oczywiście, nie chciałem żeby to zostało odebrane tylko jako krytyka.
Wytknąłem tylko te błędy, które najbardziej raziły mnie w oczy. Jeśli czegoś się nie czepiałem, to znaczy że było dość strawne i nie mam jakichś większych zastrzeżeń.
Przyzwoicie jak na pierwszy tekst - kiedy ja czytam swoje pierwsze opowiadania to wymiękam.
Wytknąłem tylko te błędy, które najbardziej raziły mnie w oczy. Jeśli czegoś się nie czepiałem, to znaczy że było dość strawne i nie mam jakichś większych zastrzeżeń.
Przyzwoicie jak na pierwszy tekst - kiedy ja czytam swoje pierwsze opowiadania to wymiękam.
Przeczytałem. Po pierwsze dziękuje za krytykę. Niektórych błędów jestem świadom. Chodzi o literówki i część ortografii. Tekst przepisywałem na szybko i nieszczególnie sprawdzałem pisownię. Co do czasu, to sam nie byłem pewien w jakim pisać i się chwilami gubiłem. Powtórzeń postaram się unikać, a jeśli chodzi o zdania, to chciałem wartką akcję w tym rozdziale. Myślałem, że to rozwiąże problem.
W drugim rozdziale nie zastosuje tych rad, bo już go kończę, ale w dalszych rozdziałach się już postaram pisać poprawnie. Co do fabuły, to nie zapożyczam jej z innych książek. Mam nadzieję, że się to ujawni w następnych rozdziałach.
Ale jak na pierwszy tekst, to chyba nie jest tak źle...
W drugim rozdziale nie zastosuje tych rad, bo już go kończę, ale w dalszych rozdziałach się już postaram pisać poprawnie. Co do fabuły, to nie zapożyczam jej z innych książek. Mam nadzieję, że się to ujawni w następnych rozdziałach.
Ale jak na pierwszy tekst, to chyba nie jest tak źle...
No to pajechali.
Z jednej strony dobrze, a z drugiej źle. Większość początkujących grafomanów pisze strasznie długie zdania i ciężko jest wtedy nadążać za głównym wątkiem. Ty natomiast preferujesz krótkie, acz treściwe zdania. Myślę że oba te sposoby da się pogodzić: wtedy będzie można to czytać szybciej i przyjemniej.
Wytłumacz może dlaczego nie były to idealne warunki do skradania. Ciemna noc, cisza... jak dla mnie idealne.
Tutaj też warto rozwinąć zdania. Opis nie musi być szczegółowy, ale dobrze jest przed akcją podbudować klimat i uśpić czujność czytelnika.
Tutaj natomiast mylisz czasy.
W pierwszym zdaniu każesz mi myśleć, że ja jako czytelnik jestem tu i teraz. Widzę to co postać, słyszę to co postać.
Drugie zdanie na ułamek sekundy sprawia, że moje myśli "potykają się".
O wiele lepiej brzmi to w ten sposób:
"Z wieżyczki słychać było pochrapywanie. Strażnik spał."
Albo...
"Z wieżyczki słychać pochrapywanie. Najwyraźniej strażnik spał na posterunku.
Tak jak poprzednio: staraj się używać też innych znaków interpunkcyjnych, niż tylko kropki. Wydłuż opis, uśpij mnie. Potem przywal z grubej rury.
Przelatywał cień? Hmm... Zaciekawiłeś mnie tym.
Jakich pomieszczeń? Daj dwukropek, rozwiń. Poza tym wydaje mi się że lepiej brzmi "halabardzistów".
I znowu: zamiast kropki zastosuj inny znaczek, bardziej na miejscu. Domyśl się jaki.
Spróbuje inaczej:
Tajemniczy cień wspiął się na dach budynku, a po chwili zniknął w otworze. Z cichym tupnięciem wylądował na drewnianej posadzce koloru hebanowego. W świetle metalowego kaganka dało radę zauważyć delikatne rysy twarzy, związane z tyłu długie ciemnokasztanowe włosy i z trudem mieszczący się w skórzanym wdzianku biust. To była kobieta, piękna kobieta. Mogłaby się wydawać niewinna i bezbronna, gdyby nie dwa miecze przerzucone przez plecy i twarz, która wyrażała tylko jedno uczucie: chęć mordu.
Chyba "i tonąca z powodu tłuszczu".
Pokrytą, nie porytą.
Zabójczyni.
Tutaj kolejny i często popełniany błąd!
Przeczytaj to zdanie:
Na środku wioski płonęła czarownica. Wszyscy jej żałowali.
Jasne? Jasne! A teraz:
Czarownica płonęła na środku wioski. Wszyscy jej żałowali.
Nasz umysł na chwile odszukuje sensu, traci rytm czytania. No bo czego żałujemy? Czarownicy, czy wioski?
Brrr...
Pierwszy widelec był w talerz pełen szparagu.
Co, reszta ciała? Napisz lepiej "a po chwili zrobiła to też reszta ciała".
Drugi strażnik miał być już pchnięty w pierś jednym z mieczy Cynti, kiedy jej ostrze zatrzymało się w połowie drogi.
I znowu forma opowiadania powieści.
Dzieci nie ganiają między kramami, tylko dwójka dzieci gania (w domyśle: teraz) między kramami.
Handlarka nie krzyknęła, tylko krzyczy (teraz).
Chłopczyk i dziewczynka w tym razie muszą UCIEKAĆ w boczną uliczkę.
Spływają, spływały...
Robimy spacje po myślniku.
Spytał.
To zdanie też nie brzmi zbyt poprawnie.
No to je wreszcie użyli, czy nie?
Powtórzę dla pewności: spacje po myślnikach i przed nimi.
"- Będziemy mieć duży zarobek - powiedział szef bandy - Bierzemy ich!"
Poza tym to też dziwnie brzmi. Może lepiej "dużo zarobimy"?
Przyzwyczajenie z gg że piszemy dwa znaki zapytania?
Strażnik szybko ochłonął po śmierci kolegi. Podniósł broń wysoko nad głowę i z całej siły zamachnął się w stronę przeciwniczki. Kobieta była jednak szybsza - gdy halabarda pojawiła się nad jej głową, ta szybko zrobiła piruet w bok, jednocześnie tnąc mieczem drzewce halabardy. Głownia upadła z brzękiem na posadzkę.
Popracuj nad formą zdania.
Czas, czas! Mówił, mówi, nie mówił, nie mówi...
Dodaj coś. To nie jest rozmowa lekarza z pacjentem po wstrząsie mózgu.
Rozumiem chęć tej formy wypowiedzi, ale pijany obóz jednak kuje po oczach.
Jak jest pytanie to robimy takie bohomazy: ?
Gdzie się znalazłeś? Do wojska, joł!
Wykorzystaj inne słowa. Jak nie znasz, to są słowniki synonimów. Nie mogę patrzeć na to jak "miał wielki młot bojowy", albo "jego bronią były...".
Nie lepiej: Przewieszone, przypasane, uzbrojony w...
Interpunkcja.
Dwie.
Nu, trochu zimno babuniu. Kaj jest koc?
Jasne że nie miał Chełma. Ich ciężko podbić.
Co to za topór? Ok, rozumiem. Fantastyka.
Ogólnie to nie jest najgorzej.
Ortografia na dobrym poziomie. Popełniłeś parę błędów jak ten z "chełmem", ale to pewnie niedopatrzenie.
Interpunkcja słabo. Przecinki są albo tam gdzie nie powinny ich być, albo nie ma ich w ogóle.
Musisz przede wszystkim popracować nad składnią zdań.
Poszukaj synonimów do niektórych wyrazów, powtarzasz się.
Rady np. dotyczące spacji po myślnikach wykorzystaj nie tylko w zacytowanym kawałku wypowiedzi, ale i w całym tekście.
Rób też przerwę po nowym akapicie, łatwiej się czyta.
To tyle jeśli chodzi od strony technicznej, teraz fabuła. Póki co nie wiadomo zbyt wiele - można się tylko domyślać. Pomysł wydaje się być niezbyt oryginalny, ale przy tej ilości fantasy co teraz ciężko stworzyć coś w pełni oryginalnego, więc nie uznam tego za minus. Mam nadzieję że jednak zajrzysz do tego tematu, przeczytasz moje uwagi i będziesz dalej pisał. Ćwicz, a będzie coraz lepiej.
Pozdrawiam.
Cytat
Noc była ciemna. Bezwietrzna. Ciszę przerywała jedynie sowa. Nie były to idealne warunki do skradania, ale drugiej okazji mogło już nie być. W obozie przebywała jedynie połowa garnizonu Kostrian.
Z jednej strony dobrze, a z drugiej źle. Większość początkujących grafomanów pisze strasznie długie zdania i ciężko jest wtedy nadążać za głównym wątkiem. Ty natomiast preferujesz krótkie, acz treściwe zdania. Myślę że oba te sposoby da się pogodzić: wtedy będzie można to czytać szybciej i przyjemniej.
Wytłumacz może dlaczego nie były to idealne warunki do skradania. Ciemna noc, cisza... jak dla mnie idealne.
Cytat
Światła obozu widoczne z daleka jaśniały w nocy. Oba księżyce były schowane.
Tutaj też warto rozwinąć zdania. Opis nie musi być szczegółowy, ale dobrze jest przed akcją podbudować klimat i uśpić czujność czytelnika.
Cytat
Z wieżyczki słychać pochrapiwanie. Strażnik spał. Niestety po drodze do jedynej kamiennej budowli- domu dowódcy znajdowało się jeszcze wiele posterunków.
Tutaj natomiast mylisz czasy.
W pierwszym zdaniu każesz mi myśleć, że ja jako czytelnik jestem tu i teraz. Widzę to co postać, słyszę to co postać.
Drugie zdanie na ułamek sekundy sprawia, że moje myśli "potykają się".
O wiele lepiej brzmi to w ten sposób:
"Z wieżyczki słychać było pochrapywanie. Strażnik spał."
Albo...
"Z wieżyczki słychać pochrapywanie. Najwyraźniej strażnik spał na posterunku.
Tak jak poprzednio: staraj się używać też innych znaków interpunkcyjnych, niż tylko kropki. Wydłuż opis, uśpij mnie. Potem przywal z grubej rury.
Cytat
Między domami przelatywał cień. Ktoś znał się na rzeczy. Nic nie było słychać.
Przelatywał cień? Hmm... Zaciekawiłeś mnie tym.
Cytat
Dom dowódcy składał się z trzech pomieszczeń. Było tylko jedno wejście, chronione przez dwóch halabardników. Okien pozamykanych od środka nie dało się otworzyć.
Jakich pomieszczeń? Daj dwukropek, rozwiń. Poza tym wydaje mi się że lepiej brzmi "halabardzistów".
Cytat
Te kostriańskie psy nie przewidziały jednego. Dach był drewniany, z desek. W dachu była klapa otwarta na oścież.
I znowu: zamiast kropki zastosuj inny znaczek, bardziej na miejscu. Domyśl się jaki.
Cytat
Postać wskoczyła w otwór. W świetle kaganka można było zauważyć delikatne rysy twarzy i duże piersi. Była to kobieta. Zza pleców wystawały rękojeści dwóch mieczy.
Spróbuje inaczej:
Tajemniczy cień wspiął się na dach budynku, a po chwili zniknął w otworze. Z cichym tupnięciem wylądował na drewnianej posadzce koloru hebanowego. W świetle metalowego kaganka dało radę zauważyć delikatne rysy twarzy, związane z tyłu długie ciemnokasztanowe włosy i z trudem mieszczący się w skórzanym wdzianku biust. To była kobieta, piękna kobieta. Mogłaby się wydawać niewinna i bezbronna, gdyby nie dwa miecze przerzucone przez plecy i twarz, która wyrażała tylko jedno uczucie: chęć mordu.
Cytat
W łóżku leżała dwumetrowej długości postać. Twarz miała porytą bliznami. Spod koca wystawała żylasta ręka. Bardzo gruba i tonie z powodu tłuszczu.
Chyba "i tonąca z powodu tłuszczu".
Pokrytą, nie porytą.
Cytat
Zaójczyni wyciągnęła zza pasa sztylet, kucnęła przy łóżku od strony głowy i przyłożyla zimną stal do gardła. Cięcie było czyste. Ofiara dławiła się własną krwią.
Zabójczyni.
Tutaj kolejny i często popełniany błąd!
Przeczytaj to zdanie:
Na środku wioski płonęła czarownica. Wszyscy jej żałowali.
Jasne? Jasne! A teraz:
Czarownica płonęła na środku wioski. Wszyscy jej żałowali.
Nasz umysł na chwile odszukuje sensu, traci rytm czytania. No bo czego żałujemy? Czarownicy, czy wioski?
Cytat
Strażnicy zalarmowani odgłosami weszli do chaty, do sypialni.
Brrr...
Cytat
Pierwszy cios był w szyję.
Pierwszy widelec był w talerz pełen szparagu.
Cytat
Oba miecze wgłębiły się z obu stron. W efekcie głowa upadła na klepisko, a po chwili reszta ciała, zalewając krwią podłogę.
Co, reszta ciała? Napisz lepiej "a po chwili zrobiła to też reszta ciała".
Cytat
Drugi strażnik miał być pchnięty. Miecze zatrzymały się w połowie drogi...
Drugi strażnik miał być już pchnięty w pierś jednym z mieczy Cynti, kiedy jej ostrze zatrzymało się w połowie drogi.
Cytat
Gorące lato. Dwójka dzieci siedmio, może ośmioletnich gania między kramami.
-Won mi stąd! – krzyczy handlarka.
Chłopczyk i dziewczynka przestraszeni uciekli w boczną uliczkę.
-Won mi stąd! – krzyczy handlarka.
Chłopczyk i dziewczynka przestraszeni uciekli w boczną uliczkę.
I znowu forma opowiadania powieści.
Dzieci nie ganiają między kramami, tylko dwójka dzieci gania (w domyśle: teraz) między kramami.
Handlarka nie krzyknęła, tylko krzyczy (teraz).
Chłopczyk i dziewczynka w tym razie muszą UCIEKAĆ w boczną uliczkę.
Cytat
Wąski i ciemny przesmyk między budynkami. Po bruku spływały pomyje.
Spływają, spływały...
Cytat
-Wybieracie się gdzieś? – spytsł ironicznie jeden z nich.
Robimy spacje po myślniku.
Spytał.
Cytat
Jednocześnie inny zasłonił drugą stronę ucieczki.
To zdanie też nie brzmi zbyt poprawnie.
Cytat
Nie były potrzebne kneble, które zapobiegawczo zostały użyte.
No to je wreszcie użyli, czy nie?
Cytat
-Będziemy mięć duży zarobek- powiedział- Bierzemy ich.
Powtórzę dla pewności: spacje po myślnikach i przed nimi.
"- Będziemy mieć duży zarobek - powiedział szef bandy - Bierzemy ich!"
Poza tym to też dziwnie brzmi. Może lepiej "dużo zarobimy"?
Cytat
-To ty??- wyszeptała zabójczyni.
Przyzwyczajenie z gg że piszemy dwa znaki zapytania?
Cytat
Strażnik ochłonął po śmierci kolegi. Zamachnął się. Kobieta była szybsza. Gdy halabarda była już w drodze, udeżyła ją mieczem, łamiąc przy tym drzewiec.
Strażnik szybko ochłonął po śmierci kolegi. Podniósł broń wysoko nad głowę i z całej siły zamachnął się w stronę przeciwniczki. Kobieta była jednak szybsza - gdy halabarda pojawiła się nad jej głową, ta szybko zrobiła piruet w bok, jednocześnie tnąc mieczem drzewce halabardy. Głownia upadła z brzękiem na posadzkę.
Cytat
-To ja, Cyntia. Pamiętasz dzięsięć lat temu, jak nas rozłączyli? Ci łowcy niewolników.
Popracuj nad formą zdania.
Cytat
-To ... To ty?!- strażnik mówił zdezorientowany.
Czas, czas! Mówił, mówi, nie mówił, nie mówi...
Cytat
-Tak, jestem Cyntia, a ty jesteś Bjorn. Nie ma czasu na wyjaśnienia. Co tak stoisz jak wryty? Możesz iść?
Dodaj coś. To nie jest rozmowa lekarza z pacjentem po wstrząsie mózgu.
Cytat
Wyszli z chaty, przemknęli mędzy budynkami trzymając się ciemna. Udało im się zbiec do lasu nie wzbudzając poruszenia. To musiał być jakiś cud, albo coś w tym stylu. Albo obóz był zbyt pijany...
Rozumiem chęć tej formy wypowiedzi, ale pijany obóz jednak kuje po oczach.
Cytat
-Gdzie się znalazłeś, gdy kupił cię ten mięśniak wyglądający na wojskowego- spytała po dłuższej chwili.
Jak jest pytanie to robimy takie bohomazy: ?
Cytat
-No jak to gdzie?! Do wojska.
Gdzie się znalazłeś? Do wojska, joł!
Cytat
Dwóch mężczyzn rozmawiało. Jeden był baarczysty, strasznie wysoki, wyraźnie Kostrianin. Na plecach miał wielki młot bojowy, a do pasa była przypięta buława, oznaka dowódcy. Drugi był przeciwieństwem tego pierwszego. Niski, szczupły, miał wątłe ramiona, a jego bronią były dwa ozdobne sztylety. Oba nosił za pasem.
Wykorzystaj inne słowa. Jak nie znasz, to są słowniki synonimów. Nie mogę patrzeć na to jak "miał wielki młot bojowy", albo "jego bronią były...".
Nie lepiej: Przewieszone, przypasane, uzbrojony w...
Cytat
-Dobra. Może być. Ale z tym dzieciakiem.
-No dobra już dobra.- powiedział niepocieszony handlarz- ciesz się, że cię lubię.
-No dobra już dobra.- powiedział niepocieszony handlarz- ciesz się, że cię lubię.
Interpunkcja.
Cytat
Po środku drewnianego ogrodzenia w kształcie koła stały 2 uzbrojone postacie.
Dwie.
Cytat
Trochu tępego,
Nu, trochu zimno babuniu. Kaj jest koc?
Cytat
Podobnie jak człowiek nie miał zbroi ani chełmu.
Jasne że nie miał Chełma. Ich ciężko podbić.
Cytat
Mając topór długości 3,5 metra pozostawało 1,5 metra marrginesu błędu.
Co to za topór? Ok, rozumiem. Fantastyka.
Ogólnie to nie jest najgorzej.
Ortografia na dobrym poziomie. Popełniłeś parę błędów jak ten z "chełmem", ale to pewnie niedopatrzenie.
Interpunkcja słabo. Przecinki są albo tam gdzie nie powinny ich być, albo nie ma ich w ogóle.
Musisz przede wszystkim popracować nad składnią zdań.
Poszukaj synonimów do niektórych wyrazów, powtarzasz się.
Rady np. dotyczące spacji po myślnikach wykorzystaj nie tylko w zacytowanym kawałku wypowiedzi, ale i w całym tekście.
Rób też przerwę po nowym akapicie, łatwiej się czyta.
To tyle jeśli chodzi od strony technicznej, teraz fabuła. Póki co nie wiadomo zbyt wiele - można się tylko domyślać. Pomysł wydaje się być niezbyt oryginalny, ale przy tej ilości fantasy co teraz ciężko stworzyć coś w pełni oryginalnego, więc nie uznam tego za minus. Mam nadzieję że jednak zajrzysz do tego tematu, przeczytasz moje uwagi i będziesz dalej pisał. Ćwicz, a będzie coraz lepiej.
Pozdrawiam.
Całkiem całkiem... Czekam na więcej
Bardzo fajne ;D. Proszę o więcej .
czekam na wydanie jakiejś ksiązki! widze ze kolega ładnie zaczyna swoją karierę...
[size=\"4\"][size=\"3\"]Ostatnio mi się nudziło i trochu nabazgroliłem. Oto efekty:[/size][/size]
Noc była ciemna. Bezwietrzna. Ciszę przerywała jedynie sowa. Nie były to idealne warunki do skradania, ale drugiej okazji mogło już nie być. W obozie przebywała jedynie połowa garnizonu Kostrian.
Światła obozu widoczne z daleka jaśniały w nocy. Oba księżyce były schowane.
Z wieżyczki słychać pochrapiwanie. Strażnik spał. Niestety po drodze do jedynej kamiennej budowli- domu dowódcy znajdowało się jeszcze wiele posterunków.
Między domami przelatywał cień. Ktoś znał się na rzeczy. Nic nie było słychać.
Dom dowódcy składał się z trzech pomieszczeń. Było tylko jedno wejście, chronione przez dwóch halabardników. Okien pozamykanych od środka nie dało się otworzyć. Te kostriańskie psy nie przewidziały jednego. Dach był drewniany, z desek. W dachu była klapa otwarta na oścież.
Postać wskoczyła w otwór. W świetle kaganka można było zauważyć delikatne rysy twarzy i duże piersi. Była to kobieta. Zza pleców wystawały rękojeści dwóch mieczy.
W łóżku leżała dwumetrowej długości postać. Twarz miała porytą bliznami. Spod koca wystawała żylasta ręka. Bardzo gruba i tonie z powodu tłuszczu.
Zaójczyni wyciągnęła zza pasa sztylet, kucnęła przy łóżku od strony głowy i przyłożyla zimną stal do gardła. Cięcie było czyste. Ofiara dławiła się własną krwią.
Strażnicy zalarmowani odgłosami weszli do chaty, do sypialni. Cyntia tylko na to czekała. Oba miecze były już obnażone.
Pierwszy cios był w szyję. Oba miecze wgłębiły się z obu stron. W efekcie głowa upadła na klepisko, a po chwili reszta ciała, zalewając krwią podłogę. Drugi strażnik miał być pchnięty. Miecze zatrzymały się w połowie drogi...
* * *
Gorące lato. Dwójka dzieci siedmio, może ośmioletnich gania między kramami.
-Won mi stąd! – krzyczy handlarka.
Chłopczyk i dziewczynka przestraszeni uciekli w boczną uliczkę. Wąski i ciemny przesmyk między budynkami. Po bruku spływały pomyje. O ścianę opierało się kilku typków spod ciemnej gwiazdy. Dzieci ich od razu nie zauważyły, biegły dalej. Jeden z opryszków zaszedł im drogę.
-Wybieracie się gdzieś? – spytsł ironicznie jeden z nich.
Jednocześnie inny zasłonił drugą stronę ucieczki. Dwóch kolejnych złapało dzieci. Piąty bandzior, zapewne szef bandy, który do tej pory sięnie włączał do akcji, podszedł do złapanych. Dzieciaki ze strachu nie mogły ze siebie wykrztusić słowa. Nie były potrzebne kneble, które zapobiegawczo zostały użyte. Dowódca bandy przyglądnął się „zdobyczy”.
-Będziemy mięć duży zarobek- powiedział- Bierzemy ich.
* * *
-To ty??- wyszeptała zabójczyni.
Strażnik ochłonął po śmierci kolegi. Zamachnął się. Kobieta była szybsza. Gdy halabarda była już w drodze, udeżyła ją mieczem, łamiąc przy tym drzewiec.
-To ja, Cyntia. Pamiętasz dzięsięć lat temu, jak nas rozłączyli? Ci łowcy niewolników.
-To ... To ty?!- strażnik mówił zdezorientowany.
-Tak, jestem Cyntia, a ty jesteś Bjorn. Nie ma czasu na wyjaśnienia. Co tak stoisz jak wryty? Możesz iść?
-Chyba tak...
-No to idziemy!
-Ale gdzie?!
-Daleko stąd. Tu zaraz będzie piekło.
-Ale...- próbował protestować.
-Żadnego ale!- powiedziała stanowczo- musimy wyjść z tych zabudowań i uciec w las. Tylko wtedy mamy szanse.
Wyszli z chaty, przemknęli mędzy budynkami trzymając się ciemna. Udało im się zbiec do lasu nie wzbudzając poruszenia. To musiał być jakiś cud, albo coś w tym stylu. Albo obóz był zbyt pijany...
* * *
-Gdzie my tak w ogóle idziemy?- spytał Bjorn.
-Do mojego przyjaciela- odpowiedziała Cyntia.
-Jakieś szczegóły?
-Nie. Powinieneś iść z opaską na oczy.
-Aha.
-Gdzie się znalazłeś, gdy kupił cię ten mięśniak wyglądający na wojskowego- spytała po dłuższej chwili.
-No jak to gdzie?! Do wojska.
* * *
Dwóch mężczyzn rozmawiało. Jeden był baarczysty, strasznie wysoki, wyraźnie Kostrianin. Na plecach miał wielki młot bojowy, a do pasa była przypięta buława, oznaka dowódcy. Drugi był przeciwieństwem tego pierwszego. Niski, szczupły, miał wątłe ramiona, a jego bronią były dwa ozdobne sztylety. Oba nosił za pasem. Za nimi na drewnianym podeście stał rząd przykutych kajdanami ludzi.
-Więc ile za nich?- spytał wojak.
-500 florenów.- odpowiedział łowca niewolników.
-Za takich słabeuszy?!
-Stówkę każdy.
-Nie dam ci tyle!
-Nie mogę ci spuścić ceny. Nie wyjde na tym. Mogę ci dać co najwyżej tego dzieciaka za darmo.
-A na kiego czorta mi taki smarkacz!
-Na usługi. Będzie ci nosił płaszcz, czyścił buty...
-Nie po tej cenie!
-No dobra. 490 i są twoi.
-450- dowłódca umiał się targować.
-475 po znajomości. Zrozum mnie. Nie mogę ci sprzedać taniej.
-Dobra. Może być. Ale z tym dzieciakiem.
-No dobra już dobra.- powiedział niepocieszony handlarz- ciesz się, że cię lubię.
* * *
-Chodź tu obiboku! Gdzie moje winogrona!?
-Już biegnę.
Dobrze zbudowany nastolatek wbiegł do izby. Chłopak był średniego wzrostu. Tym kto wołał był Kostrianin.
-Co tak powoli!- otwarta dłoń dosięgła twarz nastolatka.
-Panie! Mam pytanie. Mógłbym spróbować moich sił na arenie?
-Nie!
-Ale panie...
-Ty mówisz serio?
-Tak panie.
-I pewnie chcesz za to wolność?
-Nie. Skądże panie. Nadal chcę służyć. Tylko...
-No co tam wymyśliłeś w tym twoim śmiesznie małym móżdżku?
-Wolałbym być strażnikiem. Pełnić warty.
-Najpierw musisz wygrać.
* * *
-Ty żartujesz, czy serio tak mówiłeś tym bałwanom: panie, panie!- Cyntia się śmiała.
-Nie śmiej się, bo źle nie miałem.- powiedział Bjorn poważnym tonem- musiałem wycierpieć swoje, a później było już z górki.
-No dobra- spoważniała- kończ tę opowieść.
-Dobra. Skurczybyk dał mi jakiekoś mutanta do walki.
* * *
Po środku drewnianego ogrodzenia w kształcie koła stały 2 uzbrojone postacie. Człowiek był uzbrojony w kostriański miecz i tarcze, zdecydowanie zbyt ciężkie do użytku przez ludzi. Zbroi i hełmu nie posiadał. W odległości 2 metrów od niego stał Kostrianin. Nawet jak na przedstawiciela swej rasy był wysoki. Na grubych rękach było widać siatkę żył. Jako broń używał wielkiego toporu. Trochu tępego, lecz bardzo ciężkiego. Podobnie jak człowiek nie miał zbroi ani chełmu. Jednak wyróżniał go ubiór. Był on uszyty ze skór różnych dzikich drapieżników.
-Zaczynajcie!- krzyknął ktoś z tłumu otaczającego prowizoryczną arenę.
Kostrianin nie dal się prosić. Zamach i obrót, potem drugi i cios młotkowy. Człowiek nie miał łatwego zadania. Mając topór długości 3,5 metra pozostawało 1,5 metra marrginesu błędu. Odskok w tył w tak krótkim czasie był nie możliwy, a blok tarczą, zdruzgotał by ją, a jej właściciel zostałby odrzrucony. Uratować go mogło tylko rzucenie się na ziemię.
Unik w prawo, przeturlanie się, następny cios Kostrianina poprawiony- skok nad ostrzem i szybki unik.
Topór utkwił w uklepanej ziemi, lecz to wystarczyło. Szybki cios koszący, następny z góry i szybki unik. W ostatniej chwili. Topór już leciał, mimo obficie cieknącej krwi z dwóch ran. Na ramieniu i na barku. Znowu zamach, obrót, obrót i... cios po skosie. Szybki blok tarczą i znów kontratak. Cios w nogę i drugi w górę. Unik kostrianina. W połowie skuteczny. Miecz zmiast rozciąć brzuch trafił w rękę. Cios był decydującym. Kawał mięsa zwisał bezwładnie, a ręka była unieruchomiona. Człowiek zwyciężył.
* * *
-Miałeś cholerne szczęście. Wystarczyłby jeden cios, bym cie dziś nie spotkała.
-To nie tylko szczęście, bo później wygrałem jeszcze wiele takich walk, a co najważniejsze- coraz bardziej mnie szanowali. A jak to było z tobą?
-No cóż. Powiedziała zniechęcona Cyntia- Mnie nikt nie chciał. Po kilku miesiącach podczas podróży do innego miasta na targ związał mi ręce, nogi, zakneblował usta i zostawił w lesie. Ten skurwysyn nawet mnie odprowadził zdala od ścieżki.
* * *
Polowanie w czasch okupacji Kostrian było zabronione. Konieczne były łowy zdala od leśnych traktów. Dziś jednak Drager zapuścił się bliżej drogi.
-Gdzie ta zwierzyna?- myślał Drager- Znowu ją płoszyli, czy może zwykły przemarsz większego konwoju... A to co do cholery?!
Dziewczynka mniej więcej ośmioletnia, płakała przy drzewie. Miała powiązane ręce i nogi, a w ustach knebel.
Uczucia biły się w głowie. Wściekłość, żal, litość i znów wściekłość... spokój i wyciszenie. Wróciło racjonalne myślenie.
-Sama się nie związała, więc ktoś może być w pobliżu.
Serce zaczęło bić sszybciej. Drager dokładnie się rozglądnął, lecz nie zauważył nic podejżanego. Szybko podbiegł do dziecka i spytał:
-Nic ci nie jest? Kto ci to zrobił?
* * *
-Później mnie zabrał do obozu, do którego idziemy.
-Aha.
Noc była ciemna. Bezwietrzna. Ciszę przerywała jedynie sowa. Nie były to idealne warunki do skradania, ale drugiej okazji mogło już nie być. W obozie przebywała jedynie połowa garnizonu Kostrian.
Światła obozu widoczne z daleka jaśniały w nocy. Oba księżyce były schowane.
Z wieżyczki słychać pochrapiwanie. Strażnik spał. Niestety po drodze do jedynej kamiennej budowli- domu dowódcy znajdowało się jeszcze wiele posterunków.
Między domami przelatywał cień. Ktoś znał się na rzeczy. Nic nie było słychać.
Dom dowódcy składał się z trzech pomieszczeń. Było tylko jedno wejście, chronione przez dwóch halabardników. Okien pozamykanych od środka nie dało się otworzyć. Te kostriańskie psy nie przewidziały jednego. Dach był drewniany, z desek. W dachu była klapa otwarta na oścież.
Postać wskoczyła w otwór. W świetle kaganka można było zauważyć delikatne rysy twarzy i duże piersi. Była to kobieta. Zza pleców wystawały rękojeści dwóch mieczy.
W łóżku leżała dwumetrowej długości postać. Twarz miała porytą bliznami. Spod koca wystawała żylasta ręka. Bardzo gruba i tonie z powodu tłuszczu.
Zaójczyni wyciągnęła zza pasa sztylet, kucnęła przy łóżku od strony głowy i przyłożyla zimną stal do gardła. Cięcie było czyste. Ofiara dławiła się własną krwią.
Strażnicy zalarmowani odgłosami weszli do chaty, do sypialni. Cyntia tylko na to czekała. Oba miecze były już obnażone.
Pierwszy cios był w szyję. Oba miecze wgłębiły się z obu stron. W efekcie głowa upadła na klepisko, a po chwili reszta ciała, zalewając krwią podłogę. Drugi strażnik miał być pchnięty. Miecze zatrzymały się w połowie drogi...
* * *
Gorące lato. Dwójka dzieci siedmio, może ośmioletnich gania między kramami.
-Won mi stąd! – krzyczy handlarka.
Chłopczyk i dziewczynka przestraszeni uciekli w boczną uliczkę. Wąski i ciemny przesmyk między budynkami. Po bruku spływały pomyje. O ścianę opierało się kilku typków spod ciemnej gwiazdy. Dzieci ich od razu nie zauważyły, biegły dalej. Jeden z opryszków zaszedł im drogę.
-Wybieracie się gdzieś? – spytsł ironicznie jeden z nich.
Jednocześnie inny zasłonił drugą stronę ucieczki. Dwóch kolejnych złapało dzieci. Piąty bandzior, zapewne szef bandy, który do tej pory sięnie włączał do akcji, podszedł do złapanych. Dzieciaki ze strachu nie mogły ze siebie wykrztusić słowa. Nie były potrzebne kneble, które zapobiegawczo zostały użyte. Dowódca bandy przyglądnął się „zdobyczy”.
-Będziemy mięć duży zarobek- powiedział- Bierzemy ich.
* * *
-To ty??- wyszeptała zabójczyni.
Strażnik ochłonął po śmierci kolegi. Zamachnął się. Kobieta była szybsza. Gdy halabarda była już w drodze, udeżyła ją mieczem, łamiąc przy tym drzewiec.
-To ja, Cyntia. Pamiętasz dzięsięć lat temu, jak nas rozłączyli? Ci łowcy niewolników.
-To ... To ty?!- strażnik mówił zdezorientowany.
-Tak, jestem Cyntia, a ty jesteś Bjorn. Nie ma czasu na wyjaśnienia. Co tak stoisz jak wryty? Możesz iść?
-Chyba tak...
-No to idziemy!
-Ale gdzie?!
-Daleko stąd. Tu zaraz będzie piekło.
-Ale...- próbował protestować.
-Żadnego ale!- powiedziała stanowczo- musimy wyjść z tych zabudowań i uciec w las. Tylko wtedy mamy szanse.
Wyszli z chaty, przemknęli mędzy budynkami trzymając się ciemna. Udało im się zbiec do lasu nie wzbudzając poruszenia. To musiał być jakiś cud, albo coś w tym stylu. Albo obóz był zbyt pijany...
* * *
-Gdzie my tak w ogóle idziemy?- spytał Bjorn.
-Do mojego przyjaciela- odpowiedziała Cyntia.
-Jakieś szczegóły?
-Nie. Powinieneś iść z opaską na oczy.
-Aha.
-Gdzie się znalazłeś, gdy kupił cię ten mięśniak wyglądający na wojskowego- spytała po dłuższej chwili.
-No jak to gdzie?! Do wojska.
* * *
Dwóch mężczyzn rozmawiało. Jeden był baarczysty, strasznie wysoki, wyraźnie Kostrianin. Na plecach miał wielki młot bojowy, a do pasa była przypięta buława, oznaka dowódcy. Drugi był przeciwieństwem tego pierwszego. Niski, szczupły, miał wątłe ramiona, a jego bronią były dwa ozdobne sztylety. Oba nosił za pasem. Za nimi na drewnianym podeście stał rząd przykutych kajdanami ludzi.
-Więc ile za nich?- spytał wojak.
-500 florenów.- odpowiedział łowca niewolników.
-Za takich słabeuszy?!
-Stówkę każdy.
-Nie dam ci tyle!
-Nie mogę ci spuścić ceny. Nie wyjde na tym. Mogę ci dać co najwyżej tego dzieciaka za darmo.
-A na kiego czorta mi taki smarkacz!
-Na usługi. Będzie ci nosił płaszcz, czyścił buty...
-Nie po tej cenie!
-No dobra. 490 i są twoi.
-450- dowłódca umiał się targować.
-475 po znajomości. Zrozum mnie. Nie mogę ci sprzedać taniej.
-Dobra. Może być. Ale z tym dzieciakiem.
-No dobra już dobra.- powiedział niepocieszony handlarz- ciesz się, że cię lubię.
* * *
-Chodź tu obiboku! Gdzie moje winogrona!?
-Już biegnę.
Dobrze zbudowany nastolatek wbiegł do izby. Chłopak był średniego wzrostu. Tym kto wołał był Kostrianin.
-Co tak powoli!- otwarta dłoń dosięgła twarz nastolatka.
-Panie! Mam pytanie. Mógłbym spróbować moich sił na arenie?
-Nie!
-Ale panie...
-Ty mówisz serio?
-Tak panie.
-I pewnie chcesz za to wolność?
-Nie. Skądże panie. Nadal chcę służyć. Tylko...
-No co tam wymyśliłeś w tym twoim śmiesznie małym móżdżku?
-Wolałbym być strażnikiem. Pełnić warty.
-Najpierw musisz wygrać.
* * *
-Ty żartujesz, czy serio tak mówiłeś tym bałwanom: panie, panie!- Cyntia się śmiała.
-Nie śmiej się, bo źle nie miałem.- powiedział Bjorn poważnym tonem- musiałem wycierpieć swoje, a później było już z górki.
-No dobra- spoważniała- kończ tę opowieść.
-Dobra. Skurczybyk dał mi jakiekoś mutanta do walki.
* * *
Po środku drewnianego ogrodzenia w kształcie koła stały 2 uzbrojone postacie. Człowiek był uzbrojony w kostriański miecz i tarcze, zdecydowanie zbyt ciężkie do użytku przez ludzi. Zbroi i hełmu nie posiadał. W odległości 2 metrów od niego stał Kostrianin. Nawet jak na przedstawiciela swej rasy był wysoki. Na grubych rękach było widać siatkę żył. Jako broń używał wielkiego toporu. Trochu tępego, lecz bardzo ciężkiego. Podobnie jak człowiek nie miał zbroi ani chełmu. Jednak wyróżniał go ubiór. Był on uszyty ze skór różnych dzikich drapieżników.
-Zaczynajcie!- krzyknął ktoś z tłumu otaczającego prowizoryczną arenę.
Kostrianin nie dal się prosić. Zamach i obrót, potem drugi i cios młotkowy. Człowiek nie miał łatwego zadania. Mając topór długości 3,5 metra pozostawało 1,5 metra marrginesu błędu. Odskok w tył w tak krótkim czasie był nie możliwy, a blok tarczą, zdruzgotał by ją, a jej właściciel zostałby odrzrucony. Uratować go mogło tylko rzucenie się na ziemię.
Unik w prawo, przeturlanie się, następny cios Kostrianina poprawiony- skok nad ostrzem i szybki unik.
Topór utkwił w uklepanej ziemi, lecz to wystarczyło. Szybki cios koszący, następny z góry i szybki unik. W ostatniej chwili. Topór już leciał, mimo obficie cieknącej krwi z dwóch ran. Na ramieniu i na barku. Znowu zamach, obrót, obrót i... cios po skosie. Szybki blok tarczą i znów kontratak. Cios w nogę i drugi w górę. Unik kostrianina. W połowie skuteczny. Miecz zmiast rozciąć brzuch trafił w rękę. Cios był decydującym. Kawał mięsa zwisał bezwładnie, a ręka była unieruchomiona. Człowiek zwyciężył.
* * *
-Miałeś cholerne szczęście. Wystarczyłby jeden cios, bym cie dziś nie spotkała.
-To nie tylko szczęście, bo później wygrałem jeszcze wiele takich walk, a co najważniejsze- coraz bardziej mnie szanowali. A jak to było z tobą?
-No cóż. Powiedziała zniechęcona Cyntia- Mnie nikt nie chciał. Po kilku miesiącach podczas podróży do innego miasta na targ związał mi ręce, nogi, zakneblował usta i zostawił w lesie. Ten skurwysyn nawet mnie odprowadził zdala od ścieżki.
* * *
Polowanie w czasch okupacji Kostrian było zabronione. Konieczne były łowy zdala od leśnych traktów. Dziś jednak Drager zapuścił się bliżej drogi.
-Gdzie ta zwierzyna?- myślał Drager- Znowu ją płoszyli, czy może zwykły przemarsz większego konwoju... A to co do cholery?!
Dziewczynka mniej więcej ośmioletnia, płakała przy drzewie. Miała powiązane ręce i nogi, a w ustach knebel.
Uczucia biły się w głowie. Wściekłość, żal, litość i znów wściekłość... spokój i wyciszenie. Wróciło racjonalne myślenie.
-Sama się nie związała, więc ktoś może być w pobliżu.
Serce zaczęło bić sszybciej. Drager dokładnie się rozglądnął, lecz nie zauważył nic podejżanego. Szybko podbiegł do dziecka i spytał:
-Nic ci nie jest? Kto ci to zrobił?
* * *
-Później mnie zabrał do obozu, do którego idziemy.
-Aha.