Właśnie ukończyłem Deus Ex: HR.
Grałem w rozpierduchę, brutalnie zabijając wrogów na różne sposoby - ot, lubię dźwięki wystrzałów, odgłosy strzelanin i w ogóle śmierć i zniszczenie. Skradanie się? Może parę razy się do tego uciekłem (ale po to, by kogoś zabić z ukrycia albo się przekraść do osłony i zacząć zabijać), ale i tak bardzo fajnie było po prostu chamsko wbiec w grupę wrogów, wziąć parę strzałów na klatę (czemu służyły doskonale augmenty odpowiadające za pancerz, 45% redukcji obrażeń wystarcza) i odpalić Tajfuna. Tajfun jest zajebisty, mówię wam. Poza tym fajnie się też hakowało wieżyczki i roboty, by atakowały wrogów.
Z broni które sobie najbardziej umiłowałem, to oczywiście podstawowy combat rifle z celownikiem laserowym. Grałem bez tego krzyżyka na środku ekranu, więc podczas strzelania z biodra to się waliło na czucie, więc laserowy wskaźnik był zajebisty, prawdę mówiąc na każdy dystans. Ot wychylasz się zza osłony i szybko celujesz. Szło mi to nawet dużo łatwiej niż przez ironsighty bo szybciej, więc rzadko patrzyłem przez celownik.
Przez znaczną ilość czasu używałem również ciężkiego karabinu (to jest minigun
) ale zrezygnowałem z niego. Nie, nie podoba mi się. To opóźnienie zanim się zacznie strzelać bardzo mnie denerwowało, zazwyczaj mnie zabijali wrogowie zanim ja zabijałem ich, bo byłem narażony na ostrzał. Dużo bardziej wolę podstawowy karabin bojowy, szybkie wychylenie się zza osłony, zdzielenie headshotem i ukrycie się z powrotem.
Używałem też pistoletu maszynowego, ale tylko kiedy kończyła mi się amunicja to szturmowego. Poza tym, bardzo mi się spodobał shotgun, idealny do szarżowania na wrogów. Nie miałem augmenta pozwalającego na takedownowanie dwóch wrogów naraz; więc bawiłem się tak, że podbiegałem do wrogów (nie bawiąc się w skradanie, po prostu chamskie wybiegnięcie zza rogu
), zabijałem jednego takedownem i natychmiast po skończeniu się animacji zdzielałem drugiego point blank shotem z shotguna. A jak było ich więcej, to nie bawiłem się w takedownowanie ani w shotgun, tylko odpalałem tajfuna/wyrzutnię rakiet lub granatnik/granat/rozwalałem ich z karabinu bojowego w normalnej strzelaninie co trwało trochę dłużej.
Bossy są dziecinnie łatwe. Baretta zabiłem granatami, wyrzutnią rakiet oraz rzucając w niego beczkami. Przed Federovą ciągle uciekałem i odpalałem Tajfuna gdy była w pobliżu. Z Namirem miałem trochę więcej problemu, bo mi się kończyły wszelkie zapasy, normalnie ostatnie magazynki, a do tego HUD nawalał (heh, wyczytałem wcześniej, że jak się pójdzie do limbokliniki wymienić chip, to się potem takie cuda dzieją, ale stwierdziłem że chcę mieć utrudnienie, więc i tak poszedłem i walczyłem z gościem z nawalającym HUDem) więc musiałem sobie radzić z tym co miałem, była masa uciekania i strzelania oraz zbierania ammo ze skrzynek. Ale i tak było łatwa. Ostatnia walka zaś banalna. Irytowała mnie ta zabijająca mnie elektryczność, ale przypomniałem sobie że mam jednego niewykorzystanego praxisa i wziąłem odporność na elektryczność i już po problemie.
Ulepszanie broni OK, chociaż niezmiernie brakowało mi jakiegoś ACOGa do karabinu bojowego. Taki ACOG z małym przybliżeniem i jakąś minimalistyczną siatką celowniczą byłby czymś zajebistym. Bo snajperka jest niewygodna. Luneta jest bardzo wąska i ma zbyt duże przybliżenie, więc cięzko znaleźć wroga w tej lunecie. Dużo częściej używałem snajperki z biodra, dzięki dobrodziejstwu celownika laserowego, niż celując z lunety. Pod koniec gry (ale dopiero pod koniec, wcześniej jakoś nie używałem) bawiłem się stun gunem. Zajebisty wynalazek, eliminuje wroga z walki jednym strzałem. Bardzo mi się też spodobał granatnik.
Fajny motyw z różnymi typami granatów - ale nie mam ulubionego, używałem tych co były pod ręką. Albo zabijałem fragiem albo usypiałem gazowym albo używałem concussion grenade i rozwalałem wrogów shotgunem lub takedownem zanim doszli do siebie.
Design gry jest przepiękny. Ten klimat, te lokacje, te stroje (tak, ta moda jest przepiękna)... Bardzo spodobały mi się Chiny. No i jeszcze raz napiszę: ubiory bohaterów. Strój tej Chinki Zhao Yun Ru, strój Megan, strój Jensena... w ogóle tyyyle tu zajebiście ubranych osób. Chciałbym żyć w świecie z taką modą. Ta gra zajebisty design. Kolejnym wspaniałym plusem gry jest przesuwanie obiektów, rzucanie nimi itd. Zajebiście mi się podobało podstawianie skrzynek by się gdzieś dostać, czy to na wyższe piętro czy to by po prostu przejść nad wodą pod napięciem elektrycznym gdy się nie ma stosownego augmentu. No i OFC rzucanie wybuchowymi beczkami. Podobają mi się te różne sposoby, na które można przechodzić poziomy. Wykorzystywanie różnych przedmiotów i elementów map to wielka zaleta.
Bardzo mi w tej grze brakowało jakiegoś podstawowego noża. Takedowny są zajebiste, no ale każdy z nich kosztuje jedną bateryjkę. Przydałby się jakiś nóż do walki wręcz. Klikasz LPM i zadajesz normalny cios nożem. Nóż niech by wymagał kilku dziabnięć by zabić (a w tym czasie wróg może do ciebie strzelać, podczas gdy podczas takedownu wszyscy stają jak słupy soli), co by ograniczało jedną skuteczność, ale niech nie będzie sytuacji, że nie mam już bateryjki, magazynek się skończył, wróg stoi ze mną oko w oko a ja mu nic nie mogę zrobić.
Trochę dziwne jest to, że niektóre takedowny takie jak np. walnięcie piąchą po mordzie, wymagają zużycia bateryjki. Ale i tak te wszystkie animacje takedownów wyglądają kozacko, aż miło popatrzyć jak Jensen rozwala wrogów. A to
wykręcanie karku jest naprawdę epickie. Moja ulubiona animacja
Irytuje mnie to, że automatycznie ładuje się tylko pierwsza bateryjka (w Directors Cut dwie, no ale ja grałem na najwyższym poziomie trudności, więc to mnie nie dotyczyło). Powinny być jakieś dodatkowe augmenty na ładowanie kolejnych bateryjek.
Największą bolączką DE jest wujowe AI. Jest ono po prostu do dupy.
Natomiast bardzo podoba mi się muzyka z gry.
Podsumowując: Gra fajna, wspaniale się przy niej bawiłem, aczkolwiek nie pozbawiona wad i rzeczy, które twórcy mogliby zrobić lepiej. Tak czy inaczej, polecam.