„Deus Ex: Bunt Ludzkości” – współczesna augmentacja - Odpowiedź
Podgląd ostatnich postów
Fantastyka naukowa od zawsze pozwalała nam popuścić wodze wyobraźni, otwarcie rozmyślać nad tym, jak będzie wyglądała przyszłość rasy ludzkiej oraz, w jaki sposób technologia wpłynie na nasz gatunek. Czy będzie zwiastunem rewolucji i lepszych czasów, a może pierwszym stopniem do upadku? Na dodatek kwestie związane z rozwojem cywilizacyjnym ciągną ze sobą skomplikowane dylematy etyczne, którym będziemy musieli kiedyś stawić czoła i wykonać rzetelny rachunek sumienia.
Nie da się ukryć, że ten problem to ciągłe balansowanie na rozchwianej linie rozpiętej nad przepaścią, a zabawa w Boga potrafi skusić nawet najcnotliwszego człowieka. W końcu piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami i najszlachetniejszy cel może wywołać paskudne konsekwencje, których nikt nie będzie potrafił później cofnąć. Historia Alfreda Nobla i jego dynamitu dobitnie pokazuje, ile prawdy jest w tych słowach.
Choć do podróży międzygwiezdnych, hibernacji czy wehikułów czasu nam jeszcze daleko, to niektóre wynalazki już czają się za rogiem. „Deus Ex: Bunt Ludzkości” w dużej mierze opiera się na kwestii augmentacji i gadżetów zwiększających efektywność ludzkiego organizmu. Do 2027 roku mamy tylko kilka lat, ale jak pokazuje krótki dokument stworzony przez Square Enix i Eidos Montreal, jesteśmy już na dobrej drodze, aby ta wirtualna fikcja stała się rzeczywistością.
Gospodarzem materiału jest Rob „Eyeborg” Spence, który kilkanaście miesięcy temu utracił oko w wyniku tragicznego wypadku. Po namowie naukowców i długich rozważaniach, zdecydował się na udział w eksperymencie, dzięki czemu do jego pustego oczodołu została zamontowana bezprzewodowa kamera. Teraz jeździ po całym świecie i wyszukuje ludzi mu podobnych, przyszłych Adamów Jensenów.
Kolejny znakomity materiał, który zmusza do głębszej refleksji. Jak już wspomniałem, Eidos Montreal odwalił kawał wyśmienitej roboty z kampanią marketingową gry. Czy ciężka praca zaprocentuje? Przekonamy się już niedługo, tymczasem ja wracam do cyberpunkowego 2027 roku. Adieu!