Mass Effect 2 – nowy pojazd już w marcu - Odpowiedź
Podgląd ostatnich postów
Cytat
Oczywista oczywistość, o której dobrze wiem. Szanuję zdanie każdego, a gdy pisałem wcześniejszego posta, w ogóle nie miałem zamiaru kogokolwiek przeciągać na swoją stronę. Wyraziłem tylko swoje zdanie, że Mako jest jedną, kosmiczną pomyłką - co uargumentowałem i do czego miałem prawo, nieprawdaż? Nigdzie nie pisałem, że prawię tutaj prawdy objawione i posiadam dogmat nieomylności.
Cytat
Wyraziłem już w recenzji na GE swoją dezaprobatę co do pewnych elementów eksploracji w ME2 i faktem jest, że nowy sposób podejścia do tego aspektu również nie jest doskonały. Problem jest w tym, że nie ma jakiegoś urozmaicenia w tym wszystkim, coś dzięki czemu można byłoby uniknąć monotonności. Słowem - BioWare znów dał na tym polu ciała. Tylko w czym ja widzę progres i nadzieje na przyszłość, Ty widzisz krok w tył. Podsumowując - rzecz gustu.
Cytat
No jasne, że nie Twoja tylko Bioware Zapewniam Cię też, że tutaj nie jestem jakimś ekscentrykiem i moje zdanie nie jest odosobnione, o czym świadczy kompletne przemodelowanie opcji eksploracji. Bo, gdyby było wszystko tip-top, to by Mako było ostatnią rzeczą, którą by ruszyli.
Cytat
Ja tam przy grze komputerowej mam się dobrze bawić i miło spędzić przy niej czas, aby zapomnieć o stresach w pracy i na uniwerku, a nie dowalać sobie kolejny wysiłek. Jasne, że dany tytuł powinien być w jakiś tam sposób wymagający, ale postawione cele nie powinny nieść ze sobą irytacji i rozczarowania. No i nie odwracajmy kota ogonem, BioWare raczej nieumyślnie zrobiło taki skopany model jazdy, a nie na zasadzie "hej, skopmy trochę te sterowanie, bo to w końcu skomplikowany wehikuł, który musi się ciężko kierować"
Jak już koniecznie miałby sobie stawiać jakieś wyzwania to bym się faktycznie zapisał na ten kurs pilotażu lub do jakieś szkoły survivalu. Przynajmniej wiedza mi tam przekazana przydałaby mi się później w dalszym życiu - bo kierowanie Mako raczej nie bardzo
Cytat
Fakt, fakt - tylko jak dla mnie Kanadyjczycy przegięli pałę niestety.
Cytat
Wiesz teoretycznie tych planet nie musisz w ogóle skanować, w przeciwieństwie do jazdy Mako po opuszczonych planetach
Prawdą jest, że model jazdy został przez BioWare zrobiony słabo. Dlaczego? Mako "tańczył". Na niewielkich ale spiczastych nierównościach zachowywał się tak, jak gdyby ważył 300g zamiast kilku ton. Dlaczego? Mass Effect 1 nie używał technologii PhysX, obcy był mu też silnik fizyki Havok albo jakikolwiek nieco bardziej zaawansowany. Zachowaniem bryły Mako sterowało kilka prostych algorytmów, więc nie można było oczekiwać finezji.
Pamiętaj, Tokar, że Mako miał mały generator pola masy, więc teoretycznie był w stanie kompensować zwiększoną grawitację.
Drugą rzeczą, która nie podobała się graczom w pierwszej części był czas potrzebny na objechanie mapy. W drugiej to się nie zmieniło, nadal przeskanowanie planety zajmuje długo, a w dodatku jest nudniejsze, bo nie ma wyzwań z rodzaju "jak podjechać pod tę górkę".
Mass Effect 2 używa technologii PhysX, więc chętnie zobaczę, czego BioWare nauczyło się na swojej poprzedniej próbie.
A jak ty nie potrafiłeś opanować mako to już nie moja wina, samolotu też się nie prowadzi łatwo, a w zasadzie jest to dla niektórych pilotów wręcz mordęga nauczyć się to coś pilotować, jednak jest to wyzwanie, którego się podejmują niektórzy. Tak samo jest z mako, ja w żadnym wypadku nie chcę pojazdu, którego będzie się łatwo prowadziło, to nie jest wyścig, to jest exploracja kosmosu, w którym biorą udział bardzo wyrafinowane sprzęty, które są i powinny być ciężkie do opanowania, powtarzam, jeśli ty miałeś problem to już nie moja wina, ja opanowałem pojazd po kilku minutach i w żadnym momencie gry nie miałem problemu z walką, wręcz przeciwnie, doskonale wykorzystywałem minusy tego pojazdu jako plusy, przeciwnicy nawet nie byli wstanie trafić w moje mako
Mako to była jedna wielka pomyłka, o czym dobrze zdawał sobie sprawę sam BioWare. Sami przecież mówili, że jednym z pierwszych elementów jakie wzięli na tapetę w "Mass Effect 2", była właśnie eksploracja planet, bo to był jeden z elementów, który najbardziej zasysał. Sterowanie i fizyka tego pojazdu wręcz leżały i kwiczały - widok był tak żałosny, że nie powinno się już kopać leżącego i zostawić go gdzieś na jakimś zadupiu, aby rdzewiał w pokoju. No, ale skoro dysputa rozgorzała.
Ciężko było zapanować nad tym wehikułem, szczególnie jeżeli weźmiemy pod lupę tak elementarny element jak wszelakie skręty - robił on to zdecydowanie zbyt gwałtownie, przez co czasem zamiast walczyć z wrogiem, walczyłeś na dodatek z pojazdem. Śmieszne było też to, że niezależnie od siły grawitacji planety, bezproblemowo można było wjechać na blisko 90 stopniowe wzniesienie. Siedmiomilowe skoki też były słodkie.
No i że coś da się jakoś prowadzić, nie znaczy, że dzięki temu mam piać z zachwytu nad komfortem jazdy. Wózek widłowy po kilku godzinach wprawy też całkiem nieźle się prowadzi, ale do komfortu jazdy takiego Bentleya mu naprawdę daleko
No i te pasjonujące wojaże po bezludnych oraz monotonnych planetach o rozmiarach kilkunastu hektarów, w celu znalezienia jakiegoś bezwartościowego, kosmicznego złomu Bawiłem się prawie tak samo jak stojąc w kolejce w warzywniaku, z przeświadczeniem, że przede mną jest kilkanaście babć, które płacą samymi drobniakami, a za mną są paniusie, które rozmawiają co zrobił jakieś George w 3573 odcinku "Mody na Sukces".
btw. a grałeś w wersje xboxową? stary tam dopiero jest mordęga, na kompie to praktycznie masz pełen wypas, wiesz ile czasu to schodzi na xboxie, straszne, tam w xboxie po ulepszeniu, skanuje się tka powoli planety jak przed ulepszeniem skanera w wersji komputerowej.
Strasznie to wolno idzie, dlatego już na xboxie nie badam wszystkich planet, bo bym chyba umarł, zanim to zrobił xD
A tak mogę się pochwalić wynikiem, na koniec gry, że miałem ponad 200-300 tys. prawie każdego z surowców, i kredytów, też około 300 tys. plus zdobyłem wszystkie ulepszenia w grze, oraz otworzyłem zdaje się każdy sejf i daptapad
Secundo - cieniaki jesteście skoro prowadzenie MAKO wam problemy sprawiało. Chociaż jakby spojrzeć na to skopane sterowanie w PCtowej wersji to ja się wam nie dziwię...
Tego mogliśmy się spodziewać – BioWare dzisiejszego dnia, w godzinach „mocno” porannych, zapowiedział kolejne DLC do swojego kosmicznego dziecka „Mass Effect 2”. Niespodzianką nie jest też zawartość, jaką oferuje: to oczywiście nowy wehikuł i pięć dodatkowych misji, w których nasze cacko będzie grać pierwsze skrzypce.
„M57 Hammerhead” to ciężki pojazd szturmowy, który potrafi unosić się nad polem bitwy i rozwijać prędkość do 120 kilometrów na godzinę. Posiada też zaawansowany system naprowadzający, który pozwala dokładnie wycelować nasze drogocenne oraz śmiercionośne rakiety, prosto w twarz zdziwionego wroga. Wszystko to nawet podczas wykonywania agresywnych manewrów! W skrócie – istna maszyna do zabijania i cud techniki w jednym. Ciekawe tylko, jak się to prowadzi, bo o tym niestety ani słowa? Jeżeli tak jak „M35 Mako”, zwane „koszmarem pijanego kierowcy” czy „marzeniem niedzielnego alpinisty”, to dziękuję – postoję.
O samej intrydze, wokół której będą się kręcić zadania poboczne, też niestety nic nie wiemy i pozostaje nam tylko popuścić wodze wyobraźni. Ze screenów można wywnioskować, że na jednej planecie się nie skończy (no chyba, że któraś ma aż tak różnorodny ekosystem) i zapewne wybierzemy się w podróż w okolicę pewnej mgławicy, na krańcu Ramienia Perseusza, gdzie mieści się przestrzeń międzygwiezdna Gethów.
Tak czy siak, dodatek o szumnej nazwie „Firewalker”, zadebiutuje dopiero pod koniec marca, więc póki co ostudźmy emocje. Miłą niespodzianką jest to, że będzie go można ściągnąć za darmo, o ile oczywiście jesteśmy dumnymi użytkownikami sieci The Cerberus Network. Zatem cierpliwie czekamy.