Dla nie wtajemniczonych szybki opis: założony w 1994 z inicjatywy Brian'a Molko(gitara, vocal) oraz Stefan'a Olsdal'a(bass) zespół indie/glammy/pop/rockowy, zyskujący szybki rozgłos w Anglii w tymże czasie odpowiadającym tam kulturalno-muzycznym zapotrzebowaniom w szczególności tej bardziej młodszej publiki. Mało ambitne acz wyraziste motywy biseksualne, dekadenckie, perwersyjne, narkotyczne i miłosne w tekstach song writera oraz jego (Molko) przeszkadzajkowy, mało wartościowy acz pasujący do tego rodzaju muzyki głos i jego androgyniczny styl bycia z ówczesnych lat, inspirowany między innymi D.Bowie'm czy innymi ważniejszymi postaciami glam rockowymi z lat 70/80, miały znakomite podłoże do rozwoju swej popularności. Jednak od tamtej pory schodzą na swój kształtujący się styl jaki dobrze widać.
Dziś i teraz jednak nie o tym, a o ich nowym nakładzie pracy starannie, lecz czy na pewno dobrze wypoconej, prawidłowo wypełniającą lukę naszych oczekiwań? Krążek Battle For The Sun nie zaskakuje, tak jak poprzedzający go singiel o tej samej nazwie, ale daje dużo do myślenia. Słuchając Molko, wyraźnie widać, że jego talent do pisania wziętych tekstów wypala się powoli zimnym ogniem, mimo że on ze swojej najnowszej pracy jest bardzo zadowolony, jak prezentował się z tym na łamach BBC Radio 1, w marcu tego roku, określając tytułowy utwór nawet najlepiej napisanym przez siebie kawałek w całej swojej karierze. Cóż, dobrze dla niego, ale czy słuchacze i zagorzali fani dadzą sobie z tym radę i nie powyrywają sobie grzywek i nie połamią paznokci? Ale to rzecz jednak drugorzędna?, słabe teksty automatycznie się nią stają, jakkolwiek i jak bardzo emocjonalnie nie były by wyrażone słowa. Brzmienie, to czym się warto wtedy interesować, znieść wartość przekazu merytorycznego?i wpleść vocal gdzieś między brzmienie gitar jako dodatkowy melodyjny instrument.
Placebo wyraźnie stara się o zmiany, ale na razie mało zrobili w tym kierunku, chociaż już zmiany słychać. Po pierwsze - nowy perkusista (poprzedni odszedł, pewnie tyłek zapuchł a przecież gejem nie był) Steve Forrest, amerykanin, punk popowego pochodzenia, orientacja... tylko Ch. może to wiedzieć, gra, w odróżnieniu od swoich poprzedników w zespole - prawą ręką. ( http://media.livenation.co.uk/fido//publis...362_Placebo.jpg - obleśny jest ale co tam, i tak siedzi z tyłu za garami) Po drugie, słychać w porównaniu do reszty płyt, że chłopaki z Placebo obrali nieco inny kąt swojego brzmienia. Próba bardzo powolnego zejścia z zespoliku dla gówniarzy na coś bardziej wartościowszego. Nie udało się całkiem ale łatwo to wyczuć. Monotonność czyli Placebo strikes back, to samo i to samo, mało 'tego czegoś' i zbyt 'poprawnie', co tworzy tą nieciekawą otoczkę nudy rodem z poczekalni czy hipermarketu. Ale kto wie, jeszcze cała przeszłość przed nimi i możliwe, że jeszcze nas czymś zaskoczą, bo dna nie osiągnęli, od którego mogliby się odbić lecz jeszcze gdzieś dryfują jednak już nie na błyszczącej powierzchni chwały. Nie mogę tego bardziej uszczuplić. Posłuchajcie sami i przekonajcie się. http://www.placeboworld.co.uk/mynews.php?id=61 Na czerwono Sign Up(rejestracja) potem z linku z waszych emaili będzie można wysłuchać całego albumu 5 razy.
W sklepach premiera 08.06.09.
Edytowałem nazwę tematu. Używamy języka polskiego. Matt
Dziś i teraz jednak nie o tym, a o ich nowym nakładzie pracy starannie, lecz czy na pewno dobrze wypoconej, prawidłowo wypełniającą lukę naszych oczekiwań? Krążek Battle For The Sun nie zaskakuje, tak jak poprzedzający go singiel o tej samej nazwie, ale daje dużo do myślenia. Słuchając Molko, wyraźnie widać, że jego talent do pisania wziętych tekstów wypala się powoli zimnym ogniem, mimo że on ze swojej najnowszej pracy jest bardzo zadowolony, jak prezentował się z tym na łamach BBC Radio 1, w marcu tego roku, określając tytułowy utwór nawet najlepiej napisanym przez siebie kawałek w całej swojej karierze. Cóż, dobrze dla niego, ale czy słuchacze i zagorzali fani dadzą sobie z tym radę i nie powyrywają sobie grzywek i nie połamią paznokci? Ale to rzecz jednak drugorzędna?, słabe teksty automatycznie się nią stają, jakkolwiek i jak bardzo emocjonalnie nie były by wyrażone słowa. Brzmienie, to czym się warto wtedy interesować, znieść wartość przekazu merytorycznego?i wpleść vocal gdzieś między brzmienie gitar jako dodatkowy melodyjny instrument.
Placebo wyraźnie stara się o zmiany, ale na razie mało zrobili w tym kierunku, chociaż już zmiany słychać. Po pierwsze - nowy perkusista (poprzedni odszedł, pewnie tyłek zapuchł a przecież gejem nie był) Steve Forrest, amerykanin, punk popowego pochodzenia, orientacja... tylko Ch. może to wiedzieć, gra, w odróżnieniu od swoich poprzedników w zespole - prawą ręką. ( http://media.livenation.co.uk/fido//publis...362_Placebo.jpg - obleśny jest ale co tam, i tak siedzi z tyłu za garami) Po drugie, słychać w porównaniu do reszty płyt, że chłopaki z Placebo obrali nieco inny kąt swojego brzmienia. Próba bardzo powolnego zejścia z zespoliku dla gówniarzy na coś bardziej wartościowszego. Nie udało się całkiem ale łatwo to wyczuć. Monotonność czyli Placebo strikes back, to samo i to samo, mało 'tego czegoś' i zbyt 'poprawnie', co tworzy tą nieciekawą otoczkę nudy rodem z poczekalni czy hipermarketu. Ale kto wie, jeszcze cała przeszłość przed nimi i możliwe, że jeszcze nas czymś zaskoczą, bo dna nie osiągnęli, od którego mogliby się odbić lecz jeszcze gdzieś dryfują jednak już nie na błyszczącej powierzchni chwały. Nie mogę tego bardziej uszczuplić. Posłuchajcie sami i przekonajcie się. http://www.placeboworld.co.uk/mynews.php?id=61 Na czerwono Sign Up(rejestracja) potem z linku z waszych emaili będzie można wysłuchać całego albumu 5 razy.
W sklepach premiera 08.06.09.
Edytowałem nazwę tematu. Używamy języka polskiego. Matt