[Jak mówią, tak robią

:]
Mimo wszystko rozpruliście jeden z samochodów, wzięliście światła i udaliście się do jamy, w której zadekował się mutek. Kiedy dotarliście na miejsce, kiedy zaczęło już pomału się ściemniać. Tak jak polecił Francis, najpierw wywabiliście potworka z gniada, a potem oślepiliście go za pomocą świateł. Rozpaćkanie dziada było tylko formalnością. Owym mutkiem okazał się dość mocno wyrośnięty kuzyn psa, mający dodatkowo mnóstwo macek tam gdzie nie zazwyczaj się ich nie ma i cały w jakimś śluzie. Mieliście już wracać do Welligton, gdy coś dziwnego zaczęło dziać się z Willym. Rzygał, co chwile latał w krzaki... widocznie fart akurat odwrócił spojrzenie w inną stronę. Uznaliście, że dobrze będzie, jeśli przenocujecie tutaj. Rankiem Willy był już zdrów jak ryba, więc ruszyliście w drogę powrotną. Dojechaliście do miasta. Uderzyła was pustka w mieście (jeszcze większa niż zwykle): żadnych dzieci biegających po ulicach, żadnych odgłosów rozmów, śmiechów. A potem zobaczyliście plamy krwi na ziemi. A potem poodrywane kończyny. A potem ciała. Rozerwane, zmasakrowane. Żyła tu 100 ludzi. Ciekawe, czy teraz pozostało choć 10...? Wałęsając się pośród masakry spotkaliście człowieka - jednego z mieszkańców. Przerażonego, załamanego, ze śladami łez na brudnej twarzy. Powiedział, że to był "On". Że nie było go w mieście tej nocy, tak samo jak was. Wskazał wam drogę do waszego zleceniodawcy, powiedział "Bierzcie też furę, jemu się już się nie przyda". Udaliście się tam. Widzieliście go... leżał na ziemi. Nie zmienił się zupełnie od tej waszego ostatniego spotkania. No, może pomijając to, że jego gogle leżały na ziemi, a on sam był rozerwany na pół. Szliście dalej. I oto wasza nagroda. Trzy 5l karnisty wypełnione paliwem. Ale nie tylko. Jest też jego wóz: całkiem niezły pick-up z podwójną kabiną. Sprawny, całkiem dobrze działający, z prawie pełnym bakiem, z podwójną kabiną, pomalowany w pustynną panterkę - prawdziwy ideał. Oczywiście, jeśli pominiemy to, że dach w kabinie kierowcy jest podziurawiony jak sito przez kulę. Ale poza tym - cudo!
Francis postanowił także wyruszyć za wami. Zgodziliście się - w końcu to następna para rąk do walki...
Chyba czas, by udać się w dalszą drogę prawda? Nic tu po was
[Pick-Up jest wasz

]