Sesja pierwsza - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!

Podgląd ostatnich postów

Rangramil,
Tylko co mam napisać? Wy wciąż nie podjęliście żadnych akcji, których skutki mógłbym opisać... Może się myle, ale to sesja, nie paragrafówka. Dajcie mi materiał, to na nim popracuję.
Shasfana,
Rang, tak nawiasem mówiąc to chyba Twoja kolej tak właściwie
kami,
Rang: pociągnij i możemy jechać dalej. Jeśli mnie, to za lewe ucho prosze, prawe już trochę bardziej odstaje niż lewe właśnie
Rangramil,
Szczerze? Ja was za uszy ciągnąć nie będę, jak nie chcecie grać, to nie. Ale wkurza mnie, że to był zwykły słomiany zapał, że nie daliście mi nawet szansy...

Jesteście BE.
Shasfana,
Nikt nie skarży na nudę, tylko właśnie na olewactwo
kami,
Olaliśmy letko, przykro stwierdzić.
Favar,
Dziwne. Nawet nie było możliwości żeby ona mogła być nudna Siś nie zaczęła, nie można uskarżać o nudę.
Shasfana,
Koniec sesji? Umarła? Puk, puk?
Favar,
Dobra *Podrapał się po podbródku (a nieco szczeciny miał)* Krótki miecz. Każdy cherlak uniesie, każdy cherlak nim zawalczy, a silny i szybki gość tylko lepiej go użyje. Pasuje? *Spytał krótko, ale tonem dośc zdeterminowanym. Ot nie było co dumać, czas coś robić.
Ven'Diego,
Igwar odpowiedział powoli i trochę zamyślonym tonem.
- Jeśli pan nie sprecyzował nam o jaki miecz chodzi, widocznie nie miał niczego konkretnego na myśli. Może chce nas sprawdzić? I przekonać się co przyniesiemy?
Zadumał się trochę, po czym spojrzał po grupce.
kami,
[dobra Kotki, trzeba coś napisać, bo nas Rang sprzątnie i tyle będzie ]

Gail popatrzyła nieśmiale po towarzysach. Otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć, ale zamknęła je.
- A kuchnia? Nie przywozicie z miasta przypraw, którymi czasem cały dom pachnie? - Spytała, patrząc w kierunku Alva. - Ja nigdy nie pytałam o możliwość wybrania się stąd, ale może i któraś z pokojówek kiedyś... Wiem, że przywożą im kwiaty, które one później do pokoi wstawiają w pięknych wazonach... - Rozmarzyła się trochę. Widocznie jako pomywaczka była na samiutkim spodzie drabiny awansowej jeśli chodziło o czyszczenie domu. A sama myśl o pracy tak blisko Pana, lub kogokolwiek, kto miał z nim styczność, sprawiała, że wierciła się z niecierpliwości... Cóż, młoda była, a przynajmniej jej ciało, które właśnie przez przebieranie nogami wymyśliło sobie okazywanie gorliwości do pracy. Eh...
Favar,
*Wzruszył szerokimi ramionami* Mnie nie robi. Ważne żeby sobie jakiś cel wyznaczyć i się ruszyć. Ale pomysłu nie mam, więc może być las. Szkoda tylko że nic nie wiemy o tym mieczu. Te *Tu skinął na postać Matta* Mógłbyś iśc się w miedzyczasie spytać tego gościa co to dla niego miecz robimy jakiego miecza by chciał?
Shasfana,
[a tu będzie jakikolwiek ciąg dalszy, czy ludzie poumierali po sylwestrze? ]
Rangramil,
[A na co? Sam mam wam ustalić plan działania? To bym napisał opowiadanie, a nie męczył was sesją.]
Favar,
[coś robimy? w sensie czekasz na nasze wypowiedzi, tak?]
Shasfana,
Yuldra podrapała się po głowie i spojrzała na Ola [Olo, czy jakkolwiek ], ponownie. Przypomnieli się jej obwiesie z polany, tam gdzie dotychczas pracowała. Oni często wyprawiali się do miasta, po alkohol, do burdeli, po zapasy.
- Ja wiem. - odparła z pewnym ociąganiem. Właśnie do niej dotarło, że muszą zacząć współpracować, co o dziwo napełniło ją dziwnym entuzjazmem. Spojrzała na tego wygadanego robala i dodała - Ale trzeba by wrócić do lasu. - burknęła i wbiła spojrzenie w ziemię. Może ktoś znał kogoś, kto znajdował się bliżej?
Matthias Circello,
No cóż. Jako, że był chyba najbardziej rozgadany i wygadany ze wszystkich, postanowił wziąć inicjatywę w swoje drobne ręce. Raz jeszcze spojrzał na swych nowych towarzyszy i raz jeszcze rozpromienił się szerokim uśmiechem.
- Yuldro, Ingwarze, Olo i Gail. Skoro i tak nie mamy wyjścia, trzeba zacząć coś robić. Sądząc z postury, któreś z Was może pracować w kuźni? Może znacie jakiegoś kowala? Trzeba by dyskretnie podpytać o jakieś informacje na temat dobrego miecza.
Dla niego wszystko było takie łatwe. Pójść i zapytać o miecz.
- Ja się chyba wrócę do tego `przyjaciela` naszego Pana i spróbuję wyciągnąć od niego jakieś informacje! Może nie skończę jako spopielona kupka.
Zmarszczył lekko brwi, co nadało jego twarzy dość komiczny wyraz.
- Czy któreś z Was zna kogoś, kto wyprawia się do miasta? Można by dowiedzieć się od niego jak najszybciej dostać się tam, gdzie chcemy!
Rangramil,
Czas mijał, a wy nie wiedzieliście nawet, od czego zacząć. Od czasu pierwszej śmierci, nie mieliście kontaktu ze światem zewnętrznym, nie wiedzieliście, co was tam czeka, na ile się zmienił, ani nawet, w jakiej części świata się znajdowaliście. Nie wiedzieliście, gdzie szukać miecza, ani jaki miecz będzie godny przyjaciela waszego pana. Nie wiedzieliście, co ze sobą zabrać, czy podróż będzie długa, czy krótka, ani czy w ogóle z niej wrócicie.

Potrzebowaliście informacji, sprzętu i planu. I to szybko.
kami,
Cóż, ten nie był atk miły jak poprzedni... Ale cóż, nie należy kwestionować jego decyzji. Gdy mówił o ich zadaniu, o swoim przyjacielu, uniosła nieco głowę i zerknęła na tego, o którym mówił ich Pan. Niemiły. A przynajmniej na takiego wyglądał. Patrzył na nich niesympatycznie. Szybko wbiła wzrok w podłogę...
A na zewnątrz jego komnaty stała już z całą resztą swojej nowej kompanii. Wszyscy wyżsi i na oko starsi od niej. Zacisnęła dłonie na fartuchu sukni. Przygryzła wargę.
- Gail. - Mruknęła cicho. I znów wbiła wzrok w podłogę.
Favar,
Olo w ogóle nie wykazał się błyskotliwością
- Olo jestem.
Nie miał wiele więcej do powiedzenia. Niech się inni wyszumią, on nie miał żadnego dobrego pomysłu. Stał sobie z tyłu, bardziej jako element tła niż rozmówca dla kogokolwiek. Przynajmniej na razie.
Wczytywanie...