Z jakiegoś powodu nie wiedziałem w ogóle o istnieniu tego filmu. Zero reklam, zero promocji. Widać nie jest to film po którym twórcy spodziewają się dużych zysków.
http://www.youtube.com/watch?v=83-stjseRMQ
W Roku 2012 dochodzi do kryzysu gospodarczego. Bezrobocie osiąga najwyższy poziom w historii. Wraz z nim wzrasta też wszelka działalność kryminalna. Z racji rosnącej przestępczości i kryzysu gospodarczego brakuje miejsc dla więźniów. Wielkie korporacje oferują rządowi swoją pomoc i zakładają swoje prywatne więzienia. W więzieniach owych prawa ludzkie nie mają absolutnie żadnego znaczenia a liczy się tylko zysk. Dlatego też przez pewien czas w owych więzieniach organizowane były walki w klatkach na śmierć i życie, z użyciem broni i bez zasad. Walki owe można było oglądać przez internet za skromną opłatą 250$. Ale niestety po jakimś czasie walki owe stały się nudne i oglądalność spadała. Ludzie chcieli więcej. Tak powstało "death race", wyścigi bez zasad, za to z użyciem broni. Główny bohater (W tej roli Jason Statham) zostaje wrobiony w zabicie swojej żony tylko po to aby trafić do więzienia i stać się kierowcą (niegdyś był świetnym kierowca rajdowym ale stracił licencję). Tam tez musi zawalczyć o swoje życie i wolność, tak na trasie jak i poza nią.
Brzmi głupio? Uproszczę. To jest luźna ekranizacja carmageddona. NO KRUCA W KOŃCU. (tylko zombie brak
)
To nie musi mieć sensu, to nie musi mieć fabuły. To ma być Sto minut głupiej sieki w stylu starych filmów grindhousowatych. Tylko do tego ma spory budżet co pozwala na kilka niezwykle spektakularnych scen. Samochody też są przepiękne. Prezentują sobą fajny postapokaliptyczny punkowy styl (pancerz 3/4 cala i 6 calowa płyta z tyłu...), ale wydaja się w sumie dość wiarygodne.
Cały koncept wyścigów jest dosłownie jak gra. Na trasie rozłożone są specjalne tarcze (rozmiaru dużych studzienek kanalizacyjnych) które aktywują broń pokładową w samochodach. Wystarczy po nich przejechać. Na tej samej zasadzie działają pułapki (a niektóre sa bardzo zmyślne...).
Jeśli ktoś chce zobaczyć dobry film to... nie polecam. To nie jest dobry film. Brakuje w nim sensu, dobrej fabuły, dobrych aktorów (choć trzeba przyznać ze Statham jak zwykle w dobrej formie - jeśli chodzi o granie nieco pompatycznego twardziela to dorównuje mu chyba tylko Vin Diesel).
Ale jeśli ktoś chce obejrzeć jak jedna osoba uderza drugą dziesieciokilogramowym młotem w szczękę, albo jak gość wpada w swoim samochodzie w poślizg, dachuje piętnaście razy, dostaje z pancerfausta co sprawia że (ciągle dachując) wylatuje w górę i uderza z solidną prędkością w bilboard nad trasą... tylko po to aby paść znów na trasę, przeżyć, wysiąść z samochodu i zostać rozerwanym w gatlinga nadjeżdżającego samochodu - film dla was
Trzeba ten film traktować z lekkim przymrużeniem oka, jak tani, ale cholernie dobrze zrobiony oldskulowe filmy o zombie.
Mam dokładnie to czego oczekiwałem.