By odreagować tygodniowe stresy postanowiłem sobie pójść do kina. Kolega zachwalał Sierociniec więc mój wybór padł właśnie ten film. Jakie są moje wrażenia? Hmm w sumie to dosyć mieszane. "Labirynt Fauna" wspominam raczej srednio - od taki dosyc brutalny film, z którego można, by zrobić dwa różne.
Zatem...
Przyznam się, ze spodobała mi się podejście reżysera. Zrobić horror/thriller bardzo taki fantastyczny, a jednocześ nie wyjaśnić wszystko w sposób jak najbardziej racjonalny. Wyszło to całkiem całkiem choć dostrzegłem pewne zgrzyty. A jak wygląda sprawa 'straszności'? Hmm, może ja jestem dziwny ale coraz już mniej rzeczy rusza. Czy to się wzięło z mojego cynicznego stylu bycia czy może od nadużycia kompa/netu? Nie wiem. W każdym razie nie licząc paru starych jak świat numerów (trzaskające nagle drzwi, trup łapiący kogoś za ręke), które zawsze działają to nie powiem bym bał się na tym filmie jakoś specjalnie. W tego typu filmach ludzka wyobraźnia generuje zawsze największy strach. Tak długo jak nie wiemy o co chodzi tak długo się boimy. W sierocińcu jakoś mi tego zabrakło. O, film nie trzymał cały czas napiecia. Tak mogę powiedzieć
.
Wspomniałem o zgrzytach. No cóż, osią fabuły jest fakt, że chłopiec utknął w piwnicy domu i skręcił sobie kark spadając ze schodów, kiedy próbował sie wydostać. Wszytsko fajnie tylko jakoś mi się nie chce wierzyć, że nikt nie usłyszał jak mały się dobijał do drzwi albo, że nie on sam nie próbowal krzyczeć. Poza tym policja, która przyjechała na poszukiwanie chłopaka nie miała psów tropiących. Dobra, wiem, że się czepiam
. Ale jakoś jestem na to wyczulony.
No i jeszcze kwestia duchów dzieci. Niby raz reżyser rozwija akcje tak, by pokazać, ze ich nie ma, a raz na odwrót. Moze taki był właśnie zamysł... Sam nie wiem.