Bestiariusz: Bestie

4 minuty czytania

Bestiariusz: Bestie

Gdy jeszcze nie tak dawno temu pojawił się „Bestiariusz: Maszyny”, skoperzy, monterzy i zabójcy maszyn aż piszczeli z zachwytu, że w końcu mają co robić. Po tym piszczeli ze złości, bo te stalowe skurczybyki z całą pewnością przetrzebiły ich szeregi, samemu nie zaliczając nawet rysy na lakierze. Teraz cała ta zgraja pochłonięta była myślą, jak w końcu dobrać się do przewodów blaszakom. MG pisali grube tomy nowych scenariuszy z maszynami… a Łowcy Mutantów i myśliwi siedzieli cicho, zapomniani przez MG i innych graczy, albo robili za mięso armatnie (wiem co mówię – gram Zabójcą Maszyn). Jednak Portal usłyszał ich błagania i smętne kwilenie. Skrzyknięto kilku speców, zagoniono rysowników do roboty, odkurzono, odrdzewiono i naoliwiono zastałe maszyny w drukarni, wykopano na zbity, chromowy pysk zwiadowców Molocha i oto jest. 15 dodatek do gry fabularnej „Neuroshima” „Bestiariusz: Bestie” ujrzał światło dzienne i zesłał na graczy… no właśnie…

Ale zacznijmy od początku. Okładkę zafundował nam Sławomir Maniak. Ot, taki robaczek z kilkoma oczkami, szczypczykami i ociekającą wydzieliną skórą. W tym momencie gracze zaczynają się obawiać, a MG zaciera ręce. Obrazek jest chyba jednym z lepszych ze wszystkich okładek dotychczasowych dodatków.

Lecimy dalej. Zaczynamy wykładem na temat pochodzenia stworków opisanych w tym dodatku. Tekst w formie pogadanki kilku speców od razu przywodzi na myśl „B. Maszyny”. Taka ciekawostka dla miłośników flory i fauny.

Następny rozdział to „Poradnik użytkownika bestiariusza”, czyli co rób, żeby było ciekawie, a zwierzaki były nadal zwierzakami. Do tego także „Dodatkowe atrakcje”, czyli niespodzianki jakie mogą się znaleźć w zwierzaczkach – kilka pasożytów i chorób. No i oczywiście, łopatologiczne wyjaśnienie zasad dotyczących Współczynników naszych milusińskich. Ciekawym dodatkiem są ikony charakteryzujące każde żyjątko. Niby mała zmiana, a jednak bardzo praktyczna, ułatwiająca szybkie wyszukanie potworka odpowiadającego potrzebom sesji.

Kolejne rozdziały to już same opisy bestii podzielone według występowania – pustynia, ruiny i jaskinie, dowolny teren, Neodżungla, woda oraz bestie eksperymentalne i wyjątkowo dziwne. Wszystko rozpisane dokładnie tak samo, jak maszyny w poprzednim bestiariuszu. Wygodnie, przejrzyście i w formie pogadanki speców. Czyli po staremu. Ale dobremu.

Ogółem – 60 stworków, mniej lub bardziej niebezpiecznych na każdą okazję. Wiele z nich jest żywcem wzięte z innych tytułów, jak choćby przerośnięte skorpiony (czy tylko mi przypomina się Fallout?), wielkie kałamarnice i ośmiornice (stary, dobry potworek, od średniowiecza dalej trzyma się świetnie), czy ogromne węże (tak, tak, klasyka). Rzuca się to w oczy na samym początku, gdyż pierwszy prezentowany milusiński to wielki wór zakopany w ziemi, z wystającymi tylko mackami i szczękami („Powrót Jedi” wiecznie żywy). Pozostawiam ocenie każdego MG, która bestia jest zbyt przerysowana, gdyż każdy MG ma własną wizję Neuro.

Oczywiście, są także i oryginalne perełki, jak na przykład eksplodujące tapiry. Ot, zwykły tapir, który, gdy się go przestraszy, odpala ładunek fosforu i robi małe „Bum”. Poza tym trawiące wszystko kwiatki, mazie czy pająki wrażliwe nie na zapach czy dźwięk, lecz na strach. Ale nie można zapominać też o normalnych zwierzątkach. W końcu niektóre przetrwały apokalipsę i mają się nad wyraz dobrze. Tyle, że mateczka natura nie lubi, jak ktoś próbuje ją prześcignąć, więc teraz, takie na przykład polne koniki, przyjęły zasadę: „Kupą, mości panowie!” Skaczą radośnie wysoko, zasmakowane w krwistym mięsku (Tak, Homo Sapiens to istny przysmak…) i teraz potrafią ząbkami wygryźć człowiekowi w ciele kilka nowych oczodołów. Albo, jak delikwent wyjątkowo smaczny, to skonsumować go do kości.

Rekiny też nie zostają w tyle i teraz potrafią wyskoczyć nad wodę, poszybować kilka metrów, dorwać smakowitego człowieczka i znów do wody, bo tam wszystko lepiej smakuje. A dla pań mamy prześliczne, wielkie i bajecznie kolorowe motyle. Uwielbiają składać jaja w ludziach. Nie zabiją, ale widok larw wychodzących z szyi, policzka, brzucha, czy nie daj Orbitalu, biustu (taaak, ta historyjka Mr. Johannesa daje do myślenia) raczej nie poprawi nikomu morale. Można się czepiać, że niektóre stwory są zbyt naciągane, że coś takiego nie ma prawa istnieć nawet, jeśli jest tworem laboratorium. Tu po raz kolejny wolną rękę ma MG. Nigdzie nie ma napisane, że wszystko, co znajduje się w dodatkach ma się znaleźć w jego wersji gry.

Co do strony graficznej ten bestiariusz prezentuje się lepiej od poprzednika. Rysunki są ładne, czytelne i utrzymane w klimacie. Po prostu tyle, ile trzeba i ani grama więcej. A szkoda, wielkie na całą stronę wstawki z najciekawszymi grafikami świetnie sprawdziły się w podręczniku podstawowym czy fenomenalnym „Wyścigu”. Widać autorzy woleli pozostać przy surowości poprzedniego Bestiariusza. Trochę szkoda…

Po zapoznaniu się z całą tą menażerią wniosek jest podobny, jak przy „Bestiariuszu: Maszyny”. Kup, użyj, a na sesji nie powieje nudą. I pustynia będzie wilgotniejsza od krwi naszych biednych postaci. Szkoda, że zabrakło miejsca na więcej grafiki, smaczku pokroju nowych Sztuczek, Cech, czy też nowego sprzętu. Jest to moim zdaniem słaba strona obydwu „Bestiariuszy”. Oba dodatki stoją na tym samym, mimo wszystko przyzwoitym, poziomie. I choć trochę boli brak wisienek na tym naprawdę smacznym torcie, to raczej nikt nie powinien czuć się zawiedziony, a biedni i zapomniani Łowcy Mutantów znów uwierzą w swoje powołanie. I świetnie, bo nasi milusińscy nieźle przetrzebią ich szeregi.

Niektóre ćmy barowe, zakochane w rdzawym kolorze świata Neuroshimy jęczą, że człowiek nie jest już nikomu na świecie potrzebny. Cywilizacja upadła, możemy się dobić. Śmiem twierdzić, że to, za przeproszeniem, pierdoły. „Bestie” pokazują, że ludzkość naprawdę jeszcze się liczy. Ba, jest wysoko ceniona! Przecież nie sposób się oprzeć wrażeniu, że ten przerośnięty wilczur-mutant, po sytej kolacji z Homo Sapiens aż uśmiecha się radośnie, zadowolony, że trafił mu się przysmak. Człowiek – kawior nowej ery! Drodzy gracze, naprawdę jest się z czego cieszyć!

Ocena Game Exe
8
Ocena użytkowników
6.91 Średnia z 16 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...