Ortharion: The Last Battle

2 minuty czytania

ortharion: the last battle

Aż nazbyt klasyczny hack&slash, nieomalże dosłownie przenoszący nas w przeszłość gatunku. Niestety, tej niskobudżetowej wersji tego rodzaju produkcji – tak prezentuje się na ten moment demo "Ortharion: The Last Battle" studia Ortharion project.

Wersja demo "Orthariona" w istocie komunikuje światu jedynie tyle, że ten tytuł z zapowiadaną w tym roku premierą rzeczywiście istnieje i jest tworzony. Jednak wgłębianie się w szczegóły stanu tego projektu nie napawa optymizmem. Tym bardziej, że mamy do czynienia z rozwinięciem tytułu "Project Ortharion", który w 2020 roku bynajmniej nie zrobił furory.

W grze zostajemy wybrańcem Orthariona, z którego duszą łączymy się, by powstrzymać złych kultystów i demony. Nim to się jednak stanie, jesteśmy oczywiście chłopkiem-roztropkiem pragnącym ruszyć w świat z rodzinnej wiochy, lecz giną nam rodzice, pozbawieni życia przez nieznane złe siły. Żywość narracji jest tymczasem godna tworu sztucznej inteligencji. Szereg misji z którymi się zmierzymy przywodzi na myśl najgorsze cechy gier MMO w postaci tych przeklętych trzech "P": Przynieś, Podaj, Pozamiataj. Próby sformułowania bardziej złożonych treści, jak przykładowo pierwsze spotkanie z tytułowym Ortharionem, prezentują się równie nijako. Założenie, że w dalszych zadaniach wątek fabularny ulegnie poprawie, można oprzeć tylko o życzliwość i nadzieję.

ortharion: the last battle

"Ortharion" cechuje się większym pokrewieństwem z MMO, niż tylko prymitywna konstrukcja zadań. Nadmiernie rozrośnięty interfejs, oznaczenia map i punktów do których mamy się udać, rozmieszczenie przeciwników i system dropu, respawn po śmierci i brak zapisu postępu przez gracza (ten gra stale nadpisuje). Można by rzec, że jest to najbardziej stereotypowe MMO zaprojektowane dla jednego gracza.

Pomysł na design świata byłby nawet w porządku, jeśli chodzi o plan wiosek czy miasteczek lub krajobrazu, same tekstury "nawet ujdą". Niemniej słabo według mnie wypada postprocessing i oświetlenie, które lepiej zrealizowane, byłyby w stanie wycisnąć o wiele więcej z zaimplementowanych tekstur. Warstwa dźwiękowa jest tak szczątkowa, że nawet nie da się jej zapomnieć – albowiem by to uczynić, wpierw trzeba cokolwiek jeszcze zapamiętać.

Chciałbym móc pochwalić twórców gry za wprowadzenie języka polskiego, niemniej na przeszkodzie stoi jakość wykonania przekładu. Wydaje się, że oryginalny tekst przepuszczono przez translator i uznano robotę za zrobioną. Co jest zabawne w dialogach, staje się frustrujące w przypadku nieprecyzyjnych opisów mechaniki rozgrywki. Liczyć należy, że ten stan rzeczy jest jedynie rozwiązaniem doraźnym, lecz obyśmy się nie przeliczyli.

ortharion: the last battle

Czy "Ortharion: The Last Battle" jest tytułem potrzebnym? Według mnie – nie. Jego premiera lub anulowanie produkcji w ostatecznym rozrachunku przejdzie bez echa w warunkach dużego nasycenia rynku grami hack&slash i RPG. Jakieś grono odbiorców spotka się z tą produkcją, niektórzy może nawet miło się przez chwilę pobawią, najwyraźniej mając naprawdę spory niedosyt gier w tej konwencji. Poprzednia odsłona tej serii otrzymała 66% ocen pozytywnych z 127 ocen łącznie na Steam, zaś serwis Metacritic nie dysponuje danymi pozwalającymi wystawić ocenę. Kontynuację czekać może podobny los.

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...