Słów kilka
Większość zniecierpliwionych graczy od dawien dawna czeka na PRAWDZIEGO RPG-a – takiego z krwi i kości. Nie sprawdziły się w tej roli m.in. Fallout 3 i Mass Effect, które miały być przełomowymi grami, wnoszącymi cudowny klimat i wciągającą fabułę – bo przecież to one są najważniejsze. I właśnie to stało się celem Radon Labs, producenta Drakensang'a. Niemcy postanowili zrobić grę, która nie tylko zachwyci ładną grafiką, ale będzie również posiadać duszę oraz specyficzny klimat, pochłaniający wszystkich tych, którzy będą mieć kontakt z ich nowiusieńkim dziełem. Tytuł zapowiadał się niezwykle ciekawie, a oliwy do ognia dolewały liczne prognozy i wypowiedzi producenta, pojawiające się w mediach. Dzisiaj śmiało mogę odpowiedzieć na pytanie, czy Drakensang to kolejny niewypał, czy też RPG, na jaki czekamy od dawna. Zacznijmy od...
Tajemnice Aventurii
Świat Drakensang'a, Aventuria, opiera się na niezwykle popularnym za naszą zachodnią granicą systemie „Das Schwarze Auge”. Dla Polaków jest on czymś zupełnie nowym, co w tym wypadku można uznać za duży plus. Aventuria została osadzona w czasach średniowiecza, a zamieszkiwana jest przez przeróżne istoty: ludzi, szlachetne elfy, przemądrzałe krasnoludy i smoki niemalże rodem z baśni.
Swoją przygodę w tymże świecie rozpoczynamy od kontrowersyjnego listu, wysłanego przez naszego przyjaciela, Ardo. Prosi on nas o szybkie przybycie do Ferdok, gdzie planuje wyjawić nam tajemnice, których nie chciał zawrzeć w liście. Jednak co by to była za gra, gdybyśmy od razu mogli się do niego się udać? Utrudnia nam to seria tajemniczych morderstw, z powodu której nie możemy wejść do grodu. W końcu, po wykonaniu kilku interesujących zdań, zostaniemy wpuszczeni do miasta, gdzie dowiemy się o śmierci naszego przyjaciela. Podczas prowadzonego przez nas śledztwa zdobywamy informacje o Smoczym Zadaniu – rytuale, w czasie którego wyrocznia wyłania bohatera, którego celem będzie stawienie czoła... smokom. Pytanie „Do kogo przemówiła?” jest wyjątkowo retoryczne...
Każdy Drakensang ma swojego bohatera
Podczas wybierania postaci w Drakensang'u łatwo zauważyć, że Niemcy lubią wygodę. Możemy bowiem jedynie zdecydować się na którąś z dwudziestu gotowych już profesji i wybrać jej płeć. Składają na nie się ludzie, elfy i krasnoludy (tylko i wyłącznie płci męskiej), a każda z nich posiada specyficzny klimat i charakter. Zostały one odpowiednio pogrupowane – przykładowo jedną grupę (ludzką) stanowią wojownik, żołnierz i łucznik, a inną (elfią) łowca, tkacz magii czy bojownik. Dochodzą do tego krępe krasnoludy, ekscentryczni magowie, zwinni złodzieje czy wykwintna amazonka (tylko i wyłącznie płci żeńskiej), a nawet groźny pirat.
Podjęty przez nas wybór będzie mieć decydujący wpływ nie tylko na całokształt naszej postaci, ale również na jej początkowy ekwipunek, ubiór czy wygląd, do którego niestety musimy się przyzwyczaić, bowiem producenci uniemożliwili nam jego zmianę. Do każdej profesji z góry przypisane są określone umiejętności i biegłości, istnieje jednak możliwość ich drobnej modyfikacji za sprawą opcji „Tryb ekspercki”, stworzonej dla najbardziej dociekliwych graczy. A modyfikować jest co, ponieważ wybraną przez nas postać cechują główne współczynniki, jak odwaga, spryt, intuicja, charyzma, zręczność, zwinność, budowa i siła oraz szereg pomocniczych – zdrowie, energia astralna, wytrzymałość i odporność na magię. W oczy od razu rzuca się podobieństwo do Baldur's Gate'a. Umiejętności zostały podzielone na pięć grup: Fizyczne (Skradanie się czy Siła woli), Natury (Zielarstwo czy Przetrwanie), Wiedzy (Cwaniactwo czy Leczenie ran), Społeczne (Uwodzenie czy Etykieta) i Rzemieślnicze (Alchemik czy Kowal). Istnieją również Umiejętności Bojowe. Mowa tu o specjalizacjach w walce przeróżnymi rodzajami broni – od mieczy, przez kostury, po łuki bądź kusze. Nie mogło zabraknąć Umiejętności Specjalnych, które obrazują podzielone na trzy grupy (Zwarcie, Dystans i Obrona) efektowne ciosy, wykwintne ataki z dystansu czy chociażby walka z tarczą. Charakterystyczną cechą niemieckiego tytułu jest możliwość nauczenia się tych samych umiejętności (wyjątek stanowi magia) przez każdą z postaci, co znacznie poszerza ich horyzonty i pozwala być bardziej wszechstronnym.
Powyższy opis ukazuje to, jak szczegółowo w Drakensang'u przedstawiony jest nasz bohater. Warto dodać, że ekran postaci kryje w sobie również Ekwipunek, Umiejętności Magiczne oraz Księgę Receptur, w której zapisywane są wyuczone przez nas receptury alchemiczne, arkany kowalstwa oraz tworzenia broni strzeleckiej. Są one częścią tego, czego potrzebujemy do wytworzenia danej rzeczy. Nie obejdzie się również bez określonych składników oraz specjalnego warsztatu (alchemicznego, łuczniczego bądź kowalskiego). Opcja ta z pewnością przyciągnie uwagę graczy.
Razem raźniej
W Drakensang'u przyłączyć do drużyny można maksymalnie trzech towarzyszy, co, wliczając główną postać, daje czteroosobową grupę. Nad każdym z jej członków posiadamy pełną kontrolę, dzięki czemu możliwe jest rozwijanie ich wedle uznania, ekwipowanie w wybrane przedmioty i decydowanie, co i jak mają zrobić. Kolejna rzecz rodem z Baldur's Gate... i dobrze. Zagłębiając się w fabułę, pisane nam będzie spotkać więcej towarzyszy, niż możliwa do przyłączenia trójka. W związku z tym stworzony został specjalny domek, w którym inne postacie mogą „czekać” na to, aż zdecydujemy się je wybrać. Umożliwia to rotację towarzyszami wedle uznania czy potrzeby.
To jednak nie wszystko! Okazało się bowiem, że czasem w ramach danego zadania do naszej drużyny przyłączy się piąta osoba. Co prawda nie mamy nad nią pełnej kontroli, ale w walce i tak może się przydać, bowiem dobrowolnie atakuje tego, kogo uzna za naszego wroga.
Czarem i mieczem, czyli to, co najlepsze
Nie da się ukryć, że walka to podstawa każdego RPG-a. Widać, że Niemcy przyłożyli się do systemu starć, bowiem wypada on naprawdę w porządku. Walczących możemy podzielić na dwie grupy – polegających na sile oręża bądź magii. Walka odbywa się w czasie rzeczywistym, a znacznie ułatwia ją aktywna pauza, która pozwala zlecić na spokojnie każdej z postaci konkretną czynność.
Postacie, których przeznaczeniem jest paranie się z magią, mają do dyspozycji 45 przeróżnych, efektownie wyglądających czarów. Tworzą razem kilka grup: cechy wpływające na atrybuty drużyny, leczenie, magię ofensywną i specjalną oraz przywoływanie i dominację nad istotami żywymi. Do użycia każdego z nich potrzebna jest energia astralna będąca swego rodzaju maną. Efekty części z czarów są bezpośrednio powiązane z poziomem umiejętności gracza i zależnie od niego, mają różne efekty – analogicznie, im wyższe umiejętności, tym lepszy efekt. Realistyczne. Samo rzucanie czarów nie jest skomplikowaną czynnością, wystarczy bowiem kliknąć na ikonkę wybranego czaru, a następnie wskazać przyszłą ofiarę bądź wybrane miejsce – np. podczas przywoływania istot. Warto nadmienić, że podczas rzucania czarów postacie wykonują specjalne ruchy i gesty, co z pewnością może się podobać.
Jeśli nie czarem, to jedną z możliwych do wybrania broni. Umiejętności Bojowych nie brakuje, a rozwija się je dzięki punktom doświadczenia. Poza nimi mamy do dyspozycji talenty – specjalne umiejętności, których musimy się wyuczyć u danego instruktora. Ukazane są one w dobrze rozplanowanych drzewkach. możliwe jest też przenoszenie ich do znajdującego się na dole ekranu paska szybkiego uruchamiania, co pozwala błyskawicznie wybrać dany cios. Każdy z nich jest różny i przede wszystkim efektowny. Niemcy bardzo dobrze dopracowali animację walki – każde uderzenie czy pchnięcie jest doskonale widoczne. Widać, kiedy postać paruje atak tarczą, a kiedy go unika. Można dopatrzeć się również naciąganej cięciwy i wypuszczanej strzały. W porównaniu do konkurencji wszystko odbywa się jednak nieco „wolno”. Nie umniejsza to jednak widowiska serwowanego nam przez nasze postacie.
W Drakensang'u zastosowany został urozmaicający walkę system ran, ustanawiający limit otrzymanych przez postać ciężkich obrażeń. Każda, która przekroczy go, bezwładnie pada na ziemię, a podnieść się może dopiero po zakończeniu potyczki.
Smaczny cukierek w ładnym papierku
Interfejs Drakensang'a zasłużył na gromkie brawa. W prawym górnym rogu umieszczone zostały ikony naszych postaci, dzięki którym na bieżąco możemy kontrolować poziom ich zdrowia, wiedzy astralnej i wytrzymałości. Prócz tego możemy określić ich nastawienie w walce (na aktywne bądź pasywne). Przemierzanie świata ułatwia ilustrująca go mini mapa, na której znajdziemy wiele cennych i przydatnych wskazówek oraz mapa z prawdziwego zdarzenia. Z lewej strony, w dolnym pasku, mamy dostęp do menu głównego, dziennika wiadomości, zadań oraz ekranu postaci. Tuż obok znajduje się pasek szybkiego dostępu, znacznie ułatwiający walkę, z prawej zaś strony umiejscowiona została ikona „zaznaczająca” wszystkie nasze postacie, klepsydra wstrzymująca walkę oraz pasek pozwalający wybrać tempo poruszania się naszych postaci. Możemy nimi sterować pomocą myszy bądź myszy i klawiatury. Osobiście polecam drugi sposób, ponieważ jest on bardziej humanitarny. Wszyscy maniacy RPG'ów mogą mieć problemy z przyzwyczajeniem się do kamery, która pomimo tego, że można nią swobodnie poruszać, w wąskich miejscach nieraz płata psikusy.
Grafika, jaką prezentuje dzieło Radon Labs, stoi na wysokim poziomie i naprawdę cieszy oko. W grze dopracowane zostały wszystkie elementy lokacji, które przyjdzie nam zwiedzać. Tych z kolei nie brakuje – wioski, miasta, zamki, pieczary, mokradła czy lasy to tylko przykłady. Każda z nich jest prawie że wypucowana, przez co doskonale przedstawiona – aż można się zakochać. Z nimi jednak powiązana jest wielka wada Drakensang'a – niektóre lokacje są jedynie przejściowe! Oznacza to, że po wyjściu z nich, nie ma już możliwości powrotu. Zmusza to do dokładnych oględzin każdej z nich, gdyż w przypadku pominięcia czegoś, nie będzie możliwości do nadrobienia. Wracając do gry – do perfekcji zostały dopracowane również wszystkie istoty w niej występujące. Nie ma tu mowy o jakimś „sztywnym” poruszaniu się. Każdy ruch jest płynny i realistyczny. Zmiany ekwipunku są widoczne, podobnie jak emocje na twarzach – szczególnie podczas walki. Atakujące nas stwory również niewiele różnią się od tych z prawdziwego świata.
Na pochwałę zasługuje również muzyka zawarta w Drakensang'u. Jest świetnie dobrana, tworzy odpowiedni klimat i sprawia, że czujemy się tak, jakbyśmy naprawdę znajdowali się w tamtym magicznym świecie. Wszelkie odgłosy, wypowiadane zdania czy rzucane czary również trzymają poziom, brzmiąc bardzo realnie.
W ramach podsumowania
Reasumując wszystkie myśli stwierdzam, że Drakensang to naprawdę dobra gra, z którą każdy miłośnik RPG-ów powinien się zapoznać. Wciągająca fabuła powinna znacząco przyczynić się do wielu godzin spędzonych przed dziełem Radon Labs. Mimo że nie nazwę tego tytułu następcą Baldur's Gate'a, to z czystym sercem polecam go każdemu. Naprawdę warto osobiście zapoznać się z światem Aventurii, bardzo dobrze przy tym się bawiąc. Nie ma co czekać, więc do dzieła – świat potrzebuje nowego bohatera!
Dziękujemy firmie Techland za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Plusy
- Fantastyczny klimat
- Wielki i ciekawy świat
- Wciągająca fabuła
- Bardzo dobra grafika i muzyka
Minusy
- Przejściowe lokacje
- Szwankująca kamera
- Drobne niedopracowania
Komentarze
Grał już ktoś w Drakensang? Rzeczywiście jest to następca Baldursa? (moim zdaniem to niemożliwe bo drugiej takiej gry już nie będzie). Generalnie chodzi mi o to czy warto wydać na to pieniądze?
Cytat
Ja grałem. Produkcja niewątpliwie ciekawa i warta zagrania. Choć po pewnym czasie nie wiadomo czemu mnie wynudziła i odbiłem się od niej mocno. Za jakiś czas dam jej drugą szanse i wtedy ostatecznie ocenie.
Cytat
Nie. Drugi Planescape i Neverwinter Nights to też nie jest. Ale i tak jest wesoło
Cytat
Generalnie to ta decyzja należy tylko do Ciebie. Jeżeli lubisz cRPG w stylu gier osadzonych w Zapomnianych Krainach i masz już dość tego, gdy producenci robią Cię w jajo i wmawiają, że FPS z elementami cRPG to nowa generacja, a reszta to archaizmy - to Drakensanga musisz zakupić. Tym bardziej, że cenowo jest bardzo przystępny (79,99 zł.). Choć kamera ostro przeszkadza w zwiedzaniu oryginalnego świata i poznawaniu nieznanego systemu Das Schwarze Auge, to niewątpliwe warto rzucić okiem tą grę.
W każdym bądź razie spodobało mi się, że nie mam wpływu na wygląd tworzonej postaci. Totalne ze mnie bezguście w tej kwestii (a'la simsowate tworzenie rodem z Obliviona było korygowane hełmem zakrywającym całą twarz, dzięki czemu dało się jako tako patrzeć na moje "dzieło"), więc przyjąłem z radością ładne i kuszące kształty (kobiet) postaci w grze.
Nie podoba mi się dziennik zadań. Jest dość... lakoniczny, średnio pomaga w rozwiązaniu zadania. Brakowało mi także pewnych drogowskazów - być może są w dalszej części gry. Grafika nawet na niskim poziomie ciszy oko, podobnie drobiazgi takie jak zacięty wyraz twarzy naszej postaci, gdy damy jej do ręki broń. Zarazem to zabawne, bo nie znika on po pewnym czasie (tryb biegu) i sprawia, że zastanawiałem się, czy moja łowczyni nie za szybko dostanie zmarszczek
Ogólnie odniosłem bardzo pozytywne wrażenie i grę zapewne kupię, choć nie w obecnej cenie. Pogromca Baldur's Gate? Nie, to zupełnie inne gry i nie ma co ich porównywać. To tak jak ze starymi mercedesami i nowymi - tamte mają klasę, nowe mają wygląd i bajery, ale trudno je porównać jedną, obiektywną miarą. Powiem więc tak - jak podobała ci się saga o dziecku Bhaala, to w Drakensanga powinieneś zagrać.
Fabuła gry jest ciekawa i naprawdę wciąga
Jedną z wad Drakensang (według mnie) jest to nędzne 3D ... gra nie ma już tego klimatu (trochę się martwię co będzie jak wyjdzie BG III w 3D ...)
Czasami czuję się po prostu jakbym grał w coś pokroju "Szymek Czarodziej" (ładnych parę lat temu dostałem to na prezent ... hehe).
Jeśli chodzi o całą resztę:
- Jak zauważył Courun Yauntyrr dziennik średnio pomaga,
- Rozwój postaci (atuty i inne umiejętności) ma swoje plusy
- System walki nie jest tak powalający jak w Wiedźminie ale też jest ciekawy
- Rozmowy - trochę dziwne jak na mój gust heh, szkoda że nie jest to tryb taki jak w Wiedźminie czy Mass Effect (nie pamiętam niestety nazwy tego trybu). Podoba mi się jednak to że można wybrać podczas rozmowy towarzysza który ma mówić bo np. posiada wyższy poziom umiejętności (uwodzenia, targowanie, natura ludzka, gadanina etc.)
- Kamera - jest irytująca z początku ale można się przyzwyczaić
Na razie wystarczy Ogólnie gra jest ciekawa, świat całkiem spory i dużo zabawy
Użytkownik Iluvatar dnia pon, 05 sty 2009 - 11:49 napisał
Czasami czuję się po prostu jakbym grał w coś pokroju "Szymek Czarodziej" (ładnych parę lat temu dostałem to na prezent ... hehe).
Dobre Sam bym lepiej nie określił crgowej grafiki 3D
Całkiem przyjemna gierka tylko przez ten system dialogów i wesołą muzyczkę po wykonaniu jakiegoś questa istotnie czuje się czasami jak bym grał w Szymka Czarodzieja albo Kajko i Kokosz.
Drakensang chciał być chyba najbardziej archetypowym z archetypowych RPGów, wynikiem tego było niezwykłe skondensowanie sztampy na piksel.
Gra przede wszystkim odstręczyła mnie niemożnością jakiegokolwiek odgrywania postaci - tutaj każdy jest dobry. Przypominam sobie cudnego Gothika i Bezimiennego, który naprawdę miał jakiś charakter, i odpuszczam Drakensanga czym prędzej. Nie ukończyłem gry, więc może się to później zmienia, ale ja tego badać już nie będę.
Po miesiącu jednak, z braku laku, wróciłem, dałem szansę, wybrałem bardziej klimatyczny archetyp (poszukiwacza z zajefajnym kapeluszem, a zaczynałem magiem bojowym, który wygląda tragicznie) i okazało się, że nie jest jednak tak źle. Co prawda, zero role-playing, wkurzająca świętoszkowatość, słabiutki klimat, tragiczne dialogi (brak kwestii do wyboru), czy niespecjalny wątek główny z niedopracowanym zakończeniem (choć było trochę dobrych momentów) to poważne zarzuty, które nie pozwoliły mi się nad Drakensangiem zachwycić (głównie przez niedawny kontakt z Dragon Age'em, przy którym w powyższych elementach niemieckie dzieło wypada bardzo blado), ale gra ma także mocne strony (pod niektórymi wzgledami to tytuł Bioware'u prezentuje się gorzej). Tutaj wymienił bym na ten przykład: bardzo wiele zróżnicowanych i pomysłowych questów, bardzo dobry system walki i czarów, wiele umiejętności bojowych, świetny, rozbudowany system rozwoju postaci, przyjemnie prowadzony dziennik, konieczność samodzielnej produkcji części ekwipunku, wreszcie wart inwestycji zdolność zastawiania pułapek (nawet bossów można było nimi załatwić), czy klimatyczny ekwipunek (mój główny kawał gry przedreptał w swojej kurtce i kapeluszu, nie mogłem się z nim wręcz rozstać, a Gladys swój kapelusz z piórkiem miała na głowie do końca gry). Część to raczej drobnostki, ale niektórych, jak np. mnie, cieszą.
Co do stopnia trudności - raczej niski. Mój oddział chyba nie był najsilniejszy, a i tak problemów szczególnych nigdy nie miałem.
Podsumowując, Drakensang to dobra, dość długa gra, ale żadne arcydzieło. Można się przyjemnie pobawić, ale raczej ciężko się zakochać.
ja powiem tak:
Grę kupiłam bo zamarzyłam sobie cRPG oparty głównie na papierowym systemie-czytałam o nich dużo jak szukałam info o fantastycznych stworach i byłam oczarowana.
Grafika całkiem niezła, jako dziewczynie podoba mi się jej cukierkowatość, tylko ekran mam trochę większy niż zakładali stwórcy.
Poziom trudności? Musi być raczej nie z wysokich bo jakoś udaje mi się grać, choć i łatwy też nie za bardzo jest. powiedziałabym średni.
Jak na razie nie opuściłam Ferdok więc zbyt wiele o grze nie powiem.
Ale kamera momentami powala - jak mam coś zrobić jeśli widzę tylko i wyłącznie plecy bohatera? ale to tylko jeden minus, poza tym można temu zaradzić odbiegając bohaterem i przełączyć na któregoś z towarzyszy znajdujących się dalej
grę według mnie warto kupić bo po krótkim graniu w nią już wsiąkłam, a i można teraz znaleźć ją w jakiś kolekcjach co klasykę sprzedają, a są zwykle tańsze od pierwotnego wydania(ja mam jakiś dziwny dwupak za ok. 30zł).
Zacznę od plusów : fajna grafika i daje radę na starszym sprzęcie, niezły wybór postaci; zarówno głównej, jak i sojuszników, umiejętności bitewne dzięki którym walka to nie tylko rzuty kostką, dobry tryb zdobywania expa przez drużynę (dostają go wszyscy, nawet ci co akurat siedzą w "bazie").
Teraz minusy : "przesłodzenie"-postacie są zbyt grzeczne (nie żeby się mieli zchamić, ale do żołnierzy, najemników i piratów nie pasują zwroty; "błagam" czy "wysłuchaj mnie"), przypis broni do postaci to (IMO) też minus, w Baldur Gate było to lepiej zrobione, dalej; brak możliwości powrotu do lokacji po wykonaniu przypisanego do niej zadania głównego, no i wielka wtopa: niepremiowanie walki, co w grze przygodowej jest porażką. Po osiągnięciu pewnego poziomu przesajemy dostawać expa za pokonanych wrogów choćbyśmy wybili ich milion, jest to tak głupie że aż boli. Chociaż 1 pkt expa za ubitego przeciwnika powinien się jednak należeć.
Dla tych powodów Drakensang, po mojemu, nie może mierzyć się z BG czy Diablo, tym bardziej że Radon labs nie wydali żadnych konkretnych "łatek"(implementacja trybu experckiego z "dwójki" dużo by dała).
Ogólnie rzecz biorąc, tytuł ciekawy, warty zapoznania, ale nie jest wielce wybitny i nieco mu brakuje do innych cRPG.
Drakensang przechodzę drugi raz. Za pierwszym podejściem nie dotrwałem do końca gry z powodu złej taktyki walki. Po roku wróciłem do gry. Jestem w ostatnich rozdziałach. Ostatnie nieprzyjemne doświadczenia ze światem Faerunu sprawiły, że Aventurię będę wspominał bardzo miło. Dla mnie system rozwoju postaci w Drakensangu jest idealny.
W NWN i BG opierających się na sztywnych klasach rozwój postaci jest mocno ograniczny. W Drakensangu tego nie odczułem. Archetypy postaci wyznaczają jedynie pewne premie i wartości startowe. Możemy je zmodyfikować i rozwinąć postać w zupełnie innym kierunku. I tak oto moja Gladys z łotra stała się mistycznym rycerzem który z daleka gromi wrogów piorunami, a z bliska rany rapierem.
System magii także zrobił na mnie dobre wrażenie. Ograniczenia dotyczące czarów i system EAs uniemożliwia nakładanie na maga tysiąca czarów ochronnych (sytuacja na serverze NWN2, gdzie przed walką magowie rzucają na siebie bo 15 zaklęć). Jedna postać używa kilku-kilkunastu czarów, które ROZWIJAMY zamiast wymieniać na lepszy model. Czary wyraźnie różnią się od siebie. Nie ma tu sytuacji z NWN gdzie mamy np. mniejsze związanie sfer, związanie sfer i większe związanie sfer.
Walka jest szybka i spokojna jednocześnie. Bez pauzy co dwie sekundy zwycięstwo jest nieosiągalne. Satysfakcjonujący wybór czarów i ataków specjalnych daje szerokie pole do manewru. Denerwuje pasek skrótów, którego przewijanie jest niewygodne. Brakuje możliwości używania części przedmiotów bez przeciagania ich na pasek. Walki są ciekawe i o ile autorzy nie zmuszają nas do walki polegającej na ataku+ucieczce przed 50 pająkami ( rozdział Tallon jest pod tym względem irytujący) to nie narzekamy na nudę. Fatalnie zrobiono czary obszarowe. Trudne w użyciu, pojawiają się w połowie gry.
Fabuła ... jakaś jest. Trochę za bardzo polega na wysyłaniu bohatera po całej prowincji, bo "przypadkiem" akurat tam jest smok, nekromanta czy inne zhło. Misje są różnorodne, czasem śmieszne. Dobrze zostały wplecione w rozmowę umiejętności drużyn, których jest sporo. Jestem graczem, który najpierw godzinę planuje drużynę a potem i tak: "Zapomniałem o targowaniu... OK wcisnę to Gladys". Umiejętności rozmowy zostały tak zaplanowane, by nie utrudniać rozwoju bojowego postaci, co jest ważne. (Dylemat z NWN2 Wiedza, czy blef?) Możemy zdolnościami społecznymi obciążyć całą drużynę, a nie tylko przywódcę, który w wielu grach musi się na to samemu poświęcać.
Muzyka niestety nie zapada w pamięć. Oprócz niektórych kawałków większość nawet się nie słyszy. Grafika jest za to wspaniała. Należę do graczy, którzy nie potrzebują niesamowitych widoków. To, co zobaczyłem w Drakensangu w pełni mnie zadowoliło. Niektóre tekstury są cudowne. Zbroje, chociaż jest ich niewiele, wyraźnie różnią się miedzy sobą i świetnie wyglądają. Przylapałem się na podziwianiu run i wzorów na elfiej zbroi skórzanej.
Drakensang nie ustrzega się też przed wieeeeloma wadami. Wspomniałem już fatalne zaklęcia obszarowe. Do tego dochodzi konieczność półgodzinnych spacerów np. na drugi koniec lasu by zakończyć misję (ćwiczymy logistykę ). Na szczęście odpowiedni mod+edytor postaci pozwala trochę przyśpieszyć tempo biegu (zamiast pół godziny - pół minuty + wpadanie co chwilę na drzewo). Niestety, kamera wariuje. W jaskiniach brakuje opcji "wyłączenia syfitu" i czasem kamera za mocno przytula się do postaci. Ekwipunek jest trochę ubogi. Drugi najlepszy rapier znajdujemy na początku właściwej gry.. Niektóre walki doprowadzają do szału.
Mimo wszystko Drakensang bardzo mi się spodobał. Już planuję zakup drugiej części z rozszerzeniem.
Dodaj komentarz