Chociaż "The Book of Unwritten Tales" w dziedzinie przygodówek nie wnosi wielkich innowacji, bazując na klasycznych rozwiązaniach, które zawsze są w modzie, to za sprawą dobrze opowiedzianej historii i ogromnej dawki komedii, irracjonalności czy odniesień do popkultury, zasługuje na znaczną uwagę graczy rozkochanych w grach typu point-and-click. Wprawdzie sam tytuł ma już swoje lata, bo niemiecka premiera miała miejsce w 2009 roku, to na polski rynek trafiła dopiero teraz za sprawą IQ Publishing.
Akcja gry rozgrywa się w baśniowej krainie Aventasii trawionej przez konflikt między Armiami Cieni a Przymierzem. Mieszkańcy krain już od dawna zmęczeni są ciągłymi bitwami, jednak żadna ze stron nie chce odpuścić. W tym czasie sędziwy gremlin udał się na poszukiwania artefaktu, który mógłby zakończyć wojnę. Jego podróż wieńczy się sukcesem, lecz wpada w łapy sługusów Cieni. W sprawę wmieszane zostają również przypadkowe postacie, które będą miały niepośledni wpływ na rozwój wydarzeń. Do drużyny wybrańców należy Wilbur, gnom pragnący zostać magiem, Ivadora, szlachetnie urodzona elfka, oraz Nathaniel, poszukiwacz skarbów.
Główną zaletą "The Book of Unwritten Tales" jest ogromna dawka zabawnych sytuacji, przyprawiających wręcz o ból brzucha. Dzieje się tak za sprawą wielu nawiązań do znanej nam kultury masowej. Niejednokrotnie łapałem się na tym, że już wcześniej widziałem podobną scenę, zachowanie czy postać. Gra w satyryczny, prześmiewczy sposób czerpie z m.in. z takich produkcji jak "Gwiezdne Wojny", "Indiana Jones", "Władca Pierścieni", "Dungeons & Dragons", "Magic: The Gathering", "Szymek Czarodziej" czy z uniwersum "Warcraft". Zapewne jest jeszcze wiele innych odnośników do gier, książek bądź filmów, których nie znam, więc nie miałem sposobności ich dostrzec. Ponadto świat Aventasii obfituje w najbardziej irracjonalne i komediowe postacie, jak smoczycę feministkę, a do tego wegetariankę, metroseksualnego paladyna, komitet na rzecz nieumarłych, gadający zestaw legendarnych przedmiotów czy chociażby satyra grającego w RPG z urzędem pocztowym i mandatami. Za sprawą tej kolorowej gromadki każda lokacja przyprawia o szeroki uśmiech i aż chce się iść dalej, by dowiedzieć się, co też kryje się za rogiem. Do tego należy nadmienić, że gra nie należy do najkrótszych i zapewnia rozrywki na ok. 15 godzin.
W grze zaimplementowano tryb współpracy między poszczególnymi członkami drużyny, dlatego niekiedy trzeba przejąć kontrolę nad inną postacią, będącą w stanie przeciąć linę, dosięgnąć półki czy przecisnąć się przez szczelinę. Szkoda jednak, że tylko raz nadarza się okazja do wyboru, którą postacią kontynuować podróż, przez co rozgrywka w danej lokacji różni się nieco niż przy wyborze innego kompana. Gdyby takich sposobności było nieco więcej, grę można byłoby przejść kilka razy, a tak kończy się po jednej rozgrywce, gdyż nie ma szans na nieco odmienne doznania związane z innym sposobem rozwiązania przygody. Ponadto występują klasyczne łamigłówki i zagadki, które dla weteranów gatunku mogą wydawać się proste.
Niestety, ząb czasu nadgryzł już szatę graficzną tytułu, co szczególnie widać w przerywnikach filmowych lub na mniej szczegółowych postaciach drugoplanowych. Jednak z drugiej strony nawet na obecne czasy poziom wizualny może zawstydzić aktualne produkcje. Na pochwałę zasługuje również lokalizacja gry. Angielscy aktorzy posiadają ciekawe akcenty i tembry głosów. Aż nie mogłem się nasłuchać tekstów wypowiadanych przez Wilbura z północnoangielskim akcentem. Polska translacja również znajduje się na wysokim poziomie. Żarty sytuacyjne czy nawiązania do popkultury zostały odpowiednio przekształcone, by pasowały do naszego języka narodowego. Tylko raz zdarzyło się, by kilka kwestii nie zostało przetłumaczonych, lecz nie są to iście ważne dialogi. Od strony technicznej nie ma zastrzeżeń, nie uświadczyłem klinowania się postaci, znikania przedmiotów czy innych tego typów problemów. Nadarzył się wyłącznie jeden incydent związany z wyświetlaniem starszej wersji mapy, przez co pewne wskazówki się nie zgadzały, aczkolwiek ten problem naprawiony zostanie zapewne w najbliższej polskiej łatce. W wersji angielskiej i niemieckiej już miało to miejsce.
Warto również nadmienić, że polska edycja "The Book of Unwritten Tales" doczekała się wersji kolekcjonerskiej. Pakiet, poza podstawową płytą z grą, zawiera bonusowy CD ze świetną ścieżką dźwiękową skomponowaną przez samego Benny'ego Oschmanna ("Drakensang: The River of Time", "The Settlers 7") oraz filmem z powstawania tytułu. Dodatkowo dołączono dwie karty z ręcznie malowanymi widokami z gry oraz bogato ilustrowany album na kredowym papierze opisujący proces powstawania gry. Niezła gratka, szczególnie iż nieczęsto widuje się takie pakiety przy wydawaniu gier przygodowych.
Jak na debiut w dziedzinie gier nieprzeglądarkowych, bo na tym polu studio KING Art Games ma niemałe doświadczenie, to "The Book of Unwritten Tales" okazał się świetną produkcją. Niebagatelny humor, kolorowe postacie, odniesienia do masowej kultury oraz klasyczna rozgrywka pozwoliły grze na zaskarbienie sobie przychylności wielu graczy. Tytuł niezwykle warty uwagi, dający mnóstwo rozrywki na kilkanaście godzin oraz szczerą dawkę śmiechu. Z nieukrywaną niecierpliwością czekam na premierę "The Book of Unwritten Tales: The Critter Chronicles", stanowiący prequel dla wydarzeń z tego tytułu, i liczę na szybki debiut na polskim rynku, bo takich gier nam potrzeba.
Dziękujemy firmie IQ Publishing za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Plusy
- Niebanalny humor
- Nawiązania do popkultury
- Ręcznie malowane lokacje
- Charakterystyczne postacie
- Wysoki poziom dubbingu
- Długi czas rozgrywki
- Edycja kolekcjonerska
- Ścieżka dźwiękowa
Minusy
- Niektóre modele są niezbyt szczegółowe
- Pomniejszy błąd ze starszą wersją mapy
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz