Napisano wiele bardzo dobrych książek, jednak tylko część z nich wyróżnia się z tłumu, tym samym zdobywając zasłużoną popularność i uznanie. Czasem wystarczy umieścić w takiej pozycji coś, co przyciąga uwagę, innym razem pomoże ekranizacja albo bardzo rzadko spotykana świetność i doskonałość. Po przeczytaniu "Imienia wiatru" wiem, że zalicza się ona do ostatniej grupy, choć za wcześnie, by mówić o tym, czy książka ta jest lub w najbliższej przyszłości będzie popularna.
Główny bohater to Kvothe. Ukrywa się on pod postacią karczmarza Kote, jednak nie wiemy, skąd ta potrzeba zmiany tożsamości. W pewnym momencie zjawia się Kronikarz, który po posłuchaniu różnych plotek (a było ich sporo), chciał dojść do prawdy i spisać ją, tworząc legendę Wielkiego Kvothe. Nasz protagonista będzie więc wspominał swoje dawne życie, dzięki któremu może pewnego dnia odzyska dawną osobowość i zrzuci maskę karczmarza. Nie jest pewne jednak, czy takiego momentu czytelnik się doczeka, gdyż ta powieść nastawiona jest na wiarygodność i niekoniecznie musi zakończyć się dobrze i szczęśliwie.
Rzadko już na wstępie piszę, że książka jest świetna. Zrobiłem to, gdyż "Imię wiatru" jest powieścią doskonałą. Ma około 870 stron i wciąga od początku do końca. Tempo akcji może nie olśniewa, ale rekompensują to inne plusy. Powieść wzrusza, zachwyca, zaskakuje i rozśmiesza. Kvothe często doznawał wielu okrucieństw, a wszystko to zostało opisane w dość poruszający i dogłębny sposób. Autor znakomicie przekazuje uczucia towarzyszące takim i innym sytuacjom, wie, jak najlepiej się zaradza niechcianym wspomnieniom nachodzącym daną osobę. Jednak nie jest to dramat, a życie bywa radosne, więc pojawiają się bardzo "ciekawe" sytuacje, które malują uśmiech na twarzy. A to wszystko, dzięki bohaterowi, z którym czytelnik zaskakująco łatwo się utożsamia – może ze względu na jego barwne życie, tak inne od naszego ponurego świata oraz niespotykaną błyskotliwość i odwagę, cechy wręcz upragnione.
Bardzo podobają mi się też dialogi. Rozmowy są inteligentne i nie przeciągają się, dzięki czemu opowieść czyta się szybciej i przyjemniej. Któż odłożyłby książkę, kiedy trwa wymiana zdań, które zaważą nad dalszym losem bohatera, lub gdy podrywa on piękną dziewczynę? Na pewno nie ja. Napięcie, które wtedy doskwiera wręcz zmuszało mnie do przeglądania tekstu w zastraszającym tempie.
Dawno też nie czułem tak wielu emocji, które towarzyszą protagoniście. Odczuwałem wielokrotnie euforię, radość i satysfakcję. Gdy mamy jakieś wątpliwości dotyczące danych zdarzeń, są one rozwiewane, gdyż z pomocą śpieszy Bast (uczeń Kvothe'a) lub Kronikarz. Któryś z nich zawsze zada pytanie na temat tego, czemu nie postąpił inaczej, dzięki czemu mamy obraz pełnej historii, w której nie ma niedomówień czy dziur.
Autor nie postawił na świat, który został wymyślony przez kogoś innego. Postanowił stworzyć własny, co się ceni, gdyż nie poszedł na łatwiznę. Znalazł własny obraz magii, która przebiega inaczej niż w innych pozycjach. Tutaj chodzi o coś innego niż bezmyślne rzucenie zaklęcia rodem z "Harry'ego Pottera" – to widać i czuć, dzięki barwnym opisom tych czynności. Wymyślił też kilka legend i historii, z których część jest tłem powieści, zaś reszta odgrywa w niej bardzo ważną rolę. W tym także tkwi pewien plus, gdyż czytelnikowi trudno jest odróżnić prawdziwą historię od zwykłej bajki, nawet bohaterowie nie są w stanie odróżnić jedną od drugiej. Sprawia to, że powieść staje tajemnicza i również bardzo intrygująca.
Postacie też zostały rozpisane bardzo starannie, gdyż zadbano o ich różnorodność, zaś nam przyjdzie poznać każdego. Nie chodzi mi tylko o te, które odgrywają główne role, ale też te, które występują epizodyczne. Natkniemy się co prawda na zbieżne poglądy, jednak większość, która wyróżnia się imieniem, myśli inaczej od pozostałych, ma własny charakter, i choć znaczna część ważniejszych osób to przyjaciele bohatera, to nie można narzekać na brak barwnych osobowości, posiadających tajemnice i interesującą przeszłość. Tym mogą się poszczycić prawie wszystkie postacie, co sprawia, że są dla czytelnika niezwykle atrakcyjne.
Podsumowując, "Imię wiatru" jest doskonale napisaną książką, którą trzeba przeczytać. Polecić ją można wszystkim miłośnikom fantasy, szczególnie zaś tym, którzy lubią przeżywać emocje towarzyszące bohaterowi. Ta pozycja jest trochę podobna do "Harry'ego Pottera", jednak tutaj postawiono na bardziej dojrzałą literaturę, lepsze dialogi i obszerność historii – mam przeczucie, że protagonista nie będzie siedział cały czas na Uniwersytecie i niestety zostawi swoich przyjaciół, aby ruszyć w dalszą podróż. To już wiadomo na początku, gdzie jedynie naprawdę znaną mu osobą jest jego uczeń – Bast. Niemniej, choć ubolewam nad tym, że zapewne nie będzie szczęśliwego zakończenia i Kvothe rozstanie się z moimi ulubionymi postaciami, będę czytał kolejne tomy i z niecierpliwością oczekiwał następnych.
Dziękujemy wydawnictwu Rebis za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz