Shane Satterfield: Jakie doświadczenia i wspomnienia wiążesz z oryginalnym papierowym systemem "Cyberpunk"?
Mateusz Kanik: No cóż, nie jestem prawdziwym cyberpunkiem. Nie żyję na krawędzi. Przynajmniej od czasu, gdy jestem żonaty [śmiech]. Wiecie, kobiety chcą, byś był bohaterem, który żyje na krawędzi, aż staną się poważne.
Zapoznałem się z papierowym systemem "Cyberpunk" na letnim obozie w siódmej klasie podstawówki. Jeden ze starszych chłopaków miał podręcznik i kompletnie mnie to pochłonęło. Wcześniej grałem tylko w "Warhammer FRP" i jakieś gry karciane. Gdy wróciłem do domu, znalazłem ostatni egzemplarz podręcznika "Cyberpunk 2020" w jedynej księgarni w mojej mieścinie. Natychmiast go kupiłem, ale potem nadeszło liceum i moi znajomi częściej preferowali fantasy RPG. Jednak wciąż pamiętam, ile zabawy sprawiły mi implanty i walka z przeciwnikami w zupełnie inny sposób niż w "Warhammer". Większość sesji rozgrywałem z bratem. Praca nad "Cyberpunk 2077" to jak powrót do czasów dzieciństwa. Świetne uczucie.
SS: Czy rozegrane przez ciebie sesje wpłynęły na to, co zobaczymy w "Cyberpunk 2077"?
MK: Zdecydowanie pomogły w stworzeniu wizji świata, jednak moje pierwsze sesje grałem jako dziecinny noob… No cóż, byłyby niemożliwe do przystosowania. Rozegrałem całkiem dziwaczne historie.
SS: A co do samego świata – jak bardzo zmodyfikujecie wizję 2020? Wykorzystujecie oryginalny materiał czy sami go tworzycie?
MK: W dużym stopniu go zmodyfikowaliśmy. Tyczy się to nie tylko samego świata, ale także systemu. Papierowe zasady nie mogą całkowicie zostać przeniesione do gry wideo. Robiliśmy prototypy pewnych mechanizmów gry i testowaliśmy, jak też działają. Pragniemy, by gra odpowiadała w jak największym możliwym stopniu oryginałowi. Umożliwiliśmy graczom opcję wydruku karty postaci, by grać z przyjaciółmi. Wprowadziliśmy zmiany w balansie klas, a także w działaniu kilku zdolności.
Drugą rzeczą jest uniwersum gry. Mamy do opisania 57 lat historii. Większość zmian konsultujemy z Mikiem, który dzieli się swoimi spostrzeżeniami, więc obecnie zarys świata zmienia się nieustannie. W tej chwili można powiedzieć, że my zastanawiamy się nad 2077, a Mike Pondsmith, twórca papierowego systemu, koncentruje się na 2020. Natomiast razem omawiamy, co działo się pomiędzy tymi dwoma okresami.
SS: Jak więc wygląda świat w 2077? Co się zmieni?
MK: Czwarta korporacyjna wojna w "Cyberpunk 2020" zakończyła się detonacją ładunku nuklearnego na szczycie Wieży Arasaki, czego rezultatem było zniszczenie całego dystryktu korporacji. Rekonstrukcja tych budowli została przeniesiona w nieco inne miejsce. Jest to wciąż to samo miasto, jednak przeniosło się nieco bliżej wybrzeża. Natkniecie się na legendarne miejsca, np. the Afterlife. Nie zniknęły także korporacje – Arasaka, Dynalar, Kiroshi itd.
SS: Porównując grę do serii "Wiedźmin" – w jaki sposób zmienicie technologię? "Cyberpunk 2077" wykorzystuje silnik REDengine, ale jest on wciąż rozwijany, tak?
MK: To wspaniały silnik! Naprawdę jest to jedno z najlepszych narzędzi do tworzenia RPG, pozwalające nam na stworzenie każdego tytułu. Jednak niektóre zmiany są niezbędne. W "Wiedźminie" nie mieliśmy broni palnej tylko kusze, które działają w inny sposób. Musimy zmienić fizykę i balistykę gry. Zmieni się także sposób poruszania się postaci – wiedźmin to zmutowany człowiek, a my posiadamy cały system cybernetycznych implantów pozwalających na modyfikację kończyn. To główne zmiany w silniku gry, jednak są również pomniejsze aspekty, które trzeba zmienić lub dodać.
SS: Niedawno mieliśmy okazję ujrzeć pierwszy zwiastun gry. Jakie ukazane tam elementy na pewno pojawią się w grze?
MK: Uważam, że najważniejszą rzeczą będzie przeniesienie atmosfery gry.
Zwiastun pokazuje to, nad czym właśnie pracujemy. Jeżeli myślicie o wyglądzie walki wręcz – to tak – będą te bombowe implanty ramion. Cyber-psychopaci również się znajdą. To ludzie, którzy zatracili swoje człowieczeństwo z powodu zbyt dużej cybernetycznej modyfikacji ciała. Będą pojazdy powietrzne, psychosquad, a wszystkie bronie, które widzieliście, to zmodyfikowane wersje tych z podręcznika. Mam nadzieję, że kobieta, która również występuje w zwiastunie, także się pojawi.
SS: Po wypuszczeniu zwiastuna mówiliście nieco o braindance [ang. taniec mózgu]. Co to jest?
MK: Braindance to nowa forma "filmów" wyświetlanych w twoim umyśle. Ktoś nagrywa braindance, a wy możecie poczuć go swoimi zmysłami i mięśniami. Istnieją dwa rodzaje takiej projekcji. Wersja soft pozwala na obejrzenie nagrania bez dodatkowych odczuć. Coś na kanwę dzisiejszego kina. Typ hard pozwala na czucie dokładnie tego samego, co osoba, która nagrała film. Jeżeli ktoś umarł w trakcie braindance, wy też umrzecie. Wasz umysł odtwarza dokładną kopię czyjegoś życia.
W 2077 istnieje ogromny przemysł zajmujący się tego typu projekcjami. Można nazwać to braindance Hollywood. Istnieją korporacje, które zajmują się produkcją nagrań o wysokiej jakości, ale także tych "złych" – dewiacji, tortur czy morderstw. To nowy rodzaj przemysłu, przesadzona wizja przyszłości Hollywood i nowej technologii, z której korzysta.
Oczywiście jest też mnoga liczba gwiazdek braindance. Za jego sprawą, aktorstwo osiągnęło zupełnie nowy poziom. Właściwie się nie odgrywa, lecz trzeba czuć emocje, które chce się nagrać.
SS: Jak opisałbyś "Cyberpunk 2077" osobie, która niewiele wie na jego temat? Osobie nieznającej gatunku, "Łowcy Androidów" czy "Ghost in the Shell" itd.?
MK: "Cyberpunk 2077" będzie niesamowitą grą o bohaterze z ulic, bardzo niebezpiecznych ulic. Wychowanym w rynsztoku, wykorzystującym ultra-nowoczesną technologię, by stanąć przeciwko ogromnym korporacjom i tym, którzy wykorzystują uciśnionych. Samotny jeździec zabiera swój motor, technologię i rzeź się rozpoczyna [śmiech]. Niesamowitość w czystej postaci z wciągającą, nieliniową historią – jak w świetnym filmie.
Źródło: gametrailers.com
Komentarze
Dodaj komentarz