Sesja Grabarza

- W sumie racja. - zgodził się z ostatnią częścią twojej wypowiedzi. - Jest to przynajmniej mniej prawdopodobne, niż w wypadku Sithów. Miałem jakiś czas temu przyjemność z jednym z nich na Tatooine, było nas siedmiu, a i tak o mało co nie zostaliśmy tam bezterminowo. Ale jakoś się udało, a ja przy okazji odebrałem nagrodę za własną głowę, hehehe. - zachichotał na myśl o jakimś przekręcie. - Mimo to wolałbym, żeby republikanie nie dowiedzieli się co przewoziliśmy poprzednio. To mogłoby nie przypaść im do gustu. - chwycił się czegoś, co wystawało ze ściany gdy statkiem szarpnęła jakaś turbulencja.
Odpowiedz
- Możesz liczyć na moje milczenie. - Zapewnił obojętnym tonem Gulgot. - W końcu tak na dobrą sprawę nic nie wiem, prawda?
Sith...ta nazwa budziła jakieś odległe wspomnienie z jego przeszłości. Minęło nieco czasu odkąd Sarth'lac ostatnio wracał myślami do nauk plemiennych szamanów. Sithowie, Ciemna Strona i krwawa potęga, którą oferują - te rzeczy były dla jego rasy czymś plugawym i obrzydliwym. Felucianie mieli głęboko zakorzeniony strach przed przejściem na Ciemną Stronę i darzyli tych, którzy się nią posługiwali zapiekłą nienawiścią.
A Guglot? Cóż, sam nie wiedział. Nieco zbyt długo przebywał poza wpływem swego plemienia.
- Ten Sith...jaki on był? - Spytał z ociąganiem. - Tak powalony i psychopatyczny jak się mawia?
Odpowiedz
- Trudno mi powiedzieć, nie rozmawialiśmy wiele. - zażartował najemnik. - Najpierw szukaliśmy go na Morzu Wydm. Za cholerę nie mogliśmy go znaleźć, aż tu nagle facet po prostu w y c h o d z i spod piachu. Wszyscy patrzą na siebie przez chwilę, on nagle wydarł mordę i jak coś pierdolnęło, to polecieliśmy wszyscy w tył jak po granacie. Partner rzucił w niego jednym, a ja poprawiłem termodetonatorem, do tego tuż obok stał jego ścigacz z pełnym bakiem. Jak to wszystko poszło, to aż piasek się zeszklił wokoło. A ten kurwi syn nadal żył, rozumiesz? Pół czachy mu oberwało ze skóry, a on tylko zaczął robić te swoje triki-myki. Jeden z chłopaków poleciał na jego miecz, ja zacząłem w niego nasuwać z mandaloriańskiej haubicy, to mnie jakoś tak na odległość chwycił za gardło i podniósł dwa metry nad ziemię... - odetchnął głęboko - Jak słowo daję, to była piekielnie szybka, pojebana i dobra akcja.
Odpowiedz
- Nie jest to typ osób, z którymi chciałbym się wdać w pijatykę. - Rzucił typowym dla siebie, nie wyrażającym wiele uczuć tonem Gulgot - A kto wie, może republikanie będą chcieli żebyśmy takiego załatwili.
Felucianin instynktownie rozpoznawał w "trikach" opisanych przez "Starfuckera" umiejętności typowe dla Ciemnej Strony. Oczyma wyobraźni prawie czuł jak powietrze drga, gdy przepływa przez nie mistyczna energia mrocznego jedi. Na razie nie zamierzał jednak mówić o swej nietypowej dla innych niż jego własna ras zdolności. Zawsze warto mieć coś w zanadrzu, czyż nie?
- No a komu przypadł miecz tego sitha? - Spytał po chwili. - Słyszałem, że po zabiciu jakiegokolwiek rycerza zawsze zabiera się jego broń jako trofeum.
Odpowiedz
- Tak, to faktycznie cenne znalezisko. - zgodził się z miejsca Mandalorianin. - Ale tym razem zabrał je mój partner, bo po tym wszystkim stracił jednego dobrego człowieka... sam musiał go dobić... a drugi został ranny, przy okazji sam mało co nie nałożył głową. Co dalej z nim zrobił, nie wiem.
Równocześnie dobiegł cię fragment rozmowy kapitana ze szturmowcem.
- Mam tylko nadzieję, że nie szmuglujecie Przyprawy, broni dla Sithów albo innego gówna, bo wówczas wątpię czy mój dowódca będzie chciał wysłuchać od was czegokolwiek poza ostatnim słowem.
Kesh'ik zaczął rozwodzić się nad tym, jak to w wyniku szwankujących podzespołów wyskakiwali z nadprzestrzeni w losowych miejscach, a potem wskazał na was.
- Ci dwaj dżentelmeni natomiast złapali mnie na lotnisku i zapłacili za ewakuację z rejonu działań wojennych. Chociaż nie mogę za nich odpowiadać - uśmiechnął się niewinnie - to nasza umowa była zupełnie legalna i nie musiałem pytać czym się tu zajmowali.
Trooper popatrzył w waszym kierunku bez przekonania, na co Hiks wypalił.
- Spokojnie kolego, tak naprawdę jesteśmy zawodowymi mordercami na usługach Imperium. Mnie poszukują w całej Republice za rozwalenie senatora Mandrisa, a on... - urwał, wskazując na ciebie palcem. - ... Nie wiem co on, ale za taki wygląd na pewno poszukują go w przynajmniej sześciu systemach.
Szturmowiec, który robił coraz większe oczy z każdym słowem "Starfuckera" po końcowej konkluzji machnął ręką w geście rezygnacji.
- Dobra, mam to w dupie, dość jak na dzisiaj atrakcji.
Odpowiedz
- Taki ze mnie piękniś? - Odrzekł Gulgot w odpowiedzi na wygłupy Hiksa. - Mamusia zawsze mówiła, że będę popularny.
Kłopot z głosem Sarth'laca był taki, że niezwykle ciężko było rozpoznać, kiedy żartuje, a kiedy mówi serio. Och, krótkie studium treści jego słów zwykle pomagało, ale tak czy siak nie raz i nie dwa dochodziło z tego powodu do nieporozumień.
- Święta prawda, nie ma co. - Odparł z kolei na słowa pechowego republikanina. - Nie martw się, osobiście nie jestem zbyt dobry w zapewnianiu atrakcji.
Cóż, sam wygląd felucianina zdawał się trochę przeczyć jego słowom. Oczywiście tyczyło się to sytuacji, w której "atrakcje" oznaczały "coś nie do końca miłego". Dwu metrowe istoty kryjące się pod pancerzami i straszące błoniastymi łapami zwykle nie gwarantują rzeczy miłych, czyż nie?
Odpowiedz
Przez główną szybę widziałeś rosnącą z każdym metrem potężną jednostkę desantową, w pobliżu której krążyły mniejsze statki. Pilot nastawiał was już na kurs podejścia.
- Statek Republiki... - mruknął pod nosem Hiks. - Ostatnim razem byłem na rządowej jednostce, gdy wykonywałem zlecenie na tego senatora. Straszna jazda. - szepnął półgębkiem, poprawiając zapięcia pancerza.
Odpowiedz
- Statek niczego sobie, nie powiem. - Zagulgotał Sarth'lac przekrzywiając głowę w dziwnie ptasi sposób - Myślisz, że po tamtym razie wciąż żywią do Ciebie urazę?
Felucianin nie wyglądał na poruszonego, ale cóż...on nigdy na takiego nie wyglądał. Ponownie wyciągnął cyfronotes i zaczął kasować wszelkie notatki dotyczące zleceń na urzędników Republiki. Kto wie, może przy kontroli zechcieli by tam zerknąć, a nikt nie lubi widoku nazwiska swego przywódcy w notesie Łowcy Nagród (Oczywiście pod warunkiem, że ów przywódcę choć trochę lubi). Skończywszy Gulgot schował urządzenie do plecaka i wrócił do wcześniejszego bezruchu.
Odpowiedz
Pilot wleciał do głównego hangaru i posadził lekko maszynę we wskazanym sektorze. Zaprosiłem gestem szturmowca, żeby wyszedł za nim, a do was rzuciłem krótko: - Nie ruszajcie się ze statku. Za chwilę lecimy dalej.
Obaj zeszli po trapie na płytę hangaru. Tymczasem drugi z ludzi, Madison, również zmierzając w tamtym kierunku, zapytał:
- Panowie następne stacje życzą...?
- Coruscant. Chyba. - odparł Hiks. - Ale jeszcze to przemyślę.
Odpowiedz
- Może być i tam. - Gulgot wzruszył ramionami. - W sumie nie mam żadnych wielkich planów na przyszłość.
Robotę można było zdobyć praktycznie na każdej planecie, więc co go właściwie obchodziło, który świat będzie ich następnym celem?
- A Ty masz tam jakieś interesy Star? - Zagadnął - Czy po prostu mają tam lepsze drinki?
Odpowiedz
- Lepsze interesy zawsze idą w parze z lepszymi drinkami. - odparł w swoim stylu. - Wysiadasz i ryzykujesz szukanie lepszej przyszłości wśród zleceń republikanów, czy zabierasz się z nami w radosną wycieczkę?
Odpowiedz
- A ile by mnie kosztowała przyjemność podróżowania w tak znakomitym towarzystwie? - Sarth'lac przygarbił ramiona i oparł łapy o kolana. - Bo jestem nieco spłukany, a nie mam wielkiej chęci na robienie sobie długów.
Odpowiedz
- Chwilowo dalszą podróż możesz uważać za wliczoną w dotychczasową cenę. Co do dalszych wycieczek będziesz musiał poszukać sobie innej taksówki albo dodatkowych funduszy. - Mandalorianin przeciągnął się i wyjął papierosa, podsuwając ci paczkę.
Odpowiedz
Gulgot podziękował skinieniem głowy, po czym zamilkł. Zastanawiał się co robić. Z jednej strony Republika prawie na bank znalazłaby dla niego jakieś zlecenia, a z drugiej Balmora była teraz miejscem równie bezpiecznym co gniazdo wkurzonych szerszeni.
- Zostanę i spróbuję szczęścia tutaj. - Rzekł wreszcie podnosząc się na nogi. - Dzięki za podwózkę i pogaduchy.
Stanął przed Hiksem wyciągając ku niemu prawą ze swych mniejszych łapek.
- Mam nadzieję, że w najbliższym czasie nie będziemy musieli do siebie strzelać. - W głosie Gulgota było coś, co sugerowało uśmiech.
Odpowiedz
- Mam nadzieję, że kiedy będziemy musieli, żaden z nas nie trafi. - odparł, ściskając krótko i mocno twoją...em... dłoń.
Odpowiedz
Gulgot skłonił się jeszcze lekko, po czym ruszył w stronę wyjścia. Sam nie wiedział, czemu wybrał pozostanie na statku republiki, ale nie zmieniało to faktu, że gdzieś głęboko w sobie czuł, że podjął właściwą decyzję. Jakaś ukryta część jego umysłu wzdrygała się na samą myśl o pracy dla Imperium. Zapewne miało to jakiś związek z zakorzenioną w nim nienawiścią do Ciemnej Strony, ale czy miało to jakieś znaczenie?
Nie wiedząc czego się spodziewać Sarth'lac wyszedł na pokład desantowca...
Odpowiedz
Panowało tam pospieszne poruszenie. Grypy żołnierzy biegały to w jedną, to w drugą stronę, ktoś składał raporty oficerom i dowódcom oddziałów, ktoś podawał informacje przez komunikatory, do stanowiska zaopatrzeniowego podchodzili szturmowcy wybierający spadochrony i broń, nieopodal Kesh'ik rozmawiał z jakimś trooperem noszącym na pancerzu oficerskie oznaczenia.
Odpowiedz
Sarth'lac spokojnym krokiem przemierzał wypełniony pospiechem pokład desantowca kierując się ku pilotowi oraz jego rozmówcy. Jeśli ktokolwiek mógł mu dać jakieś informacje związane z ewentualną robotą to był to właśnie oficer sprawujący pieczę nad całym okolicznym chaosem. Och, Gulgot oczywiście nie chciał przerywać panom konwersacji. Stanął więc w pewnej, nie nachalnej odległości i spokojnie czekał obserwując zamieszanie dookoła.
Odpowiedz
Nie czekałeś długo na zakończenie rozmowy, po którym pilot rozpoczął oględziny poszycia swego statku, a odwracający się żołnierz stanął nagle jak wryty dostrzegając ciebie.
- Emm... Czy panu również mogę w czymś pomóc...? - zapytał skonsternowany, tonem wyrażającym zwątpienie wobec treści pytania.
Odpowiedz
- W sumie chciałem zadać podobne pytanie, więc jeśli mogę. - Sarth'lac odchrząknął w ten swój dziwny, bulgoczący sposób. - Czy mogę Państwu jakoś pomóc za odpowiednią cenę?
Tak, takie postawienie spraw powinno wystarczyć. Gulgot zamarł w bezruchu z łapami schowanymi za plecami oraz głową przechyloną w bardziej ptasi niż ludzki sposób.
Odpowiedz
← Sesja SW

Sesja Grabarza - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...