Sesja Kiyuku

W jednej chwili stała się rzecz straszliwa. A właściwie dwie. Pierwsza - Ar-Saram wskoczył ponownie półobrotem za plecy Folrana i szybkim cięciem przejechał je od góry do dołu. To może jeszcze dałoby się jakoś znieść, ale równoczesne oderżnięcie jaj... Nie, tego żaden mężczyzna we wszechświecie by nie przetrwał.

Wasz przeciwnik z głośnym jękiem osunął się na ziemię.
- Mimo, że był skurw**ynem, to współczuję mu.
Dobijam Folrana, raczej z litości, niż gniewu. Po tym podnoszę jego miecz, i chowam do plecaka.
- W imię zasad sk***ysynu. Nie dotykaj tego głupiego kryształu. - powiedział jeszcze do trupa Rodianin, plując na niego.
W twojej głowie pojawił się natomiast odległy, okrutny, drwiący szept...
"Podoba mi się twój przyjaciel..."
... a może tylko ci się zdawało?
- Dobra, opanujmy się. Jedi nie powinien przeklinać. I dać ponosić się Gniewowi. Może lepiej znowu zbadajmy tą komnatę, i zastanówmy się, jak otworzyć tamte trójkątne drzwi. No i wróćmy tam gdzie byliśmy, w sensie tam, gdzie znaleźliśmy Solari - odchodził stamtąd jeszcze jeden korytarz, który chciałbym zbadać.
Rodianin już zbierał się do wyjścia, ale zatrzymał się.
- Przepraszam zazwyczaj jestem spokojny, ale łatwo wyprowadzić mnie z równowagi. - powiedział łagodnie - Zgadzam się ruszajmy.
Po raz kolejny miałeś wrażenie, że echo waszych słów zamienia się w niemal niedosłyszalny śmiech.
- Chyba wiem... co to za budowla. Nie jestem pewien na pewno, ale to chyba Grobowiec jakiegoś Sitha. Nie słyszysz tych wszechobecnych podszeptów?
- Nie. Ale wiem, że dobry sith to martwy sith. Chodźmy.
Ruszam za Rodianinem.
[O ile dobrze zrozumiałem, to on zamierza ruszyć za Tobą, więc mów gdzie leziecie ]
[Khem: "Rodianin już zbierał się do wyjścia, ale zatrzymał się" - W sumie, to on był bliżej wyjścia, ale jak nalegasz ]

- Dobra, może najpierw ten korytarz niedaleko Solariego - lepiej wiedzieć co jest za plecami, nie? Chociaż, to zależy jak staniesz... Dobra, ruszajmy.
Przechodząc koło trójkątnych drzwi zatrzymuję się na chwilkę, by rzucić na nie okiem - może coś zrozumiem z napisu.
[ Ilustracja ]

Rzucenie okiem na trójkątny symbol nie powiodło ci się z jednego prostego powodu - drzwi były otwarte. Za nimi, tak samo jak wszędzie indziej, panowała nieprzenikniona, grobowa ciemność.
Z otwartymi ze zdziwienia ustami spoglądam na Ar-Sarama, po czym wchodzę do środka, i podnoszę miecz wysoko, by lepiej widzieć gdzie jestem.
Postąpiliście kilka ostrożnych kroków przed siebie. Ten korytarz był równie wąski i niski jak dwa poprzednie. Gdy od wejścia dzieliło was jakieś dziesięć metrów, drzwi zamknęły się za wami.
- Wiedziałem pułapka. - powiedział odkrywczo Rodianin.
- No cóż, trudno się mówi. Wiemy przynajmniej, że nic nas od tyłu nie zaatakuje. Chodźmy.
Po następnych kilku metrach korytarz kończył się, wychodząc na salę. Ze względu na ciemność nie mogłeś ocenić jej rozmiarów, ale mógłbyś się założyć, że były spore.
Idę dalej, rozglądając się bacznie.
W ciemności nie było za bardzo za czym się rozglądać. Usłyszałeś jednak odgłos kroków. Nie twoich, ani Rodianina. Te kroki zbliżały się powoli gdzieś z głębi komnaty.
Staje w miejscu, i patrzę w stronę miejsca, z którego dochodził odgłos kroków.
Przed wami pojawiają się dwie postacie. Jedna staje na przeciw ciebie, druga na przeciw towarzysza. Długie szaty, twarze skryte w kapturach i czerwone ostrza. Ten na przeciw ciebie z podwójnym, ten na przeciw Ar-Sarama z jednym.
Rzucam spojrzenie na Rodianina, po czym spoglądam na swojego przeciwnika(tego, który stoi na przeciwko mnie), po czym czekam na jego ruch.
← Star Wars
Wczytywanie...