Pewnie wielu z was zastanawia się, czym tak naprawdę jest BattleForge. Wszem i wobec mówi się, że to wybuchowa mieszanka strategii czasu rzeczywistego z karcianką. Co to jednak oznacza w praktyce? Wyjaśnię krok po kroku.
Wszystko obraca się wokół internetu, na którym opierają się zarówno mechanizmy rozgrywki, jak i ogólnie pojęta konstrukcja gry. Z tego względu dzieło powstające pod czujnym okiem Volkera Werticha, któremu zawdzięczamy m.in. takie serie jak "The Settlers" czy "Spellforce", śmiało można nazwać MMO, a to nasuwa jedno pytanie: czy gra będzie w stanie zagrozić produkcjom pokroju Age of Conan, Warhammer Online bądź Guild Wars? Obawiam się, że tak.
Wymyślony przez twórców BattleForge'a świat nosi nazwę Nyn i jak się z czasem dowiadujemy, uraczony został potężnym kataklizmem. Bliskie staną się nam losy Rogana Kale’a, który wraz ze swoimi towarzyszami, po wielu latach mógł wyjść z ukrycia w podziemiach i wrócić na powierzchnię. Tam czekała go niespodzianka. Okazało się bowiem, że w międzyczasie wybuchła konfrontacja pomiędzy bogami a tytanami. Pierwsi z nich docenili jednak najmężniejszych przedstawicieli ludzkiej rasy i postanowili uczynić ich Skylordami – istotami mogącymi wzywać mityczne stworzenia. Dokładnie kimś takim będzie każdy gracz BattleForge'a. Nie ma sensu dłużej rozdrabniać się nad fabułą, gdyż to nie ona jest najmocniejszą stroną gry. Ba, wypada wręcz bez rewelacji! Jednak dla wszystkich tych, których urzeknie, twórcy przygotowali specjalną Kronikę, w której jest spisywana cała historia – zależnie od naszych postępów w kampanii PvE, na którą przypadają stopniowo odblokowujące się scenariusze dla 1, 2, 4 i aż 12 osób.
BattleForge swą wyjątkowość zawdzięcza głównie elementom karcianki, a dokładniej dwustu wirtualnym kartonikom, z których graczowi przypadają sześćdziesiąt cztery sztuki. Każda z nich symbolizuje możliwe do przywołania jednostki, zaklęcie bądź budynek. Zdecydowanie najwięcej jest tych pierwszych, więc aby przetestować każdą z nich, trzeba by rozegrać co najmniej kilkanaście partii. Twórcy BattleForge'a pomyśleli o tym i stworzyli Kuźnię, w której bez jakichkolwiek ograniczeń i limitów możemy używać każdej z kart i sprawdzać, jakie jednostki przywołuje lub jaki daje efekt. Wystarczy wybrać dane 20 kartoników, z których normalnie chcielibyśmy skorzystać podczas rozgrywki, i klikając uprzednio na konkretną kartę, nacisnąć myszką na arenę znajdującą się w Kuźni. Wybrane kartoniki można oczywiście zmieniać, tak więc Skylord bez problemu może w praktyce sprawdzić działanie każdego ze swoich 64 kartoników. Nieco inaczej wygląda sprawa w prawdziwej rozgrywce. Tam bowiem, tak jak napisałem wcześniej, będziemy mieć do dyspozycji konkretne 20 kart, które można wymienić dopiero po zakończeniu scenariusza. Co więcej, każda z kart ma ustalony limit użyć. Oznacza to, że każdą z nich możemy bez ograniczeń czasowych wykorzystać przykładowo 5 razy pod rząd, ale na 6 raz będziemy musieli odczekać kilkanaście sekund, w trakcie których karta się "odnowi". Im karta lepsza, tym mniej standardowych użyć i dłuższy czas odnawiania się. Widać w tym wszystkim innowacyjny pomysł i wielkie możliwość BattleForge'a, za które należą się twórcom gromkie brawa. Samo wybranie 20 konkretnych kart jest niezwykle czasochłonne – szczególnie dla tych, którym ciężko podejmuje się decyzje – jednak dostarcza bardzo wiele radości.
Dla urozmaicania gry, występujące w BattleForge karty przynależą do czterech frakcji: Ognia, Mrozu, Natury i Cienia. Każda z nich posiada odmienny i indywidualny charakter, dzięki czemu są niemalże idealnie zróżnicowane. Kartoniki należące do Ognia to przede wszystkim duże współczynniki ataku i mała liczba punktów życia u przywoływanych jednostek oraz zadające obrażenia zaklęcia i budowle – zdecydowanie najbardziej ofensywna frakcja. Mróz, jako następny żywioł, to całkowite przeciwieństwo Ognia. Jednostki zadają niewielkie obrażenia, ale są za to odporne na ataki innych oraz mają dużo punktów życia. Specjalizacją i przeznaczeniem Natury jest wspieranie i leczenie sojuszników, co powoduje, że właśnie tą frakcją najtrudniej jest w pojedynkę zdominować pole walki. Nie będzie jednak z tym problemu w przypadku Cienia, którego karty są dość specyficzne. W bardzo dużej mierze od gracza zależy, jak potoczą się losy armii Cienia w bitwach. Jeśli źle pokieruje swoim oddziałem, może liczyć się z tym, że szybko zostanie pokonany. Cieszy za to fakt, że wybrane przez nas 20 kart nie musi należeć do tej samej frakcji. Warto więc poeksperymentować w Kuźni i dobrać najodpowiedniejszą dla siebie taktykę, składającą się z wojaków jednej bądź dwóch (rzadko 3, a jeszcze rzadziej 4) frakcji. Co ciekawe, występują cztery stopnie unikatowości kart: common, uncommon, rare i ultra rare. Ma to decydujące znaczenie, kiedy zdecydujemy się wymieniać kartami z innymi graczami bądź wystawiać je na sprzedaż, co możliwe jest w stworzonym do tego domu aukcyjnym. Można jednak śmiało grać bez angażowania się w podobne działania.
W BattleForge nie mogło również zabraknąć elementów RTS-a, a konkretnie potrzebnego do używania kart surowca. Jest to nic innego, jak Power, który zdobywamy dzięki specjalnym Power Wells, możliwym do zbudowania w wyznaczonych na mapie miejscach, ale i zwrotom za rzucone zaklęcia oraz pokonane jednostki. Sama Moc jednak na dłuższą metę nie wystarczy, ponieważ aby używać lepszych kart, musimy zbudować również w ściśle określonym i zazwyczaj dobrze pilnowanym miejscu specjalny Monument. Zasada jest prosta: im więcej takich Monumentów zbudujemy, tym z lepszych kart będziemy w stanie skorzystać. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że każdy z postawionych Monumentów musimy przypisać konkretnej frakcji. Zmusza to do wybrania jednej bądź dwóch frakcji, ponieważ aby móc użyć którejś z lepszych kart, będziemy musieli posiadać trzy, a nawet cztery takie Monumenty, przypisane oczywiście konkretnej frakcji. A o te naprawdę trudno.
BattleForge oferuje nam dwa rodzaje gry – PvE i PvP. Pierwszy z nich to składające się na kampanię scenariusze, w których otrzymujemy przeważnie do wykonania jakieś zadanie, często na czas. Początkowo można spróbować swych sił na planszach przeznaczonych dla jednej osoby, później jednak przyjdzie nam toczyć boje wspólnie z innymi użytkownikami. Wszystkie scenariusze są świetnie dopracowane, a postawione w nich zadania nie ograniczają się jedynie do "zabij tego" czy "zabij tamtego". W przypadku tych dla większej liczy osób, często każdy z graczy otrzymuje ściśle określone polecenie, a największe znaczenie ma wtedy współpraca i sprawna komunikacja, dzięki którym razem udaje się osiągnąć cel. Za każdy z bojów nasz awatar zdobywa przeróżne punkty, ładnie uporządkowane w jedną statystykę, coraz to większe poziomy, doświadczenie, złoto oraz tytuły, które widnieją przed jego nazwą. Prócz tego zyskujemy karty, którymi możemy ulepszyć te już przez nas posiadane. Jeśli chodzi o PvP, to do zgarnięcia na dwunastu mapach 1v1 i 2v2 są punkty rankingowe, tytuły PvP oraz żetony Honour, Victory i Battle Token, które możemy wydać na ulepszenie konkretnych już kart. Zabawa w PvP jest bardziej dynamiczna i wymaga szybkiego myślenia oraz umiejętności przewidywania ruchów rywala. Wszystko ma wielkie znaczenie, a gdy raz się spróbuje, naprawdę trudno jest się oderwać.
Jeśli chodzi o aspekty techniczne, to największe wrażenie zrobiła na mnie muzyka. Wspaniałe kawałki bez przerwy masują uszy, zmieniając się zależnie od sytuacji w grze, a rzucane zaklęcia czy rozsypujące się budynki na głośnikach 5.1 słychać naprawdę cudnie! Grafika w BattleForge z pewnością trzyma poziom, ale nie można nazwać jej najpiękniejszą na świecie. Wszystkie jednostki są dopracowane i ładnie się prezentują, rzucane zaklęcia mają ciekawe efekty, a świat wydaje się faktycznie być żywym. Można trochę ponarzekać i powiedzieć, że gra lubi czasem przyciąć, albo że czas załadowania się poszczególnych misji jest zbyt długi (choć myślę, że wszystko zależy od sprzętu, z którego korzystamy). Prawdziwym minusem jest mała liczba scenariuszy w kampanii PvE, których mogłoby być ciut więcej.
W krótkim podsumowaniu pragnę powiedzieć, że BattleForge z pewnością może liczyć na sukces. Wierzę, że przez długie lata będziemy czerpać z niego radość i wspaniałą zabawę. Dookoła brak też potencjalnych konkurentów dla dzieła Phenomic, co jeszcze bardziej zwiększa szanse na końcowy sukces. Przyznam się, że gra pozytywnie mnie zaskoczyła i pozostanie w mej pamięci na długi czas, a gdy zdecyduję się do niej wrócić, uczynię to za każdym razem z ogromną przyjemnością.
Dziękujemy firmie Electronic Arts Polska za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Plusy
- Świetne połączenie RTS-a i gry karcianej
- Ogromna liczba kart
- Pomysłowe zorganizowanie społeczności w sieci
- Wspaniała muzyka!
Minusy
- Brak trybu offline
- Średnia fabuła
- Możliwość kupowania kart za prawdziwe pieniądze
- Długie ładowanie się lokacji
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz