Dungeon Siege

6 minut czytania

okładka

“Dungeon Siege”, obok “Baldur's Gate”czy “Icewind Dale”, był dla mnie tytułem, którego nieznajomość z punktu widzenia gracza traktowałem w podobny sposób, co nieznajomość “The Kiss” czy “Judas Priest” z punktu widzenia melomana. Tym większy był mój entuzjazm, gdy kilka tygodni temu zasiadłem wreszcie przed “Dungeon Siege”, a mój uśmiech poszerzał się z każdą kolejną godziną grania.

Już na wstępie wyjaśniam, iż przyczyną owego uśmiechu nie była bynajmniej fabuła, ponieważ ciężko cieszyć się z czegoś, co nie istnieje. Ot, tak po prostu w świecie zwanym Arana znikąd pojawiają się hordy złych, bliżej niezidentyfikowanych istot zwanych Krugami, którym to hordom przeciwstawić ma się anonimowy wieśniak wyposażony w łopatę i zabójczą aparycję, którą możemy dowolnie wykreować przed rozpoczęciem gry. Do dyspozycji mamy w tym wypadku kilkanaście różnych opcji zmiany fryzury i wyglądu twarzy. Z perspektywy kilku lat, które upłynęły od premiery gry, można by uznać to drobne udogodnienie za atut, lecz przepaść pomiędzy możliwością kreowania wyglądu postaci w "Dungeon Siege", a wychodzącymi równolegle z nim "Neverwinter Nights", "Morrowind", czy nawet wcześniejszym "Baldur's Gate II", przekreśla taką możliwość. Niemniej jednak, niezrażeni tym faktem, zakładając, że zasiedliśmy przed jedną z gier, w której scenariusz nie przeszkadza nikomu w prowadzeniu akcji, ruszamy do boju z mrowiem czyhających na nas poczwar.

W tej właśnie kwestii pochylam nisko głowę przed pracownikami firmy Microsoft, których inwencja (po)twórcza sprawia, iż mój uśmiech stawał się jeszcze szerszy. Na palcach jednej ręki możemy zliczyć przeciwników, którzy nie tyle będą standardowymi, znanymi nam z wirtualnego świata bestiami (jak wilki, szkielety czy lodowe żmije), lecz w ogóle będą przypominały cokolwiek, nawet doświadczonemu graczowi, który ratuje Faerun codziennie przed kolacją (jak goblinopodobni Krugowie). W trakcie całej rozgrywki natkniemy się na wszelkiego pokroju dziwadła: dwunożne ryby–cyklopy z paszczami najeżonymi ostrymi kłami, humanoidalnych dwugłowych pół-ludzi, pół–pająki, monstrualnych rozmiarów lewitujące czaszki, rozmaite odmiany krwiopijczych pijaw wielkości człowieka i wiele innych. Nie sposób nie zatrzymać się na chwilę w ferworze walki, by przyjrzeć się pokrakom, które szlachtuje nasz bohater. A owe pokraki, oprócz swego niezwykłego wyglądu, mają brzydki zwyczaj wciągać nas w pułapki, gdzie czyhają na nas kolejne zastępy ich pobratymców, wypływać z wody, wyrastać spod ziemi, czy też udawać kryształ w opuszczonej jaskini, by za chwilę powstać na pajęczych nóżkach, przybrać bliżej nieokreślony kształt i porazić nas elektrycznym promieniem.

Dungeon SiegeDungeon SiegeDungeon Siege

Jednak najmocniejszą i najbardziej cieszącą gracza stroną "Dungeon Siege" jest grafika otoczenia i modelowanie lokacji. Środowisko, które dane nam będzie przemierzać, jest nie tylko różnorodne i dynamiczne (gęste lasy, puszcze, bagna, jaskinie, podziemia, lodowe pustkowia, szumiące wodospady, opadający śnieg itd.), ale przede wszystkim w pełni trójwymiarowe. Bez większej przesady można powiedzieć, że każdy liść, drzewo czy kamień raduje nas swą przestrzennością. Schodząc pod ziemię, możemy zachwycić się fosforyzującymi kryształami, dziwną roślinnością i grzybami. Ponadto środowisko jest w pewnym stopniu interaktywne i chociaż ogranicza się to jedynie do sporadycznego wysadzania w powietrze niektórych ścian, za którymi znajdujemy ukryte przejścia, to całość składa się na obraz zbliżony jakościowo do "Neverwinter Nights" (w kwestii modelowania otoczenia), a przewyższający największego "konkurenta" – "Diablo", stojące wszak również na bardzo dobrym poziomie graficznym.

Jeśli chodzi o pozostałe aspekty grafiki i rozgrywki, to prezentują się one przyzwoicie. Możemy dowolnie obracać i przybliżać kamerę, która potrafi sama dostosować się do otoczenia, w którym się przemieszczamy. Zaklęcia występujące w grze wyglądają ładnie, choć daleko im do wstrząsania graczem i ekranem, jak ma to miejsce w "Newerwinter Nights" czy "Diablo II". Ich głównym atutem jest oryginalność. Oczywiście znajdziemy tu klasyczną ognistą kulę czy błyskawicę, lecz przywołania, magiczne pułapki, przemiany czy iskrzące się kule armatnie z tlącym się lontem, które rzucamy w stronę grupy przeciwników, są bez wątpienia czymś charakterystycznym dla tego tytułu. Podobnie w wypadku walki bronią obejrzymy kilka prostych, acz ciekawych ruchów i kombinacji ciosów.

Dungeon SiegeDungeon SiegeDungeon Siege

Dość nietypowym rozwiązaniem dla gier z cyklu "zbombarduj wszystko", do którego "Dungeon Siege" bez wątpienia należy, jest rozwój postaci. Mamy trzy podstawowe statystyki: siła, zręczność i inteligencja, a także cztery umiejętności: walka bronią dystansową, ręczną, magia bojowa i magia natury. Wszystkie te cechy rozwijają się w trakcie ich używania, podobnie jak w "Morrowind". Nie otrzymujemy punktów do rozdania na kolejne umiejętności, po prostu rozwijamy siłę i walkę bronią ręczną używając miecza, czy też rozwijamy naszą inteligencję i magię bojową z każdym kolejnym rzuceniem ognistej kuli. Przedmioty, które znajdziemy w takcie gry, są całkiem standardowe i nie wyróżniają się szczególną oryginalnością ani ilością odmian. Ekwipunek również nie przedstawia się rewolucyjnie. Jest jedynie nieco większy od znanego nam z "Diablo" i łatwiej umieszczać w nim to, co znajdziemy. Jeśli zabraknie nam miejsca (a o tym wspomnę jeszcze za chwilę, powracając do kwestii fabularnych), możemy umieścić przedmioty w ekwipunku naszych towarzyszy.

To właśnie drużyna stanowi podstawę naszych poczynań. Wraz z naszym bohaterem może ona liczyć maksymalnie ośmiu członków, co stanowi naprawdę pokaźną siłę. Towarzysze to w większości najemnicy, których za stosunkowo niewielkie pieniądze wynajmujemy w poszczególnych miasteczkach. Mamy pełny wgląd w ich wyposażenie, zachowanie, umiejętności czy zaklęcia. Możemy także nabyć konia czy osła, który służyć nam będzie za dodatkowy transport dla zdobytych przedmiotów. Korzystając z aktywnej pauzy, kilku opcji ustawienia szyku oraz możliwości szybkiego przełączania się pomiędzy kolejnymi członkami drużyny, rozporządzamy walką wedle własnego uznania. Co prawda naszym towarzyszom zdarza się stać bezczynnie w czasie, gdy nasz bohater jest przerabiany na tatar przez stado golemów, ale nie jest to problem nierozwiązywalny. Prawdziwym problemem jest to, że już po pokonaniu kilku początkowych lokacji, wraz ze zwiększeniem rozmiarów naszej drużyny, gra staję się łatwiejsza od "Sapera". Szympans klikający myszką bez przerwy w górę ekranu nie miałby większych problemów z jej ukończeniem, jeśli tylko opanowałby zdolność wciskania klawiszy "H" i "M", odpowiadających za używanie mikstur regenerujących życie i manę (które i tak z czasem odnawiają się same).

Ostatnim wyróżniającym się elementem "Dungeon Siege" jest muzyka i dźwięk. Utwory, które słyszymy w czasie walki czy eksploracji świata, są stonowane, nastrojowe i przypominają nieco te występujące w "Morrowind". Kula lodu trafiająca w przeciwnika rozbija się na nim z przejmującym brzękiem tłuczonego szkła, zaś żaby kumkające w szuwarach czy też szepty w ciemnościach lochów wydatnie zwiększają przyjemność rozgrywki.

Dungeon SiegeDungeon SiegeDungeon Siege

Niestety, w tym momencie z ciężkim sercem muszę wrócić do pastwienia się z uporem sadysty nad żałosną miernotą tak zwanej fabuły. Nie chodzi tu bynajmniej o lekkie potraktowanie scenariusza, które zrekompensować ma niezwykła grywalność. Od samego początku gry nie możemy pozbyć się uczucia lekkiego oszołomienia, gdyż nie wiemy dokładnie, co i dlaczego robimy, dokąd i po co zmierzamy ani czego lub kogo szukamy. Absolutnie wszystkie zadania sprowadzając się do zabicia kolejnej rzeszy potworów siedzących w czyjejś opuszczonej piwnicy, pilnujących jakiejś bezwartościowej rzeczy czy więżących bezimiennych NPCów. Za wykonanie tych zadań nie otrzymujemy żadnego sensownego wynagrodzenia, poza bezmyślną przyjemnością płynącą z rozrywania na strzępy następnej poczwary podczas ziewania przy klawiaturze i rozczesywania neuronów. Nasi towarzysze nie wprowadzają żadnych wątków fabularnych, podobnie jak NPC, których spotykamy w miastach na swej drodze. Miasta te z kolei znajdują się od siebie w odstępach na tyle dużych, że fizycznie niemożliwe jest zebranie i sprzedanie wszystkiego, co znajdziemy po drodze. Przedmioty dostępne w sklepach są zwykle nieproporcjonalne drogie do swej realnej wartości, lecz niezależnie od tego zdołamy bez trudu wyposażyć drużynę w akcesoria nadające jej siłę rozpędzonej dywizji pancernej, którą jak po sznurku prowadzimy nieustannie do przodu po trupach naszych wrogów.

Tendencyjność rozgrywki w połączeniu z jej narastającą prymitywnością sprawia, że entuzjastyczny zapał, z którym zasiadamy do gry, znika po przejściu 50–70% całości wraz z uśmiechem, który gościł uprzednio na naszych twarzach. Jeśli dodatkowo zestawimy to dla kontrastu z mrocznym, wspaniałym klimatem "Diablo" (a nie daj Boże z "Neverwinter Nights" czy "Baldur's Gate"), stwierdzimy, że poziom fabuły "Dungeon Siege" bliski jest pionu.

"Dungeon Siege" to gra, która bez wątpienia może cieszyć gracza nie będącego nawet fanem szeroko pojętych "staroci", jak autor tej recenzji. Bez wątpienia również zasłużyła na honorowe miejsce w historii gatunku, które jej przyznano. Jest to gra dobra, oryginalna, proponująca kilka nietypowych dla okresu jej powstania (rok 2002) rozwiązań. Niemniej w zestawieniu z innymi grami tego samego okresu wypada średnio, zaś w zestawieniu z inną sztandarową produkcją swego gatunku, "Diablo", a zwłaszcza z "Diablo II" – słabiej. Jednak jest to tytuł bez wątpienia wart polecenia, posiadający pewną wyjątkową świeżość – zwłaszcza dla kogoś, kto zasiada do niego po raz pierwszy. Jeśli jednak w połowie zaczniecie przysypiać i stwierdzicie, że nadchodzi pora kolacji i czas uratować Faerun lub po raz tysiąc pięćdziesiąty wysłać do piekła Mroczną Trójcę, możecie później nie żałować swej decyzji.

Plusy
  • Świetna grafika otoczenia i lokacji
  • Bardzo dobra muzyka
  • Różnorodność i oryginalność przeciwników
  • Dynamiczne walki
  • Łatwy, intuicyjny rozwój postaci
Minusy
  • Fabuła... jaka fabuła?
  • Tendencyjność, powtarzalność i narastająca monotonia rozgrywki
  • Nieprzemyślany system handlu i znajdywania przedmiotów
  • Prymitywność i nonsensowność wykonywanych zadań
  • Przerażająca liniowość
Ocena Game Exe
7
Ocena użytkowników
6.58 Średnia z 665 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...