Zakochani

4 minuty czytania

"Zakochani" to, jak głosi okładka, kolejna powieść z cyklu "Upadli", autorstwa Lauren Kate. Jako nieoficjalny główny recenzent książek dla młodzieży na łamach "Game Exe", zgarnąłem ten tytuł dla siebie, chcąc się przekonać, czy też zachęci mnie do sięgnięcia po całą serię. Niestety, rzeczywistość szybko dostarczyła mi odpowiedzi.

Okazuje się, że nie jest to wcale żadna kolejna powieść, lecz właściwie cztery historie miłosne z udziałem bohaterów z całego cyklu, które łączy miejsce i czas. Jak na opowieści z uczuciem w roli głównej przystało, moment jest wyjątkowy, bowiem już następnego dnia mają się odbyć obchody ku czci Walentego.

Sprawiedliwości nie stałoby się zadość, gdybym każdego z opowiadań nie rozłożył na czynniki pierwsze. Stąd też zacznę od pierwszego, zatytułowanego "Miłość w najmniej spodziewanej chwili: Walentynki Shelby i Milesa". To zdecydowanie najmniej ciekawa historia w całej książce, chociaż znalazły się w niej znane i lubiane postacie cyklu. Dwójka bohaterów korzysta z Głosiciela, czyli czegoś na wzór portalu, by dostać się do Shoreline swoich czasów. Shelby i Miles trafiają jednak do średniowiecznej Anglii. Powrót do domu może im zapewnić tylko inny Głosiciel, którego najprościej będzie znaleźć w mieście. Tym sposobem bohaterowie trafiają na miejski rynek, skąd dowiadują się o zbliżającym się odpuście pod patronatem niejakiego Walentego.

Z początku w moim umyśle rozgościła się konsternacja. Po prostu nie spodziewałem się, że książka jest adresowana do aż tak młodego czytelnika. Niby jak inaczej tłumaczyć reakcje narratorki, w osobie Shelby, która zachowuje się teatralnie, jakby chciała zaimponować koleżankom z gimnazjalnego korytarza. Towarzyszący jej Miles jest ułożonym i porządnym facetem, dzięki czemu dba o swoją towarzyszkę podróży z czystej dobroci serca. Ten sielankowy obraz nuży na już drugiej stronie książki, a dalej wcale nie jest lepiej. Rozumiem, że płaskie i jednowymiarowe postacie to niejako znak rozpoznawczy książek dla młodzieży, ale niektórzy autorzy chociaż starają się nadać dialogom jakiś poważniejszy ton. Tutaj tego wyraźnie brakuje.

Zawodzi także zakończenie, które mnie osobiście rozbawiło. Nagle on pała do niej miłością, a ona odkrywa, że ma przed sobą ciepłego i porządnego mężczyznę. Jak na książkę o miłości, Lauren Kate pokazuje tym opowiadaniem dość płytkie uczucie, oparte na zauroczeniu fizycznym. Gdyby nie wiek bohaterów, pewnie świetnie by się to opowiadanie sprzedawało pod logiem "Harlequina".

Autorka postanowiła dać sobie spokój ze skomplikowanymi opisami świata. Przez to element ten wykonany jest co najwyżej poprawnie. Nie sztuka napisać, że na rynku jest tłoczno i dodać trzy okrzyki sprzedawców – wyzwaniem jest sprawić, by sceneria uzupełniała akcję i pozwalała lepiej wczuć się czytelnikowi w sytuację wymyślonych bohaterów. Lauren Kate powinna sobie uświadomić, że bez tego wysiłku parę zdań zwięzłego opisu to o wiele za mało.

"Lekcje Miłości: Walentynki Rolanda" to tytuł drugiego z opowiadań. Znacznie lepsze od pierwszego, zbyt banalnego, zyskuje przede wszystkim dzięki zmianie osoby narratora. Tytułowy Roland rozpamiętuje wciąż tlące się w nim uczucie do córki pana tych ziem, której przed laty złamał serce w obawie przed reakcją ukochanej na wieść o jego prawdziwej, anielskiej naturze.

W końcu dowiadujemy się nieco o postaci Rolanda, który pozostaje rozdarty niczym prawdziwy rycerz ze średniowiecznego etosu. Widać, że autorka próbowała skopiować to rozwiązanie od mistrzów tamtej epoki, jednak Rolandowi wciąż brakuje wyrazu. Postanawia poświęcić się w imię miłości, jednak zakończenie takie okazało się nie być dla mnie satysfakcjonujące, bowiem nigdzie nie jest dopisane, iż chłopak słowa dotrzymał. Może na samych deklaracjach się skończyło?

Trzecie z opowiadań, czyli "Płomienna miłość: Walentynki Arriane", jest powrotem do narracji w wykonaniu kobiety. Na tym jednak podobieństwa do pierwszej historii się kończą, bowiem jest to najlepsza część całej książki. Historia znów razi banałem – dwie istoty anielskie kochają się z wzajemnością, jednak przysięgały wierność komu innemu, przez co nigdy nie mogą być ze sobą dłużej niż kilka skradzionych chwil. W końcu ich potajemne spotkania przestają być tajemnicą, co prowadzi do dramatycznego rozwoju wypadków, gdy jedna z kobiet próbuje się zabić, nie chcąc żyć bez swojej ukochanej.

Opowiadanie to z początku miało nawet jakiś potencjał. Pokazanie uczuć targających istotami anielskimi nie jest łatwe, bowiem uwolnienie od ziemskich trosk i widma śmierci z pewnością sprawiają, że odczuwają mocniej niż ludzie. Autorce udało się wpleść w słowa trochę tego mistycyzmu, jednak kompletnym nieporozumieniem okazał się wątek wzbicia się ponad przeciwności losu. Wszystko za sprawą końcówki, która wpierw jest mocno dramatyczna, by w końcu zaskoczyć widza. Niestety, w ten negatywny sposób, bowiem pisarce zabrakło najpewniej pomysłu lub czasu, więc postanowiła pozostawić nas bez odpowiedzi czy morału. Jest to o tyle drażniące, iż namieszano trochę z chronologią wydarzeń, przez co trudno z początku zrozumieć, które wydarzenia należą do przeszłości, a gdzie znajduje się chwila obecna.

Wreszcie ostatnia historia, czyli "Niekończąca się miłość: Walentynki Daniela i Lucindy". Nie jest to opowiadanie tak nudne, jak pierwsze, ani nie tak niekonsekwentnie napisane, jak poprzednie. Duże piętno na tej historii odcisnął fakt, że miała ona kończyć całą książkę. Przez to wyczekiwane spotkanie odwiecznych kochanków jest mało zaskakujące, pozbawione myśli przewodniej. Pewnie chodziło o zwycięstwo uczucia ponad śmierć, jednak domyślić się tego musimy się sami.

Czas na kilka zastrzeżeń odnośnie polskiego wydania. Ogromna czcionka, rozdziały w połowie strony i puste kartki rozdzielające każde z opowiadań to stare i sprawdzone metody na sztuczne dodawanie objętości. W końcu za coś musimy zapłacić 29 PLN, jednak po odliczeniu umieszczonych na końcu zapowiedzi innych książek oraz w zasadzie niepotrzebnego spisu treści, dojdziemy do wniosku, że to po prostu próba wmówienia nam, iż "Zakochani" są kolejną częścią cyklu. Z tym się nie zgodzę, bowiem jako całość, recenzowana tu książka to rodzaj walentynkowej niespodzianki dla fanów serii. Opowiadania równie dobrze można było sprzedawać w niższej cenie, bowiem do samej historii nie wnoszą zbyt wiele.

Pora na podsumowanie. Nastoletnie dziewczyny z pewnością znajdą tu coś dla siebie, więc jest to jakiś pomysł na prezent dla młodszej siostry. O ile ta nie uzna, że jesteśmy nie na czasie, bo nie ma żadnych wampirów czy wilkołaków. Cóż, taki urok posiadania na karku tych kilku lat więcej...

Dziękujemy wydawnictwu MAG za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
5
Ocena użytkowników
10 Średnia z 1 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...