Torchlight II

4 minuty czytania

Przykro mi to stwierdzić, ale nie spotkałem jeszcze na swojej drodze starego wyjadacza gier, który twierdziłby, że cały przemysł zmierza w dobrym kierunku. Gry stają się prostsze, głupsze, krótsze i w wielu wypadkach nudne albo epickie na siłę. Powtarzanie tych samych pomysłów czy odgrzewanie tych samych kotletów zazwyczaj nie wychodzi nikomu na dobre. No właśnie, zazwyczaj. Czasami odgrzany kotlet jest przyrządzony dostatecznie dobrze, by w smaku przypominać oryginalną potrawę na tyle, żeby w zasadzie móc się nim całkiem nieźle rozkoszować. Szczególnie, że czasem ktoś wpadnie na pomysł dołożenia do niego jakiejś surówki i może ziemniaków.

torchlight ii

Tak jest w przypadku obu części gry "Torchlight". Stary kotlet przygotowany nam przez uciekinierów z Blizzarda, którzy pracowali przy tworzeniu "Diablo II" (które grą świetną jest!) smakował nadzwyczaj dobrze. Przypomniał mi stare czasy biegania za Mefisto i zarywania nocek, marnowanie sobie życia na próbie uzyskania tej jednej konkretnej runy, potrzebnej, by twój zestaw był perfekcyjny. "Torchlight" uczył się na błędach "Diablo", poprawiając to, co w oryginalnej grze irytowało i robił to znacznie lepiej niż taki "Titan Quest" czy "Loki". Teraz wyszło co prawda "Diablo III" i nie mnie mówić, czy jest ono godnym następcą swojego poprzednika – nasz mackowaty rednacz spłodził całkiem długą bestię na temat trzeciej części serii, a ja jestem tutaj po to, by pisać o czymś zupełnie innym – o "Torchlightcie II".

torchlight ii

Pierwsza część miała jeden problem, co do którego wszyscy byli zgodni – brak rozgrywki wieloosobowej. Multiplayer w grach hack 'n' slash to nieodłączna część rozrywki i "Torchlight" przez jego brak był zdecydowanie wybrakowany. Kilka pomniejszych błędzików gry było niczym w porównaniu do tego karygodnego braku. Zapowiedź drugiej części serii była więc łatwa do przewidzenia – będzie multiplayer, obiecali twórcy. Fani się ucieszyli. Gra wyszła. Twórcy dotrzymali słowa. Radości fanów nie ma końca. Hurra.

"Torchlight II" to przykład tego, jak dobrze zrobić sequel. W przeciwieństwie do pewnych znanych i niesławnych tytułów (mrug, mrug, "Dragon Age II") developerzy posłuchali opinii i zastosowali się do nich, zostawiając w grze to, co się podobało, dodając to, czego brakowało i poprawiając to, co było nie do końca fajne. I tak teraz możemy grać w T2 ze znajomymi, nawet po LANie (opcja, która w takich grach jest niezbędna, "Diablo III", ucz się). Nasze pety (a do wyboru jest teraz kilka) mogą dla nas robić zakupy i nawet mieć obrożę z dwoma medalikami. Interfejs został przeprojektowany tak, by być bardziej intuicyjnym i wygodnym. A czwórka postaci do wyboru może być mocno spersonalizowana na początku rozgrywki, tak by np. kolor szat pasował do koloru skóry.

torchlight ii

Cztery klasy, o których wspominam, to rzucający czary Ember Mage, wściekły Berserker, szybki Outlander i walący z dwuręcznego klucza francuskiego Engineer. Wszystkie klasy jak na h'n's przystało mają swoje zalety i wady. W drużynowej rozpierdusze pełnią różne role, zależnie od rozkładu talentów i ekwipunku. Każda postać ma też swoją specjalną zdolność – Ember Mage posiada tak zwany Charge, który po naładowaniu pozwala rzucać czary bez zużycia many. Prosta mechanika urozmaica tutaj rozgrywkę w nieprawdopodobny sposób, bo naładowany mag może przechylić szalę trudnej walki na korzyść drużyny. Jakie zdolności mają pozostałe postacie, nie zdradzę, ale wszystko jest przygotowane tak, by bawić i nie zepsuć rozgrywki swoim brakiem zbalansowania.

O co chodzi w "Torchlightcie 2" z perspektywy fabuły? Przygotujcie się na kalkę. Postać z pierwszej części zostaje opanowana przez zło z pierwszej części i co za tym idzie, niszczy miasto obecne w pierwszej części. Nawet pisząc te słowa chce mi się śmiać z oczywistego nawiązania do serii Diablo i walki z ostatecznym złem tam i tutaj. Czy taka powielona fabuła przeszkadza w czymkolwiek? Absolutnie nie! To nie jest gra, w której liczy się fabuła, dialogi i odkrywanie siebie podczas duchowej drogi bohatera z dobrego do cudownego – tutaj liczy się kolejny boss, kolejne starcie i ilość lootu, doświadczenia oraz sławy, którą z niego wyciągniemy.

Tutaj też jest świetnie – losowo generowane lokacje, które można na życzenie wygenerować ponownie (koniec z powtarzaniem całego lochu, bo hosta odłączyli od Internetu), losowo generowane przedmioty i ręczne armaty, z których można strzelać armatnimi kulami. No weźcie, jak można nie lubić gry, w której można huknąć w niemilca z dwuręcznej, składanej armatki? Całość jest utrzymana w cudownie kolorowej atmosferze, przy akompaniamencie świetnych efektów graficznych – wybuchów, rozbłysków, smug, ognia, kwasu i prądu, co szczególnie dobrze prezentuje się nocą – "Torchlight II" bowiem w jednej ze swoich nowych zalet ma cykl dnia i nocy, który dodaje grze odrobinę realizmu i czaru. W nocy przecież wszystko błyska się bardziej.

torchlight ii

Jeśli przybliżyć grę pokrętełkiem, oprawa graficzna traci na jakości, a wszystko zaczyna wyglądać na kanciaste i zrobione tak, by sobie było. Nie mamy wszak w hack 'n' slashu podziwiać widoków tak bardzo, jak masakrować lewy i prawy przycisk myszki, wojując twardo z hordami nieprzyjaciół. Podejrzewam też, że zabieg ten zastosowano, by przy rozgrywce gra nie zwalniała za bardzo, gdy na ekranie dzieje się za dużo – choć podczas gry po sieci to problem dość częsty. Wciąż nie ma też żadnej taktyki dla peta – są tylko trzy tryby jego zachowań: agresywny, defensywny i pasywny. To niby dużo, ale ja wolałbym, gdyby mój orzeł miażdżył przeciwników z dystansu na przykład zrzucając im na łby kamienie, a jakbym kazał mu stać w miejscu, to stałby w miejscu.

Torchlight IITorchlight IITorchlight II

Kampania trwa dłużej niż w jedynce, ale podobnie jak pierwsza część gra trzyma mnie przy sobie tylko i wyłącznie ciekawą mechaniką rozwoju postaci oraz lootem – sama historia nie jest ani na jotę wciągająca i podejrzewam, że gdyby nie to, że mogę się w "Torchlighta II" zagrywać do spółki z Ati i wyciągać coraz to lepsze kombinacje broni dla mojego elektrycznego maga, nie zatrzymałbym się przy grze dłużej niż na kilka godzin. Hack 'n' slashe, mimo że są proste i bardzo satysfakcjonujące, mają tendencję do szybkiego nudzenia i odrzucania od siebie swoją powtarzalnością. "Torchlight II" jest dobrze wykonanym produktem, dzięki czemu może przy sobie zatrzymać na dłużej, ale nie na wybitnie długo. Nie będę miał jednak problemu polecić go każdemu, kto szuka tańszej alternatywy kosztującego bajońską sumę "Diablo III", albo po prostu chce posmakować tej samej potrawy, ale nieco inaczej przyprawionej.

Albo huknąć w niemilca armatą.

Plusy
  • Dobrze wykonany sequel
  • Multiplayer!
  • Poprawiony interfejs
  • Cykl dnia i nocy
  • Błyski, wybuchy i co tam jeszcze
  • Poręczne armatki
Minusy
  • Kanciasta, prosta grafika
  • Spowalnianie gry na multi
  • Wciąż nie wykorzystany potencjał petów
  • Powtarzalność
Ocena Game Exe
8
Ocena użytkowników
8.64 Średnia z 14 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...