Posiadłość. Tom 1

2 minuty czytania

posiadłość

"Posiadłość" to komiksowa dylogia spod gatunku grozy – a dylogie mogą być problematyczne w ocenie, jako że poszczególne odsłony zawierają połowę historii. Tak jest również w tym przypadku, bo w pierwszym tomie scenarzyści skupiają się bardziej na wykreowaniu trudnej dla bohaterów sytuacji niż znalezieniu rozwiązania czy odpowiedzi na pewne pytania.

To z góry skazuje mnie na kluczenie. Bo jeśli chodzi o fabułę, to co my tu właściwie mamy? Przede wszystkim niejasne elementy fantastyczne, nieźle budujące nastrój grozy, choć to w zasadzie zasługa rysunku, ponieważ nie zawierają one większej treści (póki co). Interesują umiarkowanie, czyli wystarczająco, żeby w ponurym miasteczku Cape August zagościć do ostatniej strony, ale nie na tyle, by z niecierpliwością wyczekiwać finału historii. Ważniejsze motywy w "Posiadłości" dotyczą konkretnych bohaterów – odkrywanie sekretów, nieudana ucieczka przed przeszłością, próba utworzenia rodziny i odnalezienia się w nowych okolicznościach.

Siedziba z zewnątrz zapowiada doznania z dreszczykiem emocji – wewnątrz pustka, potwory gdzieś się pochowały. Mniej więcej tak wygląda strona fabularna – brakuje jej rozwiniętego wnętrza, a motywom jakiejś konkretnej myśli i angażującego problemu. Jeśli po tygodniu, dwóch tygodniach opowieść zaciera się w głowie, zaś żaden moment nie wzbudził emocji, to jednak coś nie gra – twórcy po prostu nie wychodzą poza poprawność. Na pewno wiedzą, na czym powinna osadzać się historia grozy, i radzą sobie z prowadzeniem akcji, tylko nie nadali swojemu komiksowi emocjonującego tonu, aby rozruszać klasyczny, lecz skostniały schemat (rodzinne problemy, jakby przeklęta posiadłość).

posiadłośćposiadłość

Ilustracje w zielonkawej i ciemnej kolorystyce pasują do tematyki grozy. Tu jest ponuro, bagniście, tak jak obiecuje blurb. Całkiem nastrojowe otoczenie, po stronach przebiega duch jakiejś klasyki gatunku przez wzgląd na hołdowanie prostocie niż fajerwerkowemu stylowi. To dobrze, jak ze starszych animacji o Scoobym Doo (chyba nikt nie obrazi się za porównanie do bajki?). Wydanie bez zarzutu, Lost In Time nie odbiega poziomem od największych graczy na rynku, np. Muchy Comics, a nawet powiedziałbym, że okładki ma bardziej wytrzymałe.

"Posiadłość" może odwiedzić każdy czytelnik szukający tajemniczej opowieści, która na dużym czy małym ekranie, przy efektach dźwiękowych i ruchomym obrazie, mogłaby stać się straszna (czy komiks może być straszny? Trudne pytanie, ja na pewno się tu nie bałem). Tylko lepiej nie zawieszać wysoko poprzeczki oznaczającej oczekiwania – lepiej miło się zaskoczyć poprawnie przygotowanym daniem, niż rozczarować, że nie jest to twór mistrza w swoim fachu.

Dziękujemy wydawnictwu Lost In Time za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
6.5
Ocena użytkowników
6.5 Średnia z 1 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...