Płomień i krzyż. Tom III

3 minuty czytania

płomień i krzyż

Jacek Piekara dwoi się i troi, aby "Czarnej Śmierci" nie napisać, stąd też nie zdziwiła mnie premiera trzeciego tomu serii "Płomień i krzyż", będącej w istocie zapisem wydarzeń poprzedzających błyskotliwą karierę Mordimera Madderdina. Jak na razie muszą nam wystarczyć dalsze losy inkwizytora Arnola Löwefella, który wciąż próbuje odzyskać utraconą pamięć, zaś droga do tego celu rzecz jasna musi być długa i pełna zakrętów. Czy trzeci tom jest takim zakrętem, czy powoli odczuwamy zmęczenie całą drogą?

Sam główny wątek wydaje się dość banalny, bowiem pojawia się nieśmiertelna istota żerująca na żywych stworzeniach, czyli coś na wzór wampira, a jej siła zmusza Święte Officjum do skompletowania drużyny złożonej ze znakomitości Wewnętrznego Kręgu. Sama wyprawa nie byłaby niczym niezwykłym, gdyby nie konieczność przeprawienia się przez Ruś, gdzie chrześcijaństwo zostało mocno wzbogacone lokalnymi wierzeniami i stworzyło mieszankę równie ciekawą, co niebezpieczną. Arnold może co prawda liczyć na pomoc doświadczonych inkwizytorów, jednak obecność w tym gronie Mordimera Madderdina wydaje się zupełnie zbędna. Tłumaczenia autora w tej kwestii są dość mgliste i dopiero później wychodzi na jaw, że ów pogromca jednego z krwiopijców ma do odegrania dość niespodziewaną rolę.

Siłą tego tomu jest niewątpliwie poprowadzenie jednej, spójnej opowieści, dzięki czemu trzeci tom ma więcej wspólnego z "Kościanym galeonem" niźli swoją poprzedniczką w serii. Akcja jest raczej nieśpieszna, ponieważ Piekara dość szybko rozprawia się z głównym przeciwnikiem, po czym zanudza nas całą toną dialogów. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie wkradająca się pomału nuda, od której nie ratują postacie drugiego i trzeciego planu. Niby sama drużyna jest ciekawa w teorii, jednak praktycznie bezużyteczna tak dla czytelnika, jak i samego Arnolda. Cóż nam z opisów ich specjalności, skoro znikają z kart książki zbyt szybko, by gdzieś tak od połowy książki powrócić do wątku Roksany i odzyskiwania pamięci.

"Trójka" nie jest wolna od trochę irytującej maniery Piekary, by pewne kwestie poruszać wielokrotnie. Naliczyłem co najmniej trzy momenty, w których autor wspomina nam o walorach obronnych klasztoru Amszilas. Z drugiej strony nie ma zbyt wielu streszczeń wydarzeń z poprzednich tomów, ale należy pamiętać, że "trójkę" i "dwójkę" nie dzielił tak długi okres jak tomy pierwszy i drugi. Trudno też odczuć dramatyzm końcowych scen, bo prawdy domyśliłem już już kilka dobrych stron wcześniej. Czytelnik mógł raczej spodziewać się jakiegoś mocnego uderzenia, lecz Piekara zagrał zbyt asekuracyjnie.

płomień i krzyż

Jakość wydania nie odbiega od wysokiego poziomu poprzednich tomów, chociaż okładka jest bardziej symbolem niż próbą zobrazowania jakiejś konkretnej sytuacji z samej książki. Ponownie nie popisano się w kwestii koloru słów "Świat" oraz numeracji tomów, przez co za dnia są one ledwie widoczne, podczas gdy po zmroku przy sztucznym oświetleniu najzwyczajniej w świecie ludzkie oko może ich nie wychwycić. Doceniam także ciekawe przypisy oraz krótkie fragmenty kolejnego tomu, dzięki czemu wiemy, że wątek na Rusi wcale się nie zakończył. Dość nieliczne ilustracje Leszka Woźniaka treści nie wzbogacają, zaś mocno rozmyte linie i brak szczegółów sprawiają, że zatęskniłem do prac Dominika Brońka.

"Płomień i krzyż" w swoim trzecim tomie to standardowa kontynuacja już rozpoczętych wątków, dzięki czemu Arnold Löwefell powoli odkrywa swoją ponurą przeszłość. Niestety, wątek wampira, jak i samej walki z nim, został zbudowany chaotycznie i ucięty zbyt szybko, by móc w pełni wykorzystać potencjał tkwiący w drużynie zbudowanej z potężnych inkwizytorów. Od połowy książka zaczyna nudzić ogromną liczbą rozmów, szybko wytraca tempo akcji i nie zaskakuje zbyt mocno w samej końcówce. Dla fanów serii to pozycja obowiązkowa, jednak główny bohater chyba staje się w swoich zachowaniach zbyt szablonowy, więc należy poważnie pomyśleć nad jakimś znaczącym ryzykiem literackim. Podobno akcja zwykle rozkręca się po tym, jak ktoś zginie, może więc to jest sposób, aby Jacek Piekara przy okazji już zapowiedzianej "czwórki" tchnął w serię nowe życie.

Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
5.5
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...