O jeden most za daleko

6 minut czytania

- No i jak?
- Ni cholery.
- Psiamać. Dobra złaź!
Czarnowłosy elf zatoczył wzrokiem po gęstwinie lasu, gdy tuż przed nim zeskoczyła drobna rudowłosa dziewczyna. Odrzuciwszy włosy do tyłu wyprostowała się i westchnęła. Splotła ręce na piersiach opierając się plecami o pień drzewa.
- Co teraz zrobimy Teveth?- wyszeptała świdrując elfa pochmurnym, zielonym spojrzeniem.- Nie mamy już kasy. Nie jedliśmy nic porządnego od... heh... gdybym wiedziała, kiedy to ostatni raz miałam w ustach kawałek prawdziwej wołowiny.- Skrzywiła się i spuściła głowę, gdy przykuła swymi słowami uwagę towarzysza.
Nie doczekała się odpowiedzi na swe pytanie.
Poczuła ruch powietrza. Teveth ruszył w stronę traktu, przedzierając się przez wysoką trawę i gęstwinę lasu. Nie musiała podnosić wzroku by to wiedzieć. Wyczulony zmysł dotyku, słuchu czy tez umiejętność widzenia po zmroku były częścią jej natury.
Ruszyła za nim cichym, miękkim krokiem.

- Zabiję tego szynkarza! Rozniosę ten jego zajazd! Oszukał nas, baran jeden! Jeśli na tym szlaku mają pojawić się jacykolwiek kupcy, to ja jestem krasnoludem! Sukin...Aszz- zasyczał urywając gałązkę. Zobaczyłam na jego policzku lekkie zaczerwienienie. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
Szliśmy tak jeszcze przez chwilę aż do leśnego szlaku.
Teveth poprawiał agresywnymi ruchami pomięte przez gałęzie ubranie.
Usłyszałam jak mruczy coś pod nosem. Widziałam wyraźnie jego niezadowolenie. Nie lubił być wystawiany do wiatru, a tym bardziej przez ludzi. Każdy, kto by go teraz ujrzał, zadrżałby zapewne i dwa razy pomyślał zanim przeszedłby obok niego w tak cholernie spokojnej, leśnej scenerii.
Zęby miał zaciśnięte i oddychał płytko. Jego ciemne oczy zwęziły się w złości i błądziły gdzieś w oddali traktu. Ubrany cały na czarno z refleksami promieni na twarzy, nabierał jeszcze bardziej złowieszczego wyglądu.
Znałam jego myśli. Nie wiem co mnie wtedy rozbawiło, gdy tak na niego patrzyłam.
- A tobie co znowu?! Z czego się polewasz?- warknął ściągając brwi i podchodząc z wolna w moją stronę.
Nie przestałam się śmiać.
Może to właśnie ten fakt, że byłam w stanie przewidzieć każdą jego myśl, wyczytać z jego twarzy wszelkie emocje, sprawił, iż to wszystko w koło, cała ta sytuacja wydała mi się niesamowicie zabawna. A może to tylko pierwsze oznaki szaleństwa?
Uśmiechnął się krzywo i niespodziewanie uderzył mnie w tył głowy.
- Ej!
- Zasłużyłaś sobie mała.- Odparł nadal się uśmiechając.
Nagle oboje zastrzygliśmy uszami. Zarówno ja jaki i Teveth wychwyciliśmy dźwięk uderzających kopyt o ubitą ziemię traktu. Konie stąpały ciężko, wyraźnie obciążone. Popatrzyliśmy na siebie i porozumiewawczo skinęliśmy głowami. Rozdzieliliśmy się i każde z nas skryło się wśród zarośli po obu stronach gościńca. Zdjęłam łuk i sprawdziłam napięcie cięciwy, po czym wyciągnęłam z kołczanu strzałę i nałożyłam ją na cięciwę, uprzednio przejechawszy palcami po lotce. Nie musieliśmy ustalać strategii walki. Pozostawała niezmienna.
Być może jeszcze dzisiaj zdobędziemy pieniądze.
Czekaliśmy w napięciu.

- Hej no! Choćby na kamieniu! Hej no! Śliczne lico...
- Zewrzyj gębę Nor! Nie jesteś w karczmie! Może przypomnę ci głąbie, że w lesie należy zachowywać się cicho! Jak coś wylezie z zarośli rozwścieczone twoim krakaniem, to zaklinam się, że własnoręcznie obedrę cię ze skóry!- Wyrzucił z siebie podirytowany kupiec.
- Co panikujesz. Przy takiej obstawie- mówił mniejszy z kupców niedbałym ruchem pokazujący pięciu małomównych najemników- nikt nie zechce dobrać się do twojego opasłego zada.
- Oby. Nie mam zamiaru stracić pieniędzy, towaru, bądź tym bardziej głowy!- Odparł opluwając przy tym brodę.
Jakby na zawołanie w kierunku wozu i jego obstawy poszybowały z obu stron strzały. Dwóch strażników padło trupem nie zdążywszy nawet sięgnąć po broń. Pozostała trójka zeskoczyła z koni trzymając się blisko siebie i boków wierzchowców.
- Wy!- Jeden z najemników krzyknął w stronę kupców.- Z wozu! Tam za drzewa- kończąc wydawanie krótkich poleceń swym pracodawcom dobył miecza. W ślad za nim podążyli pozostali.

Dowódca zmrużył oczy próbując zlokalizować położenie przeciwnika. Wiedział, że zapowiada się ostra walka. Napastnik nie był sam, a co gorsza był elfem. Tylko one mają tak wykończone lotki strzał.
Z obu stron traktu wyłoniły się dwie szczupłe, elfie sylwetki.
Bezszelestne niemal niezauważone zdołały podejść ich tak blisko! Nie mógł sobie wybaczyć tego błędu. Spojrzał na ciała dwóch martwych towarzyszy.
Precyzyjnie wymierzone.
Strzały tkwiły głęboko w gardłach Rewa i Klifa. Ofiary nie zdążyła nawet wydać jakiegokolwiek dźwięku.
Niższy z elfów okazał się kobietą. Miała ognistoczerwone włosy i szafirowe oczy, a ubrana była w obcisły strój. Ciemnozielone spodnie, koszulę w tym samym kolorze i brązową kamizelkę, zaś w pasie przepasaną chustę i miecz. W ręku trzymała łuk z nałożoną już strzałą. Jej towarzysz ubrany był na czarno. Z ramion spływał mu płaszcz zakrywający, niemal całkowicie, pozostałą część garderoby. Przez ramię miał przerzucony piękny gięty łuk wraz z kołczanem. W ręku trzymał długi, wąski...zbyt wąski miecz.
Nie odezwali się ani słowem. Ruszyli do ataku.
Elfka pocałowała cięciwę.

Kapitan ruszył na ciemnowłosego, podczas gdy pozostali dwaj uskoczyli w bok przed strzałą elfki. Niższy z najemników klepnął swego wierzchowca płazem miecza, zmuszając go do pogalopowania w stronę rudowłosej, co zmusiło ją do uskoczenia w bok. Zyskali oboje na czasie nim kolejny grad śmiercionośnych pocisków poleci w ich stronę. To dało im wystarczająco dużo czasu na doskoczenie do niej na odległość miecza. Rudowłosa nie dała się jednak zaskoczyć. Odrzuciła łuk i już po chwili trzymała obnażony miecz w prawej dłoni. Nie czekając na uderzenie najemników sama ruszyła do ataku. Zatańczyła i cięła wyższego z nich w udo. Odskoczył w samą porę, by uniknąć kolejnego ciosu w grzbiet.
Kolejne ciosy zostały sparowane przez Niższego, co dało drugiemu możliwość do pozbierania się i ponownego ataku.
Zaatakowali równocześnie z dwóch stron.
Elfka zwinnie uniknęła mieczy robiąc półobrót i przypadając nisko na nogach. Ostrza najemników nawet jej nie drasnęły, ku ich wielkiemu zdumieniu.

Miecz ciemnowłosego i dowódcy najemników skrzyżowały się.
Dopiero teraz dowódca mógł poczuć, jak wielkie możliwości stwarzał ów cienki miecz we wprawnej ręce.
Naparł z całych sił na czarnowłosego zmuszając go swą masą do cofnięcia się w tył. Wiedział, że będzie musiał zdobyć się na zachowanie ostrożność i szybkości, by przechytrzyć elfa. Sama Siła tu nie wystarczy.
Elf zaatakował.
Mierzy nisko.
Mylił się. Przeciwnik ciął na wysokości klatki piersiowej.
Dowódca odskoczył w tył przelotnie spoglądając na krwawiące lewe ramię. Minęła chwila nim znów skrzyżowali broń.
Niższy padł bez życia przeszyty mieczem rudowłosej.
Popełnił błąd, na którego nie było tu miejsca. Swój błąd przypłacił życiem.

Nie spojrzałam na ciało padającego. Wiedziałam, że już nie żył.
Wszystkie moje zmysły wyostrzyły się. Słyszałam swój przyspieszony oddech, zaś w nozdrzach zapach krwi. Każdy ruch wydawał się trwać wieczność. Niemal bezwiednie obróciłam się w miejscu, wyczuwając nieznaczny ruch powietrza za plecami.
Sparowałam kolejny wysoki cios przeciwnika.
Dobrze. Szybko się zmęczy, a wtedy łatwiej będzie o nierozważny ruch.
Rzuciłam przelotne spojrzenie w stronę Teveth’a.
Radził sobie dobrze, co rozwiało nieco me obawy.
Naparłam na nasze skrzyżowane ostrza zmuszając przeciwnika do zrobienia kroków w tył.
Teraz! Broń za wysoko.
Niewielka przestrzeń jaka wytworzyła się między nami zdecydowanie wystarczyła na wykonanie kolejnego układu. Trzymając miecz w prawej dłoni, pochyliłam lekko tułów w prawą stronę, uginając przy tym prawe kolano. Najemnik przymierzył się do obrony z lewej strony.
To był błąd.
W momencie, gdy był pewien mego ciosu, przerzuciłam zwinnie broń do lewej dłoni i cięłam go głęboko na boku, mniej więcej na wysokości żeber.
Nie męczył się długo.
Po raz kolejny spojrzałam w stronę Teveth’a, w samą porę, by dostrzec to co się działo.
Teveth klęczał zgięty w pół trzymając się rękoma za brzuch. Był ranny.
Wiedziałam, że widzę go po raz ostatni.

Ból. Straszny ból przeszył mój brzuch. Wiedziałem, że popełniłem błąd.
Odsłoniłem się.
A teraz było już za późno, by to zmienić.
Zadziwiające, że pomyślałem wtedy nie o sobie lecz o tym, co stanie się z Acirre.
Opadłem na kolana wypuszczając z ręki miecz i pochyliłem się w przód. W nozdrza złowiłem zapach kurzu i krwi. Swojej własnej krwi.
Przeciwnik ustawił się w dogodnej pozycji do wykonania dźgnięcie, zapewne w serce. Zacisnąłem powieki.
Cios nie nastąpił, a jedyny ból jaki odczuwałem, to ból nadal promieniujący z brzucha.
Usłyszałem znajomy szept tuż obok. Uniosłem głowę i z przerażeniem stwierdziłem, iż koło mnie osuwało się bezwładne ciało Acirre.
- Doprawdy w życiu nie spotkałem się z tak głupią rasą, która sama nadziewałaby się na miecz przeciwnika.- Najemnik zarechotał i dodał. – Toż to głupi szczur wie, że przed przeciwnikiem należy spieprzać jak najdalej!
Coś we mnie pękło, gdy spojrzałem na Acirre.
Rozejrzałem się za mieczem. Leżał na wyciągnięcie ręki.
Już po chwili dotykałem dłonią jego rękojeści, a ostrzem lewego boku przeciwnika.
Rechot ustał.
Nie upewniając się, czy strażnik nie żyje przeczołgałem się na klęczkach do ciała Acirre. Obróciłem ją na plecy.

Tego dnia po raz pierwszy płakałem i zabijałem pastwiąc się nad nieuzbrojoną dwójką. Płakałem długo, aż wycieńczenie nie pozwoliło mi uronić więcej łez.

Myśli, jakie teraz przychodzą mi do głowy to czarne myśli, w których odbieram sobie jedyne co mi pozostało...

Ocena użytkowników
10 Średnia z 1 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·

Użytkownik San dnia Aug 7 2004, 09:55 AM napisał

Nie wklejałam więcej, bo nie wiem czy jest sens.

Opinie zwykle kształtuje sie na całym opowiadaniu. A po częsci można sobie jedynie wyobrazić czy jak to tam sie mówi, jak będzie dalej i jaka ocena przejdzie. Słowa hmm, wyszukane do sytuacji
Co do tych dalszych częsci, to jest sens, więc daj kolejne czesci
narazie stawiam na .. niewazne zwykle i tak moja pierwsza ocena sie zgadza, ale wolę doczytać połowe opowiadania, lub nawet całe.. Wtedy ocena jest najdokładniejsza ..
0
·
a więc dobrze wkleję resztę. Nie jest długie(żeby ne zanudzić Tak serio t nie lubie długch opowiadań )Dziękiz a zdanie;)
0
·
No długie faktycznie troche nie chce sie czytac, ale jak sie czyta to treść jest całkiem spoko. Czekam wiec na dalsze czesci.. ;p
0
·
Widzę że nikt nie daje ocen ja też nie dam A powiem że opowiadanie bardzo fajne ^_^ B)
0
·
Osobiscie wole przedzial ocen 0 - 6, ale moge tez oceniac i tak, i tak
Dobra, do rzeczy.
Podoba mi sie budowa tj.
-początek -> cisza przed burzą.
-środek -> akcja.
-koniec -> hmm. podsumowanie (?)

dziwi mnie trochę to przechodzenie 'miedzy postaciami', że raz myśli Acirre, a raz Teveth. Rozumiem, że to są ich mysli coś w rodzaju pamietnika (czas przeszły), ale wolałbym to widziec w cudzysłowiu;>

hm.. co jeszcze. Chyba juz wszystko. ;p reszta git, walka opisana dokładnie. Myślę, że troche za krótkie. Mogłobyc wiecej akcji i tych podrózy.

Ocena - przedział od 0 - 10 = 8+|9-
Ocena - przedział od 0 - 6 = 5

8+|9- = pokrywa mi się z 5, wiec tak jest ;p ale i tak wole dawać 0-6 wtedy nie będzie mi wytykał nikt błedów "3 nieodpowiada 6:P" itakdalej.
0
·
Wieeelkie dzięki za sumienną ocenę Takie sobie cenię. Co do tych myśli pisanych w cudzysłowiu. MAsz Rację. Pragnę jednak się wytłumaczyć. W Wordzie były pisane czcionką pochyłą, ale zapomniałam wstawić w poście tabów ;( lub zastapić czcionkę pochyłą cudzyslowiem. Ahh to powolne jażenie
Punktacje tylko zaproponowałam i chętnie przystanę na 0-6, co ułatwi ludziom wzajemną ocenę. Im mniejsza tym leprza( byle by nie za mała)
hehehe...podobały mi się twoje kombinacje z liczbami;).
Dzieki jescze raz.
0
·
No mi sie podoba opowiadanie szczególnie ten moment co koleś opluł sobie brodę Daje 9/10.
0
·

Użytkownik San dnia Aug 7 2004, 03:55 PM napisał

Co do tych myśli pisanych w cudzysłowiu. MAsz Rację. Pragnę jednak się wytłumaczyć. W Wordzie były pisane czcionką pochyłą, ale zapomniałam wstawić w poście tabów ;( lub zastapić czcionkę pochyłą cudzyslowiem.

No to w takim razie mój bład to wyszło coś w rodzaju mojego "pamietnika Y'beriona" gdzie nie chciało mi sie 'zabijać' tych przerw pomiedzy textem zrobionych przez kopiowanie ..
no to skoro tak było, to chyba nie pozostaje mi nic innego jak uwierzyć i zmienic ocene na:
pierwsza ocena: 9
druga ocena: 5 (bez zmian)


Użytkownik San napisał

Dzieki jescze raz.


Nie ma za co
0
·
ludzie... jak przeczytałem wasze komentarze to się załamałem na stanem polskiej ( wcale nie kinomatografi) lecz literatury.

hmm kochani... już na wstępie, powiem, że polonistą nie jestem, ale Wam się chyba gatunki pomyliły. Bo to opowiadanie, to mii przypomina troche nowele, a czasem mi przypomina paragrafu. Elf kopnał. Elf usiadł. Elf zapłakał. Aporopo wiem, ze kązdy ma inny sirodek wyrazu, ale to jest karygodne, aby zdanie zawierało jedno słowo, a do tego nie jest to ORZECZENIE. ( czytat zdania Ból). Gdby nie dialogi, to Autor stworzył bo nowy gatunek literacki. Jeśli ktoś nie czytał, to nic nie stracił.

Po drugie jeśli ten tekst jest długi to chyba jesteście ślepi.

"Nie odezwali się ani słowem. Ruszyli do ataku.
Elfka pocałowała cięciwę. " Potem się zdrzemną. Potem się przespał. A potem zrobił coś jeszcze. itd. itd...
0
·
Widzisz... To się nazywa budowa zdań - mozna pisać wielokrotnie złożone, a można pisać proste. Zależy, co autor chce przez to wyrazić. Jeśli ktoś chciałby takie zdania przekształcić w wielokrotnie złożone, to mamy tak z 5-6 stron w wordzie przynajmniej.
"Ból." <-- czego ty od tego chcesz? Jak nie ma orzeczenia to nazywa się takie wypowiedzenie równoważnikiem zdania.

A co do samego opowiadania - przeczytałem znowu i nie zachwyciło mnie to, a przynajmniej nie tak jak kiedyś (czyli dawno ). Może dlatego, że czytałem jej lepsze dzieła, a może dlatego, że jestem teraz dużo bardziej obyty z literaturą? Kto wie... Teraz w skali 1/10 dałbym góra 4+, 5-. Naciągane.
0
·
Z czego się polewasz?


Kalos mi to nie pasuje do calosci

Pozatym dosc dobre ;]

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...