Wywiad z Kai Meyerem, autorem Lodowego Ognia

2 minuty czytania

kai mayer, zdjęcie
O czym opowiada „Lodowy Ogień” i co uważa pan za najważniejsze w tej powieści?

„Lodowy ogień” to opowieść o pojedynku dwóch czarodziejek. Co ważne – nie jest osadzona w świecie fantastycznym, ale w realiach historycznych. Królowa Śniegu Hansa Christiana Andersena zawsze była dla mnie jedną z najbardziej fascynujących postaci. Poza tym jako fan rosyjskich filmów baśniowych pomyślałem, że jeśli połączę te elementy, efekt może być interesujący.

Druga główna bohaterka – czarodziejka Tamsin Spellwell – pojawiła się w mojej wyobraźni jako artystyczna wersja Mary Poppins. Jest też oczywiście Mysz – jedna z moich ulubionych postaci. Zależało mi, aby do scenerii Sankt Petersburga wprowadzić również trochę rosyjskiej historii. Z jednej strony sprowadza to fantastyczne elementy na ziemię, z drugiej czyni je dużo bardziej magicznymi.

Jakie były pierwowzory Tamsin, Myszy i Królowej Śniegu? Czy wzorował się pan na prawdziwych ludziach?

Inspiracją dla moich bohaterów nie są ludzie, a raczej postaci filmowe i literackie. W tym przypadku – obok Mary Poppins, o której wspominałem wcześniej – dużą rolę odegrały japońskie filmy ze studia Ghibli, w których realiach Mysz prawdopodobnie czułaby się jak w domu.

Pańskie książki wyróżnia szczególna troska o tło historyczne – co pomaga panu w jego konstrukcji? Jak przygotowywał się pan do napisania „Lodowego ognia”?

Przeczytałem sporo książek o historii Rosji oraz o samym Sankt Petersburgu. Zetknąłem się również, rzecz jasna, z rosyjskimi baśniami – które jednak nie wywarły wielkiego wpływu na moją książkę – pomijając zimowy nastrój i oczywiście postać Dziadka Mroza.

Jakie według pana są najważniejsze zadania literatury? Jakie cele stawia pan swojej twórczości?

Przede wszystkim chcę poruszyć czytelnika. Samo napięcie i atmosfera powieści to za mało, by książka była dobra. Mogę stworzyć interesujący obraz, wygładzić styl i wymyślić zaskakujące zwroty akcji – jednak to wszystko pozostanie tylko ładnym, nieruchomym tłem, jeśli nie uda mi się przemówić do emocji czytelnika.

Czy mógłby pan udzielić kilku porad, jak przyszły pisarz powinien pracować nad warsztatem?

Podstawą powinno być oczytanie, ale też zawsze radzę młodym autorom, aby kończyli swoje historie. Jednym z błędów, który popełniałem jako nastolatek, była niezliczona ilość niedokończonych opowieści – ciągle przychodziły mi do głowy nowe pomysły i zbyt szybko niezadowolony traciłem zadowolenie z tego, co już zdążyłem napisać. Ale najważniejszym warunkiem jest samodyscyplina – umiejętność pracy również wtedy, kiedy mamy gorszy dzień. Kto nie potrafi zmusić się do pisania bez względu na okoliczności, nigdy nie będzie profesjonalnym autorem. Ja również czasem myślę, że w danej chwili chętniej zająłbym się czymś innym. Nie pozwólmy sobie na tego typu wahania.

Czy możemy liczyć na to, że akcja jednej z pańskich przyszłych książek będzie rozgrywać się w Polsce?

Akcję jednej z moich pierwszych książek pt. „Die Geisterseher” („Widzący duchy”) częściowo osadziłem w Warszawie – ale to było prawie 15 lat temu. Może rzeczywiście wkrótce w którejś z moich kolejnych powieści zorganizuję wycieczkę do Polski?

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...