Hawkeye: Troje

2 minuty czytania

hawkeye #6: troje

Run Matta Fractiona poświęcony Hawkeye'owi – czy raczej Hawkeye'om – trwał cztery tomy. Za to historia Jeffa Lemire'a kończy się już w drugiej odsłonie zatytułowanej "Troje". I niestety, jeśli traktować ją jako szóstą i ostatnią część całego cyklu, można czuć duże rozczarowanie.

Bo trzeba powiedzieć wprost: Lemire sobie nie poradził. Poprzednio jeszcze całkiem zgrabnie kontynuował losy dwójki Hawkeye'ów, mimo że dana im sprawa była nadnaturalna i zdecydowanie większa od dotychczasowych, co trochę psuło wrażenie kameralności. Jednak wydawało się, że warto dać Lemire'owi szansę, ponieważ na przestrzeni całości dobrze wpasował się w wyrobiony przez Fractiona styl. Problem przyszedł w momencie, gdy główny wątek należało rozwiązać. Wtedy okazało się, jak miałko wygląda ratowanie świata przez Hawkeye'ów, na jak rażące, naiwne skróty decyduje się autor i że w zasadzie jego opowieść to tylko wprowadzenie do nowej serii poświęconej samej łuczniczce – "Hawkeye. Kate Bishop".

Najgorsza jest linia fabularna z przyszłości. Okazała się zagrywką pod większe zainteresowanie, zbędną historią "co by było, gdyby...?", a i nawet nie do końca przekonującą. Gdy tylko czytelnik to dostrzeże, komiks z miejsca traci na atrakcyjności – czyta się go z obowiązku, żeby sprawdzić, czy może przygotowano coś na rozkręcenie albo przynajmniej inne opowiedzenie sztampowego wątku i rozwiązania konfliktu między Hawkeye'ami. Niestety nie przygotowano.

hawkeye #6: trojehawkeye #6: troje

To znaczy, jest jeszcze trzecia linia fabularna – retrospekcje, tym razem dotyczące dzieciństwa Kate. Tyle że poza rzuceniem odrobiny światła na jej życie, to jest prosta, niedługa historia ze sztuczną końcówką. Krótko powiedziawszy, świeżego, humorystycznego, eksperymentującego z narracją "Hawkeye'a" Lemire sprowadził do przeciętności. Atuty zniknęły lub zostały ograniczone, a seria jest kończona bez polotu, jakby dla samego skończenia. Nie skrywa w sobie żadnego przekazu, choć z motywów rodzinnych coś można byłoby sklecić, zaś relacje między Clintem a Kate pozostają niezbyt klarowane – raczej przyjacielskie, ale w głowie pozostała sugestia związku, która pojawiła się u Fractiona.

Rysunkowo to też nie jest poziom, o jakim moglibyśmy marzyć. Akcja z przyszłości jest chwilami niedopracowana, choć rozumiem, że taki szkicowy styl mógł być celowy, by odróżnić ją od teraźniejszych wydarzeń i retrospekcji – te oceniam już wyżej, aczkolwiek nie było żadnej sekwencji zapadającej w pamięć. Ot, zwyczajnie, minimalizmu nie wykorzystano i głównie to akwarele w obrazowaniu dzieciństwa Kate wyróżniają szatę graficzną in plus spośród innych pozycji.

Dobra wiadomość: przed nami seria o Kate Bishop, która na zagranicznych portalach cieszy się pozytywną opinią. Zła: wcześniej jest recenzowany run Lemire'a... Kolejna dobra: nie trzeba go znać, więc lepiej sobie darować jego lekturę. No chyba że odczuwacie przymus zapoznania się z nim albo już skończyliście "Odmienionego" i chcecie poznać "Troje".

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
5
Ocena użytkowników
5 Średnia z 1 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...