LastMan. Tom 1

2 minuty czytania

lastman #1

"LastMan" to nowa wielotomowa seria wydawnictwa Non Stop Comics. Zagranicą doczekała się już ponad dziesięciu części, co nie dziwi, jeśli wziąć pod uwagę jej mangowy rodowód.

Scenarzyści nie tracą czasu na wprowadzenie czytelnika do innego świata czy postawienie oryginalnych fundamentów pod wydarzenia. Nawet w przedstawieniu wydarzeń nie silą się na wyjątkowe pomysły. Czytelnik musi wiedzieć tylko tyle, że zaraz rozpocznie się drużynowy turniej, z którym młody Adrian Velba wiąże wielkie nadzieje pomimo swojej skromnej postury i słabej prezentacji na treningach. Szansą na zajęcie lepszego miejsca okazuje się przybycie Richarda Aldany, który zostaje partnerem Adriana.

Jak by nie spojrzeć, pierwszy tom jest pełen klisz. Turniej, dominacja walk (typowa shōnen-manga), słabowity bohater, który ma coś do udowodnienia, nagły wzrost szans na sukces, oczywiście z czasem jakieś problemy umożliwiające wykazanie się protagonisty... No bo chyba na chęci, żeby zostać dobrym wojownikiem, się nie skończy? Twórcy wspominają o inspiracji mangą "Naruto", a jej główna postać też nie od razu spełniła swoje marzenie o zostaniu hokage. Tylko że Adrian nie wydaje się kimś wyjątkowym, choć zawsze może się to zmienić za sprawą odkrycia jakiejś tajemnicy.

Strona za stroną nie dzieje się nic, co by wybiło "LastMana" z przeciętności, a jedyną tajemnicą pozostaje przybysz Richard Aldana. Mimo że cała rzeczywistość i postacie zostają opisane stanowczo za krótko, zbyt pobieżnie, to Richard nadal zdaje się tu nie pasować. To jednak za mało i mam nadzieję, że kolejne tomy rozbudują świat i bohaterów. W pierwszej odsłonie akcja od razu skupia się na turnieju, bez żadnego wstępu. Czas mija na krótkich, szybkich starciach i motywie rywalizacji, a w tle przemykają inne wątki, nie wiadomo jak istotne na przyszłość.

lastman #01lastman #01

Paradoksalnie nie mogę powiedzieć, że to się czyta źle, ale to może kwestia tego, że wątki turniejowe często mnie interesują. Akcja rzadko kiedy zwalnia, a i to na chwilę, więc można z ekscytacją śledzić kolejne walki i kibicować duetowi bohaterów. W międzyczasie padają informacje o zasadach rozgrywki, a na jedną z charyzmatyczniejszych postaci wyrasta matka Adriana. Co prawda rysunki nie są maestrią, proste, bez detali, poza pierwszymi stronami czarno-białe, ale za to nie przeszkadzają w cieszeniu się równie prostą, a jednak emocjonującą historią.

Niestety, to cały czas schematyczna pozycja. Oceny dla "LastMana" mogą być naprawdę różne – jeśli na kogoś działają zastosowane klisze, to stwierdzi, że komiks jest dobry. Jeśli ktoś większą uwagę zwróci na przeciętność motywów i ledwie zarysowany świat, to uzna, że jest słaby. Ja wybieram epitet "niezły" i stawiam 6/10 z dwóch powodów: po pierwsze – podobało mi się, po drugie – to dopiero pierwszy tom, poczekajmy na więcej.

Ocena Game Exe
6
Ocena użytkowników
6 Średnia z 2 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...