Czas Pogardy: Wojny z Nilfgaardem

3 minuty czytania

czas pogardy, wojny z nilfgaardem, okładka

Pierwszy dodatek do gry RPG w świecie "Wiedźmina" zakupiłem ładnych kilka lat po premierze, przez co sama recenzja musi z dziełem tym obejść się we współczesnych realiach. Nie będzie łatwo, bowiem rzeczona pozycja to swego rodzaju poletko doświadczalne, gdzie elementy dobre mieszają się z tymi gorszymi. Których było więcej i czy wciąż warto sięgnąć po "Wojny z Nilfgaardem"?

Tytuł dodatku nie budził moich wątpliwości po przeczytaniu całkiem długiego wstępu. Niektórzy recenzenci z miejsca wśród minusów wpisują przedłużające się wprowadzenie dla gracza, jednak w tym wypadku jest to ogromny plus "Czasu Pogardy". Autorzy pokusili się o króciutkie cytaty z tomu Sagi o tym samym tytule, zaś bogate Kalendarium to doskonała skarbnica wiedzy tak dla nowych fanów, jak i tych, którzy książki przeczytali dużo wcześniej i nie do końca pamiętają wszystkie szczegóły, osoby czy miejsca. Przy tym rozdział ten ani przez sekundę nie nużył, za co autorom należą się duże brawa.

Dodatkowe wstawki o Lidze z Hengfors, Drakenborgu, sławnych Hakevarach czy ambitnej Loży Czarodziejek także trzymają wysoki poziom i potrafią przykuć uwagę na dłużej. Niestety, kolejne rozdziały już tak idealne nie są.

Trochę rozczarowuje część poświęcona Nilfgaardowi. Jednoznaczny tytuł dodatku sugeruje, iż o imperium zza Jarugi będziemy mogli dowiedzieć się niemal wszystkiego. Zgromadzone informacje zawierają opis krain, sposobu życia, prowadzenia walk oraz religii u południowego sąsiada Nordlingów, jednak wszystko to jest dość zwięzłe i przedstawione w niemal encyklopedycznej formie. Niektórzy mogą ten styl uznać za plus, jednak jako całość Nilfgaard mocno przypomina starożytny Rzym. Przyznam szczerze, że spodziewałem się czegoś innego, być może czegoś mocniej przesyconego klimatami Dalekiego Wschodu z Persją na czele. Wydawca chwali się pokazaniem mapy Nilfgaardu, jednak osobiście nie podzieliłem tego entuzjazmu, kiedy w końcu udało mi się ową mapę zobaczyć. Zdecydowanie brakuje w niej szczegółów, zaznaczenia miast, granic prowincji czy chociażby objęcia swoim zasięgiem dużo większego obszaru. Fakt ten dziwi tym mocniej, iż reszta ilustracji, za które odpowiada Jarosław Musiał, to jeden z największych plusów "Czasu Pogardy".

Dużo miejsca poświęcono za to części mechaniki "Wiedźmina", prezentując nam kolejne tabelki oraz manewry. Jest nawet dodatkowy archetyp do wyboru, a więc Łowca Nagród. Akurat ten element wydał mi się straszliwie oklepany, zaś po przeczytaniu opisu wyszło na to, iż twórcy próbują nam wcisnąć wersję niemal podobną do wiedźmina, lecz podążającą za ludźmi. Nie spodziewałem się może czegoś niesamowitego, jednak archetypy powinny się od siebie znacząco różnić, podczas gdy tutaj twórcy poszli na skróty. Dużo lepiej poszło im opisanie efektów magicznych. Tę część czyta się naprawdę dobrze i jest dobrą skarbnicą wiedzy dla tych, którzy lubują się w ubarwianiu sesji o efekty eliksirów czy wprowadzanie dzieci-źródeł, czyli Czujnych. Dla całej reszty jest to głównie ciekawostka, chociaż zaskoczył mnie kompletny brak powiązania tych informacji z samym Nilfgaardem. Należy dodać, że zaskoczył zdecydowanie niemile.

czas pogardy, okładka

Na sam koniec podręcznika przyjdzie nam zapoznać się z "Łuną nad Cintrą", czyli gotowym scenariuszem. To historia tak bardzo typowa, jak to tylko możliwe. Nasza drużyna zostaje pojmana przez oddział Cintryjczyków, który pragnie przebić się do stolicy i walczyć do końca u boku królowej Calanthe. W drodze do miasta nie ma żadnych zasadzek, zaś najważniejsze miasto królestwa, chociaż oblężone, jest przeraźliwie nudne i twórcy nie oferują niczego poza walką. Co prawda otwarte zakończenie stwarza możliwość wykazania się umiejętnościami Bajarza, jednak miłośnicy zabawy z małą ilością krwi czy potu będą najzwyczajniej w świecie znudzeni.

Przed zakończeniem, warto jeszcze przyjrzeć się samemu wydaniu dodatku. Za niemal 39 zł, jakie życzył sobie wydawca w dniu premiery, dostajemy raptem 70 stron. Pamiętajmy, że sam podręcznik źródłowy, wyceniony na 70 zł, oferował aż 240 wypełnionych po brzegi stronic. Dobra część graficzna, wyjąwszy koszmarną mapę Nilfgaardu, nowa karta postaci oraz doskonały wstęp od początku nastrajają optymistycznie, jednak jako całość "Czas pogardy: wojny z Nilfgaardem" prezentuje się dość przeciętnie. Na dzień dzisiejszy trudno ten dodatek dostać, jednak jeśli już wam się uda, to będzie stanowić najważniejsze źródło wiedzy o Nilfgaardzie – ot, w sam raz przed premierą "Wiedźmina 3: Dzikiego Gonu".

Ocena Game Exe
6
Ocena użytkowników
10 Średnia z 1 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...