Galerie i Zbiory Xingu

Jako iż mam wiele upodobań i lubię wiele rzeczy a szczególnie pisać opowiadanka fantasy i tworzyć grafikę postanowiłem się tym podzielić z wami Grafikę dziele na tworzoną z niczego (całkowicie samodzielne prace) i obróbki obrazków (mam coś gotowego i to upiększam ) a opowiadanka tworze całkiem sam

Najpierw chce zarzucić grafiką którą stworzyłem całkiem sam

Nazwałem to światło, i słabe moim zdaniem
http://img403.imageshack.us/my.php?image=346wiat322o9ll.gif

To trochę lepsze nazwałem kałużą na piasku (trochę dziwna nazwa ale właśnie to przypomina )
http://img241.imageshack.us/my.php?image=ka322u380a6lt.jpg

Twórczości z przeróbki nie mam prawie w ogóle na razie bo były to awatary tworzone dla kumpli i po usuwałem, zostały mi tylko moje dwa awatary.

Stary:
http://img182.imageshack.us/my.php?image=avek1nz.gif

i nowy zarazem obecny:
http://img182.imageshack.us/my.php?image=drow3jy.gif

A co do opowiadań, oto pierwszy tomik (ma tylko 10 stron A4 to ciężko nazwać to tomem ) mojej malutkiej trylogii (tworzone z rok, albo dwa lata temu ) Pierwszy tomik jest najsłabszy potem zapewniam że jest lepiej, ale wrzucę jak wam się spodoba (trochę jest stylistycznych błędów, ale wtedy było słabiutko z moimi umiejętnościami pisarskimi) i nie żebym się chwalił ale teraz tworze coś większego

HISTORIA ELVERONA
Dwa Ostrza


Prolog

Płomienie ogniska tańczyły wesoło. Noc była zimna a zwłaszcza w jaskiniach drowów było zimno. Na fotelu przed ogniskiem siedział smętny stary drow. Usłyszawszy szmer domyślił się o co chodziło:
-Czemu nie śpisz Elveronie?
-Nie mogę spać ojcze.
-Podejć synu i usiądź w fotelu.
Młodzieniec usiadł. Ojciec poszedł do kominka i nacisnął jeden z kamieni. Niewielki fragment ściany zaczął się powoli podnosić. A ojciec kontynuował:
-Straciłem życie nie poznałem odległych krain mało podróżowałem nawet po świecie podziemia. Wszystko co robiłem na powierzchni robiłem przez podległe mi stworzenia. Tak jak ty wyręczasz się swoim małym krukiem. Twój dziadek za to dużo podróżował i on znalazł te miecze.
Oczom Elverona ukazały się dwa przepiękne miecze. Miały złote rękojeści z klejnotami jeden niebieski drugi czerwony. Od mieczy biła poświata koloru klejnotu. A ojciec kontynuował
-Najwyższy z magów w mieście orzekł że są to miecze smoków. Miecz ogni i lodu. Jednak na razie są to zwykłe jatagany po połączeniu klejnotu z sercem ognistego i lodowego smoka nabiorą mocy. Będą cię chronić od swych żywiołów i pozwolą ci je kontrolować.
-A skąd one się wzięły?
-Legenda mówi że smoczy stwórca aby chronić ziemię zesłał te dwa miecze i dla ochrony przed złem dwa smoki. Jeśli ktoś dobry spotka smoka z tym mieczem smok sam naładuje mu miecz, a złego spotka śmierć.
-A co ja mam z tym wspólnego?
-Jesteśmy jednymi dobrymi drowami w tym mieście. Trzeba odnaleźć te smoki jednak ja jestem za stary i w tobie cała nadzieja. Jednak musisz uważać. zły pan ciemności śmierci i podziemia stworzył trzecie ostrze. Jest to co prawda sztylet ale o równej mocy jak jedno takie ostrze. Tylko oba jatagany zjednoczone w rękach genialnego szermierza są wstanie pokonać dzierżawcę sztylet wichru.
-Kto jest dzierżawcą?
-Wybraniec samego Izadora czyli pana zła. Po śmierci dzierżawcy miecze wchłoną moc sztyletu i będą dość potężne żeby unicestwić Izadora.
-Ja mam to zrobić
-Owszem. Jednak nie obejdzie się bez pomocy powierzchni. Musisz znaleźć sobie pomocników i przyjaciół.
-Jak tego dokonam? Jestem ciemnoskórym drowem ze srebrzystymi włosami i lawendowymi oczami.
-wiem że to trudne. I dlatego najlepszym twym przyjacielem był by iluzjonista jednak to sztuka gnomów. Ale uczą ją innych ale drowa z tą mocą chyba nie spotkasz. Po za tym masz wrodzone moce. Więc przekonasz mocą lub czynami.
-A jeśli to nic nie da?
-Będziesz zdany na siebie albo wrócisz. Ale nie przejmuj się tym na razie czeka cię długi żmudny trening.

* * *

Po trzydziestu latach żmudnej pracy Elveron został potężnym wojownikiem i genialnym łucznikiem. Potrafił też sprawnie posługiwać się swoją mocą. Shadow mały kruk wyrósł już na potężnego ptaka. Był wielkości piętnastoletniego chłopca. Potrafił szybko latać i był biegłym powietrznym wojownikiem. Jednak był jeszcze za młody alby unieść Elverona. Drow wyciągnął onyksową statuetkę kruka po czym ptak stał się istotą eteryczną i został jak kurz wessany do wnętrza statuetki. Elveron pożegnał się z ojcem, schował ostrza do pochew, statuetkę do sakwy i wyruszył przed siebie.

Część I (Dolina Tartaków)

Młody Elveron szedł spokojnym krokiem przez ciemny las. Dzień był pochmurny taki jak chłopak lubił. Jednak jego spokój i rozradowanie przerwał nagle szmer. Po lewej ruszały się krzaki. Chłopak dobył ognistego ostrza i powoli zbliżył się do krzewu. Podszedł blisko i już wiedział co jest w krzakach. Był tam mały króliczek. Nie jadłem nic od 2 dni pomyślał. Schował ostrze i rzucił się w krzaki. Nagle przeraziło go co zobaczył. Za krzakami nie było ziemi. Twardo uderzył w stok i z turlał się na sam dół obijając się o kamienie i pagórki. Potem była ciemność… Gdzie ja jestem? pomyślał ocknąwszy się. Rozejrzał się i ujrzał stok którym zjechał. Jednak reszta była tajemnicza. Był w dolinie tego był pewien, ale nie miał pojęcia co robią tu te ogromne budynki z drewna i taka masa drowów. Wstał i zaczął iść ścieżką. Nagle przebił go zimny głos:
-Co ty tu robisz?
-Spadłem ze stoku. Gdzie ja jestem?
-Ja tu zadaję pytania! Kim jesteś?
-Jestem Elveron syn wielkiego Esmeravo.
-Tego Esmeravo?
-Tak tego!- Krzyknął młodzieniec z zachwytem.
-Zabrać go!
-Co?
-Musisz wrócić do ojca, albo zginąć
-Ale to on mnie posłał.
-Więc zostaję ci śmierć. Zabrać go na ołtarze!
Nagle świsnęła mu pod nosem strzała a za nią dziwny zapach który go powalił i uśpił. Nagle obudziło go ciepło świec. Był tylko w spodniach nie opodal leżało jego wyposażenie. Sufit był czarny tak samo ściany. Leżał na lodowatej marmurowej płycie. Dźwięczały łańcuchy i pojawił się przed nim drow. Rozbrzmiał ten sam zimny głos:
-Wiesz co z tobą zrobimy?
-Nie.
-Nie zabijemy cię. Pomożesz nam. Zmienimy cię w pół pająka pół człowieka.
-Słyszałem o tych istotach ale nigdy ich nie widziałem.
-To się napatrz- Po czym się odsunął.
-Plugawa istoto!
-Nie mów tak. Niedługo będziesz jednym z nas.
Obok pojawiła się druga istota ale posiadała lśniący sztylet:
-To sztylet ofiarny. On cię zmieni w jednego z nas!
Sztylet już miał go uderzyć ale nagle coś go odepchnęło. Po czym istota rozcięła więzy i uwolniła Elverona. Nie wiedział co się dziej ale szybko dobył swych mieczy po czym poćwiartował wrogów. Szybko założył pancerz i ruszył szybko aby opuścić tę krainę. Już widział bramę. Wybiegł za nią. Uspokoił się i zaczął spokojnie iść. Jednak nie zauważył niewielkiego zbioru liści. Wdepnął i zapadł się. Był w jaskiniach. Zaczął szukać wyjścia jednak jedyne wydawało się przez dwóch strażników. Może użyję mocy pomyślał. Rzucił na strażników cień. Pogrążeni w głębokim cieniu nie wiedzieli co się dzieję. Elveron wymknął się szybko. Droga była prosta cały czas ziemnym korytarzem do przodu. Jednak w końcu znalazł rozwidlenie. Myślał nad wyborem ale ułatwił mu go krzyk z lewego: Intruz! Ruszył pędem na wprost. Skręcał wbiegał po schodach zbiegał aby zgubić pościg. W końcu dotarł do komina. Zaglądnął do góry i widział wyjście. Kamienie wystawały więc postanowił zacząć wspinaczkę. Na szczycie zawitała go nie miła niespodzianka. Wylot był zatkany kratą. Myślał chwilę i wpadł na pomysł. Zaparł się nogami o komin i wyciągnął onyksową statuetkę i przywołał swego kruka:
-Shadow rozszarp tę kratę.
Kruk złapał kratę dziobem i rozłożył skrzydła. Zaczął ciągnąć do góry po czym krata się rozerwała. Młodzieniec wspiął się był całkiem wyczerpany i brudny. Stracił przytomność.

Część II (Tajemnicza nie znajoma)

Młodzieniec się obudził. Był tylko w samej bieliźnie. Rany były zagojone a on był czysty. Podniósł głowę. Zobaczył małą chatkę i piękną elfkę wyglądającą przez okno. Ta zobaczywszy jego odbicie w oknie odwróciła się:
-Witaj Elveronie.
-Znasz mnie?
-Tak. Umiem czytać w myślach.
-Kim dokładnie jesteś?
-Sarka Mikmax. Mag i iluzjonista
-Jesteś iluzjonistką?
-Tak.
-Ale czemu mi pomagasz jestem drowem!
-Wiesz prawda jest inna.- To powiedziawszy machnęła ręką i rozproszyła czar
-Jesteś drowką!
-Mówiłam że jestem iluzjonistką!
-Ale to tylko fucha gnomów!
-Wcisnęłam się jakoś!
-Heh. To ty mi pomogłaś tam w jaskini?
-Tak!
-A pomożesz mi w podróży?
-A dokąd zmierzasz?
-W góry poszukuję ognistego i lodowego smoka!
-Po co?
-Potrzebne mi są.- To powiedziawszy wskazał na swe miecze.
-Rozumiem. Dobrze pomogę ci bo wiem dokładnie o co ci chodzi
Po czym rzuciła iluzję na siebie i na niego. Chatka znikła. Chłopak chytrze się uśmiechnął po czym ruszyli na północ.

Część IV (Miasto Royzaredo)

Po kilku dniach wędrówki dwójka przyjaciół dotarła to bram ogromnego miasta ludzi:
-To miasto Royzaredo- powiedziała Sarka
-Jak wejdziemy?
-Potrzeby jest Glejt albo trzeba być człowiekiem.
-Nie mogę na nas rzucić iluzji za bardzo by mnie to wyczerpało po za tym zobaczyli by to strażnicy.
-A możesz na to rzucić iluzję?- spytał Elveron wręczając małą kartkę
-Rozumiem. Mam z tego zrobić glejt.
-Owszem
Czarodziejka schowała kartkę i dyskretnie zaczarowała ją:
-Ruszajmy!
Doszli do bramy po czym pokazali glejt i spokojnie weszli do miasta. Miasto było ogromne. Ulice były z marmurowych płyt zaś budynki z pięknie wykonanych cegieł. Z budynków zwisały baldachimy i szyldy. Idąc w kierunku rynku zaczęli spokojną rozmowę:
-Ale co tu właściwie robimy?
-Z opowieści ojca wynika że nieopodal powinno być siedlisko smoka.
-Jak je zna…
-Smoka szukacie?- Przerwał głos. Towarzysze obrócili się i ujrzeli paladyna w złotej zbroi
-Tak szukamy smoka.
-Chodźcie za mną!- Dwójka długo nie czekała po czym ruszyła za paladynem a on mówił dalej- Próbujemy go zgładzić od wielu lat, ale jego ani oręż ani strzały ani nawet magia się nie imają. Zaprowadzę was do przywódcy wszystkich Paladynów. Nazywa się: Achving Veriloswern.
-ale straż nas nie przepuści!
-Powiedz ż przysyła was Ajschylos.
Grupka dotarła do ogromnego budynku z wieżą zegarową. Spokojnie podeszli to strażników powiedzieli co mili powiedzieć i spokojnie weszli do ratusza. Na końcu korytarza za stołem siedział Achving w porze obiadu. Elveron podszedł do niego i zaczął rozmowę:
-Jestem Elveron Podróżnik z dalekich krain.
-I co ja mam do tego!
-Przybyłem zabić smoka!
-Smoka powiadasz. Za mną.
Achving szybko odsunął się od stołu, chustę która osłaniała drogocenny strój szybkim ruchem zerwał z szyi. Wytarł się w nią i rzucił na stół. Podszedł do małych drzwi wyglądających jak mały kawałek drewna który zatyka wyrwę murze. Wyciągnął mały złoty kluczyk, po czym włożył go w otwór. Drewienko wraz ze sporym kawałem ściany otworzyło się. Przyjaciele wymienili porozumiewawcze uśmiechy i ruszyli za paladynem po schodach. Na szczycie zauważyli że są w tej wysokiej wieży zegarowej:
-Widzicie ten wulkan?
-Tak.
-Smok jest w nim.
-A magma?
-Nie ma tam żadnej magmy to wygasły wulkan. Jak potrzebujecie pomocy jeden ze strażników na wschodnim murze wyruszy z wami. Tamtejszą bramą dojdziecie też do wulkanu.
-Jak nazywa się ten strażnik- Zaciekawiła się Sarka
-Chyba Biptram.- Na dźwięk tego imienia czarodziejka chytrze się uśmiechnęła.
Dwójka szybko zeszła z wieży i ruszyła na wschodnią bramę, Biptram akurat stał przy bramie.
-Ty!- Krzyknął
-Wy się znacie?- Zdziwił się Elveron
-Tak! Ta mała czarodziejka rzuciła na mnie iluzję po czym mnie zostawiła w tym mieście.
-To nie było tak!
-Spokojnie. Podaj swoją wersję.- Uspokajał chłopiec
-On chciał iść zabić smoka ale ja byłam młoda i się bałam więc pomogłam mu wejść do miasta i go zgubiłam.
-Dobra niech i tak będzie.- Chłopak popatrzył się na strażnika- Biptramie czy ruszysz z nami zgładzić smoka?
-Niech się stanie twa wola.
Strażnik poszedł do małego budynku obok. Szybko się ubrał i wyszedł w lekkiej skórzanej zbroi, dużym kołczanem strzał i krótkim mieczem u boku. Złociste włosy powiewały na lekkim wietrze. Trójka przyjaciół ruszyła za bramę. Po całym dniu drogi doszli do stup wulkanu:
-Sarko zdejmij z nas iluzję.
Czarodziejka skoncentrowała się po czym piękne lśniące włosy Elverona i jej samej zsiwiały, a skóra poczerniała, zaś oczy Elverona rozbłysły lawendowym blaskiem.:
-A co ze mną?!- Oburzył się łucznik
-Za długo byłeś w postacie elfa. Mogę na ciebie rzuci tylko iluzje drowa.
-Niech będzie.
Tak też czarodziejka zrobiła

Część V (Smok płomienia)

Drowy wspięły się na szczyt wulkanu. W leju siedział spokojnie czerwony jak krew smok. Z drugiej strony była piękna panorama ogromnego miasta:
-Zostańcie tutaj. Tylko ma broń zrobi mu krzywdę.
Elveron ześlizgnął się bo stoku i znalazł się przed smokiem. Smok poderwał się i spojrzał na chłopca. Nagle rozległ się basisty głos:
-Kim jesteś przybyszu?
-Jam jest Elveron przybyłem po twe serce.
-Serce masz czyste jednak twa rasa do złego stworzona został i serca ci nie oddam.
-Więc muszę cię zabić?
-Na to wygląda.
To powiedziawszy smok cisnął płonącą kulą w drowa. Tylko jego zwinność i refleks uratowały mu życie. Nagle smok poczuł swędzenie. Biptram próbował go zranić strzałami. Elveron wykorzystał to i przyzwał swego kruka. Czarodziejka rzuciła ochronne zaklęcia na Elverona. Chłopak szybko dobył ostrzy i ruszył na smoka. Zaraz przed nim kruk odwrócił uwagę smoka dając chłopcu szanse na atak. Chłopak szybkimi cięciami sprawił smokowi ogromny ból, jego ryk rozległ się na całe królestwo. Shadow zawrócił i uderzył smoka w tył głowy powalając go. Elveron nie czekał, wbił ostrza w łeb bestii. Smok nie był takim prostym przeciwnikiem. Wstał i zrzucił chłopca z głowy po czym ział ogniem na wszystkie strony, przypalając krukowi skrzydło. Smok ujrzał już tylko błysk w gawędowych oczach drowa, a potem ciepło krwi płynącej od gardła do stup. Kruka trawiły płomienie, a smok przedziwnie zabłysł. Gdy z kruka była już tylko garstka popiołu smok zmienił się w człowieka. Był to stary człowiek o siwej brodzie. Podpierał się laską, a ciało kryła czerwona szata:
-Dziękuje ci chłopcze za uwolnieie.
-Kim jesteś?
-Nie ma na to czasu. Uwolnij mego brata. Ma legowisko w dolinie mrozu.
-To drugi smok?
-Owszem.
Po czym starzec zaczął płonąć. Gdy płomienie ugasały widać było serce. Serce z ognia smoczego. Miecz zaczął bić czerwonym blaskiem. Chłopak go wyjął i, delikatnie dotknął nim serca. Miecz zaczął płonąć. Rękojeść wyglądała jak smocza głowa przytrzymująca teraz czerwone ostrze.:
-Ruszmy na północ do doliny mrozu!

Część VI (Port)

Następnego dnia przyjaciele obudzili się w karczmie. Najwcześniej wstał Elveron przywdział swój czarny pancerz, założył czarny płaszcz i zarzucił kaptur. Stanął przy oknie i myślał o swoim kruku. Niedługo później wstała Sarka, siadła do stołu i zaczęła myśleć nad miksturą która odwróci iluzję. Biptram spał śniąc o pełnym jedzenia stole. Gdy słońce już wzeszło drużyna spotkała się w jadalni na śniadaniu:
-Jak noc?- Rozpoczął Elveron
-Dobrze.- Odparł Biptram mlaszcząc
-Bitptramie mam miksturę która zniesie zaklęcie.
-Masz? Daj ją natychmiast!
-Nie tu.
-Masz rację.
-Zjedzmy i ruszamy do portu- Postanowił Elveron
Po posiłku cała trójka ruszała w stronę ogromnego portu. Przy nabrzeżu stało wiele statków dużych królewskich, jak i małych rybackich:
-Poczekajcie- rzekł Biptram po czym podszedł do strażnika wielkiego okrętu.
Po długiej rozmowie były strażnik odwrócił się i zachęcił rękom przyjaciół. Weszli na pokład po czym dostali kajuty. Wyruszyli. Dzień był spokojny spędzili go rozmawiając z kapitanem i innymi członkami załogi. Dowiedzieli się że podróż potrwa dwa dni. Drugiej nocy było już widać latarnie morską i nabrzeże przy lodowej krainie. Ale ta noc nie była spokojna. Na morzu rozpętał się sztorm. Załoga robiła co mogła jednak większość lądowała za burtą rozszarpywana przez rekiny. Żagle pękały pioruny paliły maszty. Nad ranem okazała się scena boju. Statek nie posiadał masztów dookoła niego pływały ciała martwych. Jednak dopłynęli do nabrzeża. Cała załoga czyli marne dziesięć osób wsiadło do szalupy, po czym ruszyli do brzegu.

Część VII (Powiernik)

Gdy dobili do brzegu ruszyli od razu do latarni. Stary mędrzec pracujący w latarni mógł im pomóc. Jednak mężczyzna nie chciał ich puści. Zaproponował śniadanie i nocleg. Przyjaciele nie wiedząc gdzie szukać smoka przystali na te warunki. W dolinie mrozu ciemno robiło się szybko. Nad ranem gdy jedli śniadanie padło pytanie z ust Elverona:
-Gdzie znajdziemy lodowego smoka?
-Nie możecie go znaleźć? Hahahahaha
-Co w tym śmiesznego?
-Nie zrozumiesz młodziaku. Mam mapę która was tam zaprowadzi. Poszukam jej w nocy.
-Zgoda!
Kolejna no nastała. Trójka poszła spać zostawiając starca w ogromnej bibliotece. Elveron niecierpliwił się. Wyruszył do biblioteki. Szybko znalazł starca po blasku świecy.
-Czy zlazłeś mapę?
-Owszem.
Po czym wręczył mu mapę. I kazał iść za sobą po kilku minutach byli w jadalni. Młodzieniec zaczął rozkładać mapę a starzec wyszedł po wodę do picia. Po kilku minutach miecz rozbłysnął. Elveron szybko się obrócił i zobaczył starca z błyszczącym na zielono ostrzem:
-Powiernik!
Dobył ostrzy i rozpoczęła się walka. Jednak moc sztyletu była zbyt silna. Drow cały czas lądował na ścianach i meblach. To dało się usłyszeć w pokojach dwójki pozostałych. Szybko zbiegli i zaatakowali. Mędrzec wiedział że nie ma szans więc zmienił się w nietoperza i wymknął się oknem.
-Co to było?- Zastanawiała się Sarka
-Powiernik sztyletu.
-Słyszałam legendę. On jest wysłańcem Izadro?
-Na to wygląda. Ale chyba może przybrać każdą postać. Ale zostawił nam mapę. Odnajdziemy Smoka.
Następnego ranka zebrali z latarni wszystko co mogło się przydać i wyruszyli tam gdzie im mapa wskazała.

Część VIII (Smok lodu)

Po kilku godzinach oczom przyjaciół ukazała się dolina mrozu. Ściemniało się to był dobry Momot do ataku. W dolinie widać było błyszcząc błękitem oczy smoka. Trójka ustaliła plan i przygotowali się. Nagle mrok oświetlił blask wyciągnięte z pochwy ognistego ostrza. Widząc to smok lodu przeraził się. Drugie ostrze zabłysło lekko. Elveron w jednym Momocie z wystrzałem kilku strzał i pojawieniem się zaczątków tarczy energii, ruszył n smoka. Smok wstał i otwierając paszczę zagrodził się lodową ścianą. Zauważywszy strzały otworzył paszcze, z tej wyleciały miliony lodowych strzał przebijając w kilku miejscach Biptrama. Sarka Szybko osłoniła się energetyczną tarczą i wzmocniła Elverona. Za nim smok się spostrzegł młody Drow był już na szczycie ściany, Po czym rzucił się w smoka lekko go raniąc w brzuch. Smok cicho za skomlał i machnął ogonem wciskając Elverona w lodową ścianę. Sarka nie mogła już nic zrobić tylko się przyglądała. Elveron wstał i próbował zaatakować. Smok bronił się łapami. Jednym mocnym i szybkim machnięciem łapy pancerz Elverona został rozszarpany, a część skóry oderwana z małym kawałkiem ciała. Smok zobaczywszy przyglądającą się dziewczynę nie dał jej szansy na zrobienie czegokolwiek i zamroził ją jednym chuchnięciem. Elveron poderwał się i ciął smoka w nogę. Bestia nie pozostawiła tego bez odpowiedzi, wymierzone machnięcie ogona złamało chłopcu żebro. Podszedł spokojnie i miał zakończyć jego cierpienia zmiażdżeniem czaszki, ale w tym Momocie w przeciwnym kierunku powalił go strumień ognia i ciepła. Feniks wylądował, rozłożył skrzydła i energia zasklepiła niektóre rany. Ptak ryknął i ruszył na smoka powalając go i ogłuszając. Zebrał Elverona na grzbiet i przeleciał przy smoku. Chłopak wystawił ostrze i rozciął smoka na pół. Smok zamarzł, a po rozkruszeniu się lodu ukazało się smocze serce. Lód z topniał, a wszystkie zaklęcia smoka straciły moc. Feniks przemówił:
-Jestem Flameby dawniej Shadow. Powstałem z popiołu.
Elveon zdziwił się i wyciągnął onyksową statuetkę. Już nie wyglądała jak kruk teraz to był feniks:
-Odpocznij Flameby.
Ptak zmienił się w żar i wleciał w statuetkę. Jak ostatnio miecze zetknął się z sercem i nabrał błękitnego blasku. Elveron podszedł to przyjaciół. Biptram nie żył, a czarodziejka była zmarznięta. Zabrał ją i ruszył w stronę którą mu ojciec nakazał. Czyli do kwatery Izadro, w Podziemnym królestwie.

Część IX (Bój bogów)

Zejście do tartaru ukazało się za horyzoncie. Szli cały dzień aż pod wieczór doszli. Wejście było zastawione. Nadszedł czas wypróbować ostrze mrozu. Elveron szybko go dobył i jednym machnięciem, skała zmieniła się w bryłkę lodu. Drugie machnięcie rozkruszyło ją. Gdy mieli wejść ich oczom ukazała się mgła. W mgle wyłonił się wojownik w potężnym pancerzu. Jednakiego bronią był sztylet Izadro:
-Powiernik! Odsuń się Sarka!
Elveron dobył ostrzy i zaczął się bój. Cios za cios drapnięcie za drapnięcie. Po dwudziestu minutach walki obaj byli spocenie i poharatani. Powiernik skoncentrował się i sztylet rozbłysł na zielono. Potężny strumień wiatru zdmuchnął Elverona i cisnął nim w skałę. Nagle powiernika spowiło gorące powietrze, Powiernik zaczął się palić. Elveron dołączył się do tego i potężny strumień ognia i lodu zmiażdżyły powiernika, z pogruchotanymi żebrami uderzył szarżą w Drowa. Chłopak zdołał zrobić unik ale sztylet i tak go sięgnął. Leżąc zadrapany podpierał się na jataganach ale przeciwnik nie miał litości, Silny szumieć powietrza złamał mu kolejną kość. Kolejne uderzenie miało go zabić, w tym momencie strumień płomieni zapalił powiernika. Zaczął biegać jak szalony po czym rzucił płaszcz. Był gotowy walczyć dalej, jednak strumień mrozu mu na to nie pozwolił, przemrażając sztylet do ręki. Feniks wiedział co robić i potężnymi szponami rozbił miecz w pył. Czarna mgła połączyła się z ostrzami tworząc z nich najpotężniejszą broń na ziemi. Powiernik dobył swego bursztynowego miecza i kontynuował walkę. Jednak miecz nie był dość mocny aby wytrzymać cięcia smoczych ostrzy. Po kilku minutach bursztynowy miecz był bezwartościową kupką żwiru. Powiernik się nie poddawał. Strumień mrocznej energii uderzył w Elverona wytrącając mu broń. Sarka nie mogła na to patrzeć i ukończyła dzieła wbijając swój sztylet w kark powiernika uśmiercając go. Feniks wspomagany magią czarodziejki postawił Elverona na nogi. Przyjaciele weszli do krypt. Z znienacka zeskoczyły na nich cerbery. Magia czarodziejki była bez radna. Ale Elveron wpadł w trans, Oczy zabłysły lawendą, a on sam zaczął swój taniec śmierci ćwiartując wrogów. Chodzili przez kilka dni aż dotarli do wielkiej Sali na środku siedział sam Izadro. Był to bez nogi szkielet w czarnej szacie i potężną kosą. Ostateczny bój był blisko.

Część X (Izadro)

Elveron spokojnie podszedł to kościeja za nim szła Sarka a nad nimi leciał ptak. Głos kościotrupa brzmiał inaczej niż się tego można było spodziewać:
-Jestem Izadro potężny pan i władca ciemności, śmierci i podziemia.
-Jestem Elveron i przybyłem cię zgładzić
-Ty?! Zgładzić mnie?! Hahahaha! Jak tego dokonasz? Potrzebował byś ostrzy dwóch smoków lodu i ognia oraz sztyletu smoka wichrów, jednak te posiada mój powiernik. Chyba że zabiłeś smoka burzy?
-Jakiego smoka?
-Burzy. Rządzi innymi smokami. Ktoś kto go zabije staje się półbogiem ma potężną moc. Mieszka na wyspie w najniżej położonej Sali w tamtejszych katakumbach.
-Dlaczego mi to mówisz?
-Bo i tak zginiesz!
-Nie był bym tego taki pewny!
-Taki młody chłopak. Zostaniesz po śmierci moim nowym powiernikiem.
-Przyda cię się bo nie żyje.
-Mój powiernik nie żyje?!
Izadro poderwał się i szybko machnął kosą raniąc chłopca w bark. Elveron szybko dobył mieczy i zobaczył pojawiające się osłony magiczne. Osłonięty pociskami gorąca szarżował na Kościeja. Machał ślepo i udało mu się przeciąć jedną z kości. Jednak była to kość ogonowa i nie wiele mu to dało. Nagle rozległ się huk za wielkiej bramy wyszła siedmiogłowa hydra. Czarodziejka nie próżnowała i z pomocą feniksa zaczęła bój z hydrą. Cięła głowy i zamrażała je jednak hydra zaciekle się broniła i odgryzła rękę czarodziejce. Ta dalej się broniła posiadającej jedną głowę hydrze feniks podpalił brzuch. Speszony stwór szybko stracił ostatnią głowę. Szybko wrócili do chłopaka walczącego z panem cienia. Biedny młodzieniec był cały pocięty, gdy szkielet był ledwo poharatany. Zdenerwowany Elveron uderzył całą mocą ostrzy i Izadro musiał się pożegnać z ręką oraz sporą częścią kosy. Teraz wyglądała jak sierp. Ale Kościej nie poddawał się. Walczył dalej raniąc ciężko Drowa. W tym Momocie potężny strumień gorąca podpalił mu szatę. Elceron strącił jednym cięciem czaszkę i zamroził kark. Ręka nadal machała na oślep. Flameby spalił szybko rękojeść sierpa co pozbawiło resztki Izadro broni. Jednak kości wydłużyły się i potężne szpony machały dalej. Miecze uderzyły z dwóch stron kończąc życie pana śmierci. Wyczerpany Elveron padł w kałuży swej krwi. Hydra powstała a na jej niewielkim ogonku dało się dojrzeć oczy i paszcze. Szarża powaliła Sarke i o nie wiele minęła Drowa. Feniks została sam na sam z poczwarą. Ruszył pędem i pikując rozszarpał prowizorkę szyi szponami. Głowa bezwładnie leżała. Nagle z kikuta zaczęła rosnąć nowa głowa a z głowy nowe ciało. Feniks z pełna koncentracją uderzył paląc doszczętnie głowę i ciało. Podleciał do rannych i rozpoczął rytuał leczniczy. Czarodziejce wyrosła nowa ręka a wszystkie rany chłopaka zostały zabliźnione. Flameby zmienił się w ciepło i wleciał do statuetki. Elveron wstał i zabrał Sarke po czym wyszedł z krypty. Jednak zabrał coś jeszcze, ostrze kosiarza. Na nim wyryty był napis: Kosa Ponurego żniwiarza, kosa Izadro wskarze ci drogę do władcy gromów i błyskawic. Drogę do Smoka Burzy. Elveron wiedział co to oznacza jednak postanowił wrócić do domu i tam zastanowić się nad resztą życia.

Epilog
Po powrocie do domu ojca. Elveron przedstawił mu Sarke i opowiedział historie Flameby’iego. Ojciec oglądnąwszy kosę i ostrza postanowił:
-Synu moc tego smoka wiele ci pomorze. Powinieneś wyruszyć.
-Jednak teraz mocno mi się dostało. Postanowiłem poćwiczyć i wtedy wyruszyć. Feniks pozwoli mi tam szybko się dostać. Ale co z tego będę miał?
-Legenda mówi że po śmierci Izadro przybędzie prawdziwe zło.
-jakie to zło?
-Potęzny demon, Król Demonów. Imienia nikt nie zna. Jednak pokonać go morze tylko pogromca Izadro i czterech smoków.
-Wiedziałeś o czwartym smoku?
-Tak. Nie powiedziałem ci bo sądziłem że to zbyt nie bezpieczne.
-Już nie ważne. Jak tylko wydobrzeję ruszę by zabić tego smoka, po czym zabiję króle demonów. Ale jak on morze być potężniejszy od pana cienia Izadro?
-Izadro był tylko częścią Prawdziwego boga śmierci. On sam się nigdy nie ukarze. Jednak najsilniejsze istoty posłał. Jak śmiertelnicy je zabiją bogowie dobra i równowagi uśmiercą pan cienia.
-Więc ruszamy jak najszybciej.

Odpowiedz
← Fan Works

Galerie i Zbiory Xingu - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...