Wilkołak [ Runda XX ]

I gówno człek się.... do do dowie... Trza iść dalej.
Rzekł barbarzyńca po zapięciu pasa.
Koniec dnia pierwszego

[Dodano po godzinie]

Podsumowanie

Dzień 1:

Zlinczowani: Dalej

Osądzeni przez Sędziego: -

Uratowani przez Kaznodzieję: -

Uratowani przez Doktora: -

Zabici przez Wilkołaki: Ielenia

Zabici przez Czuwającego: -

Nie głosowali i nie pasowali: Hrywi, Kapciowaty, Kota, Robert

___________________________

Od dziś nie można już pasować
___________________________

Aktualnie grający:

- Amral
- Audrey
- Charon
- Dalej
- Hrywi
- Ielenia
- Jezid
- Kapciowaty
- krzyslewy
- Kota
- Magggus
- Matt
- Noire Panthere
- Robert
- Tamc.
- Vitanee
- Von Majden
___________________________


Ilustracja muzyczna


Atmosfera, już dotąd nie należąca do najświeższych (za sprawą kolejnych odnóg labiryntu zatęchłych korytarzy, smrodu krwi, trupów i śmierci), stała się jeszcze bardziej gęsta i nerwowa. Bohaterowie, dotąd darzący się wzajemną sympatią, neutralnością, w najgorszym wypadku pobłażliwą pogardliwością, jęli spoglądać na się z wyraźną nutą nieufności.

Czyżby towarzysze broni mieli stać się wrogami...?
Czyżby sercami bohaterów zawładnąć miała..

... Groza...?

Gdy ukradkowe spojrzenia i niewyraźne szepty zmieniły się w pierwsze oskarżenia, oręż po raz pierwszy został skierowany przeciw ludziom. Dwóch było tych, którzy wzbudzili największą, choć nie tak znów ogromną, zajadłość pozostałych: Dalej i Jezid - wiecznie pijany Mistrz i równie odważny, zwłaszcza po paru głębszych, były żeglarz. Człek zwrócił się przeciw człekowi, stal uderzyła o stal, pięść o zęby, zęby o szczękę, kolano o jaja i...!!! Pośród ogólnego rozgardiaszu, jaki nie powinien towarzyszyć podchodom przez mrok pełen potworów, na ziemię padł jeden z dwóch podejrzanych.
- Wstrzymajcie się, szaleńcy! - mistrz Taramis zdołał wreszcie zaprowadzić nieco ładu, choć martwemu Dalejowi nie zrobiło to większej różnicy. - Jeśli był przeklęty, może zmienić się w monstrum nawet po śmierci!
Wszyscy odsunęli się od trupa jak od... no, trupa właśnie.
Trup był trupem. I nie zamierzał przestać nim być.
- Cóż... Najgorsze jednak, kiedy się nie zmieniają... - stary Vizjerei zamknął na pół otwarte, wciąż osnute mętnym nimbem medytacyjnego pijaństwa oczy mnicha. Wyprostowawszy się westchnął ciężko i już otwierał usta, by powiedzieć coś jeszcze, gdy wtem ze wszystkich stron dobiegła was infernalna wrzawa.

Potwory - bynajmniej nie te, których szukaliście pośród was, nie pozostały obojętne na wywołany rozgardiasz.

SPOILER


Natychmiast zapomniano o wzajemnych niesnaskach. Błysnęły miecze, zawirowały ostrza, miotane zewsząd zaklęcia rozświetliły ciemności rojących się od monstrów katakumb. Cała szesnastka walczyła zażarcie, dzielnie i skutecznie, po raz kolejny dając odpór pomiotom piekieł, choć raz i drugi trzeba było wesprzeć się mocniejszą miksturą lub wręcz salwować ucieczką na widok straszliwych kreatur. Ktoś krzyczał panicznie, czmychając przed stworami, gdzieś zagubiła się orientacja w przestrzeni, zachwiana pod naporem wrogów. Tym bardziej, że na granicy widoczności, pojawiły się potężniejsze, roślejsze, humanoidalne kształty, a z ogólnej masy wojowników z pewnością ubyło kilku postaci.
Czy to zabłąkany cios, nietrafione zaklęcie, czy wreszcie któryś z wirujących w powietrzu sztyletów lub strzał trafił Ielenię w walce - musielibyście zastanowić się dokładniej. Pewne jest jednak, że nie był to przypadek, lecz zdradziecki atak którejś z towarzyszących wam, równie zdradzieckich, przeklętych istot.

Ciało amazonki, tak skutecznie zasypującej potwory gradem eksplodujących strzał o grotach grawerowanych tajemnymi runami, złączonymi w niezrozumiały napis "Rambo", ułożono obok zwłok parującego alkoholem mnicha.
- Źle się stało. - westchnął ciężko Vizjerei, stojąc przygarbiony nad dwojgiem martwych ludzi. Naprawdę wydawał się teraz starym, zmęczonym człowiekiem. Z resztą i wy nie czuliście się inaczej.
- Cóż zatem czynić? Wolicie przeć naprzód, na spotkanie demonowi, który rzucił klątwę i liczyć, że w drodze, wobec trudów i niebezpieczeństw, pozbędziemy się spośród nas dotkniętych jego skazą? Czy zostać tutaj i spokojniej przemyśleć, kto z nas tu obecnych przyłożył łapsko do śmierci Ieleni?

Nikt nie odpowiedział od razu. W katakumbach panowała wciąż ta sama, zimna, ciężka, grobowa wręcz cisza.
I czy to faktycznie gdzieś w oddali, czy też w waszych zmęczonych, struchlałych umysłach, majaczyło odległe echo ponurego, nieludzkiego śmiechu?

---------------------------

Rozpoczyna się DZIEŃ DRUGI
- Ooch, już miałam nadzieję, że jakieś literówki w tekście się pojawiły i jego przekaz został zafałszowany - westchnęła ciężko, po czym zaczęła rozmawiać ze swym wężem.

- To jak, kochanieńki? Myślisz, że na kogo należy zwrócić uwagę? Na tych, co się do boju wyrwali czy tych, co siedzieli w ukryciu, pozwalając, aby inni ściągnęli swoją uwagę? Ciężki dylemat. Bardzo ciężki. - zmrużyła ślepia, spoglądając na kompanię od siedmiu boleści. Pokręciła jeszcze głową i zajęła się rozmową z roślinką, która niewiadomym sposobem wyrosła w TAKIM miejscu. A nuż uda jej się poznać sekret tego zielska...?
- A ja widzę trzecie wyjście z sytuacji. Dajemy drapaka, ale z fasonem! - rzekł Łowca. Po bitewnym szale znów wrócił strach, marzył tylko o wygodnym łóżeczku i ciepłej herbacie w którejś z tawern. Oczywiście później mogliby wrócić do zadania, ale na razie miał go dosyć. Zrobiło się zbyt niebezpiecznie. I ta ciemność dookoła...

[Dodano po godzinie]

Kiedy złowieszcze, pełne bólu i nieludzkiej męki głosy zaczęły coraz głośniej rozbrzmiewać w ciemnościach, młody Łowca, Julian, bo tak miał na imię (nie wspominaliśmy o tym?), wyjął paczkę bagiennego ziela. Po jego zażyciu od razu się uspokoił. Może wcześniejsze drżenie było spowodowane nie tyle strachem, co uzależnieniem? Oczy zaszły mu mgłą, wyglądał ospale, powtarzał tylko "Lew nie sprzymierza się z kojotem". Co oznaczają jego slowa? Czy świadczyły o niepoczytalności po zażyciu ziela?
Rośliny roślinkami, ale magowie tacy jak Charon, o których nikt nic nie wiedział, nie zwykli zajmować się trywialnościami.
- Trochę mi to wszystko brzydko pachnie...Gdybym chciał, pachniałoby inaczej, rzecz oczywista...

Zły? Być może
Dobry? A czemu?
Nie tak wiele znów pychy we mnie
Dajcie żyć po swojemu, grzesznemu, a i świętym żyć będzie przyjemniej!


Tutaj wszystko jest nie tak. Stwierdziła ciemnowłosa dziewczyna patrząc na tych, którzy już przybyli. Podrzuciła sporą kulę. Może trzeba zrobić z nimi porządek? Kto pójdzie na pierwszy ogień...?
- O, znalazłam się! Tylko... gdzie jest mój cień? - Smukła kobieta uważnie zlustrowała okolice, w których to rzeczony cień powinien się zjawić. Nie znalazłszy go westchnęła tylko i machnęła ręką.
- A, pies go drapał. Znajdzie się w końcu. A tymczasem... - zawiesiła głos i rozejrzała się. Westchnęła.
- Ja tam wolę, mistrzu, przeć naprzód. Pośród trudów łatwiej o błąd tych, którzy czyhają na nas, gdy zaś będziemy spokojnie myśleć, oni będą mogli spokojnie planować, jak nas wykończyć - oznajmiła. I już zaplanowała, że wokół swojego posłania na następnym noclegu rozłoży szereg pułapek i nikogo do tego kręgu nie wpuści. Mowy nie ma.
- Co do wczorajszych wydarzeń, obserwowałam ja was uważnie, moi drodzy. Choć w wydarzeniach nie uczestniczyłam. Mam kilka przemyśleń, kilka wątpliwości... Mogę się nimi podzielić, jeśli chcecie - zaproponowała i, nie czekając na zaproszenie, kontynuowała:
- Dalej był człowiekiem, więc po prostu, strzelił. Trafnie czy nie, nie wiemy, za to zastanawia mnie, dlaczego Tamc. poszedł za jego przykładem. Gdyby był wilkołakiem, byłoby to bardzo wygodne, w końcu pierwszy kamień rzucił ktoś inny. Co więcej, chciałabym też się dowiedzieć, dlaczego Amral tak bardzo bronił Jezida - czyżby wiedział coś więcej o tożsamości tego drugiego? Skąd - i jakaż to tożsamość? W dodatku zastanawia mnie niezmiernie zachowanie krzysia, który raz głosował, raz nie, aż w końcu zagłosował na Ielenię, którą ktoś z nas zabił... Czyżby ci przeklęci chcieli go wrobić i dlatego ją zabili? A może miał on w tym jakiś cel, na przykład obronę Jezida, ale taką nie wprost? Nie wiem, nie wiem... Co wy o tym myślicie? - zapytała, rozglądając się uważnie.
Była sobie raz Królewna,
pokochała Grajka,
a Król skrócił go o głowę...

- śpiewał Wojciech, zakopując w ogródku ciało byłego już chłopaka swojej córki.

M. Kota
D. Koty
C. Kotej
B. Kotę
N. Kotą
Msc. Kotej
W. Koto

Kobieta lekko podrzucała kostką, co pozwalało jej się skupić na ogarnięciu całej tej sytuacji. Cała ta misja już od początku wydawała się jej podejrzana, tym bardziej biorąc pod uwagę całą tę zgraję, która się tu znalazła.
- Kota, choć wczoraj nieobecna myślą i słowem, teraz dobrze rzecze. Również i mnie te osoby wydają się podejrzane. Ah, gdybym miała wykrywacz kłamstw! Hm, może to ustrojstwo, ta "magiczna kostka", jest w stanie coś takiego mi wyprodukować. Tylko żebym znalazła gdzieś instrukcję obsługi... - to powiedziawszy, zaczęła przeszukiwanie wszystkich swoich kieszeń. Choć jak wszyscy wiemy, instrukcje obsługi (zwłaszcza te nieużywane) mają tendencję do znikania w dziwnych okolicznościach.
Wojownik podrapał się po głowie.

- Drogie panie, z mej perspektywy wyglądało to tak: Dalej na pałę wskazał Jezida (co nie dziwi), ale mą uwagę zwróciło jego kombinowanie w stronę przeciwną - odbicie głosu + niespodziewana pomoc. Swój pas zmieniłem na Jezida o 21:59, bo zauważyłem, że Jezid i Amral zarzucili na niego swe sidła i poszedłem mu z pomocą, licząc na to, że w losowaniu (2:2 w głosach) jednak zginie Jezid. Swego miecza na to nie postawię, ale po prostu wydał się podejrzany i stąd chęć pomocy Dalejowi.

- Druga rzecz, to krzyslewy i Ielenia. Albo krzyslewy jest kłakiem i to w dodatku głupim, że wskazuje ją w linczu, a po ciemku zjada, albo faktycznie decyzja o jej zjedzeniu zapadła na koniec - po jego głosie - i miała na celu wrobienie go w to wszystko.

Kogo dziś wskazać swym mieczem, hm?
Czy 643 artykuły na GE nie mówią same za siebie?


Najładniejsza laurka, jaką kiedykolwiek dostałem. Dzięki. (;

Barbarzyńca wytarł resztki krwi ze swojego ciała i spojrzał swym tępym wzrokiem po zebranych po czym rzekł.
Niewiasti i wy... no woje. Jam zagłosował na tego tam...
Wskazał ręką ciało Daleja.
Un pierwszy podniósł miecz na nas... tak wilcy robiom u nas w górach. I choć miszczem otwierania ustów nie jestem. To słyszalem i widziem jak Charon, czarownik przebrzydły zdanie zmieniał swe. I przez pewien czas z dalejem głosował przeciw Jezidowi... Więc i ja przeciwstawić swym dobrem chciałem i ocalić przed śmierciom człekam. Nie wiem czy winny jest na wtenczas i czy klontwa go sięgła.... Nie mnię oceniać ale liczyć na mnie możecie. Jam pójdę w mrok, pójdę pierwszejszy tylko leczyjta mnie i osłaniajta. Niecierpieć walczyć ale swym wielkim ciałem was osłonie towarzysze.
To rzekłwszy odwrócił się w kierunku mroku gotów do dalszej wędrówki.
- Czy... wy mi tu coś insynuujecie? - spojrzał srogo na resztę drużyny. Owszem, był bojaźliwy, ale ziele dodało mu najwyraźniej animuszu. Zabicie Łowcy demonów przez podejrzenie bycia demonem (jakim kłakiem, do kroćset! To demony!) byłoby iście idiotycznym końcem żywota.

Na czoło wystąpił mu pot. Powróciło drżenie oraz "właściwa" perspektywa spoglądania na świat. Łącznie z zawodzeniem dochodzącym skądś tam i nieprzeniknionymi ciemnościami. Przecież tego chwilę temu... nie było? Ziele przestało działać.

- Mój osąd jest następujący. Amral wydaje się oczywistym kandydatem na śmierć, ale czy nie jest zbyt oczywistym? Bardziej miii - powiedział już z drżeniem - nie pasuje Tamc. oraz Noire. On ma gabaryty pokaźne jak na potencjalnego demona, do tego jego wczorajsze zachowanie, może niecelowo, było podejrzane. A ona... jest dziwna.
- No to stawaj! ... Zdziwił się nie dostrzegając przeciwnika.
- Coś mnie zdaje się ominęło... Już nigdy nie będę... No dobra, zawsze tak mówię... I nic. Wyciągnął małą, brązową buteleczkę wydzielającą na kilometr odór surowego samogonu i pociągnął nadzwyczaj oszczędny łyczek.
- No, już dobrze... Uff... Nie ma co przesadzać. Czy ktoś z tak licznie zgromadzonych mógłby mi co nieco rozjaśnić?

=======================
- Czyli podziękowanie jestem winien tamtemu panu? Zwrócił się w stronę barbarzyńcy.
- Oszczędziłeś mi pan próby, Pani Fortuny nadaremno wzywać nie można, bo się odwróci, dziękuje zatem uprzejmie. On sam się prosił, więc winy nie widzę. Pogrzebał w tobołku wyciągając podkowę.
- Autentyczna, Pegazowi pono odpadła. Na szczęście - powiedział wręczając dar. Łyknął odrobinę dla kurażu. A teraz mogę się spokojnie zastanowić co... - wybacz kolego - dalej.
Wy mieć uprzedzenia! Ja być wielki bo się taki urodzić! Ja nie być potwór! Ja nie znosić cierpienia i walki.
Odrzekł barbarzyńca po czym skierował ponownie swój wzrok na towarzyszy odwracając się w ich kierunku.
U mnie bracja nie walczą ze sobom. Daleju jako pierwszy podniósł miecz na nas. Broniłem stada naszego, broniłem przed złem jakie nas spotkało.
Podarek przyjął ze lekkim wzruszeniem które przerodziło się w ryk, jaszcze kto pomyśli, że w szał zaraz wpadnie.
Ja... ja... ja nigdy, do... do... dostał buta pegaza! Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
Zmrużyła oczyska i spojrzała na krzyslewego, oblizując niespiesznie wargi. Dziwna? Ha, dobre sobie - kamieniem niech pierwszy rzuci ten, kto nie jest dziwolągiem w tej zbieraninie... dziwolągów.

- Oj, oj, oj. Dlaczego mam wrażenie, że dziś ktoś będzie chciał wskoczyć pod mą kołdrę, niekoniecznie w obustronnie przyjemnych zamiarach? Dlaczego mam wrażenie, że ktoś tu najbardziej dokazuje, tym samym próbując ukryć fakt, że klątwa mu za skórę zalazła...? - mówiąc to szła powoli w stronę oskarżyciela, kołysząc przy tym wdzięcznie biodrami. Zatrzymała się tuż tuż przed mężczyzną, spoglądając mu głęboko w oczy... po czym parsknęła i odwróciła się, niczym rasowy kto, któremu coś się nie spodobało i postanowił strzelić focha. - Mój wąż ma zdecydowanie więcej manier od tego tam i do tego potrafi przyznać się do błędu! Pigmejscy towarzysze też! Co wciąż nie rozwiązuje problemu pod tytułem "kto ma dziś ukazać swą sklątwioną stronę?".
- Chciałem tylko dodać, że jeśli mamy do wyboru robienie postoju lub pójście na demona, wybieram pójście na demona. Szybciej wtedy posmakuję ciepłej herbaty, miękkiego ciała kobiety [próby miłosnych podbojów w drużynie nie wyszły naszemu bohaterowi - tak dla ścisłości] oraz wygodnego łóżka. Chociaż nadal nie tak szybko, gdybyśmy zrobili odwrót, który wcale nie oznaczałby hańby, dyshonoru, tchórzostwa etc.
- Dobrze, moi mili. Jako że kłaki to stwory głupie, myślę, że próba wrobienia kogoś nie pasuje do ich metody działania. Byłoby to zbyt fajne, zbyt subtelne, przekraczające możliwości ich małych móżdżków. Z racji tego - wskazał mieczem - typuję Ciebie, drogi krzyslewy!

- A o Tobie, synku - wskazał na Jezida - też pamiętam. Co, skryjecie się teraz w mroku i obgadacie, jak wyjść z tej trudnej sytuacji? Skoro takiś niewinny, wskaż palcem na swego włochatego brata! By nie było, że żądam i nic nie daję w zamian - jeśli się mylę, jutro oddam Wam swą głowę, ok? Bez prób bronienia się, bez odwracania kota ogonem. Dostaniesz mój miecz i dopełnisz swego, ale zanim to nastąpi, wskaż na swego brata, łobuziaku jeden.
Czy 643 artykuły na GE nie mówią same za siebie?


Najładniejsza laurka, jaką kiedykolwiek dostałem. Dzięki. (;

- Aaa... co jeśli demony (jakie kłaki?! Co to kłak?! Mógłby ktoś wytłumaczyć?) chcą nas skłócić i w tej chwili zacierają ręce, zamierzając doprowadzić do bratobójczej walki? Ja poczekam na rozwój sytuacji. Nie podobasz mi się jednak Tamc.
Dużo mówią - pomyślała kobieta, ale nie zamierzała tracić zbyt dużo czasu na rozważania nad gadulstwem swoich chwilowych towarzyszy. Niech mówią, może coś jej się przyda. Wzięła w ręce kulę i postanowiła w końcu zrobić z niej użytek. Niech będzie Krzyslewy.
Amral powiódł spojrzeniem za Noire... przez dłuższy czas się jej przyglądał czy aby te kocie ruchy nie są zbyt łakowe... Nie ufał kobietą. Według szlachetnego barbarzyńcy nie miały one honoru, a sam fakt, że zginęła kobieta przekonywał go jedynie w tej materii. Kobiety nie potrafią zbyt długo wytrzymać w swoim towarzystwie bez wydrapania sobie oczu po jakimś czasie. Rozważania te jednak zostały przerwane przez Tamca...
Dlaczego... dlaczego wymierzujesz pirwszy ciosa?
Wzrok barbarzyńcy po chwili przeniósł się na Audrey, gdy usłyszał jej słowa. Tu jednak spuścił wzrok...
- Bo ktoś musi mieć wystarczająco duży miecz i długie jaja, tfu, długi miecz i duże jaja, by wziąć sprawy w swe ręce. Zagadka się sama nie rozwiąże!
Czy 643 artykuły na GE nie mówią same za siebie?


Najładniejsza laurka, jaką kiedykolwiek dostałem. Dzięki. (;

← Wilkołak
Wczytywanie...