True fantasy - sesja Randżera i każdego, szczególnie tego, kto go wygryzie ze stołka mg

I nagle szuruburu - zrobiła się wielka kotłowanina, a następnie wszystkie egzotyczne postacie zlały się w jedną - 4 metrową o 12 rękach, dwóch głowach (jedna należała profesora, a druga do krowy). Stwór zarczyczął i zamuczał.

Arraaaaaaaa!!! Muuuuuuu!!! Jesteśmy bractwem/stowarzyszeniem/bandą!!! A wy jesteście trupem. I gdzie do cholery podziała się moja skakanka! Muuuuuuu!!!



Stwór chwycił łowcę i miotnął nim w pijaka! Cóż na to poradzi mało zacny dezerter?! Pytania się mnożą jak króliki pod siankiem - czy antyteza herosa się uchyli? A może rzut na refleks mu nie wyjdzie i przyjmie uderzenie? A może łowca coś wykręci w powietrzu?

Nie wiem, ja zakładam, że zginą - dop. MG.
Uchylił się. Ale tylko dlatego, że chwilę wcześniej kucnął aby podnieść szyszkę. Kiedy podniósł się z powrotem dostrzegając przy tym wieloręką abominację nawet bardzo się nie zdziwił.

- Kudłaak! Prooszęę natychmiaassst puśścić tooo gównooo! Pieerww mizdrzyyysz sięę do drzeeww a teerazz i tooo. Wyyrzuć jee!
Wykorzystując to, że twoją uwage odciągnęły wydarzenia z abominacją i łowca w rolach głównych, szyszka ugryzła się w kciuk (leci 1 punkt wytrzymałości) i nie puszcza. Wręcz przeciwnie - wgryza się coraz mocniej.


A łowca, tak jakby nigdy nic, leci sobie wolniutko, ale cały czas do przodu.


Powoli i majestatycznie szybuje sobie w powietrzu..



O, patrzcie wykonał manewr zwany beczkę! Brawa dla niego!!!



Kiedy wreszcie raczy zdechnąć? - dop. dobry MG
Łowca spadł miękko na ziemie. Przypadł do drzewa.
Pod wpływem jego pieśni, bezlistne drzewo przeistoczyło się w małą katapultę na kółkach. Machina zaczęła sunąć w kierunku olbrzyma.
Tropiciel spojrzał na towarzysza i wrzasnął :
-Ładuj szyszki!
- Uuujjj z szyyyszkami!- Odkrzyknął usiłując się pozbyć gryzącego cholerstwa gwałtownymi wymachami całego ramienia by po chwili namysłu samemu je ugryźć (cholerstwo, nie ramię). Niech ma za swoje, swołocz. - Emuuu szeebaa wypieeerdolić szyymś siężkim, tępyym i suuchnącym!- Oznajmił po czym rozejrzał się wokół w poszukiwaniu... Szlag! Przecież krasnoluda zostawili za sobą. "No nic to, kapusta też się nada" -pomyślał ładując śmierdzącą głowę kapusty w kosz katapulty.

-... twojąąą maaać!- Z tym oto bojowym okrzykiem pijany dezerter w stroju leśnika zwolnił blokadę katapulty posyłając zgniłą kapustę w kierunku wielorękiego stwora o dwóch głowach (z czego jednej krowiej). Iście scena godna uwiecznienia jej w balladzie.
-Kapusty... Kapusty... Krasnolud byłby lepszy.
Łowca chwycił za szyszki i zaczął obrzucać nimi potwora. Po chwili rzucania, bohater dodał do szyszek trochę ożywiającego naparu. Wredne, małe, wrzeszczące kule poszybowały w stronę olbrzyma o krowiej głowie."Iście epicka scena."
Kapusta przeważyła sprawę. Bestia zdołała jedynie zaryczeć przeciągle: *muuuuuuuuuuu! * i wygłosić pierwszą linijkę zdanie z referatu "O wpływie transcendencji na zasiewy Marchii Zachodniej".


Potwór padł, dobiły go szyszki. W ostatnim, desperackim zrywie zakrzyknął przeciągle - a krzyk rozniósł się po całej Zgniłej Dolinie - Muuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!


Z oddali odpowiedziało kolejne muuu i jeszcze jedno.
Łowca wykonał udany test nasłuchiwania. Usłyszał przerażające "muuu". Wniosek nasuwał się sam. "Więcej takich potworów grasuje po okolicy."
-Szybko ! Schrońmy się w chatce, której tak zacięcie bronili. Ciekawe co tam trzymają?
Ruchem ręki pośpieszył towarzysza, po czym skoczył do przodu, ładując udobruchane już szyszki w zniszczone pantalony byłego strażnika.
- Możee akiee skkaarbyy?- Zastanowił się były żołdak biegnąc we wskazanym kierunku co rusz klnąc i się potykając. W sumie zadowoliłby się i pękatą beczułką śliwowicy. Może nawet bardziej niż skarbem.
Zbliżacie się do chaty. A chałupka jest przedziwna, dach ma z lukru, ściany z piernika, a to wszystko stoi na kurzej nóżce. Wszystko byłoby całkiem fajne i smakowite, gdyby nie nabrzmiało krwią okiennice, które tu pełnią funkcję oczu i najeżone, bynajmniej nie rurkami z kremem, framugi drzwi. Tzn. są uzębione. Chatka nachyla się w waszą stronę i rzecze głosem babuni - mniam, mniam. świeże mięsko.
-Masz jakiś pomysł druhu?
"Chyba będę musiał poświęcić szyszkę." Łzy zalśniły w zielonych oczach łowcy. Bohater cisnął z żalem szyszkę, która uderzyła wprost w uzębione drzwi.
-Kilkanaście metrów za nami, leży dość świeża dawka krowiego mięcha, ewentualnie zapłacimy szyszkami tylko proszę, pozwól nam się ogrzać i wyjaśnij o co tu chodzi!?
- Nie weeejdę taam!- Powiedział renegat, zupełnie jak wtedy kiedy podpuszczany przez koleżków z warty zarzekał się, że za nic nie wlezie do beczki.

- Htooo tooo wiziaaał, żeeby chaałupaaa gaadałaa! Alee skorroo juusz gaaada nieeech rzeknieee jaakk się stąąd wydostać. Syszyyysz? Bo nakarmimy cięę khaapustąa! Z kataa kurwa pulty.
Ha. To gada, patrzcie no * zgryźliwy głoś staruszki doleciał do waszych uszu* A kapuchę lubię, a jak mięcha i grzybów dodam, to będziem wcinała bigosik. Taki smaczny bigosik *chałupa się oblizała dywanikiem.* Mniam, mniam

No dobra, drapichrusty, który pierwszy wskakuje do paszczy? Ha, może ty *chałupka zwraca się do dezertera* Wyglądasz smaczniej niż ten twój kum w obesranych nogawicach.
- Aaakich noggaawicaach...? UAHAHAHA! OBESRANY! OBESRANYYY!- Zanosząc się od śmiechu, roniąc łzy wielkie jak grochy dezerter zgiął się w pół usiłując opanować nagły skurcz który go schwycił jego kiszki. Prostując się z zamiarem wydrwienia towarzysza po raz kolejny, zbiegły żołnierz zorientował się, że zsikał się w spodnie.

- HA!- Zakrzyknął triumfalnie z dumą prezentując mokrą plamę.
Łowca padł na kolana.
-Nieeee... mój super, extra, niewidzialny strój, został obsikany. A chrzanić to. Królowa jabłoni da mi nowe spodnie...Ejjj! Pasztecie! Nikogo z nas, dzisiaj nie zjesz, jasne!?

Bohater szybkim ruchem wyciągnął ożywione szyszki. Rzucił małego, wrzeszczącego potwora wprost na piernikową ścianę. Szyszka wgryzła się w słodką masę.
-Leć mi po katapultę! Ostrzał kapustami na chatkę!
O szyszunia!* komentarz chałupki był nadzwyczaj radosny* Mniam, mniam *odrzekła gdy szyszka wwierciła do środka* No, no, smaczne, chrupiące ale suche. Pora to popić, powiedzmy, że krwią...

Chałupa wodzi okienkami, to za jednym, to za drugim bohaterem, aż w końcu otwiera drzwiopaszczę z której nagle wylatuje łańcuch z żelek zakończony kuchenną rękawicą! Łapie ona łowce i wciąga do wnętrza chatki!
Łowca w ostatniej chwili próbował złapać towarzysza za rękę. Cały plan miał, ułożony w głowie. "Jeśli mi się nie uda, chwycę miecz i spróbuję przeciąć żelkową linę."
Brawo łowco! Udało Ci się złapać towarzysza pijakowa za rękę (udany test na graple) - dzięki czemu obaj wylądowaliście w paszczy Chatki na Kurzej Nóżce.

O dziwo znajdujecie się w przytulnym korytarzyku z płytkami i boazerią wykonana z rożnych odcieni czekolady (poza białą, bo to nie żadna czekolada, a zwykłe kaloryczne kurestwo) na końcu znajduje się fotel z wysokim oparciem, a za nim pulpit z różnego rodzaju przekładniami, z trąbka i czerwonym przyciskiem. Fotel okazuje się być obrotowy, bowiem obrócił się. Wstała z niego mała, przygarbiona staruszka ubrana w łowicki strój ludowy. Wyszczerza na wasz widok paszcze pełna kłów i celując palcem zakończonym szponem w pijakowa, rzecze:


No, no, mięsko jeszcze się rusza! Cholerne pokrętła! Dostałam od Jagi nowy pulpit i wszystko się teraz chrzani. Dobra misie, który pierwszy do gara, he?
-Droga babuniu! Czy nie miałabyś ochoty opowiedzieć nam, gdzie jesteśmy? Podobno mięsko jest najlepsze, gdy nabierze aromatu. Nic tak nie dodaje aromatu jak... szczera, długa rozmowa.
Ha, ha, ha *skrzekliwy śmiech babuni zmaltretował twoje bębenki* Patrzcie no, gadać się mu zachciało, co? Aja! *Babcia wykonało salto w powietrzu, po czym odbiła się od podłogi, skoczyła i poleciała w kierunku dezertera. Nagle obróciła się w powietrzu, kopiąc pietą w potylicę niepoczciwego żołdaka. Ten osunął się bez przytomności na dywanik . Babunia odwraca się do łowcy.* Twoja tura, mięsko* rzekła*
← Strefa Sesji
Wczytywanie...