True fantasy - sesja Randżera i każdego, szczególnie tego, kto go wygryzie ze stołka mg

Łowca postawił nowego towarzysza na nogi. Grzecznie podziękował mu za odpowiedź i zarzucił nieco wstawionego druha na plecy. Skierował się szybko do strażnicy, tłumacząc strażnikowi "Złapię swój strój i uciekniemy prosto za bramę, wyjściem ze strażnicy."
Eeeeem, może pomóc?* Odwróciliście się akurat w porę by zobaczyć jak Reecome kopniakiem z pół obrotu wystrzeliwuje was w kierunku drzwi strażnicy. Ot, przeleciawszy tak z 10 sążni cudem trafiliście we wrota i wpadliście, cudem nie zahaczając ani o ścianę, framugę czy nawet pijanego strażnika, do środka pomieszczenia. Wylądowaliście w miejscu w którym winna znajdować się klapa prowadząca do piwnicy, a mówiąc bardziej ściśle - wpadliście do dołu.

Pojękując z bólu, wyczołgaliście się jakość z tych worków na mąkę, które szczęśliwie dla was wyhamowały upadek, oraz lekko wybieliły (zmieniły was w Biela) wasze zwyczajne barwy. Z góry dobiega was śmiech, po czym ktoś zatrzaskuje klapę i słyszycie, że przesuwa coś ciężkiego. * Ha, ha - a tera wypuścim zjadacza. Dobrego zdychania!* Dźwięk rozchodzący się od przeciwległej ściany (z wnętrza piwnicy - dodam dla pewności, że załapiecie) jednoznacznie (rzut na inteligencję - sukces) kojarzy się wam z unoszącą się kratą.* Czo robita?


Przypominam, ze jest bardzo ciemno, tak ciemno, ze nic nie widzicie. Proponuję umrzeć.
Przerażony łowca wyciąga z ukrytej kieszeni pudełko zapałek. Zaklął cicho. Udało mu się rozpalić mały płomień. Po chwili dostrzegł przed sobą kontur nadchodzącej bestii. Dźwignął swojego druha na nogi. Ten wydawał się nieźle oszołomiony. Właściwie nie wiedział co się dzieje. "Przepraszam towarzyszu". Tropiciel wykonał wspaniały rzut strażnikiem w poczwarę. Według jego planu druh miał wpaść prosto w potwora, który potoczy się na kratę, tym samym ją wyważając. Łowca sięgnął po ukrytą w majtkach zwiniętą linkę. Korzystając z zamieszania przywiązał linkę do luźnej części ciała maszkary. Po wyważeniu kraty, zarzucił hak na sufit. Po czym użył oszołomionego towarzysza jako odważnika, kładąc go na drugim końcu liny. Potwór poszybował prosto w górę. "Tak to dobry plan, czas przejść do działania."
Krasnoluda? Za brodę?!!! Rzeczywiście strażnik nie wiedział co czyni, a czyn ów był niezwykle... niemiły?
- Stary wiesz po co krasnal ma brodę?! - zapytał krzywiąc się z bólu
- Po ch*$a! Puszczaj moją pałę!! - to skutecznie powinno zniechęcić strażnika do podnoszenia krasnoludów za brodę. Karzeł beknął wywołując tym fale smrodu z przed tygodnia i pierdnął ostatecznie powalając istoty w promieniu k4 od miejsca w którym się znajdował z krytykiem 18-20x2 !!!
Kiedy znajdziemy się na zakręcieeee... Redukcja, but i odcięcie!
Łowca wykonał w międzyczasie test na telepatię. Spróbował bowiem, wysłać telepatyczną prośbę o pomoc do krasnoluda masakrującego kolejnych wrogów na górze.
Ale czy krasnolud odpowie? Rozłoszczony masakrą fioletowy kapitan strażników (wyszedł mu rzut obronny na wytrwałość, więc dostał jedynie połowę obrażeń) złapał karła w pasie i miatnął nim w górę hen ponad chmury! Szczęśliwie się dla niego złożyło, że lądując przebił się przez dach strażnicy, upadł na Reccome'a, siła impetu uderzenie przebiła jeszcze kamienna podłogę, zatem krasnolud i wielkolud (a raczej to, co z niego zostało) wpadli do piwnicy. Kolejny fart, upadli na akurat tajemniczą bestię, która zrywała swoją trzecią ręką. więzy narzucone przez łowcę,
To jest ten moment w którym znów jesteście razem. Nad wami pochylają głowy i kusze, włócznie, halabardy - zaciekawieni nagłym obrotem sprawy strażnicy.
-Ssso? Ddo szkoołyy?
Dezerter któremu szczęśliwie przysnęło się na czas ostatnich a gwałtownych wydarzeń ocknął się nagle zbudzony hukiem przebijanej podłogi. Powoli odzyskując świadomość obrócił głowę w kierunku niewyraźnego kształtu potwora rysującego się w półmroku piwnicy. Wybałuszając przepite oczy zawył ze zgrozy i rzucił się do ucieczki chcąc znaleźć się jak najdalej od szkaradnego monstrum.

-Naaaa pooommooc! Krasnooluuuud!- Wrzeszczał przebierając desperacko w powietrzu wszystkimi kończynami. Dopiero teraz zorientował się, że jakiś zdradziecki szubrawiec zawiesił go na linie.
Był tak pijany, że zapomniał, iż bestia zrywając więzy automatycznie spowodowała to, że pijanica przypieprzył o podłogę (2 punkty wytrzymałości lecą, lecą) . No, było ciemno, zamieszanie - sami wita, rozumita.
Łowca uniósł głowę. Zobaczył grupę strażników, którzy z zaciekawieniem przyglądali się bohaterom. Zerknął na swoich towarzyszy: upitego dezertera, który krył się w koncie od bestii i ogarniętego szałem krasnoluda. "Zaraz... Gdzie ja już to widziałem". Nie wiele myśląc, tropiciel przypadł do krasnoluda. Zagroził strażnikom. "Odstraszcie stąd bestię, bo rzucę w was krasnala."
I wtedy... Słońce zgasło.



Sygnaturowy elementarz gifów awaryjnych - używać tylko w ekstremalnych przypadkach:

SPOILER







Jak masz w poście kaczeńcowyˆ dopisek, istnieje duża szansa, że jest on mojego autorstwa.

To chyba znaczy" nie". Po omacku, ponieważ zapałka dawno się wypaliła, łowca złapał krasnoluda. Wykonał rzut w miejsce, gdzie przed chwilą widział dziurę ze strażnikami. Bohater wyjął jeden ze sznurków z hakiem. Używając sokolego wzroku, zarzucił hak w otwór. Tropiciel miał zamiar rzucić swojego pijanego towarzysza na górę, po czym samemu wspiąć się jak najwyżej.
Niestety zaciekawieni strażnicy odcieli linę z hakiem, a po sflekowaniu wrzuconego na górę pijaka, wrzucili go znów na dół, wraz ze schytaną w czasie walki na dziedzińcu, bohaterką kierowaną przez Ati.


Tyle z twoich planów, geniszu* Dobiegł Cię z góry odgłos kapitana.*


A tymczasem tajemnicza bestia doszła do siebie, pożarła postać kierowaną przez Ati (*Fuck yeah! Zabiłem pierwszego, nieprzydatnego, gracza.) i wyciągnęła swe szpony w waszym kierunku.
Łowca zapalił kolejną zapałkę. "Masz jakiś pomysł?"-zwrócił się do krasnoluda. Tropiciel wyjął sztylet za pasa. Drugi wręczył swojemu pijanemu druhowi.
Dobrze, wyglądacie wyjątkowo małosmakowicie, a właśnie się nażarłam do pełna tą niewiastą. Zróbmy wymianę, pijak odda mi swoja wódę bym popiła po obiadku, a ja wam pokażę tajemne przejście.*zabrzmiały te metalicznie intonowane słowa bezpośrednio w waszych pustawych łebkach, dzielni poszukiwacze skrabów*
"A więc to tak". Łowca wyrwał oszołomionemu dezerterowi flaszkę. Położył ją na ziemi i zrobił krok w tył. Nie było wątpliwości, że to on przejął dowodzenie. Po chwili dodał "Nie martw się druhu, gdy stąd wyjdziemy kupię Ci cały antałek."
Ha, ha - chciałbym to zobaczyć - dobiegł was z góry głos narratora


A tymczasem bestia wyciągnęła potworną łapkę w stronę flaszencji...


Czy pijaczyna się na to zgodzi? Czy bestia dotrzyma słowa? Czy łowca okaze się głupcem? I co na to wszystko krasnolud? Dowiecie się po kolejnym poście gracza, który nie jest Amrorsem* !!!


*ha ha!
Renegat nie uronił ani słowa skargi gdy łowca próbował użyć go jako przeciwagi. Nie odezwał się nawet wtedy gdy wrzucono go na górę gdzie skopali go strażnicy.

Pewnie dlatego, że był narąbany.

A łowca jak najbardziej okazał się głupcem gdyż odbierając pijusowi gąsior z gorzałką chwilę wcześniej wręczył mu puginał.

-NIGDYYYYYY!- Zaryczał, silnym szarpnięciem odzyskując straconą butelkę (i orientując, się, że w ogóle ją posiadał dopiero w chwili gdy mu ją zabrano).

- Zlyyyż sobiee krew z kraasnoluuda głupie byydlę! Na jednoo wyyjdziee!- Odkrzynął tnąc na oślep puginałem i uskakując jak najdalej poza zasięg szponów. Jasnym było, że były żołdak prędzej poczęstuje kogoś sztychem w gardło niż łykiem okowity.
Pijackim szcześciem trafił (krytyk) i odrąbał potworowi wszystkie łby (potwierdzając krytyka wyrzucił 20), bestia legła martwa u jego stóp.
Łowca szybko przypadł do podłogi. Zerknął z podziwem na swojego kompana "Nie mogłeś tak od razu? Tylko teraz jak stąd wyjdziemy?"
-Tyy poszukaaj wyścia. Obhuć mnie jak znaajdziesz.- Oznajmił dezerter kładąc się na podłodze loszku silnie przytulając do siebie flaszkę z której to wcześniej pociągnął solidnego łyka.
← Strefa Sesji
Wczytywanie...