[SWTOR] SWTOR

Od kilku dni pogrywam w SW i miałem problem z wyborem serwera. Czas pokaże czy dokonałem dobrego wyboru.
Gram na Lord Calypho (rp-pvp) po stronie Imperium.


A wy?
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Ja czekam do 20 Mimo to gameexe'owicze powinni się jakoś zgadać, pykać na wspólnym serwerze i może utworzyć jakiś przaśny klanik :'d Dobrze byłoby więc uzgodnić kto, gdzie i po jakiej stronie.
Odpowiedz
No jakby co to Qua Patet Orbis zostało przypisane do serwera "Luka Sene"

Na razie nie gram, ale jak tylko kupię jakąś maszynę do grania pewnie zacznę...
Odpowiedz
Jej, to fajnie macie, bo ja jeszcze chce poczekać jakieś 2-3 miesiące na zakup gry

Tak w ogóle to najbardziej mnie interesowały serwery pve, ale mogę się dostosować do większości, szczególnie jeśli ktoś założy jakąś naszą gildię Przy okazji podawajcie tu też imiona swoich postaci, żebyśmy mogli się odnaleźć.

Odpowiedz
Poczytałem trochę na necie o polskich gildiach. Znalazłem jedną, ponoć największą jak na teraz.
"Sith Empire" na Basilisk Droid. Server pvp i mocno zaludniony. Ponoć dużo polaków ma tam grać.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Zmieniłem serwer na wspomniany wcześniej "Basilisk Droid"
Skellen - Mercenary Bounty Hunter. Gdzie są kredyty, tam jestem ja.
Ogólnie widząc flood WOJOWNIKUFFF SHITUFFF, odechciał mi się grać tymi klasami. Wole być bardziej oryginalny i powiem szczerze BH jest bardziej badass niż te wszystkie darkmhrok klasy. Dwie spluwy i wystrzeliwuje wszystkich jak chędożony gangsta
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Dokładnie. Grając w becie przekonałam się, że właśnie klasy bez Mocy są naprawdę świetnie, m.in. ten BH oraz Przemytnik

Odpowiedz
Haha... trzeba wklepać dane kart kredytowej lub kod pre-paid, aby łaskawie zagrać (pomimo tego, że pierwsze 30 dni jest darmowe) Nie mam zielonego pojęcia, kto wpadł na ten świetny pomysł, ale powinien dostać milion batów za kreatywne myślenie No nic, życie wielokrotnie uczyło, aby czytać dokładnie mały druczek, ale człowiek kolejny raz chciał być mądrzejszy ;P Ech... życie.

[Dodano po 19 minutach]

A nie... z tego, co widzę to pół świata ma podobny problem z "nieaktywną subskrypcją". Dobra robota, BioWare. Kolejny raz moje ukochane studio mnie nie zawiodło.
Odpowiedz
Może i ja zerknę na tę grę. Jedi i Sithów i tak zamierzałem sobie odpuścić





Odpowiedz
Po 7 latach od premiery gra jest nadal warta uwagi i cieszę się, że mnie podkusiło, żeby w nią zagrać teraz, gdy mój inglisz jest lepszy.

Jeśli macie jakieś polecenia, jaką klasą najlepiej grać, bo ma najlepszą fabułę lub najciekawszych towarzyszy, to piszcie. W tej chwili gram dwiema postaciami.

Zacząłem Sithem Inkwizytorem i jestem nim trochę rozczarowany. Być może popełniłem błąd nowicjusza, chcąc robić wszystkie zadania (dla single playera), nawet te z minimalną ilością fabuły, dlatego sporo czasu mi się zeszło w prologu, ale no... Jakoś tak ta linia fabularna nie jest bardzo atrakcyjna. Podoba mi się walka o władzę wśród Sithów, ale najczęściej jestem posyłany do odszukiwania czegoś, żeby potem odszukać coś jeszcze innego... Taka pogoń za starożytnymi artefaktami, ale przede wszystkim czuję głównie bieganie z miejsca na miejsce. To jest okraszone fabularną otoczką, czasem można poczuć fajny klimat, zwłaszcza że między bohaterem a Lord Zash jest fajne napięcie... chyba wykraczające poza zwykłe relacje. Czasem można podjąć jakąś decyzję... Jednak to nadal jest liniowa historia, a pierwszy kompan wypada jakoś bezbarwnie.

Drugą moją postacią jest Przemytnik, który od razu mnie wciągnął. Podoba mi się uzasadnienie tego, dlaczego bierze udział w co większych konfliktach, podobają mi się jego zabawne teksty (typ rzeczywiście jest jak Han Solo), podoba mi się przygodowa/sensacyjna fabuła, do tego walka na odległość z blasterów okazała się świeżością po tym, jak się znudziłem walką wręcz. Druga planeta, na którą się dostałem (Coruscant), to wielka metropolia, zadania są więc ciekawsze, a klimat rewelacyjny. Jako Sith jestem za to na Balmorrze, no i jest tam raczej nudno, ot kolejne bazy, a poza nimi wrogowie

Doceniam szczególnie filmowość scen. Jedna rozmowa Przemytnika została świetnie nakręcona, kamera była sobie z boku, widzieliśmy obydwu rozluźnionych rozmówców...

Na minus (ogólnie dla całej gry) odnawianie przeciwników, co pewnie było koniecznością, skoro MMORPG. Robię misję, zabijam przeciwników, wracam, przeciwnicy wrócili do życia... Dlatego staram się jak ogień unikać przeciwników, iść trasą, którą nie zostanę zauważony, bo jestem w minimalnie zbyt dalekiej odległości. Są też ograniczenia dla graczy f2p. Szkoda, że to nie jest gra singleplayer, choć fabuła jak najbardziej przypomina taką grę.

[Dodano po 4 dniach i godzinie]

No i gram już trzecią postacią, Imperialnym Agentem

Zaczynam dostrzegać, w czym tkwi problem. Historie mają dobre otwarcia, od razu zarysowany zostaje główny wątek, od razu zachodzą starania, żeby zaangażować gracza i przedstawić jakieś postacie, na które zwróci uwagę. Od razu mamy element czysto cRPG-owy.

I koło 1 aktu gra zaczyna coraz mocniej stawiać na elementy typowe dla MMO. Zauważamy pewien schemat: kolejna lokacja na mapie to kolejna grupka zadań pobocznych, sama lokacja zaś staje się już bezużyteczna, jak te zadania zrobimy. Wiemy więc, że fabuła nie może nagle wyskoczyć do przodu, ponieważ wcześniej musimy wyeksplorować mapę, a główny wątek naprowadza nas na kolejne lokacje, gdzie czeka grupka zadań pobocznych.

Z tego wynika kolejny mankament. Zadania poboczne nie mogą być rozbudowane (a w każdym razie ja na żadne rozbudowane się nie natknąłem). Nawet jeśli to fabuła rozgrywana na konkretnej planecie, to jednak musi się to ograniczać to dania graczowi pretekstu do eksploracji mapki - to oznacza, że zastosowany zostaje schemat: biorę zadanie, robię zadanie, wracam po nagrodę. Nie może zajść komplikacja, nie może zdarzyć się nic bardziej zaskakującego, to musi się rozegrać w tej właśnie formie biorę-robię-nagroda (dosłownie, tam nie ma żadnych innych kroków, żadnej decyzji, żeby iść inną trasą wykonania zadania albo żeby nagle quest się rozwinął, skomplikował). To jest zbyt proste. I co z tego, że postacie są udźwiękowione, a zadanie ma otoczkę fabularną, jak to wszystko sprowadza się do pretekstu, żebyśmy gdzieś poszli i coś zrobili, co zazwyczaj oznacza pokonanie czegoś/kogoś, przyniesienie czegoś albo wejście w interakcję z czymś (czyli podłóż tu bomby, zbadaj coś itk. Podchodzimy, klikamy i zrobione).

No i dobra, są wyjątki, ale nie dość, że nieliczne, to tak samo proste. Zadanie nie może mieć samo w sobie jakąś ciekawą historię. Nie może być skomplikowane, jak na cRPG-a, nie może być jednak zupełnie bez jakiejś fabuły, a czasem nawet jakiegoś iluzorycznego wyboru jasna czy ciemna strona, jak w MMO. Jest więc kompromis. Zadanie fabularnie jest przeciętne, czasem ratuje dobrze odegrana postać lub po prostu ciekawa sytuacja, no dajmy na to możliwość zabicia dziecku ojca, który nie chce, żeby dziecko poszło do Sithów w obawie, że tam zginie. Ale to za mało, bo to zadanie jest proste i krótkie, zajmuje z 5 minut?

Za to w innych, częstszych zadaniach zamiast wyłożyć sprawę na ławę, co trzeba zrobić, musimy wysłuchać dialogów, które nic nie zmieniają. Dalej trzeba kogoś/coś zabić wraz z grupką jego pomagierów. Och, bo to jakiś zakład by czy coś w ten deseń! Po prostu te nadprogramowe informacje nic nie zmienią. Zadanie dalej samo w sobie nie jest ciekawe. Jest nudne. Robisz je, żeby levelować, a nie poznać ciekawą historię jakiegoś NPC-a.

Do tego wkurzyła mnie jedna rzecz. Nie mogłem zrobić zadania heroic, bo po podłożeniu bomby pojawiali się wrogowie, których trzeba było zabić. No a to MMORPG. Czyli że inni gracze są w pobliżu. I czekają na swoją kolej, ale nie chcą czekać, więc mi rozpier... rozwalają wrogów, przez co zadanie się nie aktualizuje, bo nie pokonałem wymaganej liczby wrogów. Ciągle jest napisane "defeat". Ale kogo defeat, skoro nie ma więcej wrogów, a zabijanie tych zwykłych się nie liczy?

W tym wszystkim rozwadnia się główna fabuła. Ktoś może powiedzieć: po co robisz heroici, jeśli chcesz właśnie fabuły? Ano po to, żeby potem nie mieć pod górkę przez niski poziom postaci i słabe uzbrojenie. Jako f2p mam mniej expa, a otrzymywane z głównej fabuły przedmioty trochę rozczarowują - za to po zrobieniu heroiców często od razu zmieniam wyposażenie, bo dostałem coś dobrego. Co z kupnem uzbrojenia? Powiem szczerze, w całej grze jeszcze niczego nie kupiłem. Za każdym razem jak zaglądam do handlarzy, to oferowane przedmioty są gorsze od obecnie przeze mnie posiadanych. No dobra, jednak coś kupiłem. Mieszkanie.

Sam Imperialny Agent wydaje się mieć fajną historię, taką bondowską. Działanie pod przykrywką, flirtowanie, współpraca z zabójczynią, która zdaje się, że chętnie włożyłaby ci nóż w plecy. Tylko trzeba mieć cierpliwość przez te elementy MMO, a i ja nadal jestem w prologu. Po prologu chyba każda postać ma do eksploracji dwie planety i jeszcze tego etapu żadną postacią nie skończyłem. Sith Inkwizytor został na 22-23 lvl. Przemytnik lepiej, 25 lvl, ale jestem teraz na Taris, które jest nudne... A tak swoją drogą, gęstość przeciwników to momentami kuriozum. Przejść normalnie się nie da, a że się odnawiają, to też się wkurzam.

Jeszcze jedna uwaga: wybory są co prawda iluzoryczne (przynajmniej na razie), ale cieszę się, gdy nie są w tak prosty sposób podzielone na dobre i złe. Zwłaszcza grając jako Agent, napotykałem wybory, w których coś teoretycznie złego wydawało się po prostu rozsądną decyzją.
Odpowiedz
Hej, a może napisałbyś tekst o tej grze na GE? Taki powrót po latach jak zrobiliśmy to ze Neverwinter Nights czy STALKERem? Bo analiza i refleksje ciekawe, więc fajnie, aby więcej ludków je zobaczyła
Odpowiedz
Zobaczę, może jak skończę z tą grą już ostatecznie, bo na razie cały czas mam nowe spostrzeżenia na jej temat i jeszcze ostatki cierpliwości Ostatnio we znaki dało mi się powiązanie zadań pobocznych z obozem przeciwnika. To oczywiście logicznie, o tym mówiłem, że zadania dostaje się w jednym miejscu i ich wykonanie wymaga pójścia do drugiego miejsca i oba miejsca odwiedza się przy okazji głównej fabuły. Z tym, że problem polegał na tym, że zadania poboczne wymagały poruszania się po obozie przeciwnika, klikania na jakieś tam terminale i wchodzenia czasem do budynków. Tylko że przez ten cały czas wrogowie w tym obozie się odradzają. Cały. Czas. Ledwo zdążę zrobić jedno zadanie lub jego część, a znów muszę przejść przez nawałnicę odrodzonych przeciwników. Pokonam ich, wejdę do budynku, gdzie mam inne zadanie, gdzie też jest ten sam rodzaj przeciwnika, więc też muszę walczyć, wyjdę i... znów muszę walczyć, bo na zewnątrz przeciwnicy się odrodzili. Nie można na spokojnie zrobić zadań pobocznych.

No i tym razem trafiłem na ciut bardziej rozbudowane zadanie, ale to polegało na tym, że zleceniodawca odesłał mnie do postaci, która jest w dalszej lokacji na mapce, dokąd akurat zmierzam. No faktycznie duża komplikacja. Inny chciał, żeby mu coś jeszcze przynieść. Takie bardziej "zamiast dwóch zadań, masz jedno zawierające dwa zadania".

Zastanawiam się, czy nie olać tej całej chały i nie robić tylko zadań klasowych. Nawet te fabuły na planetach olać. Najwyżej będę się później męczył z powodu niskiego poziomu. A no i denerwuje jeszcze jedna sprawa. Te lokacje to takie dziadostwo, że aż trudno w to uwierzyć. Otóż te lokacje kompletnie nie ma sensu eksplorować, bo jedyne, co znajdziesz, to tylko kolejnych wrogów. Ewentualnie nową misję poboczną, ale to na mapce powinno pokazać, że w pobliżu jest ktoś, kto da ci zadanie. Z tego, co pamiętam, to normalnie w grach cRPG-ie warto eksplorować świat. Znajdziesz jakiejś unikatowe przedmioty czy coś, jakąś postać, z którą warto po prostu pogadać, nawet jeśli nie daje ci zadania (a może właśnie daje, tylko jest ono, słowo klucz, ciekawe?). Tu najlepiej trzymać się trasy do wykonania zadania, bo zbaczanie z tej trasy nie ma absolutnie żadnego sensu.

Poza tym proponowałbym, żeby mapka nie wyświetlała się w dużej formie, po czym staje się przezroczysta i można gładko iść do celu. To zakłóca immersję. Lepiej, żeby trzeba było co chwila otwierać tę mapkę albo mapka wyświetlała się gdzieś w rogu, tylko w powiększonej wersji - niezasłaniającej całej lokacji, ale dającej jakieś rozeznanie w otoczeniu.

Zastanawiałem się nad liczbą zadań pobocznych, które mogę uznać za ciekawe. Grałem i po stronie Republiki, i po stronie Imperium. Może z 5-6 takich zadań by było? I one wcale nie są rozbudowane czy głębokie. Tak jak wspominałem, jakaś postać zwróciła moją uwagę, tu akurat mam na myśli zleceniodawcę - naprawdę fajna postać się trafiła, która "dużo gadała" i specjalnie dla niej zrobiłem zadanie i od razu wróciłem z raportem - nie bacząc na to, że mogłem przy okazji zrobić i inne misje. Albo ojciec martwiący się o swoją córkę, którą zabrali żołnierze - taka sytuacja mnie zaciekawiła, chciałem się dowiedzieć, co się stało i czy nie robią jej czegoś złego.

Nie wiem, czy w grze można gdzieś znaleźć listę wykonanych zadań. Chyba nie, ale to dałoby dokładne rozeznanie w tym, ile zadań było ciekawych (choć to dalej nie są żadne perełki, ot jest nieźle), a ile to było "pójdź w trzy miejsca, kliknij w trzy teksturkowe cosie, przy okazji zabij 20 bestii, wróć i odbierz nagrodę", tylko ubrane w pozory questa z historią, które to pozory ograniczają się do długiego udźwiękowionego dialogu uzasadniającego, dlaczego trzeba tak zrobić. Swoją drogą, interesujący jest system towarzysza, który aprobuje lub nie nasze słowa. Jakaś nieznacząca reakcja może oznaczać, że u kogoś zyskamy lub stracimy. Reakcja w rozmowie o zadaniu z inną postacią. To nie jest tak, że chodzi o rozmowę z towarzyszem, bo to by jeszcze miało sens. To, czy jak ktoś poprosi o pomoc, a my od razu się zgodzimy albo zażądamy kasę, może oznaczać plusa lub minusa w relacjach z towarzyszem. A przecież i tak to zadanie przyjmujemy... I chyba nawet otrzymujemy to samo wynagrodzenie. To może brzmieć fajnie, że towarzysz reaguje na nasze słowa, ale tu momentami chodzi naprawdę o drobiazg, który nie powinien mieć żadnej wagi (i nie ma poza tymi relacjami z towarzyszem). Dodatkowo czasem chcę się po prostu szybciej dowiedzieć, co trzeba zrobić, bo rozmowa jest rozwleczona, i to też nagle oznacza, że u towarzysza tracę bądź zyskuję.

A koniec końców, jak dasz parę prezentów, to wszystko gra, taka głębia relacji by BioWare xD

[Dodano po 4 dniach i 55 minutach]

Tym razem wrażenia dużo bardziej pozytywne.

W tej grze zdecydowanie nie opłaca się być perfekcjonistą. Robienie wszystkich zadań jest stratą czasu, lepiej skupić się na dwóch typach zadań: na tych, które można zrobić przy okazji (dosłownie przy okazji, a nie, że wchodzisz do oddzielnej lokacji, z której musisz przejść do jeszcze innej lokacji...), oraz na tych, które warto zrobić, bo już przy zapoznawaniu się z zadaniem wiesz, że jest ono ciekawe fabularnie. No i czasem heroici dla uzbrojenia. I to daje większą satysfakcję z rozgrywki.

Co do aprobowania bądź nie naszych słów przez towarzyszy, to muszę się poprawić. Jednak chyba to nie ma wpływu na relacje z towarzyszem, ot taka ciekawostka, czy się z nami zgadza, a w takim przypadku nie przeszkadza mi ten system. Z tą mapą przesadziłem, było to czepialstwo wynikające z wkurzenia się na zadania poboczne

Imperium>Republika. Co prawda z Republiki grałem tylko Przemytnikiem, ale mam wrażenie, że Republika to ta naiwna strona, a Imperium to ta... no wiadomo, że bardziej bezwzględna, ale też rozsądniejsza. Wolę zadania z Imperium.

Imperialny Agent to naprawdę taki Bond. Masz kryptonim, spotykasz innych agentów pod przykrywką, inni agenci poprzez hologramy dają ci informacje o misjach... Nawet flirty z opcją seksu z celem czy innym agentem pasują mi do tej postaci, bo czy w charakter Bonda nie są wpisane romanse? A i fabuła naprawdę mnie ciekawi i emocjonuje. Poza tym przeszedłem dwie planety w 1 rozdziale, byłem pewien, że zaraz zacznę 2 rozdział, a tu szok: kolejne dwie planety to dalej 1 rozdział. Długa ta fabuła. Co więcej - uważam, że pierwszy towarzysz Agenta jest świetny. Dostajemy kobietę psychopatkę, która jest nieźle walnięta, kłamie, trudno ją wyczuć. Z drugiej strony - brakuje mi innych towarzyszy, bo jak tak się zastanawiam, to nie chciałbym być na miejscu bohatera, czyli np. spędzać czas na statku w towarzystwie psychopatki i jednego robota. Brakuje kogoś lojalnego, tak dla przeciwwagi.

Ostatecznie Agentem (32 lvl) najwięcej gram, dalej jest Przemytnik (28 lvl), a Sith Inkwizytor (22 lvl) wciąż czeka w kolejne. Jeśli nie zdążę się znudzić, to jako czwartą postać zrobię sobie Sitha Wojownika, bo podoba mi się opcje bycia złym czy sprawiania, że jakaś postać przechodzi na ciemną stronę Mocy. Kusi mnie też Rycerz Jedi, bo to podobno taki KotOR 3, ale Sith Wojowinik oferuje ciekawsze doznania. Bounty Hunter ma świetnego towarzysza Jawę, ale to znowu byłaby postać po stronie Imperium, a jeszcze nie zbadałem, jak by szło robienie samych zadań z głównej fabuły - bo jednak na początku drogi każdą z trzech postaci starałem się robić zadania poboczne, a w tym momencie po prostu dokonuję selekcji tych zadań. Przy graniu kolejną postacią całą tą zawartość już bym ignorował, wystarczy, że raz się z nią zapoznam. Pytanie, czy w takim przypadku gra nie byłaby za trudna (póki co poziom trudności jest banalny). Pozostałe klasy raczej mnie nie kuszą.
Odpowiedz
Mnie się zdarzyło popełnić Sith Warriora i Sith Inquistitora. Pierwszy z wymienionych to fajna historia typowej ciemnej strony, czyli od bycia niewolnikiem-uczniem, po zdradę ze strony mistrza aż do walki o miejsce w Mrocznej Radzie. Klasyka nie oznacza tutaj czegoś złego, bowiem odwiedziłem sporo planet, wliczając w to akademię na Korribanie, Dromund Kass czy też pełną wieżowców Corelię. Najbardziej przypadli mi do gustu towarzysze, którzy reagują na nasze poczynania w kilku momentach, zaś sam system zdobywania ich sympatii jest w miarę ok - jak na grę sieciową. Bawienie się w prezenty to już trochę inna sprawa, ale powiem szczerze, że i bez nich da się doprowadzić wątki romansowe do końca.

Jako subskrybent, chociaż nie od samego początku, dostaję na tyle dobry sprzęt za zadania, że praktycznie niczego nie muszę tworzyć, bardzo rzadko coś zakładam ze zdobyczy, więc polegam głównie na tym, co dostaję za questy. Design zbroi jest całkiem niezły, chociaż crafting czy zbieranie surowców nie należą tak prostych, jak należało się tego spodziewać. Ogólnie jestem zadowolony i udało mi się ukończyć wszystkie fabularne dodatki. Ale o nich może innym razem
Znalazłem jedyne źródło i cel wszelkiej racji
Odpowiedz
Nie opisujesz czasem Sitha Inkwizytora? Bo to on zaczyna jako niewolnik, a Sith Wojownik zaczyna jako uczeń z obiecującą Mocą, w którym pokładane są duże nadzieje. Tak daleko nie doszedłem, ale wydaje mi się też, że to Sith Inkwizytor zostanie zdradzony, bo moja mistrzyni najprawdopodobniej uzna w końcu mnie za zagrożenie i dziwię się, że działamy jako chłopiec na jej posyłki. Gra wręcz woła, żeby bohater ruszył głową i sam ułożył jakiś spisek W przypadku Sitha Wojownika to ja od początku działam przeciwko mojemu mistrzowi, choćby nie zabijając mojego byłego nauczyciela (kazałem mu odciąć rękę i uciec).

Ostatnio przyhamowałem z grą, bo jestem poza domem i działam na innym komputerze, na którym gra nie działa zbyt dobrze - co 20 minut wywala mnie do pulpitu. Podejrzewam, że karta graficzna się przegrzewa, a nie chcę doprowadzić do jej zniszczenia. Poczekam aż będę w domu i tam sobie na spokojnie będę kontynuował grę, o ile w ciągu paru dni nie zabraknie mi chęci do grania albo inne zobowiązania i plany nie spadną mi na głową. Mimo wszystko mam nadzieję, że w wolnej chwili będę robił progres w fabule, zwłaszcza Imperialnego Agenta, ale i innych jestem po prostu ciekaw. Sith Wojownik, jak już się przekonałem, ma świetną pierwszą towarzyszkę - niewolnicę, którą można traktować z okrucieństwem albo być dla niej w miarę (jak na Sitha) miłym. Skłaniam się w drugą stronę, bo to naprawdę sympatyczna postać i granie aż takim złolem nie daje mi żadnej przyjemności. Zresztą w ogóle jako Sith Wojownik chcę być spokojny i opanowany, a nie narwany jak Kylo Ren
Odpowiedz
Trochę może spoiler, ale Sith Warrior trafia na Korribana i tam jest mowa, że to niewolnik, który ma potencjał. Zdrada mistrza dotyczy oczywiście kogoś innego niż wspomniany nauczyciel - kogoś, kto ma "Darth" w imieniu.

Wśród towarzyszy Sith Warriora poza Vette, o której wspomniałeś i którą "dostajemy" na początku, jest jeszcze Malavai Quin, czyli imperialny i wkurzający facet, z którym da się romansować grając kobietą. Dużo ciekawszym towarzyszem jest Jaesa, którą możemy samodzielnie ukształtować. Oczywiście polecam nie tylko ze względu na romans. Z questów dobrze wspominam pewne próby, gdzie trafiamy do jakby astralnego planu, jak też sam Korriban, gdzie czułem się słaby i uciekałem się niekiedy do podstępu, aby ktoś coś pomógł mi zabić.

Trzeba jednak wspomnieć trochę o mankamentach gry. Plansze są rozległe, ale często wystarczy lecieć środkiem, aby móc ominąć większość niemiluchów. Tych ostatnich niekiedy jest nastawianych zdecydowanie za dużo, jak też zdarzało mi się, że potrafili zestrzelić moją postać z XX metrów i potem trzeba było wracać się kawał, bo w trybie walki nie wejdziemy w żadną fabularną lokację. Zawiódł mnie także nasz statek, który co prawda ma fajny design, ale możliwość jego rozwoju do walk w kosmosie jest niewielka, zaś same walki nim w przestrzeni to taka zabawa "na szynach", która szybko się nudzi i daje na tyle słabe nagrody, by nie bawić się w to często. Słabiutko wygląda skakanie, gdzie wyglądamy jak żaba i nie zawsze da się tak gdzieś dostać. Z drugiej strony możemy kogoś zepchnąć w dół Słabo także prezentują się towarzysze, bowiem wcześniej dostawali swój sprzęt. Teraz ustalasz im tylko rolę (czyli głównie helaera, bo od zadawania obrażeń jesteśmy my). Animacje transportu są z początku bardzo miłe, ale gdy latasz na tym małym czymś po raz XXX-ąty to faktycznie masz już dość.

Poziom trudności też jest dość nierówny. Kilka dni temu zrobiłem ostatnią misję Sith Warriora. Mój oponent padł jak mucha i wydaje mi się, że po drodze spotkałem postacie, które mocniej napsuły mi krwi. Miałem co prawda 55 poziom, ale nie wiem, czy gra nie skalowała się odpowiednio, bowiem na innych planetach sztucznie obniżało mi poziom, abym nadal czerpał radość z wyzwań.
Znalazłem jedyne źródło i cel wszelkiej racji
Odpowiedz
To w takim razie masz rację, nie wyłapałem tego, bo generalnie w tej grze ja nie czuję się niewolnikiem - zwłaszcza jak już mam własnego niewolnika A na Inkwizytorze to co chwila jedna postać nazywa nas niewolnikiem, bo nas nie cierpi.

Z tym omijaniem przeciwników to prawda, ale koniec końców nie uważam tego za mankament, bo i tak walki mi psują krew. Poruszasz się po jakiejś lokacji pełnej przeciwników, gdzie masz z trzy miejsca do odwiedzenia w ramach questów, i wtedy co chwila musisz walczyć - idąc w dane miejsce, potem idąc do drugiego, trzeciego i wracając, bo przeciwnicy cały czas się odnawiają. Tak to przynajmniej można zrobić tak jak mówisz - pobiec środkiem i uniknąć części starć. Zresztą jak jest duża odległość do celu, to można biec dalej. Do walki zatrzyma się tylko towarzysz, ale w którymś momencie będziemy na tyle daleko, że tryb walki się wyłączy, a towarzysz automatycznie pojawi się koło nas.

Ten transport przydałoby się skrócić (spaceport>hangar>statek>przejście do mapy, żeby wskazać, gdzie lecimy). Poza tym jako Przemytnik musiałem z kimś na swoim statku obgadać kolejny cel - ale wejście do statku oznacza animację, jak statek startuje. Po kij, jak to tylko zwykła rozmowa - krótka przerwa w głównej fabule, która następnie dalej toczy się na tej samej planecie, jeszcze planety nie zmieniamy.

Nie chciałeś grać żadnymi postaciami po jasnej stronie Mocy? I co sądzisz o Inkwizytorze? Akurat nim mi się trochę nie chce grać, ale póki co go nie usuwam. Imperialny Agent, Sith Wojownik i Przemytnik na pewno zostają. Szkoda, że nie można stworzyć 8 postaci na jednym serwerze.

[Dodano po 5 dniach i 21 godzinach]

Ciąg dalszy mojego naparzania w SWTOR.

1) Gram dla historii klasy i towarzyszy.

2) Nie cierpię MMO, nie znam używanego wśród graczy MMO nazewnictwa, ale znalazłem określenie tego, czego tak w tej grze nienawidzę: grinding.

3) Ostatnio tak się wkurzyłem przez zadania poboczne, że kompletnie je olałem. Może coś tracę, ale nawet mi się nie chce zagłębiać w treść, bo te dialogi są niebotycznie rozbudowane, nawet jeśli fabuła zadania to tylko pretekst do zrobienia czegoś, co robiłem dziś, wczoraj i tydzień temu, ogólnie przez całą grę: zabicia jakiejś liczby przeciwników lub kliknięcia na coś tam (detonacja bomb, zniszczenie jakichś urządzeń, ogólnie interakcja z przedmiotem). Po prostu nie da się jasno stwierdzić, czy zadanie jest lepsze bez zapoznawania się z przeważającą ilością chłamu.

4) Wkurzyłem się też na fabuły planet. Fabuła Quesh była tak słaba... A zaraz potem Hoth i to samo. Działanie na szkodę wroga, unieszkodliwianie jego broni, niszczenie czegoś, nuda, nuda, nuda. Po prostu biorę udział w wojennym konflikcie między Imperium a Republiką/sojusznikiem Republiki/innym wrogiem Imperium. Ale to sprowadza się do bardzo podobnej otoczki fabularnej i podobnych działań. Tak trudno, nie wiem, zrobić jakiś kryminalny wątek zaginięcia jakiegoś dużego sojusznika Imperium, który byłby przetrzymywany przez Republikę i torturowany, co pokazałoby Republikę w gorszym świetle, a jednocześnie ten ktoś okazałby się jeszcze większym skurkowańcem, który wymordował, nie wiem, jakichś dzieciaków, a na dodatek wchodzą w to osobiste animozje, motyw zemsty, rodziny i ostatecznie gracz mógłby opowiedzieć się potajemnie przeciwko Imperium albo za, ewentualnie patrzeć jak wrogowie się wykrwawiają...

Cokolwiek z emocjami.

5) Najlepszą planetą póki co była Nar Shaddaa. Wątki o kontrolę nad planetą wydawały mi się ciekawsze, mające trochę emocji i niezłych sytuacji. Fabuła nie była też rozciągana jak guma, bo na takim Hoth widać brak pomysłów oraz słabość i wtórność otrzymywanych zadań - byleby dać nam coś do zrobienia.

6) Tak jak wcześniej wspominałem, zrobienie fabuły planety z jedną dobrą postacią potrafi uratować całą fabułę. I tak na Taris po stronie Imperium motorem napędowym była rywalizacja z zadziorną uczennicą Sith. Na Balmorze mogliśmy flirtować z dowodzącą kobietą Sith. Takie rzeczy owocują ciekawszymi dialogami, które okazują się nie najgorszą nagrodą za robienie cały czas tego samego bez widocznego wpływu na świat.

7) Jak na grę z grindingiem ten system walki jest nużący. Ja tam jadę cały czas na tych samych zdolnościach, a poziom trudności to śmiechu warte. Ginę wtedy, kiedy nieudanie próbuję na chama przebiec całą lokację, bo nie chce mi się walczyć (co zdarza się szczególnie, gdy wracam z robienia misji, a wrogowie się odnowili. Ależ to denerwuje! I żeby jeszcze ktoś oprócz mnie w tej lokacji był - czasem natknę się na jedną osobę i tyle). A, no i ginę wtedy, gdy śmierć jest opłacalna, bo wtedy przenoszę się bliżej miejsca, gdzie otrzymałem misję i dokąd muszę teraz wrócić. Trochę siara dla BioWare, ale naprawdę w tej grze warto wtedy zginąć. Problem w tym (znów siara dla BioWare), że śmierć czasem wcale nie jest łatwa, bowiem poziom trudności jest banalny i możesz stać i patrzeć, a i tak nie stracisz nawet połowy życia, bo towarzysz cały czas je odnawia. No, chyba że go odeślesz... Hm. Dopiero teraz na to wpadłem.

8) Główna fabuła Agenta ma naprawdę dobre momenty, jest interesująca, zaskakująca, budzi emocje. Aż szkoda, że musi być tak rozwadniana przez elementy MMO.

9) Wspomniałem, że gram też dla towarzyszy. Nie powiedziałbym, że w przypadku Agenta są szczególnie świetni poza Kaliyo (nieobliczalna psychopatka, którą niekoniecznie się lubi). Dobre są interakcje między nimi, widać, że gadają nie tylko z nami, ale i między sobą. Dobre jest też wtrącanie się do rozmów z innymi NPC-ami i komentowanie naszych poczynań. Tyle że te dwie cechy są raczej cechami całej gry, a więc i towarzyszy pozostałych klas.

Z kompanów Agenta wyróżniłbym poza Kaliyo jeszcze tylko Rainę Temple - miła, sympatyczna, przykładna i można z nią romansować. Przy okazji poprawiam się: jednak w dialogach aprobowanie ma jakiś wpływ - chwilami jest to jednak zbyt drobiazgowy system. Co do Przemytnika - Risha dalej zgrywa tajemniczą i sprytną, więc od razu budzi zainteresowanie. To postać bardzo pasująca do Przemytnika. Wookie ok, choć mam wrażenie, że głównie dlatego, że to wookie.

10) Obawiam się, że część towarzyszy dostajemy za późno. Z taką Kaliyo miałem bardzo rozwiniętą relację i dużo punktów wpływu, przeszedłem z nią sporą część fabuły. Raina od razu jest w gorszym położeniu - dopiero dołączyła do drużyny (jestem bodajże w 2 akcie, albo w jego połowie, albo zbliżam się do końca). Przemytnik póki co jest bardziej przemyślany, bo niby mam tylko dwóch towarzyszy - wookiego i Corso - ale z Rishą rozmawiam i przebywa na moim statku, bo jest ważna dla fabuły. Nie jest jeszcze kompanem, ale jak nim zostanie, to wcale nie będzie nowo poznaną osobą, z którą dopiero zaczniemy się poznawać. Mogłaby zostać kompanem nawet jako ostatnia - nic by to nie zmieniło, bo nawiązywanie z nią relacji zaczęliśmy na początku 1. aktu.

11) Dalej żałuję, że te lokacje są takie bez życia. Nie opłaca się ich eksplorować, bo jedynie, co znajdziesz, to kolejnych przeciwników - a postacie dające zadania są oznaczone i umiejscowione tak, żebyś ich nie przegapił (czyli głównie znajdują się w jednym miejscu), poza tym zazwyczaj dają nudne, powtarzalne zadania. Klimat na planecie robią głównie wygląd wizualny i muzyka. Otwartość jest tylko iluzoryczna, bo w gruncie rzeczy planeta jest podzielona na mniejsze lokacje, a chodzenie po nich i eksploracja nie mają sensu - powtarzam: nic się w nich nie znajdzie. Może jak na MMO to są dobrze zaprojektowane lokacje/planety, ale jak na cRPG-a - są one fatalnie zaprojektowane.

12) BioWare, co ty żeś zrobił z tymi podróżami. Przecież to idzie się zastrzelić: lecisz na planetę, wychodzisz ze statku, jest hangar, winda, idziesz do jakiegoś mniejszego pojazdu, który zabiera cię do portu... Wtf. Nawet nie wiem, czy podałem to dobrze, bo tych przejść jest za dużo. Nie wiem, po co tyle tego. Że niby immersja? Hahahahahahahaha. Immersja... To może najpierw zastanówmy się nad tym, w jaki sposób towarzysz się do nas teleportuje, podczas gdy my jeździmy po planecie jakimś pojazdem, żeby było szybciej. Albo jak używamy tego całego "taxi", ale też jedziemy sami. Albo jak czekamy aż przedmiot się odnowi, żeby móc na niego kliknąć (wcześniej został kliknięty przez innego gracza). Albo jak wrogowie się odnawiają, choć niby misja zakończona i miejsce powinno zostać przejęte przed naszych sprzymierzeńców.

Więc nie kupuję tego. Jest to zbędne. Ogólnie sporo w grze biegania albo jeżdżenia zakupionym pojazdem - przy czym jedzie się nim dość wolno i trzeba omijać przeciwników, bo mogą cię zestrzelić i wtedy trzeba walczyć. No ale takie omijanie nie zawsze bywa skuteczne, niestety, co też irytuje.

Zastanawiam się nad oceną tej gry i waham się między 6 a 7. Momentami gra się naprawdę super, gdy jest progres w głównej fabule. Innym razem zastanawiam się, po co ja się dalej z tym męczę, skoro tak wiele elementów mnie denerwuje...
Odpowiedz
Grałem jakiś czas temu w TOR-a i zabezpieczyłem sobie konto dodatkowym kodem przez aplikację na telefonie. Później przestałem grać i na dłuższy czas zapomniałem o grze, a w międzyczasie zmieniłem telefon. Teraz chciałem ponownie włączyć grę, pamiętam nazwę konta i hasło, ale gra prosi mnie jeszcze o seciurity kod. Dobra, no to ściągnąłem apkę na telefon, włączam ją, a tam wyskakuje mi, że mam podać serial number. Skąd mam wziąć ten numer? Bo nie jest to cd-key który mam podany w Orgin.
Odpowiedz
Ten security cod to prawdziwy wrzód na dupie. Nie wiem, dlaczego, ale ja musiałem za każdym logowaniem wchodzić na maila i go spisywać. Niestety, po wakacyjnym graniu zapomniałem hasła do swojego maila, więc chyba już nie wrócę do swojego konta
Odpowiedz
← Inne MMoRPGi

SWTOR - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...