Wilkołak [Runda 2]

- Tig, bestia pomagała w linczu Tobie, więc sam siebie oskarżasz w tej chwili. A fakt, iż zginął wilkołak sprawia, że nasze wcześniejsze domniemania wydają się być słusznymi. Mam nadzieję, że się mylę, lecz by poczuć się nieco bardziej bezpieczną... Tig jest moim podejrzanym.
TIG
Z pewnym zaskoczeniem śledził lot maski rzuconej od jednego gościa do drugiego, by następnie parsknąć krótko.
- Monsieur Tig, proszę wybaczyć, ale nagle zmieniłbym zdanie właśnie wtedy, gdybym napisał, że nie należycie obaj z "chrabiną" do "wilczego pomiotu". Już poprzednio powiedziałem w y r a ź n i e, że jesteście dla mnie, panowie, po jednych pieniądzach i w tej chwili nie widzę nadal powodu, by to zdanie n a g l e zmienić. - spojrzał w stronę mężczyzny, któremu rzucono maskę wilka. - Nie zwykłem nadstawiać karku za ludzi, których twarzy nawet nie widziałem i z którymi nie zamieniłem słowa... I tym razem nie zrobię wyjątku. Nie wiem kim jest monsieur Strateks. W każdym razie - jeszcze nie wiem. Wiem natomiast na pewno, że takie oskarżenie rzucone "z kapelusza", bo sam nie mogę znaleźć dla niego podstawy, stawia pana, monsieur Tig, cały czas pod znakiem zapytania. Mówi pan, że podejrzany jestem ja - zgodzę się, każdy jest podejrzany, mniej lub bardziej. Nie rozstrzyga to jednak niczego do ostatniej chwili, o ile nie ferujemy wyrokami, jak już rzekłem, z kapelusza - ten jest, ta nie jest, bo mi się (nie)wydaje. Wbrew pana figurze retorycznej nie zmieniam teraz zdania, które podjąłem wcześniej. Chce mnie pan przekonać z lepszym niż dotąd skutkiem? Proszę uprzejmie, zamieniam się w słuch.
Spoglądała na Wiktula, kiedy ten przemawiał do Tiga. Przysiadła, zmęczona tym wszystkim, na krześle i podparła rękę pod czoło. Spojrzała Tigowi prosto w oczy.
- Chciałabym Ci wierzyć panie i postaram się zaufać. Wiem, że czasem ludzie popełniają błędy, sama nieraz to czyniłam. Aczkolwiek, moje zaufanie to cieniutka niteczka, która bardzo szybko może się przerwać. Mam nadzieję, że mój wybór okaże się tym słusznym. Szczerze w to wierzę.
Doktor Freud spojrzał z rozdrażnieniem na swoje zimne cygaro, uznając jego nagłe zgaśnięcie za personalny atak.
Przypadek Adolfa H. Eric-Emmanuel Schmitt


Koniec dnia.
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
Linczowanie:

Strateks (1)
Tig (3)
Wiktul (1)

Zabójstwo wilkołaków:

Taramelion

Nie głosowali:

Taramelion (2)

--------------------------------

Dziś również bez historyjki, jednak z prostymi wnioskami. Wilkołaki zjadły dziś normalnego, porządnego człowieka - Tarameliona. Dodatkowo, w linczu zginęła bodaj ostatnia nadzieja ludzi - Wyrocznia (Tig).

Stan na tę chwilę - 2 żywe Wilkołaki, 3 żywych ludzi. Wciąż jest jeszcze szansa... jednak już naprawdę minimalna. Wilkołaki blisko wytępienia ludzi!
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
- Czyli jednak miałam racje. Szkoda tylko, że nie byłam w stanie uratować naszej ostatniej nadziei. - zacisnęła dłonie w pięści. - w takim razie kto nam został? Pani Sazanka, ale nie, nie wierzę, żeby to ona była wilkołakiem. Pan Strateks, który do tej pory nie odzywał się zbyt wiele, ciężko go określić w jakikolwiek sposób. I może o to chodzi. W końcu, przecież to pan Tig go wskazał!
Doktor Freud spojrzał z rozdrażnieniem na swoje zimne cygaro, uznając jego nagłe zgaśnięcie za personalny atak.
Przypadek Adolfa H. Eric-Emmanuel Schmitt


Strateks
Nie, szanowni państwo. Dlaczego na mnie kierujecie swój wzrok, nie widząc prawdziwego zagrożenia? Tego, który lawiruje między wami, sprytnie starającego się wyzbyć wszelkich podejrzeń? To Wiktul jest wilkołakiem – od dawna podejrzewałem tego gentlemana, a teraz, kiedy Tig nie żyje i okazał się niewinny, stało się jasne, dlaczego ów zbrodniarz tak nalegał na zabicie właśnie jego. Możecie spróbować mnie dziś dopaść – wierzę, że wam się uda – ale kiedy będzie już po wszystkim, do śmiechu będzie tylko jednemu z was. Lykantropowi Wiktulowi.
- Mamy ich jeszcze dwóch, tych wilkołaków. Pan Tig, był Wyrocznią, dlatego już nie wątpię w jego słowa.
Doktor Freud spojrzał z rozdrażnieniem na swoje zimne cygaro, uznając jego nagłe zgaśnięcie za personalny atak.
Przypadek Adolfa H. Eric-Emmanuel Schmitt


Gdyby nie maska, na jego twarzy dałoby się dostrzec uśmiech politowania.
- Oczywiście, monsieur Strateks, to niezwykle przekonująca linia obrony. Podobnie, jak pani, mademoiselle Eni, nie mam podstaw ani chęci wątpić w słowa Tiga. Jednak mam podstawy wątpić w pani stwierdzenie, że jest ich jeszcze "dwóch". Jest ktoś, kto konsekwentnie wybierał Tiga na ofiarę. Ktoś, kto - jak powiedział przy zdemaskowaniu Strateksa - wzbudza jego podejrzenia. Ktoś, kto nie jest ani panią, mademoiselle Eni, ani panem, monsieur Morrton. Ale te wątpliwości rozstrzygniemy jutro... O ile zostanie dla mnie jakieś jutro, prawda? Panie Strateks?
Koniec dnia.

[Dodano po 3 minutach]

Linczowanie:

Strateks (4)
Wiktul (1)

Zabójstwo wilkołaków:

Mortton

Nie głosowali:

Brak

-------------------------------------------------------------

Gratulacje dla ludzi, dorwaliście Wilkołaka (Strateks)! Niestety dzisiejszej nocy śmierć poniósł także Mortton.

Dziś decydujące starcie. Dwoje ludzi oraz jeden Wilkołak... Kto przetrwa? Jestem ciekaw.
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
Opadł ciężko na krzesło i odrzucił maskę - upał dawał piekielnie popalić i bez niej, a już dawno przestała się tu dziać jakaś zabawa.
- No pięknie, drogie panie, choć raz pełen sukces, bez omyłkowych decyzji i niewłaściwych ofiar. - przeczesał pociągłą, gładką twarz od ust po czoło, mrużąc zmęczone oczy. - Z pewnym zaskoczeniem stwierdzam, że wciąż znajduję się w towarzystwie dam, choć jako ostatniego mężczyznę stawia mnie to w mało komfortowej sytuacji... - zażartował na tyle, na ile pozwalała sytuacja. - Ale po kolei. Najpierw, w wyniku błędnej oceny Tiga i podstępu Jedi Mastera zginął doktor Hubris, a psy zjadły Czuwającego Kresselacka. Mademoiselle Sazanka jako pierwsza oskarża Tiga, następnie przyłącza się do niej, pani, mademoiselle Eni, potwory Strateks i Jedi Master, ostatecznie i ja. Zginęła "chrabina" - wilkołak, zgodnie z przewidywaniami, zaś jej pobratymcy biorą odwet za właściwy głos na Evrinie. Następnie znów mademoiselle Sazanka jako pierwsza oskarża Tiga, błąd ten powtarza pan Mortton, ja wraz za nim... Tylko mademoiselle Eni przewidziała słusznie, że Tig jest niewinny, za co brawa dla niej, choć wskazała na mnie. - uśmiechnął się lekko zakłopotany. - Nie mam jednak o to żalu, moja błędna zmiana decyzji poprzednim razem mogła ją do tego skłonić. Koniec końców Tig ginie, demaskując Strateksa i wyłączając modemoiselle Eni z kręgu podejrzanych, wraz z nim przepada milczący Tarmelion. Strateks nie ma dokąd uciec ani czym się bronić.
Wstał z krzesła i podszedł do obu dam.
- I oto wstaje dzień, dla nas, lecz nie dla Morttona. Dla mnie, który w swych staraniach o obiektywną ocenę święcę równie wielkie sukcesy, co w tańcu, dla mademoiselle Eni, która również myliła często jak inni, choć jest poza podejrzeniem, i dla modemoiselle Sazanki... Sazanki, która już na początku wzbudziła podejrzenia Kresselacka, który ostatecznie spasował dnia pierwszego. Dziwnym trafem nie doczekał dnia drugiego, by zweryfikować to podejrzenie. Sazanki, która zawsze jako pierwsza rzucała oskarżenia przeciw Tigowi. Sazanki, która temuż Tigowi Wyroczni wydała się równie podejrzana, co wcześniej Kresselackowi Czuwającemu. Sazanki, która jako jedyna i jako ostatnia nie powiedziała nic więcej ponad imię Strateksa, gdy było już jasne kim jest i co się z nim stanie.
- Sam w to nie wierzysz, Wiktulu. Z pewnością jako wilkołak wyeliminowałabym dwóch pozostałych futerkowców. Ty, albo Eni... Ale Ty próbujesz na mnie zrzucić winę, szukasz dowodów, błędnych jak zwykle. Eni nie ryzykowałaby zabójstwa jednego z wilkołaków (gdyby nim była), przypominając, że to Wyrocznia Tig oskarżał Strateksa. Ty za to tak zmieniałeś głos, by bezpiecznie odwrócić uwagę od tego, że nie głosujesz jak reszta. Zmieniłeś głos, gdy linczowaliśmy Tiga i Jedi Mastera. Twój głoś by zaważył, gdybyś nie zmienił go w błędny sposób, dzięki czemu losowanie słusznie wybrało za nas, na Twoje nieszczęście. Strateksa straciłeś przez Wyrocznię, nie mogłeś już głosować inaczej, bo wiedziałeś, że nic to nie da. Mam nadzieję, że się nie mylę, że to Wiktul jest ostatnim wilkołakiem.
- Tak, uwielbiam sformułowania w stylu "sam w to nie wierzysz", kiedy inni wiedzą lepiej, niż ja, co tam sobie myślę. - uśmiechnął się szeroko. - Ciekawe, że nie odnosi się pani do żadnego z zarzutów, które postawiłem. Owszem, zmieniłem głos i owszem, przeważyłby on, ale powody, dla których to zrobiłem, wyłożyłem wtedy jasno z całą odpowiedzialnością. Ciekawe, że wtedy nie chciała pani jej ode mnie egzekwować. Sam Tig, choć jasnowidzący, niestety nie pomagał nam swoimi wyjaśnieniami dostrzec swojej niewinności. Tylko, że to nie ja w pierwszej kolejności zwróciłem głos przeciw niemu i nie ja zrobiłem to ponownie później. Gdyby zamiast Jedi, o którym mówiłem wtedy jasno, że jest dla mnie całkowicie podejrzany, zginął Tig, mój głos byłby równoważny z pani głosem, czy choćby głosem mademoiselle Eni. Proszę więc nie wmawiać nam, że to ode mnie zależała jego śmierć, a przynajmniej, że jestem jej winny bardziej, niż pani. Nie wiem też co znaczą pani słowa o tym, że z pewnością wyeliminowałaby pani pozostałych... Jeśli stwierdzenie, to nielogiczne, jeśli ironia, to nietrafiona. Równie nietrafiona, co rozważanie zarzutów wobec mademoiselle Eni. W dziwny sposób ignoruje pani fakt, że Tig zapewnił o jej niewinności, a jakoś jemu wierzę bardziej, niż pani. I to nie ja "straciłem" Strateksa, podobnie jak nie ja uniknąłem jakiegokolwiek komentarza do decyzji o pozbyciu się go wtedy, gdy przez Wyrocznię nie dało się głosować inaczej. Podobnie jak nie ja byłem podejrzewany przez Czuwającego, który potem zginął bez śladu, itp, itd... Mówiłem już o tym wszystkim, pani jak widać nie zamierza. Niech i tak będzie. Mademoiselle Eni zdecyduje.
Bronisz się tak rozpaczliwie, jak ja jeszcze niedawno temu. Ale racja. Eni zdecyduje, a moim zdaniem widzi te same wilcze zagrywki, które i ja dostrzegłam.
Wiktul
Doktor Freud spojrzał z rozdrażnieniem na swoje zimne cygaro, uznając jego nagłe zgaśnięcie za personalny atak.
Przypadek Adolfa H. Eric-Emmanuel Schmitt


- No tak. - klasnął dłońmi o biodra. - A mogę wiedzieć dlaczego?
- Tak zwany szósty zmysł kobiecy. - Uśmiechnęła się smutno.
Doktor Freud spojrzał z rozdrażnieniem na swoje zimne cygaro, uznając jego nagłe zgaśnięcie za personalny atak.
Przypadek Adolfa H. Eric-Emmanuel Schmitt


← Wilkołak
Wczytywanie...