Sesja Dany'ego

[Sory za textwall ]

- Tak, to broń Kuna. - odpowiedział za niego Harlan. - Co zaś się tyczy powodów wejścia do grobowca, to proponuję zostawić to pytanie na samo posiedzenie, na pewno inni również chcą usłyszeć odpowiedź. Nie tylko na to.
Nie zwlekając dłużej poszliście w stronę schodów na najwyższe piętro i stamtąd do Sali Obrad. Weszliście jako pierwsi, Harlan wskazał Solusarowi gestem by stanął po środku i zaczekał na resztę, a sam usiadł na jednym z foteli, namawiając do tego samego ciebie. W ciągu minuty zebrała się reszta Rady. Mistrz Teuran, strażnik pamięci i biblioteki Zakonu, mistrz Kar i Ni'mlon, dwaj twi'lekańscy instruktorzy technik defensywnych, mistrz Jodiv, instruktor fechtunku, mistrz Heske. Wszyscy patrzyli na Solusara niepewnie i nieprzychylnie, omijając dość szeroko przy zajmowaniu miejsc. Na koniec do zgromadzenia dołączył Riahl, który usiadł obok Harlana.
- Jesteśmy już wszyscy, więc możemy zaczynać. - oznajmił Harlan. - Kyle, zechciej oddać mi miecz i odpowiedzieć na pytanie Kaileen, możliwie najdokładniej przedstawiając kolej ostatnich wypadków aż do naszego przybycia.
Solusar wykonał polecenie i zaczął opowieść. Powiedział o tym jak dzień wcześniej razem z Ar-Saramem mieli widzenie, które doprowadziło ich do ukrytego w lesie grobowca. Zbadali go pobieżnie i zaraportowali o tym Radzie, która wysłała ich razem z dwoma innymi Rycerzami do dokładniejszego zbadania miejsca. Mistrzowie z Rady znali widocznie już tę część, więc popędzali lekko Solusara, by przechodził dalej. Streścił zatem pokrótce jak odnaleźli w jednej z komnat kryształ Qixoni, który przyczynił się do śmierci dwóch rycerzy, później zaś miecz Kuna, próby zabrania którego o mało nie przypłacił życiem. Następnie ze szczegółami przedstawił kolejny wypad, tym razem w towarzystwie Srarama i samego Kendara, który uparł się by iść z nimi i poniósł śmierć z ręki Kyle'a, który - opętany przez Kuna po zabraniu miecza - stoczył walkę z mistrzem i Rodianinem, o śmierci którego również był przekonany. Kierujące nim szaleństwo gniewu i nienawiści doprowadziło w efekcie do tragicznej w skutkach walki w Świątyni, w wyniku której śmierć poniosło czterech rycerzy i trzech mistrzów, w tym i mistrz Frey. Po dłuższej chwili Kyle zatrzymał się na tym, jak zaczął medytować.
- I wtedy... po prostu przeniosłem się do tego grobowca. Stałem przed tymi drzwiami, próbowałem je unieść Mocą, ale nie mogłem. W ogóle, nie mogłem korzystać z Mocy. Nie wiem, czy nawet teraz byłbym do tego zdolny... tak jakby wszystko czego się uczyłem, przepadło, wszystkie zdolności, które posiadam, były nic nie warte, ponieważ nie mogłem ich oprzeć na czynniku, który był potrzebny i niezbędny... Wracając do tematu. Drzwi się otworzyły i wyszedł zza nich Kun, ale nie taki, jak zawsze się go przedstawia... Wyglądał jak moja kopia... tylko splugawiona. Jak... - szukał dobrego porównania - Darth Sion z paroma moimi cechami wyglądu. Zaczął ze mną rozmawiać, lecz po chwili dołączyła się trzecia osoba, a raczej jej głos. Nienaturalny głos. Zaproponowała przeniesienie się Kuna do jej ciała, zaś Kun zgodził się, odpowiadając równie nienaturalnym głosem. Od tej chwili zaczęliśmy walczyć. Po jakiejś chwili w sali zjawiły się dwie osoby... albo właściwie coś na kształt osoby. Mistrz Harlan i Ar-Saram. Jakimś cudem udało mi się włączyć miecz, jednak nie byłem w stanie mu nic zrobić, ciosy przechodziły przez Kuna jak przez powietrze. Uderzył we mnie Mocą, ja zaś odruchowo wystawiłem rękę, zapominając że to bez sensu. Wtedy tak jakbym odebrał mu cząstkę siły, ja poczułem się sprawniejszy, zaś on stracił na materialności. Tu moja wizja się kończy. Mistrzowie wyciągnęli mnie z transu.
Kiwam głową.
- Potrafisz powiedzieć, kim może być trzecia osoba, która chciała przyjąć Kuna do siebie? Co do dalszej części wizji, to możliwe, że duch Kuna wchodząc w ciebie, musiał zaczerpnąć część twojej Mocy. Używając jej potem przeciwko tobie, oddał ją. Ale to tylko moje domysły. - siadam cicho.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Nie mam pojęcia kto to mógł być. Domyślam się tylko, że ma niebywałą Moc, jako że umiał wejść do cudzej wizji i powiedzieć coś takim głosem.
- Zatem wszystkie popełnione zbrodnie zamierzasz usprawiedliwiać opętaniem? - zapytał mistrz Teuran, wychylając się z fotela. - I niby co według ciebie powinniśmy postanowić, idąc za taką argumentacją?
- Tak, to najważniejsze pytanie tego spotkania. - włączył się Harlan. - Jakie kroki powinniśmy podjąć oraz jakie wnioski i konsekwencje wyciągnąć wobec Kyle'a, a także jak on sam się na to zapatruje.
- Zabranie miecza było niepotrzebne i głupie. Uważam także, że działania Rady były zbyt pochopne, co nie zmienia faktu, że Kyle powinien ponieść karę za spowodowanie tych nieszczęść. Nie zostałby opętany, gdyby opanował swoją ciekawość. Takie jest moje zdanie.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Poddam się decyzji Rady, jaka by ona nie była. - odpowiedział pokornie Solusar, słysząc twoją, pierwszą opinię.
Drzwi otworzyły się i wszedł przez nie Rodianin.
- Ach, Ar-Saram, dobrze cię wreszcie widzieć. - powitał go od wejścia Harlan. - Zastanawiamy się właśnie co począć z Kylem i jego poczynaniami, może wspomożesz nas swoją wersją wydarzeń, które doprowadziły do wszystkich tych nieszczęść? Bardzo ciekawi mnie twoje zdanie na temat roli i winy Kyle'a w tej tragicznej rozgrywce.
- Przecież wiecie, panowie i panie, że pokusa ciemnej strony jest silna. - westchnął zapytany rycerz. - A on niestety jej uległ. Ale należy się mu druga szansa. Co do wersji wydarzeń... - tu przedstawił sprawozdanie, dość podobne w treści do wyjaśnień "oskarżonego", potwierdzające wiarygodność jego słów.
- I ja uważam, że większa część winy za poczynania tego jedi leży po stronie siły, z którą mało który z nas byłby w stanie sobie poradzić. - przychylił się do tej oceny Kar. - Konsekwencje dyscyplinarne, uważna obserwacja, trening - owszem, ale nie przesądzałbym o winie umysłu zwiedzionego przez tak wielkiego mistrza Ciemnej Strony.
- Nie zgodzę się. - zaoponował drugi z Twi'leków, mistrz Ni'mlon. - Każdy z nas ma dostateczne środki, by świadomie opierać się pokusom, niezależnie od tego jak wielkie by one nie były. Solusar znał zagrożenie, zetknął się z nim kilkukrotnie i postanowił poddać mu się, by następnie korzystać z jego niszczycielskich "dobrodziejstw". Jego wina jest dla mnie niepodważalna.
- Hmmm... mistrzu Teuran? - pytał dalej Harlan.
- Winny.
- Mistrzu Jodiv?
- Winny.
- Przychylam się do zdania mistrza Kara.
- opowiedział się Heske.
- Riahl...? - zapytał Miralukę, który milczał przez chwilę.
- Błędy zdarzają się każdemu. Trzeba je wybaczać, choć nie zapominać. Wyciągać z nich wnioski i konsekwencje.
- Rozumiem...
- odpowiedział Harlan. - Uznaję, że nie możemy obarczyć Kyle'a całą odpowiedzialnością za te zajścia. Jak powiedział mistrz Kar, musiał stawić czoła potędze, z którą niemal nikt z żyjących nie dałby sobie rady. Wiem coś o tym z własnego doświadczenia. - spauzował minimalnie, patrząc po obecnych. - Mimo to wcześniej dwukrotnie zachował trzeźwość umysłu i siłę, razem z Ar-Saramem postępując zgodnie z wszelkimi zasadami. Nie pozostaje mi nic innego jak stwierdzić, że sam mistrz Kendar jest w dużej mierze współodpowiedzialny za błąd, którym było zabranie miecza z grobowca. Niniejszym w imieniu Rady ogłaszam Kyle'a niewinnym... choć do pewnego stopnia. Kyle, udaj się proszę do swojej komnaty, odpocznij tam i zaczekaj na kogoś, kogo przyśle Ci Rada, gdy już ustalmy jakie dokładnie kroki podjąć względem ciebie. Saram, jesteś wolny, dziękuję ci za relację.
Choć jestem osobą dobrą z natury, znającą miłosierdzie i miłość, nie do końca zadowoliła mnie decyzja Rady. Kyle zachował się nieodpowiedzialnie i choć każdy może popełniać błędy, zginęło zbyt dużo osób, w dodatku ważnych dla Zakonu.
- Zaczekaj jeszcze chwileczkę. mam jeszcze jedno pytanie do ciebie Kyle. - rzucam z miejsca, zanim Solusar wyjdzie z sali. - W którym momencie wiedzieliście już, z czym macie do czynienia?
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- W którym momencie... - powtórzył bezwiednie zapytany. - Na pewno wiedzieliśmy, gdy mistrz Kendar postanowił, że udamy się tam z nim ponownie, wcześniej mieliśmy pewne podejrzenia, ale nie chciałem polegać wyłącznie na swej wiedzy.
I nie przyszło wam do głowy, żeby pójść tam większą grupą lub poczekać na więcej doświadczonych osób, np. mistrza Harlana, który ponoć ma doświadczenie w tych kwestiach? - pytam unosząc brew.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Solusar pozwolił sobie na blady uśmiech.
- Jedną z głównych cech mistrza Kendara była stanowczość i kategoryczność, niekoniecznie zaś cierpliwość i skromność... - spojrzał wyczekująco na Harlana, który skinął głową. Kyle ukłonił się nieznacznie i wyszedł wraz z Rodianinem, który w progu dodał jeszcze:
- Chciałbym dodać jeszcze, że tam czeka na przyjęcie pan Niklo jakiś tam.
- Niklo Ourulos? - zapytał Harlan, a kilku mistrzów poruszyło się w zaskoczenie na dźwięk tego nazwiska. - Dobrze, niechaj wejdzie.
Skojarzyłaś dość szybko. Ourulos awansował do rangi Rycerza na krótko przed tobą. Dość liberalny, ciekawski, nieprawomyślny z punktu widzenia reguły Zakonu. Przypominał ci nieco Harlana, choć nie w tak mrocznym wydaniu. Parę lat temu dobrowolnie wystąpił z Zakonu, [poddając w wątpliwość niektóre dogmaty, postulując, że Jedi zbytnio polegają na Mocy, w związku z czym postanowił oddać się podróżom, w trakcie których bez jej udziału będzie poszukiwał prawdziwej jej natury, szarości wśród radykalnych stron filozofii - jasnej i ciemnej. Od tamtego czasu nie słyszałaś o nim.
- Witaj, Niklo, sporo czasu minęło odkąd widzieliśmy się ostatnio. - powitał go uprzejmie Harlan - Cóż cię sprowadza? W dodatku w tak tragicznych okolicznościach, o których zapewne nie wiesz. Rad jestem widzieć cię w jednym kawałku.
- Głównie sprowadzają mnie wydarzenia z Tatooine. Ale przyznam mistrzu, że się trochę spraw nazbierało, więc mam nadzieje, że mi to wybaczycie i zrobię drobną litanię, a następnie odpowiem na wszystkie pytania.Moc pokierowała mnie w dziwny łańcuch zdarzeń który doprowadził mnie do konfrontacji z kilkusetletnim lordem Sithów Sionem. Udało się go pokonać wielkim kosztem i z pomocą dwóch Sithów. Sam podejrzewam, że mogłem podczas tej walki posunąć się za daleko i chciałbym być w tej kwestii oceniony. Wtedy też wpadłem w posiadanie informacji na temat badań Sithów. Mam je ze sobą. Pojawiła się też anomalia, która miała miejsce tu i przyznam, że martwiłem się, iż mogło stać się coś złego. Na szczęście moje obawy były przesadzone. Poza tym chciałem przedstawić moje spostrzeżenia na temat szkolenia Jedi i kontroli Mocy nad naszymi działaniami, które to zebrałem przez te lata tak jak mówiłem tłumacząc odejście. Od czego mam zacząć?
W sali rozgorzała wrzawa nieskoordynowanych pytań i wzajemnych komentarzy.
- Co do zaburzenia Mocy... - zaczął Harlan, przekrzykując nieco powstały harmider - to nie ty jeden je poczułeś. Spowodowały je wydarzenia, które rozegrały się tu w ostatnich godzinach, a których ofiarą był między innymi mistrz Kendar i mistrz Frey.
Jednak niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Ty zaś przybywasz z wieściami równie nieprawdopodobnymi, co niepokojącymi. Mów proszę o co chodzi z Sionem, bo nie jestem pewien, czy dobrze cię zrozumiałem.


Myślałby kto, że walka z prawą ręką samego Imperatora nie będzie ostatnią z atrakcji tego tygodnia.
Pocieram palcami brwi. *Ech, kolejne kłopoty.*
- Opowiedz, co miałeś na myśli mówiąc, że posunąłeś się za daleko w walce z Darthem Sionem.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Na początek Nautolanin udzielił odpowiedzi na pytanie Harlana.
- Na Tatooine kapitan statku na którym podróżuje, mimo moich ostrzeżeń, zgodził się na pracę dla kapitana garnizonu imperium. Sith imieniem Huminro chciał, byśmy zabrali jego i oddział na opuszczony imperialny statek, który nagle znalazł się w tamtejszej przestrzeni. Na miejscu zastaliśmy masakrę. Wszędzie leżała martwa załoga. Gdy zagłębiliśmy się, oni powstali. Reanimowani Ciemną stroną mocy. - Niklo w tym czasie wyciągnął swój holocron i szybkim ruchem, nie przerywając, wyszukał nagranie które uruchomił na statku. - Tu jest wszystko, co udało się zarejestrować holocronowi. nie widać wiele bo nie miałem go jak ustawić. Widać praktycznie tylko mnie i to co skrzyżowało się z moją bronią. Za to fonia jest dokładna i mogę wyszukać fragmenty które dokładnie dowiodą moich niezwykłych wiadomości. Ale wracając do historii, przebiliśmy się na mostek tracąc ludzi i spotykając innego sitha który przybył przed nami z szabrownikami. Na samym mostku było nas tylko czterech przeciw osobie która podawała się za Siona i wszystko wskazuje na to, że nim była. Pokonaliśmy go w bardzo trudnej walce i uciekliśmy przed wcześniej przygotowaną detonacją. Udało się jeszcze skopiować materiały i dzienniki kapitańskie wskazują, że Sion został odnaleziony na Malachor V podczas ich badań. Jako śwaidka tych zdarzeń mam jeszcze trandoshanina imieniem Makankos który w tej walce uczestniczył i został ciężko ranny.
Na potwierdzenie tych słów zaprezentował nagranie. Kilkuminutowy, przerywany materiał, ukazał wam przemierzanie kolejnych pięter i kajut opustoszałego imperialnego niszczyciela, którego wnętrze nosiło ślady walki. Nautolanin wraz z żołnierzami Imperium, jednorękim Trandoshaninem i Sithem - dowódcą, przekraczał kolejne ciała zabitych w niewiadomych okolicznościach szturmowców, którzy w pewnym momencie powstali, czyniąc im nie lada problemy. Na sam koniec Niklo przewinął nagranie do walki z samym Sionem... Z tego, co o nim wiedziałaś, faktycznie mógł być to on. To samo, zmasakrowane ponad wszelkie pojmowanie, ciało, ta sama, straszliwa moc, z którą zmagali się dwaj wyszkoleni Sithowie, były Jedi i Trandoshański najemnik o nieprawdopodobnych zdolnościach szermierczych. Znalazłaś tu także odpowiedź na swoje pytanie - w pewnym momencie walki Sion zaczął wysysać życie z Nautolanina, który zaraz potem odpowiedział atakiem błyskawicą Mocy. Ten atak stworzył pozostałym walczącym okazję do wykończenia Siona, dokładniej uczynił to Trandoshanin, odcinając mu głowę.
Słucham wszystkiego w napięciu, nie przerywając jego wypowiedzi. Po tym, jak holocron skończy odtwarzać, pytam:
- Gdzie teraz znajdują się ci Sithowie? I jeszcze jedno - może wiesz coś o lordzie Sithów Kunie?
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Jeśli chodzi o tego lorda to nie słyszałem o nim. Przynajmniej sobie teraz nie przypominam. Co do losu Sithów - obaj mogą być nadal na Tatooine. Rozstaliśmy się we względnym pokoju po tym jak udało się wylądować. Ten, którego podejrzewam o to, że był kiedyś Jedi. Mężczyzna w dredach na nagraniu, starał się jeszcze przekonać drugiego sitha do zabicia mnie i moich towarzyszy ale Huminro się nie zgodził. Kapitana odtransportowaliśmy do jego garnizonu i otrzymaliśmy zapłatę oraz zapasy. Ten drugi prawdopodobnie nadal błądzi na pustyni.-Nautolianin złapał ciężko oddech. -Ja wiem, że ciężko uwierzyć w te rewelacje. Sam mam z tym problem. Ale dla mnie dowodem wystarczającym byli wstający zmarli. To najbardziej przerażająca technika jaką w życiu widziałem a fakt, że nie jest stosowana przez sithów oznacza, że sami jej nie znają. To z czym skrzyżowałem swoje miecze nie było zwykłym lordem sithów. Nie zdziwię się jeśli przeżyło detonacje dwóch głowic które zniszczyły cały okręt.
- Właśnie to mnie martwi. To nie jest takie proste, zabić lorda Sithów, w dodatku tak sławnego. A co Rada o tym myśli? - zwracam się do reszty.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Niezwykle trudno uwierzyć w tę historię. - ozwał się mistrz Teuran - Nie sądzę jednak, byś chciał nas zwieść, a twe dane potwierdzają słowa. Dotąd byliśmy pewni, że Darth Sion na dobre przeszedł do przeszłości. W świetle tych informacji nic już nie jest pewne, skoro przetrwał śmierć z rąk Wygnańca i zniszczenie Malachora V, to i tym razem mogło mu się udać jakimś niepojętym sposobem...
- Czy wiesz coś więcej o tych badaniach? - zapytał Riahl. - W jaki sposób Sion trafił na ten okręt, w jaki sposób wyrżnął i przemienił załogę? Masz jeszcze jakieś materiały?
- Nie było to łatwe. Dane z okrętu to chaos.- Nautolianin wyłączył zatrzymany hologram i otworzył zabezpieczone przez siebie pliki. - Przypuszczam, że pochłaniał ich obłęd. Okręt był naznaczony śladami walki. Zmarli powstawali, a załoga próbowała się bronić. Dla tego ta technika tak mnie przeraża, niszczy całkowicie morale, kiedy nieżywi przyjaciele i towarzysze wstają by walczyć naprzeciw.
Chwilę jeszcze szukał danych o które został poproszony.
- To to. Tyle co zrozumiałem - imperium szuka sposobu, by zniwelować bądź zmniejszyć efekty wpływu ciemnej strony na funkcjonowanie organizmu. Szukają czegoś co pozwoli im swobodnie korzystać z ciemnej strony bez jej konsekwencji. Zaniepokoiło mnie to, ale jednak okazało się, że nie było efektów. Eksperymentowali na własnych ludziach z pokładu. Są materiały z kolejnych obdukcji. Sam ich jeszcze nie widziałem. Możliwe, że po przekazaniu danych zakonowi będziecie w stanie więcej z tego wywnioskować.
- Możliwe. Niepokojące wieści przynosisz. W każdym razie, dopóki tego nie zbadamy, wiele więcej się nie ustali. Ja nie mam pytań. - kończę, po czym opieram się na oparciu, a ręce kładę na podłokietnikach. Czekam.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Co zatem proponujesz, Niklo? - zapytał go Harlan. - Koniecznie przejrzymy te materiały, ale ty byłeś tam na miejscu, czułeś to wszystko i zmagałeś się z tym. Oczekujesz od Rady decyzji w tej sprawie. Jaką ty byś podjął?
- Nie powiedziałem jeszcze wszystkiego. Na przykład to jak przypadkowo odkryłem działanie piorunów Sithów podczas tej walki na pokładzie. Albo to, że wywaliłem prawdopodobny artefakt Sithów w próżnię.- były Jedi zamilkł na chwilę. - Na miejscu Rady, drogi mistrzu, pozostawiłbym mnie w izolacji, w zamknięciu. Do czasu wyjaśnienia czy moje rewelacje są adekwatne do prawdy i czy powiedziałem już wszystko. W tym czasie przeprowadziłbym dokładną rozmowę, by wywiedzieć się jakie zaszły zmiany, czy stanowię zagrożenie i czy można mi pomóc. Jeśli upadłem za daleko, tak, że nawet wygnanie na które udałem się, nie byłoby rozwiązaniem radziłbym jak za starych czasów izolację na jednym ze światów Rubieży. Takim bez portu kosmicznego. Nim jednak wydacie swój wyrok mistrzowie, chciałbym prosić o trzy rzeczy. Załoga statku na którym służyłem zasługuje na wynagrodzenie za ich działania w tej sprawie. Chciałbym porozmawiać także z rycerzem Shan bo przypuszczam, że udało jej się już dotrzeć do tego tytułu. I na koniec chciałem prosić, by ktoś przejrzał moje zapiski z lat wygnania. Mogłem się mylić w wielu kwestiach ale nadal uważam, że są rzeczy do poprawy w szkoleniu. Wszystkie moje rozmyślania są na holocronie. Będę się cieszył jeśli choć w jednej z tysiąca rzeczy się nie pomyliłem.
Harlan westchnął, oparł się wygodniej na fotelu i uśmiechnął niespodziewanie, rozciągając pajęczynę swych blizn. Przez moment zatrzymał wzrok na Riahlu, potem na tobie, z tym samym, niesłabnącym uśmiechem, jakby Nautolanin opowiedział anegdotę, której pointę oboje dobrze znacie.
Także się uśmiecham delikatnie.
- Uważam, że to dobra rada. Nie widzę przeciwwskazań, co do tych trzech rzeczy, o które prosiłeś. Chciałabym jedynie, by spotkanie z rycerzem Shan było pod nadzorem, na wszelki wypadek. Z chęcią także przejrzę twoje zapiski z lat wygnania. - mówię nie jedynie do niego, lecz także do całej sali.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Reszta audytorium zgodziła się na to.
- Przyznam, że spodziewałem się odprowadzenia i nadzoru. Dziękuje za to zaufanie mistrzowie.- Nautoianin skłonił się, podszedł do ciebie i podał swój holocron, po czym skierował się w stronę wyjścia. Zatrzymał się jednak na chwilę.
- Mam nadzieje, że się nie mylicie w tej decyzji. Ja sam sobie nie ufam
Wyszedł. Na moment zapanowała cisza. Jako pierwszy przerwał ją Harlan.
- Jeszcze parę spraw i będziemy chyba mogli kończyć tę cześć zebrania. - oznajmił z uśmiechem. - Pierwsza z trzech kwestii, które przychodzą mi na myśl, to rola Kaileen i Riahla w ostatnich wydarzeniach. Wnoszę, o głosowanie nad wnioskiem o ich awansowanie do rangi Mistrza.
Siedzę cicho, choć nie ukrywam nerwów. Była to dla mnie miła wiadomość, że wniesiono taką propozycję, ale okoliczności nie skłaniały do radości. Nie chciałam zajmować brakujących miejsc w radzie po śmierci poprzednich Mistrzów. Patrzę natomiast na Riahla. Jego kwestia nadal mnie niepokoi. W każdym razie obserwuję uważnie sytuację.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

← Sesja SW
Wczytywanie...