Shodhin Duskryn

Dwa dni temu byłam Najstarszą Córką, Wysoką Kapłanką Lolth, dwa dni temu cieszyłam się jej olbrzymią łaską. Dwa dni temu dałam się zwieść mej młodszej siostrze i teraz jestem... nią.

Nigsul, Czwarta Córka Domu Duskryn, od kiedy kilka dni temu ukończyła przełomowe pięćdziesiąt lat, sprawiała wrażenie nieobecnej. Wydawała się wyciszona przed swoim wstąpieniem do Arach-Tinilith, jak również wolna od wszelkiego maści intryg, które w Menzoberranzan są na porządku dziennym. Tyle, że ona po prostu była cholernie ambitna i kurewsko sprytna. Nic nowego w drowim społeczeństwie, jeżeli oczywiście nie ma się odpowiednich środków i możliwości by te dwie cechy spożytkować w sposób dla siebie jak najbardziej korzystny. Nigsul miała wszystko, choć przyszło jej za to ciężko zapłacić. Sojusz z Fechmistrzem Domu opierał się na zasadzie wzajemności i wymagał, choć odrobiny zaufania z obu stron. Niemożliwe? Ależ oczywiście, że możliwe, gdy spoiwem łączącym te dwie skrajne jednostki była nienawiść do wspólnej siostry, pierwszej córki domu, kapłanki Lolth...

Ten wszawy kundel, parszywy samiec! Nie byłby sobą gdyby nie unurzał w spisku swych brudnych łapsk. Było mu serce wyrwać, gdy tylko ta stara suka wydała go na świat!

Saisris, Fechmistrz Domu miał wiele powodów by chcieć pozbyć się ze sceny swej starszej siostry, już choćby za sam fakt jej bycia kobietą. Jednak był na tyle inteligentny, że nigdy tego jawnie nie okazał, zawsze giął grzbiet ku ziemi i spuszczał wzrok w jej obecności. Tak jak mu to wpoiła przed wieloma laty, gdy znalazł się pod jej opieką. Ten okres zawsze był istnym przedsionkiem piekieł, dla drowich mężczyzn, od najmłodszych lat szykanowani, poniżani i uczeni gdzie ich miejsce w szeregu... Saisris nie był wyjątkiem, jednak wtedy obecna Wysoka Kapłanka była ledwie trzecią córką, cholerną smarkulą, która odbijała sobie na nim wszystkie własne krzywdy. Wyimaginowane czy prawdziwe - bez znaczenia i tak bolało. Przez lata, w wyniku naturalnej selekcji, działającej na zasadzie "możesz wszystko, byle nie jawnie" znienawidzona siostrzyczka wspięła się niemal na sam szczyt hierarchii Domu Duskryn. Wydawać się mogło, że został zapomniany przez dawną stręczycielkę, która całkiem niedawno, jeśli czas mierzyć rachubą elfów, zajęła się również wychowaniem i nauką Nigsul.

Nie czuję już przepełniającej mnie łaski, która sprawiała, że byłam... niemalże niezwyciężona. Przegrałam bitwę, lecz nie wojnę.

Shodhin Duskryn, Wysoka Kapłanka Lolth zawsze miała się za osobę inteligentną i silną, a wyjątkowo nie były to bezpodstawne przechwałki. Świadczyła o tym nie tylko jej pozycja, którą udało się jej przez długie lata utrzymać i przy okazji bezkrwawo trzymać za pyski parszywe rodzeństwo, ale także to, że miała otwarty umysł. Świadomie odkładała moment, w którym przejmie rolę Matki Opiekunki własnego Domu, w tamtym czasie miała inne cele, które zaprzątały jej głowę. Nowe obowiązki byłby tylko przeszkodą.
Obserwowała, uczyła się i wyciągała wnioski, które skrupulatnie wykorzystywała, gdy przyszła na to odpowiednia pora. Jednak przez lata względnego spokoju chyba nieco... zdziadziała, a może po prostu była zbyt pewna siebie? Gdy dostrzegła zagrożenie było już za późno na działania, które mogłyby zapobiec jej upadkowi.

* * *

Noc w porównaniu z ciemnością panującą w korytarzach Podmroku wydaje się taka… jasna. Labirynt podziemnych korytarzy sprawia wrażenie, że jest nieskończony, lecz nic bardziej mylnego. Często, podczas wędrówki można natrafić na litą skałę, która uniemożliwia dalszą podróż, a wówczas nierzadko trzeba cofać się całe kilometry. Cholernie łatwo zabłądzić, jeżeli jest się na tyle głupim by tam zapuścić. Można mówić o sporym szczęściu, gdy trafi się na wygłodniałego stwora, prawdziwym pechem jest dostać się w łapy jednego z drowich patroli lub łupieżców.

Istota, która właśnie zatrzymała się na jednym z wielu rozgałęzień nie należała do głupców, czy niedoświadczonych podróżników. Z ciemnością była za pan brat, jednak nie czuła się dobrze w korytarzach, gdzie powietrze było ciężkie i przesycone zapachem stęchlizny. Gdzie mimo swej przynależności do mroku, musiała uważać na każdy krok.
Kobieta powoli odwróciła głowę w lewo i nasłuchiwała, po kilku sekundach, które wydawały się ciągnąć w nieskończoność spojrzała w prawo. Zdecydowała się na drugą opcję, co po kilkunastu minutach szybkiego marszu okazało się słusznym wyborem. Od dwóch dni wyczuwała wyraźną zmianę temperatury i otoczenia, poczuła powiew powietrza, które było zupełnie inne niż to, którym oddychała całe dotychczasowe życie, było takie... nieznane. W oddali zamajaczyła się przed nią jasna plama, końcowy cel jej męczącej wędrówki.

Mimo informacji, które zgromadziła odpowiednio wcześniej, nie spodziewała się, że promienie słoneczne spowodują tak dotkliwy ból jej wrażliwych oczu. Jednak mimo wiedzy, jaką posiadała musiała wystawić się choćby na krótko na ich działanie, było to przekleństwo żądnej wiedzy istoty. Oślepiona, pozbawiona odzienia, które rozpadło się w pył na słońcu, bogatsza o nowe doświadczenie, wycofała się po omacku w głąb korytarza, z którego wyszła. Poczeka na noc, o której tyle słyszała...

* * *

Saisris ledwo opanował podniecenie, które nie opuszczało go od momentu, w którym wraz ze sprzymierzoną siostrą zrealizował misternie ułożony plan. Nie odważył się podnieść wzroku by obejrzeć tragikomiczną scenę, która rozgrywała się w głównej sali Domu. Zgromadzona była cała rodzina - Matka Opiekunka, wszystkie cztery, aktualnie żyjące córki, on i jego brat. Dodatkowo, przy wejściu w służalczej pozie tkwiła aktualna zabawka matrony, ojciec Slymora.
Ciekawość okazała się silniejsza od strachu i wpojonych ciężką ręką sióstr zasad. Nieznacznie podniósł głowę, kątem oka dostrzegając, że jego towarzysz również obserwuje całe zajście w napięciu.

U podnóża tronu, twarzą do ziemi leżała rozpłaszczona Nigsul, najmłodsza z kobiet Domu Duskryn. Nie trzeba było widzieć jej twarzy, by domyśleć się, że drowka pała żądzą mordu. Jednak zdołała się opanować się na tyle, że nie szarpała się już. Być może pomógł jej w tym wymierzony przez jedną z sióstr celny kopniak w żebra, a być może rozcięty batem policzek, który pulsował tępym bólem.

Matka Opiekunka, poza tym, że spacyfikowała na samym początku oszalałą ze wściekłości córkę, teraz milczała. Od czasu do czasu tylko spoglądała czerwonymi ślepiami na którąś ze swych latorośli. Potrafiła tak przez kilka godzin trzymać w niepewności tę bandę szczeniaków, w której każdy uważał się za lepszego od innych. Napawała się ich mniej lub bardziej ukrytym zniecierpliwieniem, lubiła w ten sposób manifestować swoją władzę nad nimi. Zarówno oni jak i ona wiedziała, że każdy nieostrożny ruch z ich strony w takich momentach skończy się śmiercią, poprzedzoną niekoniecznie litościwym uwięzieniem.

W końcu uznała, że długie oczekiwanie na jej następny ruch, jak i obecność mężczyzn przy wymierzaniu karu są wystarczającym upokorzeniem dla Nigsul. Stojąca po jej prawej stronie Shodhin lekko się poruszyła wyczuwając, że lada moment coś się wydarzy.
- Nesstren - spojrzenie okrutnych oczu matrony zatrzymało się na Slymorze. - podnieś to ścierwo. - słowa najważniejszej kobiety w Domu sprawiły, że zainteresowany zdrętwiał momentalnie. Za brak szacunku wobec jakiejkolwiek drowiej kobiety, w najlepszym wypadku groziło batożenie, a za zignorowanie polecenia Opiekunki śmierć. Raczej nie był w najlepszej sytuacji z możliwych. Stara suka postanowiła upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu, skoro już musiała ich wszystkich oglądać.

Nigsul uspokoiła oddech, zaczynała na powrót chłodno i logicznie rozumować. Przeklinała się w duchu za zbyt szybką i nieprzemyślaną reakcję. Jednak na słowa matki zagotowała się z wściekłości, a chłodny dotyk czarnej posadzki pozwolił jej opanować emocje i pozostać w bezruchu. Wyczuła, że siostra odstąpiła od niej, po chwili zaś wychwyciła podenerwowany oddech Slymora, który usilnie starał się zachować spokój.
Leżąc twarzą przyciśniętą do zimnej podłogi mogła sobie pozwolić na luksus, jakim w tym momencie był złośliwy uśmiech. Jednak szybko znikł, gdy poczuła jak braciszek brutalnie łapie ją za włosy i stawia na nogi. Zachwiała się, nadal odczuwała skutki zaklęcia oszołamiającego, jakim potraktowała ją matrona. Chyba tylko siłą woli i nienawiści nie padła ponownie na twarz. Spojrzała w kamienne oblicze ilharess i już wiedziała, że dziś nie zakończy swojego żywota. Zdążyła ją poznać przez lata, podczas których to ona stała po prawej stronie jej tronu... Skrzyżowała wzrok ze Shodhin, a fala wściekłości sprawiła, że pociemniało jej przed oczyma. Ta suka wyglądała jakby miała zaraz pęknąć ze szczęścia, odlecieć z cholernej dumy, która pewnie będzie odczuwać, aż ktoś, kim pragnęła być ona, nie wyrwie jej serca.

- Jutro odejdziesz do Arach-Tinilith, dalhalir. - głos matrony ociekał jadem, sprawiał, że nie miało się ochoty ani odwagi wchodzić jej w zdanie. - Dzisiejszy wypadek uznam za wynik strachu, który cię ogarnął na myśl, że możesz nie sprostać. - szare wargi Opiekunki ozdobił podły uśmieszek. Nigsul zacisnęła usta, tak, że tworzyły teraz tylko wąską kreskę. Miała już gotowy plan, teraz tylko postanowiła przeprowadzić małe doświadczenie, które dostarczy jej ważnych informacji na przyszłość.
- Tak matko. - Odparła potulnie. Przez oblicze matrony przemknęło niedowierzanie, które po chwili zmieniło się w grymas pogardy. Jednak widokiem godnym zapamiętania była mina Shodhin... Wysoka Kapłanka Lolth wyglądała jakby została właśnie spoliczkowana, co oznaczało, że mimo druzgoczącego sukcesu, który odniosła, była nadal smarkulą, która skradła coś, czego pewnie i tak nie będzie umiała spożytkować. Nie trwało to wszystko dłużej niż kilka sekund, ale wystarczyło. Nigsul spuściła wzrok, a w duchu pogratulowała sobie.

Kilka godzin wcześniej...

Pracownia i połączona z nim komnata Shodhin tonęły w ciszy. Niewolnicy przemieszczali się bezszelestnie po kompleksie Domu, gotowi na każde skinienie ich sadystycznych panów. Jeśli tylko mogli, omijali teren należący do Wysokiej Kapłanki Lolth...

Drowka stała przed magicznie zaklętą taflą wody, która dzięki jej zaklęciom utrzymywała się w pozycji pionowej i przylegała do obsydianowej elipsy. Patrzyła na swe nagie oblicze. Shodhin była piękna, nie ulegało to żadnym wątpliwością, śnieżnobiałe włosy, sięgające do pasa najczęściej nosiła misternie upięte. Jednak teraz spływały swobodnie po smukłych plecach kobiety. Ciemna niczym najczarniejsza noc skóra delikatnie lśniła, lekko napięta na wysokich kościach policzkowych. Jasne brwi i nieznacznie skośne oczy w kształcie migdałów przydawały drowce nieco egzotycznej urody, delikatnie zadarty nos i pełne usta sprawiały, że kobieta wyglądała niemal niewinnie. Głowę zawsze trzymała wysoko, tak jak przystało komuś o jej pozycji. Budowy była drobnej, wzrostu niewielkiego, jednak nie przeszkadzało jej to w posiadaniu jak najbardziej kobiecych kształtów.
Kobieta uśmiechnęła się lekko do siebie, błyskając przy tym równymi, białymi zębami, była zadowolona ze swego wyglądu. Jednak na dnie jej lodowato błękitnych źrenic nadal mieszkał twardy, chłodny blask.

Shodhin powoli odwróciła się od swego odbicia i sięgnęła po suknię przewieszoną przez zdobione oparcie jej ulubionego krzesła. Bez pośpiechu wdziała ją na siebie, a jedwabny materiał przyjemnie otulił jej ciało. Powoli przeszła przez komnatę, otworzył drzwi łączące pokój z gabinetem. Ledwie je za sobą zamknęła, rozległo się pukanie i do środka wszedł jej brat. Drowka gniewnie zmarszczyła brwi na widok Saisrisa, jednak nie zareagowała jakoś gwałtownie. Mimo tego, że był tylko mężczyzną, jako jedyny z rodzeństwa czasem się do czegoś przydawał.
- Czego? - warknęła nie zaszczycając drowa drugim spojrzeniem. Podeszła do biurka i wzięła leżącą na nim bransoletę w kształcie pająka. Z nabożną czcią przesunęła opuszkami palców po wykonanym z rubinu odwłoku. Założyła ją na lewą rękę i odwróciła się twarzą do Saisrisa. Miał nisko pochyloną głowę i patrzył w czubki swoich butów.
- Podczas patrolu schwytaliśmy rivvila. Przyszedłem z tym do ciebie, sądząc, że cię to zainteresuje. - drow mówił cicho. Gdy zamilknął odważył się spojrzeć na drowkę, by zobaczyć jej reakcję. Shodhin uniosła wyżej jedną brew i zlustrowała mężczyznę z góry na dół. Od dawna nie trafiła się jej taka okazja, a dziś ma szansę zasięgnąć informacji od kogoś, kto zna Powierzchnię jak nikt. Oczywiście fakt, że potem zginie był oczywisty.

Gdy natrafiła na spojrzenie mężczyzny zaniepokoiła się, bo było w nim coś, czego nie umiała sprecyzować. Uderzyła go falą mentalnej mocy, powodując, że samiec upadł na kolana i skrzywił się z bólu. Znów przyjął służalczą pozę, czym udało się mu udobruchać chwilowo zaabsorbowaną czymś ciekawszym drowkę i na powrót uśpić jej czujność.

*

Do ostatniej chwili nie miała pojęcia, że po przestąpieniu progu celi, w której przetrzymywany był więzień jej życie tak diametralnie się odmieni. Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi, poczuła jak nieznana magia wdziera się do jej umysłu, powodując, że zaczęła tracić grunt pod nogami i świadomość. Przez kilka minut stawiała opór, jednak bez wsparcia Lolth, była bez szans wobec nieznanego. Pajęcza odwróciła się od niej dokładnie w tym momencie, w którym Shodhin dała się podejść, okazując tym samym słabość. Ostatnią rzeczą, którą ujrzała był tryumfujący uśmiech Nigsul.

*

Obudziła się z obolałą głową i poczuciem, że coś jest cholernie nie tak, jak tylko to możliwe. Uczucie spotęgowało się, gdy zorientowała się, że nie znajduje się w swojej komnacie. Kilka sekund zajęło jej całkowite dojście do siebie, zerwała się na równe nogi i skierowała się ku drzwiom. Po drodze minęła mniejszą taflę wody, powieszoną na ścianie. Cofnęła się i przerażona spojrzała na swoje odbicie. Właśnie patrzyła w twarz Nigsul... Prawdopodobnie jej umysł w tym momencie zatracił zdolność racjonalnego rozumowania, bo wypadła z komnaty jak oszalała, kierując swe kroki ku głównej sali, gdzie spodziewała się zastać Opiekunkę.

*

Matrona patrzyła na rozpłaszczoną drowkę u jej stóp. Dostrzegła charakterystyczną bransoletę na lewej ręce kobiety. Spojrzała w bok, na najstarszą córkę i nie dostrzegła nieodłącznej ozdoby jej codziennego wyglądu. Zrozumiała, że bełkocząca niezrozumiałe słowa i oskarżenia najmłodsza córka mówiła prawdę. Uśmiechnęła się krzywo i ponownie popatrzyła na Wysoką Kapłankę, a ta nie była w stanie wytrzymać jej spojrzenia. Teraz zyskała pewność. Postanowiła nic z tym nie robić, w końcu największe dla niej zagrożenie, które sobą reprezentowała najstarsza z córek zostało zniszczone.

Dla prawdziwej Shodhin otrzeźwienie przyszło, gdy uderzyła twarzą o kamienną posadzkę u stóp tronu Opiekunki. Oszołamiające zaklęcie matki sprawiło, że nie była w stanie poruszyć się w żaden sposób...

*

- Jutro odejdziesz do Arach-Tinilith, dalhalir. - głos matrony ociekał jadem, sprawiał, że nie miało się ochoty ani odwagi wchodzić jej w zdanie. - Dzisiejszy wypadek uznam za wynik strachu, który cię ogarnął na myśl, że możesz nie sprostać. - szare wargi Opiekunki ozdobił podły uśmieszek.

* * *

Kilka godzin zajęło nim drowka odzyskała wzrok, zbiegło się to akurat z zachodem słońca, który ponownie wywabił ją z jaskini. Będąc już na zewnątrz spojrzała w górę, co spowodowało, że zakręciło się jej w głowie. Ogrom przestrzeni, która ją otaczała przeraził z początku kobietę. Jednak zaczęła dostrzegać możliwości, które się przed nią otworzyły. Była poza zasięgiem pajęczej suki, która ją zdradziła pozwalając by niedoświadczona smarkula zajęła jej miejsce. Gromadzone przez lata informacje o Powierzchni i jej mieszkańcach pozwolą jej przetrwać i wrócić do swojej prawdziwej postaci…
Sięgnęła do torby i wyjęła ubranie, które zabrała parszywemu rivvil, nim opuściła Dom. Wiedziała, że rzeczy z jej ojczyzny nie są w stanie oprzeć się promieniom słonecznym, a przecież nie przystoi jej wędrować nago...
Odpowiedz
Zacznijmy od tego, iż Duskryn to rodzina zawarta w spisie menzoberranzańskich rodów, dlatego też nie powinnaś dostać pozwolenia na noszenie tego nazwiska. Ongiś nie zgodzono się na moje "Yauntyrr", więc prawo powinno być równe dla wszystkich. Ale to problem władzy Fae

Drowki wcześniej rozpoczynają naukę w Akademii. O ile faceci bawią się usługiwanie kobietom, o tyle te ostatnie mogą od razu podjąć naukę - i zwykle tak też czynią. Ale wcale Twoja postać nie musiała tak szybko zaczynać.

Cytat

Tyle, że ona po prostu była cholernie ambitna i kurewsko sprytna.

Osobiście taki styl mi nie odpowiada, do tego przy opisywaniu drowów nie stosujemy zwrotu "kurewsko", bo to bardziej wymysł naszych czasów. Btw - normalnie bym to wygwiazdkował, gdyby to nie dział FW

Cytat

Ten wszawy kundel, parszywy samiec! Nie byłby sobą gdyby nie unurzał w spisku swych brudnych łapsk. Było mu serce wyrwać, gdy tylko ta stara suka wydała go na świat!

Przed "gdyby" przecinek A na poważnie - trudno tu mówić, iż była stara, gdy drowy średnio żyją 175 lat (przynajmniej w teorii) a ty już miałaś 50-tkę

Cytat

Saisris, Fechmistrz Domu miał wiele powodów by chcieć pozbyć się ze sceny swej starszej siostry, już choćby za sam fakt jej bycia kobietą.

Pamiętaj o przecinkach. Drowy w mojej ocenie nie zabijają kapłanek tylko dlatego, że są kobietami. To dość inteligentny naród - zdaje sobie sprawę, że kobitki są potrzebne, choćby do podtrzymania gatunku Ja bym raczej napisał, iż chciał ją zabić bo była kapłanką i z racji ustroju (opartego na takiej a nie innej religii) miała wyższą pozycję społeczną i realną władzę. Rzecz jasna powodów było więcej.

Cytat

Saisris nie był wyjątkiem, jednak wtedy obecna Wysoka Kapłanka była ledwie trzecią córką, cholerną smarkulą, która odbijała sobie na nim wszystkie własne krzywdy.

"Smarkula" jakoś nie pasuje mi do drowów

Cytat

Przez lata, w wyniku naturalnej selekcji, działającej na zasadzie "możesz wszystko, byle nie jawnie" znienawidzona siostrzyczka wspięła się niemal na sam szczyt hierarchii Domu Duskryn.

Pomyliłaś nieco role. To faceci nie mogą jawnie pewnych działań podejmować, zwłaszcza tych, które zmierzają do podniesienia miejsca w hierarchii ze ścierwa do użytecznego ścierwa Wielokrotnie czytałem o nieskrywanej nienawiści dwóch córek, nie szukając daleko masz Sabal i Greyannę Mizzrym. Ich własna matka celowo zachęcała je do rywalizacji i tak też zwykle się dzieje. Może chodziło ci o niejawność w działaniach przeciwko tamtej konkretnej osobie Samą zasadę nazwałbym raczej tak:" Czyń tak, by było to skuteczne a w przypadku porażki miej pod ręką kozła ofiarnego"

Cytat

Świadomie odkładała moment, w którym przejmie rolę Matki Opiekunki własnego Domu, w tamtym czasie miała inne cele, które zaprzątały jej głowę. Nowe obowiązki byłby tylko przeszkodą.

Drow zawsze myśli o poprawie swojej pozycji społecznej. To nie mogło być świadome odkładanie, tylko świadomość, że nie jest jeszcze gotowa. Zwykle takie przejmowanie władzy najczęściej dokonywało się, gdy:
1) dotychczasowa Opiekunka nie cieszyła się już łaską Lolth
2) Opiekunka była słaba fizycznie/mentalnie
3) Opiekunka podejmowała decyzje, które zdaniem którejś z córek nie były po jej mysli lub łamały postanowienia boginii
Nowe obowiązki przeszkodą? To obowiązki, ale i władza, więcej możliwości, zyskanie głosu decydującego, do tego najwyższa władza religijna w Domu.

Cytat

Jednak przez lata względnego spokoju chyba nieco... zdziadziała, a może po prostu była zbyt pewna siebie?

"Zdziadziała"?

Cytat

Nieznacznie podniósł głowę, kątem oka dostrzegając, że jego towarzysz również obserwuje całe zajście w napięciu.

Już by oberwał za nawet lekkie podniesienie głowy. Drugi facet też musiał mieć ją spuszczoną - jak mógł zatem obserwować zajście?

Cytat

Być może pomógł jej w tym wymierzony przez jedną z sióstr celny kopniak w żebra, a być może rozcięty batem policzek, który pulsował tępym bólem.

Kapłanki raczej nie kopią - od czegoś mają bicze Mogłaś też wspomnieć o żołnierzach - większe Domy miały na usługach specjalne oddziały w sali Opiekunki - jak pewnie wiesz w Domu Baenre był to oddział złożony z samych kobiet.

Cytat

Potrafiła tak przez kilka godzin trzymać w niepewności tę bandę szczeniaków, w której każdy uważał się za lepszego od innych.

Szczeniaków - jak wiesz taki zwrot wydaje mi się zbyt... ludzki. Żaden drow nie powiedziałby tak do drugiego, są setki innych, pieszczotliwych zwrotów

Cytat

- Jutro odejdziesz do Arach-Tinilith, dalhalir. - głos matrony ociekał jadem, sprawiał, że nie miało się ochoty ani odwagi wchodzić jej w zdanie. - Dzisiejszy wypadek uznam za wynik strachu, który cię ogarnął na myśl, że możesz nie sprostać.

Opiekunka nie zwraca się do córek tym zwrotem zbyt często, w przypływie gniewu raczej wcale. Poza tym - co to za kara? Raczej nagroda, mogłaś dodać potem jakiś fragment rozmowy z jedną z instruktorek Akademii, gdzie nakazałaby sprawić, by tamtej w Akademii powodziło się źle, lub by się jej przydarzył pewien "wypadek". Sam dialog jest trochę za miękki.

Co do opisu jej wyglądu - bądź ostrożna w dodawaniu jakichś specjalnych elementów. Drowki mają swój ustalony kanon i właściwie dążą do niego, zaś pewne odstępstwa nie są tolerowane i w towarzystwie są wręcz wyśmiewane. Z drugiej strony niska, drobna, o kobiecych kształtach. Cóż, fantasy

Cytat

Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi, poczuła jak nieznana magia wdziera się do jej umysłu, powodując, że zaczęła tracić grunt pod nogami i świadomość. Przez kilka minut stawiała opór, jednak bez wsparcia Lolth, była bez szans wobec nieznanego. Pajęcza odwróciła się od niej dokładnie w tym momencie, w którym Shodhin dała się podejść, okazując tym samym słabość.

Drowy i tak są dość odporne na magię. Nie zakładaj, że Lolth tam patrzy z góry i śledzi akurat ją. Na miejscu Pajęczej Matki raczej bym obserwował (bo to rozrywka) a łaskę traci się raczej za coś grubszego niż rodzinne przepychanki.

Cytat

Ogrom przestrzeni, która ją otaczała przeraził z początku kobietę. Jednak zaczęła dostrzegać możliwości, które się przed nią otworzyły. Była poza zasięgiem pajęczej suki, która ją zdradziła pozwalając by niedoświadczona smarkula zajęła jej miejsce.

Tak od razu po wyjściu nagle ją oświeciło, że są nowe możliwości? Wydaje mi się, że podjęła tę decyzję wcześniej, zaś zaraz po wyjściu taki drow nie czuje się od razu cudownie. Inna sprawa, że większość wyjść z Podmroku jest strzeżona - zasługa wycieczek krajoznawczych drowów i ich upodobania do przywożenia z nich pamiątek

Ogólny wniosek - mogłaś trochę spraw moim zdaniem przemyśleć. Są pewne braki w postaci przecinków, ale to rzecz jasna szczegół. Liczyłem jednak na ciekawszą intrygę - a tu nagle pojawia się magia i pozamiatane. Czyta się dobrze, pewnie długość tylko odstrasza
Znalazłem jedyne źródło i cel wszelkiej racji
Odpowiedz

Przejdź do cytowanego postu Użytkownik Courun Yauntyrr dnia pon, 19 paź 2009 - 19:29 napisał

nie stosujemy zwrotu "kurewsko", bo to bardziej wymysł naszych czasów.

Proszę, rozumiem o co ci chodzi, ale nie pisz "naszych czasów". Czas w odniesieniu do fantastyki to bardzo nieprecyzyjne pojęcie. Szczególnie kiedy dopuścimy możliwość podróżowania w czasie i między wymiarami (planami, tak?).
Jesteś ekspertem od faerunu i ichnich drowów? okej, ale czemu wrzucając w te ramy fantastykę wszyscy każą nam się tak trzymać owej realności? A kiedy ktoś osadzi swoją opowieść w świecie realnym i nagle wydarzy się coś nieprawdopodobnego to wszystko jest okej? Wszystko jest okej "bo to fantastyka".
Często przy okazji przeniesienia jakiejś książki na ekrany, bądź na karty komiksu, wiele ważnych szczegółów ulega zmianie, gdyż jest to interpretacja nowego już autora. Pomijając błędy które wynikają z nieświadomości (chociaż pewnie u Shas większość błędów była nieświadoma, bo gdyby mogła poprawiłaby je), dałbym tutejszym autorom (FW) większą swobodę w manipulowaniu światem. Tym bardziej, że nikt nie pisze egzaminu ze znajomości forgottem realms, tylko bądź co bądź bawi się.
Odpowiedz
Rozumiem doskonale. Napisałem co myślę, nie narzucam nikomu swojego spojrzenia. To FW, jakby napisała, że drowy jeżdżą na rowerach to bym się uśmiał, ale potem bym dopisał, że trochę nie pasują, bo nie ma w Podmroku takich dróg Swoje uwagi zawarłem dlatego, iż ktoś to potem czyta i być może chce się z tego coś dowiedzieć o drowach. Dlatego też gdy była ku temu okazja nie komentowałem podania Shas, bo po to tu wkleiła ten tekst, by poznać szerokie zdanie publiki. Zauważ, że nie dodałem żadnej oceny, ale napisałem, że dobrze mi się czytało. I o to właśnie chodzi - niech cudza praca wciąga i pozwala dobrnąć do końca a potem wytrwać w poczuciu, że warto było poświęcić czas na czytanie. Tak właśnie było w moim przypadku
Znalazłem jedyne źródło i cel wszelkiej racji
Odpowiedz

Cytat

Zacznijmy od tego, iż Duskryn to rodzina zawarta w spisie menzoberranzańskich rodów, dlatego też nie powinnaś dostać pozwolenia na noszenie tego nazwiska. Ongiś nie zgodzono się na moje "Yauntyrr", więc prawo powinno być równe dla wszystkich. Ale to problem władzy Fae smile.gif


W grze posługuję się nazwiskiem "Lyeemdyn". Jako legislator sama doskonale wiem, że "Duskryn" jest niezgodne z Kodeksem

Cytat

Przed "gdyby" przecinek wink.gif A na poważnie - trudno tu mówić, iż była stara, gdy drowy średnio żyją 175 lat (przynajmniej w teorii) a ty już miałaś 50-tkę tongue.gif


Iee tam, czepiasz się. To tylko fikcja literacka ;p

Cytat

Pamiętaj o przecinkach. Drowy w mojej ocenie nie zabijają kapłanek tylko dlatego, że są kobietami. To dość inteligentny naród - zdaje sobie sprawę, że kobitki są potrzebne, choćby do podtrzymania gatunku wink.gif Ja bym raczej napisał, iż chciał ją zabić bo była kapłanką i z racji ustroju (opartego na takiej a nie innej religii) miała wyższą pozycję społeczną i realną władzę. Rzecz jasna powodów było więcej.


W mojej wersji on nienawidził kobiet i chciał je zabić za to, że... są kobietami. Niezależnie czy kapłanka czy nie. I tak - inteligentny naród - dlatego nie zabił.

Cytat

Pomyliłaś nieco role. To faceci nie mogą jawnie pewnych działań podejmować, zwłaszcza tych, które zmierzają do podniesienia miejsca w hierarchii ze ścierwa do użytecznego ścierwa wink.gif Wielokrotnie czytałem o nieskrywanej nienawiści dwóch córek, nie szukając daleko masz Sabal i Greyannę Mizzrym. Ich własna matka celowo zachęcała je do rywalizacji i tak też zwykle się dzieje. Może chodziło ci o niejawność w działaniach przeciwko tamtej konkretnej osobie smile.gif Samą zasadę nazwałbym raczej tak:" Czyń tak, by było to skuteczne a w przypadku porażki miej pod ręką kozła ofiarnego" wink.gif


Nie interesuję się mroczniakami tak bardzo (fanatycznie? ;p ) jak Ty, dlatego dyplomatycznie zasłonię się brakami w drowim wykształceniu.

Cytat

Drow zawsze myśli o poprawie swojej pozycji społecznej. To nie mogło być świadome odkładanie, tylko świadomość, że nie jest jeszcze gotowa. Zwykle takie przejmowanie władzy najczęściej dokonywało się, gdy:
1) dotychczasowa Opiekunka nie cieszyła się już łaską Lolth
2) Opiekunka była słaba fizycznie/mentalnie
3) Opiekunka podejmowała decyzje, które zdaniem którejś z córek nie były po jej mysli lub łamały postanowienia boginii
Nowe obowiązki przeszkodą? To obowiązki, ale i władza, więcej możliwości, zyskanie głosu decydującego, do tego najwyższa władza religijna w Domu.


To mi zakrawa na utarty schemat, a moja postać jest nieco specyficzna i nie pod wszystkie stereotypy podpada. Może tego nie było jeszcze widać na fae, ale cały czas się uczę

Cytat

"Zdziadziała"? blink.gif


Twórczość własna ;p

Cytat

Już by oberwał za nawet lekkie podniesienie głowy. Drugi facet też musiał mieć ją spuszczoną - jak mógł zatem obserwować zajście?

Kapłanki raczej nie kopią - od czegoś mają bicze smile.gif Mogłaś też wspomnieć o żołnierzach - większe Domy miały na usługach specjalne oddziały w sali Opiekunki - jak pewnie wiesz w Domu Baenre był to oddział złożony z samych kobiet.

Szczeniaków - jak wiesz taki zwrot wydaje mi się zbyt... ludzki. Żaden drow nie powiedziałby tak do drugiego, są setki innych, pieszczotliwych zwrotów wink.gif


Taaak, jak mówiłam znawcą nie jestem, a podanie pisałam na podstawie wiedzy, którą posiadałam. Czepiasz się i trzymasz uparcie schematów dziadku ;p


A co do reszty - nie mam zamiaru się z Tobą wykłócać, jestem wdzięczna za konstruktywną krytykę. Przyda się na przyszłość, dzięki a co do przecinków - moja bolączka. ;p

Tak Lucek, moje błędy wynikały z nieświadomości, ale teraz czuję się uświadomiona. A co do fantastyki... stwarza ona tak wspaniałe możliwości do popuszczenia wodzy wyobraźni, że na prawdę szkoda trzymać się utartych schematów.

Cytat

Dlatego też gdy była ku temu okazja nie komentowałem podania Shas


Cou, a trzeba było. ;p

Cytat

I o to właśnie chodzi - niech cudza praca wciąga i pozwala dobrnąć do końca a potem wytrwać w poczuciu, że warto było poświęcić czas na czytanie. Tak właśnie było w moim przypadku smile.gif


To komplement?
Odpowiedz
← Fan Works

Shodhin Duskryn - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...