NOWA niekończąca się opowieść..........

- SPAAAAADAJCIE!!! - wrzasneła Atis i ugryzla Rinca w ręke. Mag zakllął pod nosem i złapał się za plec. Nazin tylko prychnął. Łowczyni pobiegła pędem przed siebie, ale Rince i jego kolega nie dawali za wygraną.
- Niech cie Atis!!! - krzyknął Nazin i rzucił zaklęcie obezwładniające....
To pay the price of being hell bound...
.....Magowie podeszli do Atis złapali ją mocno za ręce i Nazina zdjął zaklęcie obezwładniające.
-No dobra. Co więc się stało w jaskini? - zapytał Rince
-Nie ważne... - odburknęła Atis
-No dobra jak nie chcesz to nie mów. Tylko nie rób żadnych głupstw. Wracamy do jaskini - powiedział Nazina. Magowie puścili Atis i poprowadzili ją w stronę wejścia. Kiedy Atis weszła do środka Nazina szepnął do Rince'a:
-Może od Mediego czegoś się dowiemy.
Gdy weszli tam zobaczyli siedzącego już tam Devilusa i "normalnego" Medivha. Na jego policzku widać było cięcie od katany Atis. Nazina podszedł do niego i powiedział, że go opatrzy, ale ten odepchnąl go z taką siłą, że elf lecąc na ścianę stęknął z bólu. Medi wstał i wyszedł z jaskini bez słowa...........


Tonari no Totoro!
W chwili gdy Medivh przekraczał próg wejścia do jaskini magowie wprowadzili do życia swój rezerwowy plan. Nazina rzucił znów zaklęcie Pajęczej Sieci, zaś Ricewind Nienaruszalną Strefę Otiluke'a najpierw na półelfa, który dysponował przecież czarami, później na Atis, która również umiała rzucać potężne zaklęcia, jedak na ich przygotowanie potrzebowała znacznie więcej czasu, a na dodatek była pozbawiona energii, ale po dziewczynie można było spodziewać się wszystkiego, skąd ta ostrożnośc.
- Hahaha. A ja? - zaśmiał się mrocznie Devilus zmieniając się z powrotem w zwykłego człowieka i tym samym przez głupotę zostając uwięzionym przez Pajęczą Sieć.
- Ty też. - uśmiecznął się Nazina nakładając na Dev'a Nienaruszalną Strefę Otiluke'a.
- A teraz powiecie nam co tu się właściwie działo i o co poszło. - zaczął spokojnie Rincewind.
- Wypchaj się i wypuść mnie z tego czegoś! NIENAWIDZĘ TEGO ZAKLĘCIA! - krzyczała coraz glośniej Atis.
- Właśnie! Dobrze powiedziane. Wypchaj się Rincewind! - wtórował jej Medivh.
Rince zawachał się nagle, jakby coś w niego uderzyło. Popatrzył półelfowi prosto w oczy.
- O ile po Atis mogłem się spodziewać takiej reakcji, to jednak byłem święcie przekonany, że ty mi wszystko powiesz Medi. Jednak się myliłem. - Rince mówiąc ostatnie słowa zaczął wolno poruszać się w stronę Medivha.
Nazina w napięciu czekał na rozwój sytuacji. Nie wtrącał się. Przecież Medi był chroniony, a zarazem więziony przez Nienaruszalną Strefę Otiluke'a, także nic groźnego nie mogło się stać... Rince przeszedł spokojnie obok półelfa nie patrząc się na niego ani przez chwilę. Gdy wyszedł z jaskini zdjął z towarzyszy swoje czary, zawołał Xenona i Nazinę.
- Nazina mógłbyś się ze mną przejść?
- Jasne.
- Właściwie to mam do ciebie wielką prośbę. Chciałbym, żebyś nauczył mnie rozmowy mentalnej. - nie owijał w bawełnę elf - Czuję, żę niedługo może mi się przydać.
- Znaczy się... spodobała ci się ta stuczka, gdy wołałem was o pomoc, tak? - spytał z uśmiechem Nazina.
- Taaaak. - również uśmiechnął się Rince - To baaardzo przydatna sztuczka....

I nadejdzie wkrótce ten dzień...

RTS
....Rince i Nazina przeszli jakiś kawałek. Nazin tłumaczył elfowi jak to trzeba wielkiej koncentracji przy samych początkach i takie tam bzdety. W pewnych momentach Rince odpływał w świat swoich myśli. Przypominał sobie swoją przyjaciółkę. Miło by było gdybyśmy się znów spotkali. Tylko gdzie ona teraz jest? Gdzie, gdzie, gdzie......
- Rince, słuchasz mnie? Rince.
- Co? A tak. Jasne. Zamyśliłem sie na chwilę. - Elf uśmiechnął się lekko.
- Może starczy tej "nauki". Cieszmy się spacerem. Taka ładna pogoda......
- A ty co? Meteorolog? - zaśmiali się po cichu.
Nagle ktoś wpadł na Rincewind'a. Była to Atis. Łzy leciały jej z oczu strumieniami. Podniosła się i pomogła wstać oszołomionemu elfowi.
- Przepraszam Rince....naprawdę......
- Nic się nie stało. Tylko, gdzie biegłaś?
- Jak najdalej..... - dziewczyna po cichu pociągała nosem.
Nazina i Rince spojrzeli poraz kolejny po sobie.
- Nie będę naciskał. Zapytam ostatni raz. Co stało się w jaskini?
- To trzeba wszystko od początku....poraz kolejny.......
- Jeśli nie chesz to nie musisz....do nieczego cię nie zmuszamy..... - Nazina starał się być delikatny.
- Nie. Jesteśmy drużyną. Macie święte prawo poznać prawdę. - Atis wyciągnęła katanę. Na ten gest Nazina i Rince nieco się przestraszyli. - Nie bójcie się. Nie zrobię wam krzywdy. A więc zaczynamy.....- dziewczyna złapała gołymi rękami za ostrze katany. Stróżki krwii poczęły spływać na ziemię. Atis zaczęła opowiadać swoją historię, a skończyła na wydarzeniu w jaskini.
- A więc.....- Rince starał się ostrożnie dobierać słowa. - Medivh miał prawo tak się poczuć.....- Teraz przesadziłem, myślał.
- Jak możesz tak mówić? Nawet nie wiesz co te słowa mi zrobiły. Nie wyobrażasz sobie co to znaczy.......- Atis ściskała ostrze coraz mocniej.
- Atis, nie tak mocno....stracisz dużo krwii.....- Nazina próbował coś zdziałać.
- A KOGO TO OBCHODZI, CO??!!................
- Mnie... Medivha... Nazina... Naszą drużyne słyszysz?! - przejął się Rince. Atis zacisnęła dłonie na katanie jeszcze mocniej. Łzy leciały jej teraz nie tylko z bólu psychicznego.
- Atis przestań! - warknął Nazin i wyrwał dziewczynie katane z rąk, jednocześnie dotkliwie raniąc się od magicznego dotyku broni.
- Pokarz dłonie, opatrze ci je - szepnął Rince nie specjalnie wiedząc co powiedzic... Atis wyciągnęła zakrwawione ręce w stronę maga.. Deszcz. Okropna ulewa powoli splukiwala czerwone stróżki z dłoni, ukazując głębokie wcięcie. Burza. Jasny błysk, a po nim straszliwe huknięcie. Chmury zaczynały kłębić się nad głowami przybierając złowieszczy ciemnoszary kolor.
- Atis musimy wrócić... - zaczął powoli Rince
- Zostaje... - warknęła łowczyni
- Atis...
- Zostaje!!!
- To jak bysmy wystawili się na śmierć... Ta burza...
- Mam to gdzieś! Zostaje...!
- WIęc my też - szepnął Nazina i objął Atis..............
To pay the price of being hell bound...
Atis zaczęła płakać.
- Co się znowu stało? - sytał niespokojny Rincewind.
- Jak... jak ja się cieszę, że was mam. - uśmiechnęła się dziewczyna.
- My również się cieszymy Atis, mimo... - urwał Nazina.
- Mimo, że czasami masz swoje humorki. - dokończył Rince.
Łowczyni mimowolnie cicho się zaśmiała.
- Ty Rince też nie jesteś święty... Łatwo uraźić twoją dumę. I... i mimo, iż jesteś inteligentny i odważny, to... to łatwo cię zranić... Łatwo zranić twoje uczucia.
- Tak... To prawda. Jak mówi stare elfickie przysłowie, nasza rasa bardzo wolno zyskuje nowych przyjaciół, ale jeszcze wolniej o nich zapomina.
- Wiem coś o tym. - dodał Nazina.
- Jak ja się cieszę, że was mam. - powtórzyła łowczyni.
- Atis, a może jednak udamy się do jaskini? Proszę cię. Medivh może się denerwować. - zaproponował Nazina.
- Tak... chyba macie rację, ale tak bardzo jestem zmęczona... Może skorzystamy z waszego zaklęcia.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnął się Rincewind i łapiąc trzymającą się parę wyczarował Wymiarowe Drzwi. Po chwili znaleźli się w ciepłej, przytulnej jaskini. Medivh na środku rozpalił ognisko i odgrzał dzika. Jakby spodziewał się powrotu naprawdę głodnej Atis i reszty towarzystwa. Nie odezwał się jednak nawet słowem. Uśmiechnął się jedynie do Atis, która kilka godzin wcześniej złamała młodemu półelfowi serce...

I nadejdzie wkrótce ten dzień...

RTS
Atis czuła się nieswojo. Nie wiedziała w którą stronę ma się spojrzeć. Uśmiech z twarzy Medivha jednak nie zniknął. Nie był promienny, jak zwykle gdy elf się uśmiechał jednak dawał Atis pewnego rodzaju ostoje, ciepło.
- Atis, chcesz troche dzika..? - zapytał jakby niegdy nic.
- Ja... Dziękuje... - wyjela ręke w stronę wędrującego do niej kawałka mięsa.
- Zapomnijmy o tym co był między nami i o tym co było dzisiaj. Niech będzie jak dawniej....
Rince i Nazin spojrzeli po sobie trochę zdziwieni... Tylko Devilus siedział niewzruszony gryząc kawałek mięsa. Jednak w głębi duszy wiedział coś o tym jak czuje się teraz Medi..........
To pay the price of being hell bound...
.......-Ja....Przepraszam Atis.....To moja wina.....Nie powinienem był...... - dokończył Medivh
-W porządku...... - powiedziała Atis i lekko uśmiechnęła się do półelfa. Gdy wszyscy się najedli próbowali zacząć rozmowę. Ta z kolei nie za bardzo się udawała więc wszyscy poszli spać. Wszyscy oprócz Rincewinda, który koncentrował swoje myśli........


Tonari no Totoro!
( dzięki Medivh za odpowiednie zakończenie )

______________________________________________________________

Elf skupiał się na wspomnieniach z dzieciństwa, na wyglądzie swojej przyjaciółki. Poczekał oczywiście najpierw, aż wszyscy zasną. Nie chciał się nikomu narazie zwierzać ze swoich przeczuć i obaw. Po jakiejś godzinie koncentracji i szybkim wyczyszczeniu umusłu położył się spać. Zgasił ostatnią pochodnię i ułożył się na plecach, bo jak słyszał, w takiej pozycji najlepiej zapamietuje się sny. I znów się zaczęło... Była noc. Aya biegła wązkimi uliczkami jakiegoś nieprzyjemnego, brudnego miasta. Goniło ją dwóch zamaskowanych bandytów. Elfka była niezwykle zręczna i bez problemu zbierała wszyskie zakręty i wymijała leżące na uliczkach beczki, deski i inne śmiecie. Dzięki temu zyskała trochę na odległości przed goniącymi ją bandytami. Nie przestając biec, odwróciła się i wystrzeliła z łuku strzałę, która przeszywała jednego bandytę, a zatrzymywała się w oczodole drugiego. Aya ucieszona zwróciła głowę przed siebie i w tym właśnie momencie wpadła w ramiona jakiegoś barczystego człowieka z dużą blizną przechodzącą przez całą twarz. W tej chwili sen zawsze się urywał...
- Dalej, dalej! - myślał gorączkowo Rince.
... Mężczyzna ścisnął mocna Ayę, która próbowała za wszelką cene uwolnić się z objęć człowieka. Ten jednak wziął ją najzwyczajniej po pachę i zaczął nieść idąc wąską, ciemną uliczką. Nagle pojawił się z nikąd jakiś czarodziej z siwymi, długimi włosami i czarną togą. Otworzył jakiś portal i powiedział do mężczyzny:
- Tędy Niklos.
Obaj weszli w portal, który za chwilę się zamknął.
- Gdzie oni poszli? Co się dzieję z moją Ayą? Dalej, dale, dalej! - mówił przez sen spocony Rincewind.
Nagle ukazał mu się obraz elfki uwięzionej w jakichś lochach, przywiązanej sznurami do ścian pomieszczenia. Próbowała jakiejś sztuczki magicznej, której zapewne nauczył ją Rince, ale na rękach miała nramienniki tłumiące magię.
- Nie!... Za co?!... Dlaczego?!... - krzyczała ze łzami w oczach - Po co był mi ten kamień?!... Dlaczego porywałam się na tą niebezpieczną misję?!... Nawet nie chcę myśleć co oni ze mną zrobią. Będą chcieli się wszystkiego dowiedzieć o naszej społeczności. Będą mnie torturować - mówiła coraz ciszej i coraz spokojniej. - Nie! Pomocy! Niech ktoś mi pomoże! Gdyby to ktoś mógł usłyszeć. Gdyby mógł...
Sen się urwał, a Rincewind przebudził się cały zalany potem. Był już ranek.....

I nadejdzie wkrótce ten dzień...

RTS
Starł rękawem szaty pot z czoła i starał się uspokoić. Jednak nachodzący go co chwila obraz przywiązanej przyjaciółki nie dawał mu spokoju....
- Rince? - zapytał Niazin
- Tak?
- Nie.. Nic... Tylko... Wyglądasz na przestraszonego...
- To nic, miałem tylko senny koszmar... - uśmiechnął się Rincewind.
- Ej! Mieliśmy już wyruszać lamusy!!!! - wrzasnęła jakby nigdy nic Atis, ze szczerym uśmiechem.
To pay the price of being hell bound...
.......
- Atis, możesz tak nie wrzeszczeć? - zapytał cicho Nazina.
- Jak krzyczę to znaczy, że mam dobry humor. A więc.....
- Więc?....
- WSTAWAĆ LENIE!! - dziewczyna zaśmiała się cicho.
Hmmmm......dziwne....Aya coś mi chyba powiedziała.....Czyżby chodziło o to iż jest w Neverwinter? Ale to kupa drogi stąd, ale ja tak chcę ją zobaczyć....więc zrobie wszystko......
- Ale gdzie zamioerzamy ruszać właściwie nasza przewodniczko? - zapytał z sarkazmem Medivh.
- A skąd mam wiedzieć. Gdybym miała mapę tobym powiedziała.
- Pozwólcie, że wtrącę. - zaczął Ricewind. - Proponuję abyśmy przenieśli się do Neverwinter.
- Słucham?
- Do Neverwinter. Ponoć jet to piękne miasto. Medivh, chyba umiesz stworzyć wymiarowe drzwi do Neverwinter, prawda?
- No chyba tak, nigdy nie próbowałem.
- No to czas na to.
- Dobrze. - Medivh z wielkim trudem stworzył Wymiarowe Drzwi. Grupka zawachała się.
- M-Medi, jesteś pewien, że to nas przeniesie do....- zapytał Dev.
- Chyba tak. No to chodźmy. - wszyscy przeszli.
[i]Neverwinter, przecież kiedyś tam byłem. Te uliczki wyglądają jak z mojego snu o.....
Mam nadzieję, że zdążę.....
Cała grupka pognała za Rincewind'em. Xenon miał z górki. Wskoczył na grzbiet Markusa. Wilkowi to nie przeszkadzało, lecz szepnął do smoczka:
- Ty się lepiej nie przyzwyczajaj.
- Jasne, jasne.....
Po niedługim czasie drużyna zobaczyła wielkie misto otoczone murami. Zaczął padać śnieg.
- Śnieg? - Atis była zdziwiona. Wystawiła dłoń, na którą spadł płatek i natychmist się roztopił.
- Co w tym dziwnego? - Nazina spojrzał na dziewczynę.
- Ja dawno tego nie widziałam. Przeszło 7 lat temu. - Nazina lekko otworzył usta ze zdziwienia.
- No nic, idziemy dalej. Do miasta! - poganiał ich Medivh z uśmiechem.
Bohaterowie. Podbiegli do bram. Po krótkim negocjowaniu ze strażnikiem weszli do miasta. Wewnątrz murów panował ruch i zawierucha. Normalny obrót sprawy dla takiego miasta.
- Hmmmm.....Atis. Jesteś niesamowita.
- Dziękuję.
- Jednak kobieta w drużynie się przydaje. A jak ten strażnik na ciebie patrzał.
- Nic dziwnego. Taka słodka twarzyczka.
- Oj już mi nie pochlebiajcie. Takie tam tylko....w końcu muszę się do czegoś przydać.
- Wiecie, skoro tu już jesteśmy to może znajdźmy nocleg i jakieś lepsze wyposażenie. - zaproponował Dev.
- Niezły pomysł. - Rince spojrzał na swój długi miecz. Tak. Może gdzieś dostanę swój upragniony magiczny miecz.....
Do grupki podeszli jacyś strażnicy w niebieskich mundurach. Było ich dwóch.
- Czy ty jesteś Atis, Łowczyni Demonów z zakonu Krwi Demona? - zaczął jeden z nich.
- Tak. A o co chodzi?
- Proszę iść z nami. - złapali dziewczynę za ręce i ruszyli przodem. Atis spojrzała za reszta błagalnym wzrokiem. Medi wiedział o co chodzi.
- Zaczekajcie! - strażnicy stanęli. - Jesteśmy drużyną i nie rozstajemy się ze sobą. Czy mozemy isć z naszą towarzyszką?
Zbrojni popatrzeli po sobie.
- Dobrze chodźcie.
Reszta ruszyła za nimi. Doszli do jakieś (nastepnej) wielkiej bramy. To był jakis pałac.
- Zaraz, zaraz.....przecież to jest pałac Lorda Nashera Alagondara. Czyżby Atis przeskrobała coś na większą skalę? - zagadał Nazina do Rince'a i Medivh'a.
Weszli do środka. Wnętrze było....hmmm....wielkie. (nie będę dokładnie opisywać, bo kiepsko mi to wyjdzie) Przeszli do jakieś sali. W jej końcu siedział na tronie jakiś starszawy, głęboko rozmyślający człowiek. Kiedy tylko drużyna weszła do sali, strażnicy zostawili ich i wyszli zamykając za sobą "wrota". Męszczyzna zauważył grupkę.
- Podejdźcie no do mnie. - zaczął. Bohaterowie nie mieli nic do stracenia i zrobili to o co prosił. W tej chwili człowiek spojrzał na Atis. - Dziecko, czy masz na imię Atis?
- T-tak.
- A więc posłuchaj. Zakon Krwi Demona zawsze wspierał Neverwinter w trudnych chwilach. Lecz zdarzyła sie rzecz straszna. Nie będę owijał w bawełnę. Luskan podjął wyprawę wojenną i zaatakował Zakon. Nic z niego nie zostało. Ani z niego, ani z jego mieszkańców. Innymi słowy, jesteś jedynym Łowcą z tego zakonu. - W Atis coś zawrzało. Stawała sie coraz bardziej.....szczęśliwa. Dziwne. Nie mogła teraz okazywać radości. Starała się zachować jak osoba przygnębiona. - Zapewnię tobie i twoim towarzyszom dogodny nocleg i dobre wyposrzenie. Mam nadzieję, że w ten sposób choć trochę Neverwinter odwdzieczy się Zakonowi. I jeszcze jedno. Niejaki Lord Vantess zostawił dla ciebie to pismo. - Lord Nasher podał dziewczynie jakiś zapieczętowany pergamin.
- Dziękuję panie. ............

Ja na bank nie znam się na geografii Faeurunu.....na bank.....- Atis
- A teraz odejdźcie, jestem zmęczony! Jeden z moich sług zaprowadzi was do waszych pokoi... - rozkazał grubym głosem Nasher.
- Tak - przytaknęła Atis
Na skinienie władcy pokazał się jeden z sług i zaprowadził ich do pokoi.
- Rano dajcie znać a zaprowadze was do waszego nowego uzbrojenia...
Wszyscy przytakneli, perzechodząc przez próg wielkiej komnaty, którą Lord nazywał "pokojem". Był w niej wielki stół, pare szaf i pięć łóżek. Ściany były obficie przystrojone licznymi obrazami i trofeami. Cała piątka rzuciła się na łóżka. Po niedługim czasie wszyscy zasneli, razem z Rincem, któremu tym razem nic się nie przyśniło. Z rana Atis "delikatnie obudziła wszystkich, przez co Rince prawie nie dostał zawału". Po chwili do drzwi zapukał znajomy już drużynie sługa i zaprowadził ich do podziemnej zbrojowni. Po drodze mijali lochy z wstrętnymi, brudnymi bandytami, na których widok robiło się niedobrze. W owej zbrojowni było mnustwo stojaków na broń i różnych takich dziwnych rzeczy . Wszystko było osobno, miecze, łuki, sztylet, .. sztylet!!!
- Moje sztylety!!! To moje sztylety!!! - wrzasnęła Atis


Jak nie chcesz ich znaleźć Atis to zawsze mogło ci isę coś przywidzieć a to są zwyczajne nożyki
To pay the price of being hell bound...
.......
- A tak pani. Te są wyjątkowo żadkie. Ponoć to jedyna para w całym Faeurunie. - odpowiedział zbrojmistrz.
- Gdzie!? Gdzie je znalezłeś??!! GADAJ!!!! - Atis szarpnęła męszczyznę za kołnierz i podniosła go jedną ręką w górę.
- J-ja? Nigdzie......dostałem je.....Jeśli chcesz możesz je wziąść.....tylko puść. - wyjąkał człowiek. Dziewczyna, jak prosił tak zrobiła. Śięgnęła po sztylety. Ich rękojeście były obwiązane błękitnym materiałem. Trudno było opisać ich wygląd. Były po prostu piękne.
- Hej Rice! Będziesz mógł sobie wreszcie wybrać miecz magiczny! - powiedział Medivh.
- A ty skąd.....
- Nieważne. Wybieraj.....
- Masz może jakiś miecz, na który można nałożyć zaklęcie? - spytał Rince - Znam się trochę na tym, tylko potrzebuję odpowiedni długi miecz. Niestety takie miecze są bardzo drogie i... chyba nie widzę tu takiego.
- Mamy tutaj maga panie. On się zajmuje taką robotą. Powinien mieć taki egzeplarz. Mogę pójść i się zapytać. - zaproponował strażnik.
- Byłbym wdzięczny. - uśmiechnął się Rincewind.
- Rince, czy ty zawsze musisz być taki uprzejmy? - pokręciła głową Atis.
- Jak mam nie być uprzejmy. Ten człowiek za chwilę może przyniesie mi odpowiedni materiał na mój wymarzony miecz. Wiesz co ja później będę mógł z tego zrobć?!
- Ale to jego zasrany obowiązek! To zwykły...
- Kot. - dokończył cicho Nazina - Tak chciałaś powiedzieć?
- T... tak. - dziewczyna zarumieniła się.
- Proszę panie. To ostatni egzeplarz. - towarzysze nawet nie zauważyli powrotu mężczyzny.
- Dziękuję ci dobry człowieku.
- Nie ma za co. Jedyne 5000 sztuk złota.
- Co?! - krzyknął elf.
- Spokojnie Rince. Przecież to dobry człowiek. - przedrzeźniała czarownika łowczyni.
- Atis. To, że on woła ode mnie pieniądze za ten miecz, to wcale nie znaczy, żę jest zły. Tan mag kazał ci powiedzieć, że mam zapłacić tak?
- Tak panie.
- Dobrze. Zaprowadź mnie do niego.
Niech ktoś mi pomożę... niech ktoś mi pomoże... niech ktoś mi pomoże...

Rincewind ukucnął i złapał się za głowe. Te słowa odbiły się w jego myślach kilkakrotnie i coraz ciszej, niczym echo.
- Przepraszam, ale muszę wyjść na świeże powetrze. - rzucił szybko elf - Niedobrze mi.
Cała kompania razem ze strażnikiem popatrzyli tylko na siebie ze zdziwionymi minami. Rincewind wybiegł z pałacu. Gdy był już na zewnątrz zauważył, że Xenon poleciał za nim.
- Dobrze, że jesteś. Możesz mi się przydać i to tak, jak nigdy dotąd. - powiedział w smoczym Rince.
Ludzie parzyli na niego jak na dziwaka. Nie dość, że głaskał smoka, co było nie do pomyślenia, to jeszcze zdawał się rozmawiać z nim w jakimś dziwnym języku.
- Sprawdzimy czego się nauczyłem od Naziny. Mniejmy nadzieję, że to wystarczy. Oby się okazało, że jest gdzieś blisko... Przecież widziałem uliczki dzielnicy portowej. Obskurne, przebrzydle ze złodziejaszkami i rzezimieszkami, ale takie same może mieć miliony miast.
Rincewind skoncentrował się na wyglądzie Ayii. W prawdzie był to wygląd z dzieciństwa i taka też elfka mu się śniła, ale to musiało wystarczyć. Po pięciu mintach spróbował nawiązać kontakt.
- Aya słyszysz mnie? Aya to ja Rincewind.
- Boże, ja już majaczę. Słyszę głos przyjaciela, którego widziałam ostatnio jakieś 15 lat temu. Niedługo zaczną mi się przypominać rodzice i całe dzieciństwo. To oznaka rychłej śmierci. Nie! Dlaczego?! Ja nie chcę jeszcze umierać!
- Aya! Ty nie majaczysz. Porozumiewam się z tobą mętalnie.
- J... j... jak? - spytała już przez łyzy.
- Nieważne. Powiedz mi tylko gdzie jesteś.
- Gdzie jestem? W lochu.
- Wiem! Ale dokładniej.
- Jak to wiesz? - nagły przypływ informacji nieco zdezorientował elfkę.
- Nieważne. Później ci wszystko opowiem. Powiedz gdzie jesteś. Szybko, bo tracę kontakt.
- Lochy, kryjówka Złodzieji Cienia, dzielnica portowa, Neverwinter. Dostaniesz się tutaj przez przejście w tawernie Pod Złotym Jabłkiem. - mówiła tak szybko, że elf ledwo co ją zrozumiał. Gdy wymawiała ostatnie słowo kontakt mentalny zerwał się.
- Jak to dobrze, że jest tutaj. - odetchnął z ulgą Rince...

I nadejdzie wkrótce ten dzień...

RTS
.........-Dobrze Xenon - powiedział Rincewind - Idź znaleźć Tawernę Pod Złotym Jabłkiem i najkrótszą drogę do niej.
Smok nic nie odpowiedział tylko skinął głową i poleciał. Rincewind natomiast wrócił szybko do zbrojowni i zobaczył tam stojących pod ścianą Atis, Devilusa i Mediego. Czekali aż Nazina wybierze sobie broń.
-Szybko biegnijcie za mną - krzyknął Rincewind - nie ma czasu
-Po co ten pośpiech? - zapytał Nazina przyglądając się sztyletowi z klejnotem w rękojeści.
-Chodźmy - powiedział Medivh, który nigdy jeszcze nie widział tak przejętego przyjaciela i o nic się nie pytał
-Nareszcie jakaś rozrywka - ucieszył się Devilus.
-Hej?! Gdzie idziecie? - zapytał służący - Gdzie zapłata?
-Potem zapłacimy - krzyknął w biegu Nazina
Cała drużyna wybiegła na zewnątrz i wszyscy zobaczyli czekającego przed drzwiami Xenona.
-Żeby dojść do tawerny trzeba zbiec tą ulicą w dół, skęcić w prawo i już będziemy - powiedział zdyszany smok i wsiadł na grzbiet Markusa. Rince prztłumaczył wszystko towarzyszom i bohaterowie pobiegli wskazaną drogą.
-O co w tym wszystkim chodzi? - zapytała poirytowana Atis
-Nie teraz. Potem wam wszystko wyjaśnię - odpowiedział w biegu Rince. Wszyscy zatrzymali się za rogiem niewielkiego budynku. Rince wyjrzał ostrożnie za róg i po chwili powiedział do towarzyszów:
-Przed wejściem stoi dwóch olbrzymich facetów. Pewnie nie wpuszczą nas tam bez przepustki.
-Żaden problem. - powiedziała Atis - Wystarczy, ze podejdziemy tam, użyjemy "mocnych argumentów" i wejdziemy.
-Nie. - odrzekł Rince - Musimy się tam dostać niepostrzeżenie. Tylko jak......


Tonari no Totoro!
Devilus podszedl do bramkarzy. Opuscil kaptur, a oprychy uklonily sie przed nim mowiac:
-Witaj mistrzu... Otworzyli mu drzwi. Dev zapytal:
-Gdzie jest mistrz gildii? Zawolac mi go tu ale to natychmiast!!!
Druzyna spogladal na niego ze zdziwieniem.
Mistrz szedl i z daleka bylo slychac jego glos:
-Co za dupek przerywa mi balange! Przyniesc mi jego glowe i to natychmiast!!!
Dev zwrocil sie do bramkarza:
-Macie mi go tu przywlec... Zywego... Wytarzajcie go w smole a pozniej w pierzu i wyrzuccie przez okno.
-Tak mistrzu...

Dev wrocil do grupy. Po chwili rozlegly sie pytania co ma wspolnego z gildia zlodzieji.
-Moglem byc glowa klanu zlodziej w wiekszej czesci Neverwinter, ale zrezygnowalem ze wzgledu na moj koczowniczy tryb zycia. Poczekajcie chwile, za moment przyprowadza mo obecnego mistza tej gildii. Ty, Rincie, bedziesz mogl wyciagnac z niego kazde informacje. Juz ja o to zadbam. Mowiac to zalozyl kaptur z powrotem na glowe .
.....Dwaj bramkarze przytargali postać w czarnej szacie. Była nieco wstawiona.
- No dobra Rince, pytaj o co chcesz. - zagadał Devilus.
- A więc......trzymacie w tych lochach jakąś elfkę? - zapytał ostrożnie elf.
- Taaaa.....
- Dlaczego? Co ona wam zrobiła?
- Wybrała się z naszymi ludźmi, aby okraść skarbiec smoka, który mieszka niedaleko stąd. Zwinęła cały łup i uciekła.
Ona? Aya? Przecież nigdy nieczego nie ukradła....i nigdy nie była na tyle szalona aby porywać się na smoka......
- WYPUŚCIE JĄ NATYCHMIAST!! - Rince już szedł do mistrza z wycągnietymi dłońmi. W porę jednak złapali go za ręce Medivh i Atis.
- Nie tak prędko mój panie...- powiedziała cicho Łowczyni.
- Mowy nie ma! Najpierw musi spłacić dług!
- Masz jakiś problem? - zapytał Dev z uśmiechem, przykładajac sztylet do gardła postaci.
- N-n-nie.....już.......
- Słyszeliście, patałachy? Puście ją.....
Jeden z pomniejszych sługusów zniknął w ciemnych drzwiach budynku gildi. Minęła już dość duga chwila i wszyscy zaczeli się niecierpliwić. Sługus znów pojawił się w drzwiach, ze zdziwioną miną. Bez dziewczyzny.
- Gdzie jest Aya? - zapytał cierpliwym głosem Rince
- Nie... Nie ma jej... - wybełkotał przestraszony złodzej
- Jak to nie ma?! - wywrzeszczał w nagłym przypływie furii uczeń czerwonego smoka.
- Uciekła chy.. chyba.
Dev przyłożył mu sztylet do skroni.
- Zaprowadź mnie tam!!! - wrzasnął.
Szli już chwile tajemnymi, brudnymi ściekami. Minęli pare zakrętów i weszli do duzego pomieszczenia z przykutymi do ściany kajdanami. Nie było tam Ayi. Kajdany na tomiast były wypalone do połowy. Roztopiony metal kapał raz po raz na podłogę.
- Co... CO TU SIĘ STAŁO?! - krzyknął Dev.
- To bez sensu... Aya nie potrafi ziać ogniem... - zamyślił się Rince.
- Ktoś musiał ją uwolnić... - wtrąciła się Atis
- Kobieta wzięła swój łuk... Leżał na tej beczce - powrócił do rozmowy złodziej.
To pay the price of being hell bound...
- No tak. Przecież nie zostawiłaby swojego łuku. - starał się myśleć logicznie elf - Gdzie mogła się udać? AYA?! - nie wytrzymał Rincewind - AYA?!
- Daj spokój. To nic ci nie da. - próbował uspokoić przyjaciela Medivh.
- I kim ona w ogóle jest? Dlaczego jest dla ciebie taka ważna? - próbowała się czegoś dowiedzieć Atis. Cała drużyna przecież nic nie wiedziała o owej tajemniczej Ayii.
- Jest... jest moją przyjaciółką. Gdzie ona jest? Kto stopił kajdany?... - nagle Rince rozpromienił się.
- Skąd ta nagła zmiana nastroju? - spytał Dev - Bardzoś dziś tajemniczy.
- Xenon?! - zawołał elf - Xenon?!
Smoczka nigdzie nie było. Wszyscy oczywiście od razu zrozumieli z czego cieszył się Rince.
- Xenon, gdzie jesteś? Jest z tobą Aya? - spytał mentalnie czarownik...

I nadejdzie wkrótce ten dzień...

RTS
......
- Słucham? A tak, to ty Ricewind. Tak, jestem z nią na zewnatrz, przy północnej ścianie budynku, w którym jesteście. Aya czeka, uhu, i głaszcze mnie...jaką ona ma delikatną skórę....ach...
- Ty się nie przyzwyczajaj. Czekaj tam na nas.
- My...my już wychodzimy. - odparł Rince.
- Tak szybko? I zostawicie to tak? - zapytała postać.
- Taaaak. Jeśli on tak mówi to idziemy. I to WASZ problem co z tym zrobicie.....Aha, i macie odpóścić dziewczynie ten dług, albo lepiej: spłaćcie go sami. A jak nie to porachuję wam kości. - Na twarzy Dev'a pojawił się uśmiech.
- Tiamat, jak tu śmierdzi! Chodźmy stąd, albo puszę pawia. BŁEEEEE! - Atis zrobiła się nieco zielona. - Nie dziwię się, że ta Aya uciekła stąd. Zgnić w tym smrodzie można.
Drużyna wyszła z lochów, a następnie z budynku.
- Uch, świeże powietrze. - Medivh i Atis odetchnęli głęboko jednocześnie.
- Rincewind? - grupka usłyszała cichy, kobiecy głos......
← Fan Works
Wczytywanie...