NOWA niekończąca się opowieść..........

Musimy być bardziej konkretni. Jeśli tylko Rincewind umie smoczy, to tylko on rozumie smoki. Taka mała sugesia na przyszłość .

- Hmm... Gdzieś o tym czytałem - powiedział Rincewind - widzę, żę same ciekawe postacie mamy w drużynie.
- O czym ty znowu czytałeś? - spytał Nazina
- O przypadkach typu Atis.
- Debile ona zemdlała - krzyknął Medivh.
- Myślisz, że on do niej... no wiesz... ten teges - zagadnął Nazina do Rince'a - popatrz tylko na jego zapał.
- Haha. Nie sądze - powiedział dość spokojnie elf - On ma racje. Musimy ją ocucić.
Medivh głaskał Atis po policzku.
- Nie tak pajacu - zaśmiał się Nazina i poklepał dziewczynę po twarzy.
- Ona chyba nie oddycha - powiedział poważnie Rincewind, który pochylił się nad Atis.
- Rzeczywiści - potwierdził Medivh.
- Nazina rób coś! - krzyknęli oboje.
- A... a... ale co?
- Nie wiem, ty tu umiesz jako tako leczyć - stwierdził Medivh.
- Ale nie wskrzeszać! - krzyknął panicznie Nazina.
- Chcesz powiedzieć, że ona... - urwał Rince.
- Chyba. Nie jestem pewien.
- Ręce ma zimne - zuważył Medivh, który trzymał Atis za dłonie już od kilku minut.
- Co robimy? - spytał Nazina. Dwaj magowie popatrzyli na Rincewinda.
- Czemu na mnie patrzycie?
- Bo zdążyliśmy już zauważyć, że umiesz zachować zdrowy rozsądek nawet w takich sytuacjach.
- Zanieśmy ją najpierw do tamtej jaskini - wskazał palcem elf - Wiem, co trzeba zrobić.
Nazina, ze względu, iż był najsilniejszy wziął nieprzytomną Atis na ramiona i zaczął ją nieść.
- Hahaha. Zaśmiał się Rincewind. Rzeczywiście tracicie głowę. Daj mi ją, a ty Medivh dotknij mnie i użyj zaklęcia Wymiarowych Drzwi.
- Już się robi.
Po chwili cała trójka znalazła się w jaskini. Widać było, że Rincewind poczuł się jak przywódca mimo, iż był w towarzystwie nieco od niego starszym.
- Medivh, rozpal ogisko - poprosił Rince - Czarem... będzie szybciej.
- Nazina zawołaj Markusa, bo został na zewnątrz - dodał - A teraz musimy ogrzać Atis. Ma gorączkę. Czeka nas jeszcze najcięższe zadanie. Jedna osoba zostanie przy niej, a dwie muszą iść znaleźć Język Slada.
- Co? Skąd weźmiemy tu język Slada? - spytał przytomnie Nazina.
- Mówiłem przecież, że to będzie najcięższe - odpowiedział zamyślony Rincewind.......

I nadejdzie wkrótce ten dzień...

RTS
.......-Cholera! Gdyby ktoś tutaj znał się Przywoływaniu..... - powiedział Nazina - Zaraz, zaraz! Rincewindzie! Przecież ty przyzwałeś chowańca! Mógłbyś przyzwać nam takiego Slaada, zabilibyśmy go i mielibyśmy jego język!
-Nie mam wystarczająco mocy.... - odrzekł Rincewind - ,ale...
-Ale co? - krzyknął Medivh
-Jeżeli byście przepuścili trochę mocy do mnie to może by się udało. Ale musimy wyjść na zewnątrz. Markus, waruj przy Atis.
Medivh i Nazina przystali na to i zaczęło się. Położyli oni ręce na ramionach Rince'a i zaczęli przepuszczać moc przez ręce, aż do Rincewinda. On zaczął wymawiać jakąś inkantację i... nagle pojawił się goblin.
-Parszywe stworzenie - krzyknął Medivh wbijając swojwgo Uludatih'a w serce goblina - spróbujmy jeszce raz.
No i zaczęło się od początku. Rincewind zaczął wymawiać znów inkantację i pojawił sie tym razem Slaad. Miał około 1,80 m wysokości. Mimo iż Slaad'owie są trudnymi przeciwnikami to nasi 3 magowie szybko uporali się z przeciwnikiem i dostali jego język.........


Tonari no Totoro!
......
- I co teraz? Szybciej! - popędzał Medivh Rince'a.
- Spokojnie potrzebny nam jeszcze zaklęty pył i źródlana woda.
- Że też masz wymagania!
- Mówiłem, że to nie takie proste!
- No dobra! Nazina, ty idź po pył a ja znajdę wodę źródlaną! - zawołał Medivh.
- A gdzie ja mam niby znaleźć tem przeklęty pył?!
- A te niksy? Tam za tobą? - Rice wskazał na małe chochliki miotające się z zaciekwieniem za plecami maga.
- Proszę, tylko nie komentujcie. - odparł Nazina poważnym głosem.
- Chodź Rince. Pójdziesz ze mną. - Medi wziął elfa za rękę i pociągnął za sobą. Zostawili Nazinę za sobą. Tak szczeże mówiąc to był strasznie wkurzony. Nie opisujmy tego co robił małym niksom, gdyż mamy tu nieletnich i podpada to pod znęcanie się nad zwierzętami. ( ).......
....... - Gdzie może być woda źródlana?! Tu nie ma nawet strumyka! - rozpaczał Medivh
-Hmmm..... Wiem! - wykrzyknął Rincewind - Atubar miał zapas wody źródlanej. Ale do jego wieży jest około 10 km. Zanim tam dotrzemy może być za późno.
Medivh'a przeszedł dreszcz gdy pomyślał, że może być za późno po dotarciu z powrotem. Nagle wpadł na pomysł.
-Rince biegnij za mną!
-Dokąd biegniemy?
-Do gospody. "Pożyczymy" sobie 2 konie, które tam stały przed wejściem.
-Chcesz ukraść konie?
-Spokojnie. Mam trochę złota po kapłanach Tyra. Zostawimy to jako opłatę, a potem oddamy konie.
-Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł...
-Nie ma czasu na Twoją dobroduszność
-Ech... No dobra niech będzie.
W tym czasie dobiegli już do gospody. Medivh wyrzucił paręset sztuk złota i wsiadł na konia. Rincewind zrobił to również.
-Hej moje konie - wykrzyknął człowiek siedzący przed karczmą.
-Zostawiliśmy Ci złoto dziadku, a poza ty oddamy je potem.
-Na Ilmatera! Ile złota! Możecie zabrać sobie te konie. kupię sobie lepsze.
-Dzięki Ci poczciwy chłopie - krzyknął Medivh, który właśnie ruszył.
Jechali przez całą drogę galopem, więc dotarli tam w ok. trzech minut. Zeskoczyli z koni i wbiegli szybko na górę. Na szczęście Atubar był w wieży, a do tego w tym samym pomieszczeniu gdzie go zostawili. Xenon właśnie zajmował się spożywaniem upieczonego królika.
-O Rince. - powiedział Atubar - Co tu ro...
-Nie ma czasu mistrzu. Potrzebujemy wody źródlanej - przerwał mu Rincewind
Atubar jako, że był człowiekiem roztropnym nie pytał już o nic, tylko wziął bukłak i napełnił go wodą z beczki.
-Proszę Rince.
-Dziękuję mistrzu. Po chwili zastanowienia zawołał w smoczym - Xenon chodź ze mną!
-Rincewind! - odpowiedział smok - Idę! - po czym wziął krolika w zęby i pobiegł za młodym magiem (jako, że był jeszcze mały to nie umiał latać). Magowie wskoczyli z zapałem na konie i ruszyli z kopyta.
-Szybciej - popędzał Medivh
W trzy minuty później magowie stanęli u wejścia do jaskini...


Tonari no Totoro!
..... i weszli. Zobaczyli Nazinę siedzącego obok Atis. Był nieco podrapany na twarzy.
- Nawet nie pytajcie. - uprzedził ich.
- Dobra Rince co teraz? - popędzał elfa Medivh.
- Z tego co pamietam......
- Przypominaj sobie szybciej! - Sfrustrowany Medi zaczął potrząsać Rince'm.
- Trzeba to spopielić i podać....ale już przestań. - wycedził Rincewind.
- Och, przepraszam. To przez stres. Pozwól, że ja to "zrobię".
- Jak sobie życzysz. - Rince położył składniki (język salad i zaklęty pył) na jakimś skrawku materiału. Medivh wypowiedział proste zaklęcie i posłał małą kulę ognia, która bez trudu spaliła składniki. Rincewind pozbierał popiół i rozmieszał go w fiolce wraz z wodą źródlaną.
- Napewno wiesz co robisz? - zapytał Nazina z nutką strachu w głosie.
- Nie, ale warto sprubować. - podniósł lekko głowę Atis i wlał jej płyn do gardła. Położył ją i odsunął się trochę czekając na efekt.
- Nic się nie dzieje. Spartaczyłeś!! - tymże razem Medivh zaczął szarpać Rincewinda.
Atis w jednej chwili otworzyła oczy. Podniosła się do pozycji siedzącej z przeraźliwym krzykiem. Cała była spocona. Padła znów na ziemię, ale już przytomna. Jedyne słowa, które magowie, ledwo, usłyszeli:
- Wróciłam do świata żywych.................
- Dzięki ci Rincewind - wycedził prawie płaczący z radości Medivh.
Nazina i elf również zaczęli się cieszyć. Czarownik wyczarował kawałek lodu i przyłożył Atis do głowy.
- Gorączka jeszcze trochę potrzyma, ale za kilka godzin powinno być już w porządku. - powiedział Rincewind.
- Robi się ciemno - zauważył Nazina.
- Może powinniśmy tu przenocować? - spytał Medivh.
- Słuszna uwaga - odpowiedził elf, który zinterpretował pytanie jako zdanie twierdzące.
- Nie wiem jak wy, ale ja jestem bardzo zmęczony - powiedział Nazina.
- Nie dziwię się. Po tej całej "walce"... - zaśmiał się Rince akcentując ostatnie słowo.
- Przestań.
- Śpijcie. Ja postróżuje pierwszy - o dziwo wesoło powiedział półelf.
- Tylko nie mów, że cię zmusiliśmy - zaśmiał się Rincewind, jednak gdy spojrzał na Atis mina szybko mu zrzędła - Zmieniaj jej okłady i jakby coś się działo to mnie budź - dodał.
- Jasne. Dobranoc.
- T... ty... ty masz posłanie. - stwierdził elf patrząc na drzemiącego już od kilkudziesięciu sekund Nazinę.
- Weź sobie moje - zaproponował drugi mag.
- Dzięki Medivh.
Rincewind rozłożył posłanie i położył się spać. Myślał jeszcz o całym dniu pełnym emocji i wrażeń, o swoich nowych przyjaciołach, jakże już bliskich jego sercu.
- Znam ich dopiero dzień, a czuję się jakbym podróżował z nimi już od kilku lat - pomyślał, podczas gdy Xenon ułożył się obok pana i zaczął już pochrapywać. Elf czując ciepło smoczka również szybko zasnął.
Tymczasem Medivh siedział przy Atis i co chwila łapał ją za rękę, zmieniał okłady, sprawdzał tęperaturę. Robił wszystko co mógł.
- I pomyśleć, że jeszcze dziś się z nią kłóciłem - zastanowił się półelf - Ta dziewczyna ma w sobie coś niezwykłego - zaczął filozofować - Dziwi mnie też postawa naszego nowego towarzysza. Dzisiaj się do nas przyłączył, a już czuję jakbym go znał od wieków. Już nami zarządzał... i to z dziecinna prostością. Właściwie nie miałem chęci mu się sprzeciwiać... Rincewind... Gen smoków... Atis... Smok Żywiołów... Moja demoniczna krew. Wszczyscy mamy coś wspólnego... Tylko co ma Nazina? Czy jest normalnym magiem. Kim on wogóle jest?... Człowiekiem, elfem?... Od początku podróży nie zdejmował kaptura. Nawet w karczmie...
- Zabierzcie to odemnie - majaczyła Atis.
Medivh znowu wyczarował sopel lodu i przyłożył go towarzyszce do czoła......

I nadejdzie wkrótce ten dzień...

RTS
Magowie zasneli... Tylko Markus warowal i obserwowal otoczenie.Po chwili jednak, gdy strzalka usypiajaca wbila mu sie pod skore zasnal jak zabity. Cos ruszalo sie w koronach drzew. Z daleka mozna bylo uslyszec ledwo slyszalny trzask lamanych galezi. Po chwili do ogniska podbiegla postac ubrana na czarno. Przejrzala sakwy podroznikow. -Hmm... Mialem szczescie, ze spotkalem ich w nocy... Wydaje mi sie, ze dysponuja duza moca. Musze ich pare dni poobserwowac z bezpiecznego miejsca...-pomyslal tajemniczy bohater. Wyjal strzalke z wilka, zeby zatrzec slady. Dwa susy pozniej byl juz na drzewie i czekal na nadejscie poranka...
Koszmary męczyły Atis przez całą noc. Smok Żywiołów, tamto miasto, on i jego śmierć. To nie było zwyczajne. To było jakiś prześladowanie. Podniosła się z krzykiem na równe nogi. A wraz z nią - Rincewind, Medivh i Nazina. Markus spał sobie słodko, lekko pochrapując.
- Atis! Co się stało?! - krzyknął ospałym, lecz poważnym głosem Medivh.
- Nie, nic.....zupełnie nic. - dziewczyna ścisnęła mocno wisiorek na szyji. - Zupełnie nic......
- To po kiego grzyba tak wrzeszczałaś??!! - Nazina był wściekły.
- Oj Nazina, przestań! Miała ciężką noc i wogóle! - Rince starał sie bronić dziewczyny.
- A my na głowie stawaliśmy, żeby uratować jej życie! Wszyscy jesteśmy zmęczeni!
- No w sumie prawda, ale.......
- Nieważne, idę na na świeże powietrze. Głowa mi pęka. - dziewczyna wyszła z jaskini pogwizdują sobie wesoło.
- Znów gwiżdże. Coraz bardzej tego nie lubię. - zagadał cicho Nazina.
Jest źle. Nie mam jednak dowodu, że jednak tam byłam, myślała. Powinnam odpocząć. W końcu nie na darmo tu przybyłam.....
Dziewczyna siadła i oparła się o drzewo. Położyła ręce na ziemi. Jedna z jej dłoni leżała na czymś. Podniosła to "coś" na wysokość oczu. Teraz rozległ się prawdziwy, pełen bólu i strachu krzyk. Magowie wybiegli z jaskini jakby goniło ich jakieś straszydło. Podbiegli do Atis i zobaczyli, że wpatruje sie w coś co leży na ziemi. Stała o pare kroków od jakiegoś miecza.
- Wow! Przepiękna katana! Piękniejszej nie widziałem! - Powiedział Medivh z podziwem. Już chciał podnieś miecz gdy....
- Nie dotykaj! - zabroniła mu Atis.
- Niby dlaczego? Przecież jest niczyj. Chyba.....
- Nie pozwalam! Rozumiesz?! Nie pozwalam!!!
- Dobrze, sokojnie.
Dziewczyna podniosła katanę.
- Trochę duża jak na katanę. - zauważył Rincewind.
- Skąd ona wogóle się tu wzięła? Wcześniej jej tu nie było.....chyba..... - odparł Nazina.
- Nie wasza sprawa. Nie ineteresujcie się.... - powiedziała Atis przywiązując sobie katanę do pasa...................
Nastepnego ranka...
Kurcze, gdzies zapodzialem moja dai-katane... Tyle na nia pracowalem... Czterech czarnoksieznikow poszlo do piachu zanim zdobylem wystarczajaca ilosc runow, zeby ja wykuc... Musze ja poszukac...-pomyslal tajemniczy jegomosc.
Korony niektorych drzew ruszaly sie mocniej niz moznaby to bylo wywnioskowac z podmuchow wiatru. Hmm... a gdzie udala sie tamta czworka? Musze ich poszukac...
Pare minut pozniej widzial ich juz na horyzoncie.
Musze sie pospieszyc... Jezeli sie okaze, ze to ktorys z nich ma moja bron, bede musial ostro kombinowac... Ale nic nie jest niemozliwe...
Po 10 minutach szybkiego marszu teren stał się dość dobry do jazdy na koniach.
-No dobra to niech Atis siada na konia, a kto na drugiego?
-To może ja, bo wczoraj dużo przeszedłem- zaczął Nazina - no wiecie... te chochliki -powiedział i się lekko zaczerwienił.
-Zaraz, zaraz - powiedział Rincewind - A ja to może mało przeszedłem? Musiałem gadać ze smokiem, Medi prawie mnie rozszarpał na kawałki...
-A ja prawie nie spałem w nocy, bo mnie Atis obudziła i... - kontynuował Nazina. Kłócili się tak jeszcze przez moment, ale przerwał im Medivh.
-Chłopaki spokojnie. W najbliższej wsi kupimy jeszcze dwa konie i będzie po problemie. A teraz niech nikt nie jedzie na koniu i będzie spokój - Magowie przystali na to i wnet poprawiły im się humory. Atis nie odzywała się przez cały czas tej kłótni tylko się uśmiechała. Po jakimś czasie Rincewind zobaczył, że ktoś za nimi idzie. Cała czwórka zatrzymała się i poczekała na tajemniczego nieznajomego.
-Witajcie podróżnicy - powiedział nieznajomy
-Witaj. Czego tu szukasz?
-Gdzieś mi uciekł mój koń. Nie widzieliście go może? - kiedy to mówił jego oczy chodziły po pasach naszych bohatetrów.
-Nie, nie widzieliśmy go. A kiedy uciekł?
-2 dni temu. I odtąd go nie widziałem. - wzrok jegomościa spoczął na katanie przypiętej do pasa Atis - Ładna broń. Idę dalej szukać mojego konia.
-Powodzenia.
Tajemniczy mężczyzna oddalił się od naszych bohaterów, a oni szli dalej w nieznane...

----------------------------------------------------------

Teraz jestem pewny. Ta dziewczyna znalazła moją broń. Tylko jak ją teraz odzyskać...


Tonari no Totoro!
Markus ujadal na oddalajacego sie osobnika, a cala czworka sie zastanawiala o co mu chodzi...
-Markus, zamknij jape! -Krzyknela jak zwykle Atis
-Masz moze pomysl skad w srodku lasu wzial sie taki facet i na dodatek nas zauwazyl? -zwrocil sie do Rince'a Medivh.
-Daj sobie spokoj... Przeciez kazdy moze sie zgubic...

---------------------------------------------------------------------------------------------------------

To byl blad ze do nich podszedlem... Moglem sie zdradzic... Ta dziewczyna musi byc dobra wojowniczka...Nie wygladaja na kogos, kogo moglbym zalatwic w pojedynke...
To jest naprawdę prześladowanie. Dlaczego to mnie nie zostawi, myślała Atis. Była teraz w posępnym nastroju i małe złe słowo mogło ją momentalnie wytrącić z równowagi.
- Em, Atis? - zagadał do niej Medivh.
- Czego?
- Możesz mi powiedzieć co cię tak przestraszyło nad rankiem i dlaczego krzyczałaś gdy zobaczyłaś tą katanę?
- Nie powinnam zwierzać się tobie o swoich problemach. To moja sprawa, moje zmartwienia.
- Ale mnie możesz powiedzieć.....
- NIE! Zwierzać sie mogę jedynie przyjaciołom, a ty nim nie jesteś jasne!!??
- Ale....
Atis poszła dużo do przodu, a Medivh został za nią stojac jak kamień.
Kiedy tylko doszli do niego Rincewind i Nazina:
- I co? Powiedziała ci coś? - zapytał Nazina trzymajac konia za lejce.
- Nie, nic. Jest dziś w bardzo złym humorze.
- Ciekawe, gdzieś o tym czyta.....
- Oj ty już przestań! Samym czytaniem elf nie żyje! - Nazina wkurzony potrząsał Rincem.
- Chyba musimy poczekać. Widać nie ma do nas jeszcze zaufania........
Ta dziewczyna... ona cos w sobie ma... mam nadzieje ze nie zorientuje sie, co posiada w swoim plecaku...na cale szczescie nie moze wykorzystac katany... cyrograf przywiazal moja dusze do tej broni... ja i ona to jedno... musze ich zabic lub sie do nich przylaczyc... to jedyne wyjscia...

----------------------------------------

W tym samym czasie...
....-Nie ma zaufania? - wycedził Medivh tak, aby słyszeli go tylko magowie - Po tym co zrobiliśmy - tu głos mu się załamał i zamilkł. Był wściekły i smutny. Nawet nie zauważył kiedy został trochę w tyle za pozostałymi.
-Lepiej się do niech nie odzywajmy - powiedział Rince do Naziny
-Racja. Medivh jeszcze gotowy nam tu wybuchnąć gniewem, a Atis rozsarpie nas na kawałeczki jak coś do niej powiemy - odrzekł Nazina. Po dłuższej chwili z zarośl wyłoniła się grupa bandytów. Było ich około pięćdziesięciu. Otoczyli oni naszą czwórkę bohaterów, a jeden z bandytów wystąpił. Był to zapewne przywódca. Miał lepsze ubranie i broń, a do tego inni patrzyli na niego z szaczunkiem.
-Oddajcie nam złoto i bronie, a nic wam się nie stanie - powiedział. Markus zaczął warczeć i był gotowy do skoku. Bandyci trochę się przerazili na widok tego wilka, ale się opamiętali i nie dali tego po sobie poznać. Atis, której złość jeszcze nie opadła wyciągnęła swój stary miecz przywiązany do siodła, zeskoczyła z konia i wycedziła przez zęby:
-No to chodź tu i spróbuj ją sam zabrać.
Przywódca skinął głową i wszyscy rzucili się na naszych bohaterów. Markus rzucił sie na jednego z nich i zmiażdżył mu nogę swoimi zębami. Atis zabiła najbliższych trzech swoim mieczem. W jej oczach widać było furię. Rincewind i Nazina rzucali ofensywne czary. Xenon spalił swoim ogniem jednego bandytę i szykował się żeby spalić następnego. Jedynie Medivh stał tak jak stał i był dalej pogrążony w swoich myślach. Gdy pięciu bandytów rzuciło się na niego ze sztyletami i zrobiło mu kilka ran na ciele ocknął się. Był naprawdę wściekły, że ktoś przerwał mu rozmyślania w taki sposób. Wyciągnął miecz i nie podnosząc głowy przeciął na pół jednego z rzezimieszków. Jego ciało gwałtownie stanęło w płomieniach i nagle... podniósł glowę. Jego oczy były koloru jaskrawo - czerwonego. Jakimś sposobem Uludatih również stanął w płomieniach, ale nie stopił się. Magowie stojący niedaleko niego już wiedzieli co to znaczy. Poczęli się troszkę odsuwać w przeciwną stronę niż Medi....


Tonari no Totoro!
To dobra okazja zeby ich sobie zjednac! Musze dzialac szybko! O, tam widze dwoch uciekajacych magow!

Postac zeskoczyla z konaru wierzby. Zaczela biec w kierunku uciekajacych magow. W biegu wyjela dwa sztylety zza pasa i ugodzila ich jednoczesnie w szyje. Nastepnie wyszarpnela je i wziela sie za reszte bandytow. Kompania podziwiali nadzwyczajny refleks i
szybkosc podroznika.
Dobrze, ze pozbylem sie tych dwoch magow... Mogliby napsuc kompanii towarzyszacej tej dziewczynie... Ten smoczek jest calkiem sympatyczny...Szczegolnie w tle krzykow swoich ofiar...
Medivh z wsciekloscia zabijal coraz to kolejnych bandytow, a Nazina zastanawial sie jakby sie zabezpieczyc przed nastepnym takim spotkaniem.
Walka jednak jeszcze sie nie skonczyla...
......Atis skończyła. Nie obchodziło ją co z innymi i co z bandytami. Przywiązała stary miecz do siodła konia. Stanęła przed całą walką przodem. Jedną ręką delikatnie złapała za pochwę, a drugą za rękojeść katany. Wyciągneła ja w błyskawicznym tempie. Teraz trzymała ją obiema rękami przed sobą.
Jeśli on potrafił nią walczyc doskonale....to ja też potrafię, myślała. Z niezwykłą szybkością zaczęła wywijać kataną między przeciwnikami zabijając, raniąc, przecinajac w pół ich. Nazina i Rince stali z boku i przygladali się jej z podziwem. Grzywka opadała jej na oczy, całkiem je zasłaniając. Dziewczyna poszła w stronę Medivha, który z niezwykłą brutalnością zabijał pozostałych bandytów. Kiedy się z nimi uporał dostrzegł Atis. Był wprost opętany. Już chciał się na nia rzucić, ale ta uprzedziła go. Delikatnie położyła pacle na jego czole i powiedziała coś do niego po cichu:
- Niech w twojej głowie zagości spokój.....
Zaraz potem Medi padł na ziemię nieprzytomny. Atis włożyła katanę spowrotem do pochwy. Nazina i Rincewind podbiegli do niej:
- A-Atis, co ty mu zrobiłaś? Co to za zaklęcie? - zapytał nieco z trwogą Rince.
- To jedynie zaklęcie uspakajające. Zaraz się przebudzi.
I tak sie stało.
- No właśnie. - dokończył Nazina.
- Ekhem! - tajemniczy podróżnik odchrząknął chcąc zwrócić na siebie uwagę.
- Czego? - zapytała Atis oschle nawet się nie odwracając.
- Piękna walka, pani! - postać pogratulowała (z przymusu). - Jestem pod wrażeniem.
- Ty też niczego sobie. - odparł Rincewind.
- Jesteście zapewne poszukiwaczami przygód, czy tak?
- Tak, a co ci do tego? - Atis nie zmieniała tonu swego głosu.
- Czy w drużynie znajdzie sie wolne miejsce?
- Jasne! - zawołał Rince.
- Może chociaż poznamy twoje imię. - odparł Medivh podnosząc się z ziemi.
- Zwą mnie......
- ....... Devilus. To będzie dla mnie ciężki test. Czuję od tych wszyskich magów potężną moc magiczną, a dziewczyna wygląda na taką, która umie przylać nie tylko zwykłym bandytom. Żeby tylko nie przewidzieli moich zamiarów... Hehehe
- No więc witaj w drużynie - powiedział Nazina, podczas gdy Rince pomógł wsać jeszcze nie do końca ocuconemu Medivh'owi.
- Phi! Też mi coś - parsknęła Atis - Chłopcy, czy nie za szybko przyłączamy do drużyny nowych towarzyszy? - zwróciła się ewidentnie do półelfa i zakapturzonego maga.
Rincewind wychwycił dość wyraźną aluzję, ale nie skomentował jej. Jedynie lekko się zaczerwienił.
- Ależ pani. - Devilus próbował być uprzejmy - Pciecież moje umiejętnośći mogą tylko pomóc drużynie.
- A skąd mam wiedzieć, żę nie chesz mi w nocy gardła podciąć? - zapytała Atis, która zdawała się dobrze znać człowieka.
Kolejna aluzja - pomyślał Rince - Ona musi, go znać. Może powinienem zbadać cherakter tego jegomościa...
- Ależ pani, co mówisz? Ja? Nigdy - odparł mężczyzna - Dłużej tego nie zniosę! Coś mi się zdaję, żę nieźle pociwiczę umiejętność blefofania, dopóki nie odzyskam katany oczywiście... Hehehe. - pomyślał.
- Atis, daj spokój - powiedział Medivh.
Nazina jednak podobnie jak Rincewind nie obdarzył człowieka takim entuzjazmem. Być może miał rację...
- Muszę się dowiedzieć przynajmniej tego, jaki jest charakter tego... Devilusa. Nawet jeśli umie wyczuwać magię, a pewnie umie, to nie powinien poczuć jak puszczę "Sprawdzenie Charakteru". Tylko żeby nie zauważył i nie usłyszał moich inkantacji... . Spróbuję puścić zaklęcie bez wypowiadania słów. - gorączkowo rozmyślał elf - Nazina zasłoń mnie - wyszeptał i puścił czar. - O nie!... Przesiąknięty złem do szpiku kości!... Spokojnie..., spokojnie... - powtarzał w myślach Rince, oddychając coraz głębiej - Muszę o tym powiedzieć drużynie... Trzeba będzie tylko poczekać, aż ten typ się gdzieś oddali......

I nadejdzie wkrótce ten dzień...

RTS
...Cos mi sie wydaje, ze blefowanie sie na nic nie zdalo... Ten w czerwono-czarnym stroju wymowil jakies zaklecie i staral sie to zrobic dyskretnie... Gdyby sie mnie nie obawial zrobilby to otwarcie... Musze go miec na oku... Poza tym, jak to mozliwe ze katan nie oparzyla Atis?? Przeciez tylko ja moge ja uzywac!!

-Droga Atis... Moge sie tak do Ciebie zwracac, prawda? Moglabys mi powiedziec gdzie udalo Ci sie zdobyc tak wspaniala bron? Takie katany wystepuja pojedynczo na calym swiecie, czytalem gdzies o tym...
- Pojedynczo? Być może. Ale ta nie jest z tego świata......i jeszcze jedno. Nie jest twoja, jeśli o tym myślisz...........

(Sorry za taki krótki fragment, jakoś weny nie miałam :oops: )
Nadszedl wieczor.
-Hej, nie uwazacie, ze czas sie przespac. - rzekl Rince
To chyba ten moment - pomyslal Devilus i po chwil rzekl:
-Calkowicie sie z tym zgadzam. Nie czuje juz nog.
Medivh i Nazina skineli glowami na poparcie Rince'a.
-To wlasnie dlatego nie lubie towarzystwa magow... Nozki bola, co? A ty, Devilusie, czy jak tam sie zwiesz? Cos miekki jestes jak na poszukiwacza przygod.
Ekipa zasnela, Devilus lezal natomiast z zamknietymi oczamii rozmyslal. Po chwili jego reka poruszyla sie i wyciagla katane z plecaka Atis.
Cco?! Przeciez to nie ona!!! Jezeli to nie Lza Bolu to gdzie ona do cholery jest?!?
Wstal i odbiegl kawalek. Po chwili wykonywal jakies dziwne ruchy rekami i wymawial zaklecie.
No tak... Przeciez zostawilem ja w strefie astralnej...
Nagle w jego reku zablyszczala dluga dwureczna katana o czarnym,meteorytowym ostrzu i ozdobnej rekojesci.
Jestes... Cale szczescie...
Zabij ich... Oni tez by Cie zabili gdyby mieli okazje... To co ma ta dziewczyna moze Ci sie przydac mistrzu... - odezwal sie glos ktory dochodzil jakby z miecza...
Nie, to jeszcze nie czas... Moga byc przydatni... A moga sie okazac tymi ktorych wskazala przepowiednia... Czas pokaze... - odezwal sie Devilus i bron znikla z jego rak przenoszac sie do strefy astralnej...[/i]
← Fan Works
Wczytywanie...