Wilkołak

4 minuty czytania

Od dawien dawna, kiedy jeszcze film był czarno – biały, a kina zatrudniały dodatkowego pana, żeby przygrywał widzom na fortepianie podczas seansu, twórcy odwoływali się w swojej twórczości do ludowych podań i mitów. Najbardziej oczywistym przykładem jest tutaj J.R.R. Tolkien i jego fascynacja mitologią nordycką oraz „Beowulfem”, lecz przez grono dzieł czerpiących z czegoś, co wymyślono dawniej, przewija się również „Nosferatu”, „Starcie Tytanów” czy chociażby nasz rodzimy „Wiedźmin”.

wilkołak wilkołak

W wielkim koszyku dzieł reprezentujących powyższe podejście, przeciętny widz czy czytelnik znajdzie kilka (czyt. co najmniej kilkadziesiąt i w tym momencie jestem fałszywie uprzejmy) zgniłych jabłek. Do każdego z osobna należy wybór, co według powyższych kryteriów jest fajne, a co nie. Według mnie jednak, ostatnimi czasy wampiry i wilkołaki otrzymały kilka solidnych policzków, na które nijak odpowiedzieć nie mogą. Krwiopijcy trzymają się jednak dzielnie, wierni swoim tradycjom. Im starsze dzieła o wampirach – tym lepiej. Nocne wyjce mają zdecydowanie gorzej pod tym względem. Jeśli ktoś kazałby mi przytoczyć jakiś film z wilkołakami w roli głównej, miałbym problem, zwłaszcza jeżeli ktoś zastrzegłby, że mają to być dobre filmy. Przychodzi mi na myśl jedynie „Braterstwo Wilków”, ale jeśli ktoś oglądał ten film, to wie, że ani to film o wilkołakach, ani nawet o wilkach.

Można odwołać się jeszcze do starszych tytułów – mam tu przede wszystkim na myśli starusieńki film (z 1941) o urzekającym tytule „Wolfman”. Gwiazdorska, jak na tamte czasy, obsada – przede wszystkim Bela Lugosi – sprawiła, że film George’a Waggnera otrzymał wśród fanów starych horrorów status „kultowego”. W tym roku postanowiono zrobić jego remake, wzorując się na starym scenariuszu, który dostosowano jedynie do realiów dzisiejszego kina. Film przyciągnął mnie do siebie przede wszystkim swoją obsadą: Anthony Hopkins, którego w sumie nikomu nie trzeba przedstawiać, Benicio Del Toro, który kojarzy mi się głównie z ról w „Snatchu” i „Sin City”, oraz Agent Smith/Elrond czyli Hugo Weaving.

wilkołak wilkołak

Zdecydowanie to właśnie obsada stanowi najmocniejszą stronę filmu, zaraz za którą stoją fenomenalne ujęcia i plenery. Natomiast fabuła, nawiązująca stylem do horrorów klasy B i potraktowana przez twórców zupełnie na poważnie, sprawia, że „Wilkołak” jest filmem, którego nie mogę oceniać w samych superlatywach.

Historia opowiedziana w filmie jest do bólu naiwna i przewidywalna. Mamy więc aktora, Lawrence'a Talbota, który na wieść o zaginięciu brata wraca do rodzinnego domu, położonego w uroczym i kolorowym miejscu zwanym Blackmoor. Oczywiście paleta kolorów zawęża się do czerni, zieleni i mroczności. Zaginięcie brata się komplikuje, a do całej zabawy dołącza hindus, cyganie, wilkołaki i Scotland Yard. Całość jest prosta jak konstrukcja cepa: wydarzenie A wiedzie do punktu B, co z kolei ma wpływ na bohatera X, który jest zakochany w pani Y. Samotny człowiek zmaga się z naturą, potem zmaga się z bestią, a jeszcze później z miłością. Na szczęście zakończenie jest w miarę przyzwoite i nie ma miłosnego pocałunku, ratującego świat, fabułę, bohaterów i prezydenta Stanów Zjednoczonych. Czytałem, że podobno takie było zamierzenie twórców – potraktować fabułę w sposób dosadny i maksymalnie poważny. Zrealizowali swoje zadanie w pełni, przez co film ogląda się cały czas z lekkim uśmieszkiem, a momenty, które chyba kiedyś dawno były straszne, teraz są zwyczajnie zabawne. Wciąż jednak bawiłem się całkiem nieźle przy oglądaniu tego filmu, fabuła zaś jest w miarę spójna i logiczna.

wilkołak wilkołak

Bardzo duży wpływ na moją dobrą zabawę mają plenery i zdjęcia zaserwowane w filmie, o których już wspominałem. Anglia z początku XX wieku prezentuje się mrocznie i ponuro – nieco w klimacie książek o Sherlocku Holmesie i legendzie Kuby Rozpruwacza, o którym nawet jest wzmianka w filmie. Czy to ponure wrzosowisko, czy mroczna głusza, czy nawet londyńskie dachy (nie mówiąc już o świetnych scenach mających miejsce w zakładzie dla psychicznie chorych, stanowiące dla mnie najlepsze momenty „Wilkołaka”) – wszystko to pokazane jest bardzo klimatycznie, w sposób, który oddziałuje na wyobraźnię widza i wprowadza go w tajemniczy i mroczny klimat opowieści.

Wśród tych ponurych teł i pejzaży grają znani i cenieni aktorzy, nieźle wcielający się w swoje role. Benicio Del Toro jako aktor teatralny uznany za szaleńca jest bardzo przekonujący i niemalże autentyczny, zaś słowa: „alas, poor Yorick”, od czasu seansu kojarzą mi się już tylko z jego głosem. Anthony Hopkins ma za sobą bardzo długą listę filmów, w których wcielał się w antagonistów i apodyktycznych starszych panów. To w zasadzie kolejna rola, która tego od niego wymaga. Nie podobały mi się jedynie sceny z jego udziałem przy samym końcu filmu, w których to... E-e. Obejrzyjcie i oceńcie sami. Hugo Weaving ze swoim charakterystycznym wyrazem twarzy, grą aktorską nie wyróżnił się dla mnie w żaden odkrywczy sposób. Jego postać jest za to nader ciekawa. Inspektor ze Scotland Yardu badający sprawę Wilkołaka posiada kilka bardzo ciekawych kwestii, które przypadły mi do gustu. Emily Blunt, grająca narzeczoną zamordowanego brata wypadła bardzo przeciętnie. Jej rola nie wbiła mi się w pamięć praktycznie niczym.

wilkołak wilkołak

Należy też wspomnieć o Geraldine Chaplin, grającej w filmie cygankę – Malevę. Mimo że nie było jej wiele na ekranie, zagrała cygańską wieszczkę bardzo ciekawie.

Muzyka w filmie nie jest zbyt mocno eksponowana – ponure, ciche dźwięki, mające podkreślić napięcie, bądź natarczywa muzyka dla dynamicznych pościgów czy walki. Za jej stworzenie odpowiadał Danny Elfman i wykonał swoją pracę solidnie, aczkolwiek standardowo.

wilkołak wilkołak

"Wilkołak" to film, przy którego oglądaniu bawiłem się całkiem dobrze. Nie można powiedzieć – fabuła leży i kwiczy, ale pozostałe elementy składające się na całość obrazu nadrabiają niedoróbki i dzięki temu można spędzić te dwie godzinki całkiem przyjemnie. Może nie z całego serca, ale polecam.

Ocena Game Exe
8
Ocena użytkowników
9.25 Średnia z 2 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Jak dla mnie film bardzo dobrze wstrzelił się w tzw ,,starą szkołę horroru''.
Aranżacja, historia, muzyka i nawet cały ten patos- są dobre.

Film ma u mnie dobre 8.5

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...